Czasami prawda rozciąga się daleko za horyzont.
Jałowe lata bez wschodów i zachodów słońca. Wspomnienia jak burza piaskowa, jak skrzypienie desek w starym domu. Smugi przeszłości płytko pod skórą. Gry komputerowe i bułgarski rap.
Maniek i Zuza mieszkają po sąsiedzku na warszawskim Mokotowie. On, były saper, próbuje spisać wspomnienia z misji w Afganistanie, mając nadzieję wreszcie stamtąd wrócić. Ona, dziecko pokolenia Y, uczy się żyć na własny rachunek i mimowolnie zatraca się w rodzinnej tajemnicy. Choć z pozoru nic ich nie łączy, ciążą ku sobie, niezdolni i niechętni do pielęgnowania więzi z otoczeniem.
Nowa książka Jakuba Małeckiego to zaskakująca opowieść o tęsknocie, przyjaźni i odwadze. O konfrontacji z zadrą - własną i cudzą. O próbach znalezienia właściwej wersji siebie.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2024-04-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 336
Moja przygoda z Jakubem Małeckim rozpoczęła się od powieści „Dygot”. Choć wcześniejsze książki jeszcze przede mną, to zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne. Nie ma co ukrywać Małecki urzeka słowem i z radością, ale i z niecierpliwością wnika się w jego świat.
„Horyzont” intryguje od pierwszych stron. Już na samym początku poznajemy Mariusza Małeckiego, zwanego Mańkiem, o którym na razie wiemy niewiele. Wiemy, że był saperem na misji w Afganistanie i jak łatwo się domyślić ciągle tkwi w nim echo wojny. Jest i Zuza, dużo młodsza, która mieszka po sąsiedzku i próbuje budować życie na własny rachunek. Poznali się w trakcie prozaicznego prania, kiedy to ona prała białe ubrania, a u Mańka wypatrzyła biały element garderoby. Razem tworzą dziwny układ, spędzają razem wieczory, nierzadko zakrapiane alkoholem przy dźwiękach bułgarskiego rapu. Ciągną ku sobie i choć z czasem ich relacja przypomina przyjaźń, a tak naprawdę nie wiedzą o sobie zbyt wiele. Jeśli coś więcej napiszę o treści, zdradzę Wam za dużo, a nie o to chodzi, nie chcę Wam odbierać przyjemności z czytania.
Jak w wielu literackich przestrzeniach stworzonych przez Jakuba Małeckiego, tak i tutaj akcja biegnie niespiesznie. Kolejne rozdziały pozwalają nam zbudować historię. Tym bardziej, że głos oddawany jest naprzemiennie Mańkowi i Zuzie. Choć porusza ważne tematy, to na szczęście są one pozbawione zbędnego patosu i wyniosłości. Historia Mańka budowana jest na wspomnieniach, dużo tu smutku, wyrzutów sumienia i życiowych tragedii. Zuza musi zmierzyć się z historią rodzinną, której poznanie może mieć wpływ na relacje i wybory.
Co mnie uwiodło, to fakt że historia Mańka z czasów w Afganistanie jest bardzo realistyczna. Jakub Małecki przecież nie bazuje na swojej historii, nie jest z zawodu saperem, nie oglądał na żywo okrucieństw wojny. Okazuje się, że Kuba Małecki poznał parę żołnierzy, którzy przetrwali misję na Bliskim Wschodzie i którzy pozwolili mu poznać realia życia w czasie wojennej zawieruchy. Bazowanie na historii to jedno, trzeba jeszcze umieć to przelać na papier. Szacunek dla Małeckiego, że zrobił to w taki sposób.
Lektura „Horyzontu” jedynie umocniła mnie w przekonaniu, że Jakub Małecki pisze dobrze. I nie boję się stwierdzenia, że jest jednym z moich ulubionych polskich pisarzy. „Horyzont” to historia o samotności, poszukiwaniu samoakceptacji i swojego miejsca na ziemi. Styl pozornie prosty, ale uderza w najczulsze struny czytelnika. Nie ma sztucznie pompowanych emocji i upiększania na siłę rzeczywistości. Bohaterom wierzymy na słowo. Małeckiemu zresztą też, który z książki na książki jest coraz lepszy.
Witajcie, kochani! Przychodzę dziś do Was z recenzją „Horyzontu” Jakuba Małeckiego. Uprzedzam, że jest do opinia pisana zaraz po przeczytaniu, pod wpływem ogromnych emocji, ale może właśnie takie są najlepsze?
„Horyzont” jest pierwszą powieścią autora, po jaką miałam okazję sięgnąć. Nieraz zastanawiałam się, jakie są książki tego pisarza, skoro ludzie tak bardzo je zachwalają, co w nich widzą, ale dopiero wygrana w konkursie @kryminalnatalerzu dała mi możliwość zapoznania się z twórczością Jakuba Małeckiego.
Na początku przyznam, że miałam już do czynienia z literaturą piękną, pisaną w podobnym stylu do Jakuba Małeckiego, ale zawsze bałam się je recenzować, gdyż nie wiedziałam, czy zrobię to dobrze. W tym przypadku też tego nie wiem, ale mam nadzieję, że podołam. Zresztą – nie chcę tej powieści rozkładać na części pierwsze, chcę Was do niej zachęcić. Tylko tyle i aż tyle.
