Krwawa i baśniowa love story. Minęły dwa lata od śmierci Scotta, męża Lisey Debusher Landon. Spędzili razem 25 lat we wspaniałym związku, który spajało głębokie, chwilami wręcz przerażająco intymne uczucie. Scott był sławnym, nagradzanym pisarzem, autorem bestsellerów, ale i bardzo skomplikowanym człowiekiem. Zanim się pobrali, Lisey dowiedziała się od ukochanego o krwawych źródłach jego twórczości. Później zrozumiała, że było takie miejsce, do którego Scott zawsze wracał - miejsce przerażające i zarazem kojące, które mogło pochłonąć go żywcem lub obdarować pomysłami i myślami, po to, by miał siłę dalej żyć. Teraz nadszedł czas, by Lisey stawiła czoło demonom Scotta, czas by udała się do Boo`ya Moon. To, co wydaje się początkowo tylko porządkowaniem dokumentów po zmarłym mężu przez wdowę, staje się podróżą w głąb mroku, w którym przebywał za życia Scott Landon.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2011-09-14
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 534
Tytuł oryginału: Lisey's Story
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Mazan Maciejka, Wilusz Tomasz
Poznajemy tytułową Lisey, która jest żoną znanego pisarza, który zmarł dwa lata wcześniej. Byli ze sobą 25 lat, a ona wciąż żyła w jego cieniu, cieniu znanego pisarza. Jak poradziła sobie ze śmiercią ukochanego męża, z którym spędziła tyle lat? Jak poradzi sobie bez ich intymnej relacji? Bez wątpienia jest to najbardziej intymna książka Kinga.
Książka niespecjalnie mnie porwała. Pisana charakterystycznym dla Kinga stylem, pełnym neologizmów, które często są drażniące a przede wszystkim niezrozumiałe. Jest natomiast największym love story Kinga, z jakim miałem przyjemność do tej pory. Pełno tu miłosnych uniesień. Pojawia się trochę krwawych scen czy elementów fantastyki.
Jest to inna książka od pozostałych twórczości Kinga i naprawdę potrafi zmęczyć. Jest ckliwa i nie ukrywajmy - nudna. Motyw pisarza pojawia się po raz kolejny - tak jak w Stukostrachach czy Miasteczku Salem, to jednak nie przekonuje. Co ciekawe, King uważa ją za jedną ze swoich najlepszych i szczyt swojej pisarskiej umiejętności. Jak dla mnie to trochę mija się to z prawdą.
Książka niezbyt porywająca, tkliwa i sentymentalna. Spodoba się tym, którzy lubią love story i ckliwe romanse.
Beznadzieja. Pierwsza połowa ciągnie się niemiłosiernie i totalnie nic się w niej nie dzieje. Druga nieco ciekawsza, ale generalnie - to chyba najsłabsza powieśc Kinga :/
To King, którego zdecydowanie bardziej lubię, niż tego piszącego typowe horrory (gatunek i literacki i filmowy, którego nie lubię). Cenię Kinga przede wszystkim za psychologiczny obraz postaci, które przedstawia. Jasne, jest "element magiczny", ale służy bardziej do tego, żeby podnieść poziom tajemnicy lub emocji albo tak, jak w Historii Lisey pokazać przemoc z jej całym okrucieństwem. Doskonale zarysowany obraz dziecka, które "jakoś" musi poradzić sobie z szaleństwem (chorobą) ojca. Te wszystkie mechanizmy obronne, żeby tylko chociaż troszeczkę wytłumaczyć, co się dzieje opisane są z bardzo dużą trafnością i wnikliwością i wbrew pozoru racjonalizmem. Mniej interesująca była dla mnie część historii samej Lisey - wystarczyło skoncentrować się na historii Scotta, relacji między nimi i pokazaniu, jak Lisey radzi po jego śmierci. Wątek psychopatycznego wielbiciela literatury jej męża można było sobie darować. Doceniam zróżnicowanie językowe: neologizmy, inny sposób wypowiadania się w zależności od sytuacji i czasu akcji. Gratulacje dla tłumacza.