Przechodząc do samej powieści – „Horyzont” to historia dwójki bohaterów. Maniek i Zuza mieszkają w jednym bloku, drzwi w drzwi, na warszawskim Mokotowie. Maniek, czyli Mariusz Małecki, to emerytowany żołnierz, który powrócił z Afganistanu z ogromnym bagażem doświadczeń, żółwiem oraz zespołem stresu pourazowego. Obecnie próbuje napisać książkę o swoich przeżyciach, która ma podziałać na niego terapeutycznie, jednak mężczyzna nie może wydobyć z siebie ani jednego słowa. Zuza jest młodą kobietą, która straciła matkę i podejmuje próbę usamodzielnienia się. Czuwa nad chorą babcią, która coraz częściej oddala się myślami od rzeczywistości, a przy okazji próbuje odkryć rodzinną tajemnicę, na która natknęła się zupełnie niespodziewanie. Zuza i Maniek to dwie bardzo rożne osoby, nic ich nie powinno łączyć, a jednak scala ich więcej, niż nam się wydaje.
„Horyzont” złapał mnie za serce, rozkochał, w międzyczasie je ranił, żeby na koniec podeptać je ciężkimi, żołnierskimi buciorami w rytm mojego głośnego szlochu. To jedno zdanie powinno wystarczyć jako moja rekomendacja. Ale ja chcę Wam powiedzieć jeszcze coś. Ta książka jest cholernie dobra, ot co! Wiecie co przede wszystkim w niej znajdziecie? Emocje! Emocje wszelkiego rodzaju. Znajdziecie tu przede wszystkim smutek, strach, bezradność emerytowanego sapera, który nie potrafi pogodzić się z wieloma wydarzeniami ze swojego życia, który skrywa poważną, wstydliwą tajemnicę, którego po nocach dręczą koszmary. Jest tutaj mnóstwo przemyśleń, próba odszukania samego siebie, ułożenia sobie życia w nowym świecie, w którym nikt tak naprawdę nie zrozumie żołnierza wracającego z misji. W „Horyzoncie” przeczytacie o odkrywaniu rodzinnej tajemnicy, która może zaważyć na życiu młodej kobiety, o próbie samobójczej, o walce z własnymi demonami, o konsekwencjach nieprzemyślanych decyzji, o ratowaniu własnego życia, o podążaniu za miłością wbrew wszystkiemu. Znajdziecie tutaj to wszystko wraz z niewielką dozą humoru i zapewniam – będziecie płakać, tak samo jak ja płakałam, czytając kilka ostatnich rozdziałów.
Kochani, przedstawiam Wam „Horyzont” – książkę, która jest największym dylematem czytelnika, książkę, która jest tak dobra, że chciałoby się jak najszybciej poznać zakończenie i jednocześnie chciałoby się czytać ją jak najdłużej, książkę która skłania do przemyśleń i to nie byle jakich, książkę, która wyciska łzy! Kochani „Horyzont” to najlepsze książkę, jaką przeczytałam w tym roku!
,,Horyzont" to nie jest książka dla każdego. Jest piękną historią w swej prostocie, a przy tym wypełniona szczerym bólem dwójki bohaterów.
Maniek, to 39-letni weteran z Zespołem Stresu Pourazowego, który nie potrafi się porozumieć z najbliższymi, mimo to znajduje nić porozumienia ze swoją sąsiadką Zuzą, która próbuje rozwiązać sprawę śmierci matki. On próbując uporać się ze swoją traumą, próbuje opisać przeżycia z czasów wojny, jednak nie potrafi, bo są zbyt silne i straszne by ubrać je w słowa.
Książka skłania do refleksji i zapada na długo w pamięci, ale jest warta tego by po nią sięgnąć, jednak trzeba się przygotować na to, że to nie jest lekka książka jaką przeważnie się czyta to mimo wszystko polecam. Książkę otrzymałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Maniek, były saper, niedawno wrócił z misji w Afganistanie. Przywiózł ze sobą żółwia, zespół stresu pourazowego oraz gorzkie rozczarowanie powrotem. Za śmiesznie niską emeryturę wojskową wynajmuje niewielką kawalerkę, gdzie próbuje napisać książkę. W teorii przelanie na papier swoich wspomnień z misji miało pomóc mu zamknąć ten rozdział i naprawdę wrócić do domu, w praktyce jednak słowa nie chcą płynąć, a deadline od wydawcy zbliża się wielkimi krokami. W trudnych chwilach pomagają mu rozmowy z Zuzą, młodą sąsiadką, z którą łączy go niechęć do nawiązywania relacji towarzyskich i zamiłowanie do bułgarskiego rapu. Pewnego dnia Zuza prosi Mańka o pomoc w rozwiązaniu rodzinnej tajemnicy. Razem robią pierwszy krok ku czemuś nowemu...
Wiecie co w pracy recenzenta sprawia mi największą przyjemność? Ten moment, gdy po lekturze absolutnie genialnej książki siadam przed komputerem i przygotowuję się do przelania moich zachwytów na elektroniczny papier. Ta świadomość, że zaraz w pełnych emocji słowach opowiem Wam o tym arcydziele, które leży obok mnie, i spróbuję Was zachęcić do jego lektury. Ta myśl, że być może dzięki temu ktoś sięgnie po recenzowaną pozycję i się w niej zakocha tak mocno, jak zakochałam się ja. Ten moment jest właśnie teraz.
Nie sądzę, żeby komukolwiek trzeba było przedstawiać Pana Małeckiego. To jeden z najzdolniejszych polskich autorów i z tym stwierdzeniem nie ma co dyskutować. Po każdą kolejną powieść, która wychodzi spod jego pióra, sięgam w ciemno i jeszcze żadna mnie nie zawiodła. Wręcz przeciwnie - dziś chcę Wam opowiedzieć o książce, która chyba nie mogłaby być lepsza, bo prawa fizyki rządzące tym wszechświatem po prostu nie pozwalają na istnienie bardziej doskonałej formy literatury. Panie i Panowie, przed Wami "Horyzont".
I tu pojawia się dylemat recenzenta - kiedy książka jest tak bogata i wielowymiarowa, że można o niej napisać rozprawę na 350 stron, ale z drugiej strony najlepiej po nią sięgać na ślepo i odkrywać samemu, więc taka rozprawa tylko zepsułaby lekturę. Bezpiecznie z pewnością będzie powiedzieć Wam, że "Horyzont" to wspaniała opowieść o poszukiwaniu siebie. To główny motyw, ale książka porusza też wiele innych tematów - przyjaźń i miłość, radość i ból, odwaga i lęk, a także próba posklejania życia z kawałeczków, na które ktoś je rozbił. Ta historia ma tyle aspektów i tyle możliwych interpretacji, że nie jestem w stanie opisać tu choćby dziesiątej ich części. Jest słodka, ale też przeraźliwie smutna. Wywołuje u czytelnika wzruszenie, czasem przerażenie, ale pozostawia posmak optymizmu. Jest pięknym paradoksem - jak samo życie.
Jak samo życie są też bohaterowie. Zuza jest przedstawicielką mojego pokolenia i mierzy się z problemami towarzyszącymi usamodzielnieniu się, które dobrze znam. Maniek... Maniek to zupełnie inna kategoria wagowa. Jest do bólu prawdziwy. Właśnie do bólu - jego postać szarpie za nerwy, powoduje dyskomfort, wywołuje współczucie, podziw, entuzjazm i całą gamę innych emocji. To chyba najlepszy bohater, z jakim się zetknęłam w literaturze - najlepszy pod każdym względem.
Będzie krótko o jeszcze dwóch elemenmtach. Maniek nazywa się Mariusz Małecki, ma 36 lat i urodził się w Kole. Wszystko się zgadza, zupełnie jak autor, tylko imię nie to. Ale to się zmienia gdy Maniek zaczyna pisać książkę - te wszystkie szczegóły przechodzą na jego bohatera z jedną drobną różnicą - zmienia imię na Jakub. Fikcyjny bohater Jakuba Małeckiego, Mariusz Małecki, pisze o fikcyjnym bohaterze Jakubie Małeckim, lat 36, urodzonym w Kole. Nie dogrzebałam się do aż takich szczegółów, ale jestem pewna, że zgadzają się również imiona rodziców i kierunek, który chciał studiować Maniek, a studiował naprawdę autor. Istna incepcja. Może to tylko niewinny flirt z czytelnikiem, ale może to okazja do refleksji nad związkiem autora z postaciami, które tworzy jego umysł. Jeśli chcecie podyskutować na ten temat, chętnie podzielę się moimi przemyśleniami na ten temat w komentarzach. Druga rzecz to właściwie drobnostka, ale bardzo przypadła mi ona do gustu. Podoba mi się jak każdy rozdział zaczyna grafika z okładki pocięta na kawałki - z każdym rozdziałem pojawia się kolejny kawałek i w miarę jak Maniek zbiera swoje życie do kupy, jego twarz powoli staje się kompletna. Mała rzecz, a cieszy.
Tę książkę spokojnie mogę podsumować jednym słowem: genialna. Jedna z najlepszych powieści, jakie miałam przyjemność - ba, wręcz zaszczyt - czytać w całym moim życiu. Panie Małecki, chylę czoła. A zaraz potem pakuję swój "Horyzont" do torebki i lecę już w sobotę na Targi Książki w Krakowie wysłuchać spotkania autorskiego i zdobyć Pana podpis. Bo po raz pierwszy nie interesuje mnie sama książka. Po raz pierwszy fascynuje mnie również człowiek, w którego głowie powstała ta historia. Czyż to nie jest najlepsze podsumowanie? Gorąco polecam!
Książkę odebrałam za punkty na portalu Czytam Pierwszy.
„Horyzont” to pierwsza z dorobku Jakuba Małeckiego książka którą miałam okazję przeczytać. Już wiem, że nie będzie ona ostatnią. Coś jest w tej twórczości innego, przyciągającego, nieoczywistego. Niby nic się nie dzieje szokującego, a przysłowiowe wióra lecą. Bardzo to cenię w literaturze. Jednak po kolei.
Spójrzmy najpierw na fabułę powieści. Autor osadza ją w dwóch różnych lokalizacjach i płaszczyznach czasowych. Mamy przeszłość w Afganistanie i teraźniejszość w Warszawie. Oba te miejsca dzieli około 5 tysięcy kilometrów, a łączy postać głównego bohatera Mańka- 36 letniego weterana wojennego, cierpiącego na PTSD, „początkującego pisarza”. Na misji jego jestestwo kręciło się wokół zdania-„spać, jeść, nie dać się zabić”. W Warszawie mam wrażenie opierało się ono na- wstać, zrobić coś, postarać się żyć. Tak oto widzimy jak na dwudziestu metrach kwadratowych mieszkania znajdującego się w nowoczesnej europejskiej stolicy toczy się dramat człowieka, który nie potrafi wrócić do codzienności. Człowieka, który myślami jest tam daleko. Każdego dnia atakują go obrazy z misji, twarze tych których już nie ma. Można by mniemać, że aby nie było zupełnie, aż tak źle głównemu bohaterowi do towarzystwa daje się Zuzę. Pozory. Gdyż Zuza to kolejna postać tocząca wojnę. Tym razem nie dosłownie- bo to tylko wojna w jej głowie, w niejasnej historii jej rodziny, wojna o prawdę i spokój. Wprowadzenie Zuzy wyszło na dobre tej powieści. Sama historia Mańka mogłaby zmęczyć, a tak raz na jakiś czas się odrywamy i przenosimy na inny horyzont.
„Chaos jest początkiem nowego świata”-zdaje się mieć wytatuowane na przedramieniu Maniek. Mimo, iż bohaterowie twierdzą, iż nie pasują do tego świata. Z chaotycznego ich życia wyłania się światło. Mają przecież siebie. Łączy ich rytm bułgarskiego rapu, alkohol, ale także chęć pomocy sobie nawzajem. To bardzo wartościowe w tych czasach. Znaleźć kogoś, kto będzie dzielił z tobą wszelkie troski, dla kogo przeszłość, nie będzie miała wpływu na teraźniejszość. Choć ciężko się od tego co było uwolnić, to nie jest to zupełnie niemożliwe. Po każdej burzy wyjdzie przecież słońce.
Czym jest tytułowy horyzont? Dla każdego może być czymś innym. Dla mnie cała ta książka to horyzont poznawczy. Nie spotkałam się w polskiej literaturze z tak dobrze zaprezentowaną tematyką misji wojskowych. Poznałam ich codzienność, choć bez męczących szczegółów. Dostrzegłam jej prawdziwy obraz. To co przekazują nam media to zaledwie skrawek prawdy. Powracanie do siebie po traumie i wreszcie nauka życia od nowa, krok po kroku jak dziecko, poruszyła mnie. Prosto i wrażliwie pisze Jakub Małecki. Traktuję te książkę jako swoje osobiste przełamanie, gdyż nie jest mi po drodze z polską literaturą współczesną. Powoli zmieniam zdanie i rozbudzam nadzieję, że będzie coraz lepiej.
„Horyzont" jest pierwszą powieścią autorstwa Jakuba Małeckiego, którą przeczytałam. Od razu przypadł mi do gustu styl autora, który jest prosty, ale tak dosadny i rzeczowy, niosący w sobie wiele emocji.
Bohaterami są Maniek i Zuza. Oboje są narratorami i naprzemiennie widzimy świat ich oczami. Oboje zmagają się z trudną przeszłością, która nie daje im o sobie zapomnieć. Nie odnajdują się w rodzinnym gronie, wśród znajomych czy innych ludzi. Jedynie ich wzajemna obecność ich nie drażni. Uważają siebie za wielkich przegrywów życia. Spotykają się przy wódce i czipsach, słuchając bułgarskiego rapu, opowiadając o swoich codziennych niepowodzeniach. Może wydawać się to dziwne, ale te momenty razem, wśród sterty nieudanych rzeczy, najbardziej im się podobają i dają im chwilę wytchnienia. W tych momentach nie muszą ukrywać swoich prawdziwych, nieidealnych osobowości.
Maniek jest weteranem wojennym z zespołem stresu pourazowego. Nie potrafi poradzić sobie ze wspomnieniami z misji, które miały znaczący wpływ na to, jakim jest teraz człowiekiem. Jest niedocenionym bohaterem, wrakiem samego siebie, z bliznami na ciele i duszy, oraz z wielkimi wyrzutami sumienia. Jego najbliższym przyjacielem jest Miętowy, który podobnie, jak Maniek, mierzy się z wojenną traumą. Oboje nie potrafią odnaleźć się w normalnej rzeczywistości, pozbawionej wojennych przeżyć.
Problemy Zuzy, przy problemach Mańka, wydają się dość błahe, jednak są one w ogóle z innej kategorii i nie ma co ich do siebie porównywać. Ona próbuje dowiedzieć się czegoś konkretnego o rodzinnej tajemnicy, która jest skrzętnie skrywana przez jej bliskich. Sekret jej zmarłej matki ciąży nie tylko Zuzie, ale też jej ojcu. Czy odkrycie dawnej tajemnicy przyniesie im ulgę?
Autor stworzył świetnych bohaterów i świetną fabułę. Krok po kroku wprowadza nas w nieidealny świat Mańka i Zuzy. Wszystko dozuje małymi porcjami, po kolei odkrywając kolejne elementy historii. Tutaj każdy rozdział, każdy akapit i każde zdanie ma znaczenie, trafia w samo sedno i prosto w serce czytelnika. Podobało mi się ukazanie realiów panujących na misjach wojennych i ich wpływu na psychikę żołnierzy, oraz zderzeniu ich oczekiwań co do powrotu do ojczystego kraju z powojenną rzeczywistością. Fajnym motywem jest też pisanie książki przez Mańka, który opisuje w niej swoje wojenne doświadczenia oraz przewrotna gra imionami i nazwiskami. „Horyzont" jest świetną powieścią o odwadze, przyjaźni, zdradzie, wybaczeniu, tęsknocie i dążeniu do odnalezienia własnego „ja".
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Półki księgarni wręcz uginają się od książek.... o niczym. Tematy banalne, fabuły schematyczne, a zwroty akcji przewidywalne. Coraz trudniej jest mi znaleźć autora, który pisze o rzeczach ważnych, który porusza wrażliwe struny mojej duszy. Jednak kiedy już na niego trafię, wtedy sięgam po każdą nową powieść. Do kategorii tej zaliczam twórczość Jakuba Małeckiego. Czy jego kolejna powieść „Horyzonty” zrobiła na mnie wrażenie? A może tym razem się zawiodłam?
Mariusz wrócił z wojny, jest wrakiem człowieka złożonym z normalnej przeszłości i traumatycznych wspomnień. Cierpi na zespół stresu pourazowego, codzienność, która wcześniej jawiła mu się przynajmniej jako znośna, teraz zwyczajnie... rozczarowuje. Tymczasem jego sąsiadka Zuza odkrywa sekret swojej rodziny. Wie, że jest jakaś tajemnica o której nikt nie chce jej powiedzieć słowa. Postanawia zrobić wszystko, by dojść do prawdy. Jednak gdy ją odkryje, czy nie będzie żałować? Co łączy ją Mariuszem? Wszystko i... nic. Długie rozmowy, bułgarski rap i problemy? To na pewno dobry start.
Zachwyciłam się książką „Nikt nie idzie”, przeczytałam „Historie podniebne” i teraz z podekscytowaniem sięgnęłam po „Horyzont”. Co mogę o niej powiedzieć? Naprawdę ciężko znaleźć odpowiednie słowa. Z jednej strony historia zawarta w tej książce jest prosta, może nie codzienna, ale też nie wyssana z palca. Mogła się wydarzyć, prawdopodobnie się wydarza. Zarówno losy Mariusza, jak i Zuzy to samo życie. Smutek, złość, radość, małe przyjemności, czasem porażki, a czasem sukcesy. Owszem, nie każdy z nas jest żołnierzem wracającym z wojny, jednak sposób, w jaki autor oddaje emocje sprawia, że Mańka odbieramy jak jednego z nas. Razem z nim przeżywamy stres najzwyklejszych sytuacji i trudność w utrzymaniu zwykłych kontaktów.
Wydarzania z teraźniejszości przeplatają wspomnienia z pobytu w bazie wojskowej. Coraz lepiej poznajemy głównego bohatera. Nie raz będziemy się śmiać, by zaraz potem odczuć grozę i powagę wojny. Myślę, że to właśnie te historie zrobiły na mnie największe wrażenie.
"Ale nie robić nic, to by dla mnie było zbyt wiele".
Czytając Małeckiego zawsze zastanawiam się co później napiszę o książce. Jak znaleźć godne słowa? No jak? Nie jestem przecież Małeckim...
Mój horyzont
Maniek Małecki to żołnierz, który wrócił z Afganistanu, z kolejnej polskiej zmiany, kolejnej, ale innej, bo jego zmiany. Zmiany, na której wydarzyło się wiele. Wynajęte mikro mieszkanie, niewielkie dochody i ona - propozycja napisania książki o Afganistanie. Kusząca. Bezsenność, żółw, Miętowy, Taśma, tak wygląda życie żołnierza po wojnie, bo przecież na wojnie był. Na wojnie, gdzie działy się rzeczy straszne. Jak to opisać, aby ludzie go nie znienawidzili?
Twój horyzont
Zuza mieszka za ścianą, pisze dialogi do gier. Zajęcie marzenie. Jej matka zmarła wiele lat temu i do tej pory Zuza myślała, że była to zwykła śmierć, taka jakich wiele. Pewnego dnia babci, która miewa gorsze dni wyrywa się krótka, z pozoru niewinna informacja. Lawina nabiera tempa.
Nasz horyzont
Dwie dusze zmagające się z codziennością, z przeszłością i nie sądzące, że jest jakaś przyszłość. Dwie dusze, które aby przeżyć muszą się połączyć, muszą znaleźć w sobie odwagę.
Ja nie wiem jak Jakub Małecki to robi, ale jego książki to coś więcej niż powieść na wieczór czy lektura do pociągu. Tematy, które wybrał (a może one go wybrały), czyli wojna i stres pourazowy oraz skrywana tajemnica rodzinna zostały przez niego bardzo umiejętnie połączone. Choć historia Zuzy na tle doświadczeń Mańka momentami wydawała mi się błaha, to całość jest idealnie wyważona. Każdy z nas ma prawo do własnych horyzontów.
Książkę zamówiłam na portalu Czytampierwszy.pl
Mijani na ulicach ludzie mają twarze bez wyrazu. Gości na nich uśmiech lub zgorzknienie, ale nie rozkładają się na nich cieniem najgłębsze, najmroczniejsze z emocji. I choć wszyscy wyglądają, jakby nosili na plecach trudności, które sami znamy i rozumiemy, czasem bywa tak, że to co im w dusze najmocniej zapadło, to wspomnienia lub odkrycia, które napawałyby nas niedowierzaniem, strachem, ogromnym współczuciem.
Czytając kolejne książki Jakuba Małeckiego utwierdzam się w przekonaniu, że prawie każdy z nas, ten barczysty pan, ta młoda dziewczyna z telefonem w ręku, Ty, ja... wszyscy mamy w sobie coś, co czasem wypełnia nasze oczy magią, tą piękną i tą bolesną, szaloną.
On przywiózł ze sobą traumę żołnierza, który zabił. Taka jego rola, możnaby rzec, taka jego misja i zawód. Ale gdy czytamy, jak głęboko wbiły się w duszę Mariusza Małeckiego pazury wojennych doświadczeń, chcemy znów za mądrymi i światłymi powtarzać, że nie ma wojen dobrych i słusznych, że zawsze pozostają po nich zgliszcza.
Ona, "obraźliwie ładna", pracująca w biznesie gier komputerowych, który jeszcze jakiś czas temu nie pomieściłby się nam w głowach, pozornie pogodzona i obojętna, słuchająca, będąca obok, dziecko technologii i wtopienia się w otaczający świat. I jej prawda, która raz odkryta, wywoła niedowierzanie, gniew i ból, obali ideały, nada wizytom na grobie matki i tym dziwnym wizytom ojca na innym grobie, zupełnie inny wymiar.
Psycholog powie, że idealnym sposobem oswojenia traum jest opowiedzenie o nich. Inny powie, że zawsze ratunkiem okazuje się miłość. Pan Małecki nie walczy z owymi truizmami ani ich nie obala. Bierze je w dłonie i w swoim niebanalnym, magicznym, nieprawdopodobnie pochłaniającym stylu czyni z nich opowieść o splataniu dwóch, jakże odrębnych losów.
Gdy snuje afgańskie opowieści prawie zamykamy oczy, prosimy by TO się nie stało. Gdy zmienia obraz matki, pielęgnowany w duszy Zuzy, marszczymy czoło i prosimy o mądre, uwalniające od bólu niedowierzania wytłumaczenie.
Jak bardzo trzeba wejść w swą powieść, by bohaterem książki pisanej przez bohatera uczynić Jakuba Małeckiego? Ile jest w tym literackim tworze samego autora, jego strachu, jego odkryć? A może raczej trzeba zapytać, ile jest owego pogodzenia, które dało opisanie dramatów i chwil, których nie przeżyje nikt, prócz żołnierza, który nosi w sobie jeden, ogromny błąd?
Sposób w jaki autor podpowiada odpowiedzi zatrzymuje oddech. Momenty, w których pracują oczy i wszystko, co z nich płynie do naszej świadomości są tak częste, że gubiłam rzeczywistość. Łapałam się na tym, że czytałam stronę, dwie, na jednym skupieniu wzroku, zaczynałam zdanie i kończyłam je dopiero wiele stron dalej. Ten niebywały dar opowiadania hipnotyzuje, "Horyzont" wchłania i kradnie czas. To właśnie dla tych doznań watro sięgnąć po tę książkę.
Chcecie to poczuć? Chcecie stać się Zuzą, Mariuszem, a może Jakubem Małeckim?
Polecam. Z ogromnym zachwytem.
Pani_Ka Czyta
dziękuję portalowi LubimyCzytac.pl za egzemplarz książki
Horyzont to moja pierwsza przygoda czytelnicza z twórczością Jakuba Małeckiego, ale na pewno nie ostatnia. Trudno zrezygnować z książek kogoś, kto potrafi tak prostymi słowami wywołać takie fale emocji. Ta lektura jest napisana lekkim piórem, dzięki czemu niemal się ją pochłania, odkrywając z bohaterami kolejne elementy układanki, którą jest przeszłość.
Historia toczy się z dwóch perspektyw: Zuzy, która odkrywa sekret swojej zmarłej matki, i Mańka, byłego sapera, który próbuje spisać wspomnienia z wojny. W przypadku Mańka mamy do czynienia z jego teraźniejszością oraz misją w Afganistanie. Podobały mi się te umiejętne przeskoki między bohaterami. Autor wiedział, kiedy należy przejść do innego wycinka opowieści tak, by czytelnik wciąż był zainteresowany dalszymi losami poszczególnych postaci.
Najlepszym fragmentem była dla mnie historia Bahira. Czekałam na nią od chwili, gdy tylko to tajemnicze imię się pojawiło. Nie spodziewałam się tylko, że wywoła u mnie takie emocje. Aż trudno to opisać. Trzeba to po prostu samemu przeczytać i przeżyć.
Nie jest łatwo powiedzieć sporo o tej książce, nie zdradzając przy tym tego, co jest w niej najlepsze. Na pewno była to świetna lektura, której autor w zwyczajnych, prostych słowach spisał to, co niezwykłe.
www.czytampierwszy.pl
Historia wydawać by się mogło, że prosta i banalna, a tak naprawdę głęboka, ponadczasowa i refleksyjna. Zwykłe życie. Życie, które każdego dnia toczy się obok nas. Życie, które tyczyć się może naszych sąsiadów, bliskich osób, nas samych, czy też kompletnie obcych osób, mijanych przez nas na ulicy.
Poznajemy dwoje sąsiadów. Mariusza Małeckiego, 36- letniego weterana wojennego, który wrócił z Afganistanu z zespołem stresu pourazowego. To, co tam przeżył, na zawsze zmieni jego życie, pozostawi je puste, błahe i nic nieznaczące. Mamy też Zuzę, jego sąsiadkę i powierniczkę. Ona również czuje się zagubiona i niepewna, sama nie wie kim jest i powoli chce odkryć karty swojej przeszłości. Razem spędzają wieczory, pijąc wódkę i zwierzając się ze swojej ciężkiej przeszłości. Oboje wiele ze sobą niosą. Może będą mogli sobie nawzajem pomóc? A może przez ciężką przeszłość będą mieli na siebie destrukcyjny wpływ?
Ciężko mi napisać tę recenzję tak, aby nie zdradzić Wam za dużo. W tej książce każde słowo jest ważne i każdym chciałam się delektować jak najdłużej. Ciężko mi było się rozstać z tą historią, tym bardziej że książka kończy się w takim momencie, gdy chce się krzyczeć, że chcemy więcej! Chcemy dowiedzieć się, co było dalej, co stało się, gdy oboje przekroczyli drzwi tego domu. Drzwi do lepszej przyszłości, czy ciężkiej przeszłości? Wszystko w tej książce było ważne, jak dla mnie jest to numer 1 w twórczości Pana Jakuba Małeckiego! Po zakończeniu i odłożeniu lektury czuje ogromny niedosyt. Na pewno na długo pozostanie ona w moich myślach.
www.czytampierwszy.pl
"Świadomość,że w każdej chwili mogę odebrać sobie życie, bardzo mnie uspokaja. Miło jest wiedzieć, że w razie czego, wystarczy odrobina wysiłku i wypisujesz się z tej gry, w której masz jedno życie i w którą grasz, czy tego chciałeś, czy nie."
Powiem wam tak, wiele już w swoim życiu przeczytałam książek. Może na temat PTSD, czyli Zespołu stresu pourazowego mniej niż wiele, ale to pewnie dlatego, że mimo iż PTSD znane jest od zamierzchłych czasów, to zdiagnozowano je po raz pierwszy dopiero w roku 1980.
Jednak takiej książki na ten temat jak "Horyzont", jeszcze nie czytałam. To, w jaki sposób autor pokazał skutki i objawy PTSD, to po prostu mistrzostwo świata. Mistrz Jakub Małecki po raz kolejny mnie nie zawiódł, dostarczając niesamowicie silnych emocji i reakcji.
I Maniek-Mariusz Małecki i Zuzanna Krawczyk i postacie, powiedzmy drugoplanowe, takie jak "Taśma", czy mały niczego nierozumiejący Błyszczący - Bahir, ukazane doskonale.
@Johnson w swojej recenzji tej książki napisał "Fabularnie książka jest doskonałą. Językowo, cóż - to Jakub Małecki. Mój typ na nobel literacki." i ja się pod tym podpisuję wszystkimi moimi czterema kończynami... Rzekłam...
Rozczarowanie. Miernota w porównaniu z "Dygotem" i "Śladami". Historia podobna do tych, które były już przerabiane na dziesiątą stronę. Zespół stresu pourazowego po wojennych traumach i rodzinna, romansowa tajemnica. Taka serialowa opera mydlana. Ocena dostateczna tylko za to, że w miarę dobrze się czyta.
Wyjątkowa i głęboka opowieść.
Horyzont - książka o braku horyzontu. Dla bohatera jedynym horyzontem była wojna. Nie wzbudzająca adrenaliny. Wręcz odwrotnie przynosząca strach, rozpacz i bagaż zbyt ciężkich emocji, by móc wrócić do normalnego życia.
"Dopiero teraz widzę, jak blisko przez cały ten czas znajdował się mój horyzont".
Warto podejmować wyzwania – zarówno te życiowe, jak i literackie. Świadczy o tym najnowsza książka Jakuba Małeckiego, który otwarcie przyznaje się do tego, że "Horyzont" to dla niego próba wyjścia poza to, co wydaje mu się literaturze bezpieczne. A ja po lekturze tego utworu, zastanawiam się nad tym, gdzie właśnie teraz znajduje się mój horyzont.
Jakub Małecki to urodzony w 1982 r. w Kole, z wykształcenia ekonomista, który pracował w banku i tłumaczył książki. Jest laureatem Złotego Wyróżnienia Nagrody im. Jerzego Żuławskiego. Był także nominowany do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej Europy Środkowej "Angelus” oraz Nagrody im. Stanisława Barańczaka. Nazywany nadzieją polskiej literatury.
Mariusz Małecki zwany Mańkiem to weteran wojny w Afganistanie, który cierpi na zespół stresu pourazowego. Bohater nie potrafi odnaleźć się w zwyczajnym świecie, a do tego wszystkiego zobowiązał się napisać książkę o swoich doświadczeniach. Zuza odkrywa, że przeszłość jej matki owiana jest tajemnicą. Maniek i Zuza mieszkają po sąsiedzku, a ukojenie daje im wspólne picie i słuchanie bułgarskiego rapu.
Najnowsza książka Jakuba Małeckiego to wielowarstwowa historia, którą z poprzednimi utworami autora łączy jeden, główny element, czyli samotność w tłumie. Zarówno bowiem Maniek, jak i Zuza to przedstawiciele wielkomiejskiej samotności. Ich życiowe historie są zupełnie różne, podobnie jak bagaż emocjonalny, jaki ze sobą niosą, dlatego też bezzasadne staje się w tym przypadku porównywanie ich doświadczeń i kategoryzowanie w ramach tego kto ma łatwiej. Próba posklejania swojego świata na nowo w każdym przypadku jest bowiem trudna. A jak pisze autor, czasami "bywa trudniejsza od rozbrojenia śmiercionośnej bomby". Dlatego też, zaabsorbowały mnie zmagania życiowe obydwojga bohaterów, każde na zupełnie innym poziomie emocjonalnym, ale równie angażujące.
"Horyzont" porusza wątek PTSD, czyli stresu pourazowego, jaki przechodzą weterani wojenni wracający z misji. Jest to jedna z kilku płaszczyzn, ale dość obrazowo przedstawiona przez Jakuba Małeckiego, który ukazuje między wierszami skalę tego problemu na przykładzie Mańka i jego przyjaciela. Szokujące jest w tej warstwie pokazanie, że stres ten może przybierać formę bania się dzwonka domofonu, czy też pisku opon na asfalcie. Takie obrazowe porównanie ukazuje ogrom skali tego problemu, jaką udało się autorowi zaznaczyć w stworzonej przez niego, kolejnej kameralnej historii.
Muszę przyznać, że Jakub Małecki w swojej najnowszej książce zaskoczył mnie tak mocnym przenikaniem się fikcji z rzeczywistością. Otóż w fabule występuje kilka takich elementów. Mamy oto bowiem głównego bohatera Mariusza Małeckiego i mamy bohatera książki, jaką pisze Maniek, czyli Jakuba Małeckiego. Dla mnie osobiście to swoiste tropy, jakie autor podrzuca, aby poszukiwać tam jego własnych lęków i strachów. Czasami łatwiej bowiem przekazać prawdę poprzez fikcję, a nie poprzez suche fakty.
"Horyzont" to powieść poruszająca kilka tematów – trauma wojenna, zespół stresu pourazowego, samotność, ale także miłość, poszukiwanie własnej tożsamości oraz bycie doskonałym w życiu. Każdy z tych wątków został przez autora minimalistycznie wpleciony do fabuły, nadając tej historii wielowymiarowego znaczenia. Do tego wszystkiego zaintrygował mnie bułgarski rap oraz dedykacja dla rodziców autora na początku książki. Miłośnicy prozy Jakuba Małeckiego nie powinni być zawiedzeni.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl
Lato 1926 roku. Stolarz Krystian Dzierzba rozpoczyna pracę nad trumną dla kobiety, która rzekomo umarła z tęsknoty. Szalona Leokadia jak co wieczór czeka...
Przyjaźń poddana wielkiej próbie i marzenie, które staje się ciężarem Lato 2002 roku. Czekając na powrót rodziców z wielkiego...
Przeczytane:2022-06-26,
Jakub Małecki - autor który zdecydowanie mnie zaskoczył. Nazwisko znane od lat. Książki dostępne na wyciągnięcie ręki. A jednak... Wmówiłam sobie, że to nie dla mnie. Byłam w dużym błędzie. I zdecydowanie za późno sięgnęłam po jego twórczość.
Maniek był saperem w Afganistanie. Wrócił z tego miejsca jako zupełnie inny człowiek. Nie radzi sobie z przeszłością, z teraźniejszością chyba jeszcze mniej.
Zuza rozpoczyna życie na własny rachunek. Nie potrafi jednak przejść obojętnie wobec przeszłości swojej matki. Są momenty, w których staje się nią, aby rozwikłać zagadkę przeszłości.
Tych dwoje nic nie łączy. A jednak stają się sobie bliscy. Udzielają sobie wsparcia, motywują się wzajemnie.
To książka przy której czuję smutek. Boli mnie okrucieństwo niektórych scen (rączka dziecka w pysku psa, chłopiec z karabinem). Widzę przykrą prozę życia - starzenie się (postać babci Zuzy). Czytam o konsekwencjach zespołu stresu pourazowego (izolacja, wyrzuty sumienia, samobójstwo).
Jednocześnie wierzę, że w końcu musi się im udać.
Mam nadzieję, że książka pisana przez Mańka będzie jego katharsis. Mam nadzieję, że nawiąże więź z siostrzeńcem. Mam nadzieję, że w końcu prześpi spokojnie noc.
Mam nadzieję, że Zuza pozna prawdę o mamie. Mam nadzieję, że zacznie żyć swoim życiem. Mam nadzieję, że spędzi z babcią wiele pięknych chwil.
Jest to historia trudna, pełna emocji. Nie pozwala na odejście od lektury. Wciąga do ostatniej strony. Jeszcze nie raz sięgnę po powieści tego autora. Polecam.