Fantastyczna wciągająca książka. Wdowa, Lisey, po okresie żałoby postanawia uporządkować rzeczy po mężu. Scott Landon był bardzo popularnym pisarzem, zdobywającym mnóstwo nagród. W pracowni ukochanego znajduje wiele współnych pamiątek. Wracają wspomnienia. Tam też staje w obliczu pokonania demonów Scotta. W tym celu udaje się do magicznego miejsca jakim był Księżyc Boo'ya, miejsca które jednocześnie przerażało i inspirywało umysł jej męża.
Jest to wyjątkowa książka Kinga. Nie brakuje w niej mroku, napięcia i grozy, do której zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Zaskoczeniem jest wyjątkowy obraz miłości i intymnej relacji między małżonkami. Lisey po dwóch latach żałoby, musi uporać się z porządkowaniem rzeczy po swoim mężu. Ten czas staje się jednocześnie walką z demonami z przeszłości, z okrutną tajemnicą. To podróż do innego świata, który przeraża i uspokaja. Wyjątkowy klimat, napięcie budowane stopniowo. Polecam.
"Historia Lisey" zbudowana jest z licznych retrospekcji. Pogodzenie się ze smiercią męża utrudniają bohaterce nękający ją żądni wszelkich dzieł Scotta profesorowie i zagorzali fani.
O próbie zabicia Scotta Landona dowiemy się, gdy jego żona będzie starać się raz jeszcze uporać z tym, co pozostało jej po sławnym mężu. Wśród skarbów składających się z czasopism, wycinków prasowych, długopisów i innych pamiątkowych gadżetów, Lisey znajduje zdjęcie, które przypomina jej o wydarzeniach sprzed lat. Wspomnienie zamachu na męża staje się motorem napędowym historii. Od tego miejsca rozpoczynamy razem z Lisey podróż przez zawiłości życia jej i Scotta. Okazuje się, że Scott skrywał tajemnicę. I to mroczną tajemnicę... Jedno, co psuło mi odbiór to narrator, który niczym dobry znajomy, usiłuje rozbawić czytelnika potocznymi powiedzonkami typu: "smerdolony". A ja tak nie chcę! Chcę żeby opowieść mnie porwała i akcja rozwijała sie w nieco szybszym tempie. Poza tym, odniosłam wrażenie, że była powieść była pisana na ilość konkretnych stron, bo spokojnie co nieco można by tu wyciąć. Choć zapewne te minusy wpłyną na odbiór powieści, to raczej wciąż pozostanie ona sprawnie napisaną prozą, w którą dobrze się zanurzyć i pozwolić jej, by nas pochłonęła, abyśmy mogli ukryć się nad stawem własnej czytelniczej wyobraźni z Historią Lisey.
Reasumując: początek średni, ale później wciąga, ksiażka zabrała mnie w świat, o jakim istnieniu nie miałam pojęcia. I za to dziękuję Mence85 właścicielce egzemplarza, który miałam w łapkach:)
Haven, idylliczne miasteczko w stanie Maine, przeobraża się w niebezpieczną pułapkę dla każdego nowego przybysza. Diabelską przemianę wywołuje na pozór...
Na jałowej, spieczonej ziemi, przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie czy jeden ze światów równoległych, istniejących obok naszego...
Przeczytane:2022-02-20,
Stephen King "Historia Lisey"
"Zgubiłem się w mroku, a ty mnie znalazłaś. Płonąłem - tak bardzo płonąłem - a ty dałaś mi lód."
Lisey Landon jest wdową przez dwa lata po nagłej śmierci męża, odnoszącego ogromne sukcesy powieściopisarza z Maine, Scotta Landona. Scott był oddanym mężem i całe życie emocjonalnie zniszczonym przez dzieciństwo oraz skłonnym do napadów picia. Pomimo upływu czasu Lisey nadal nie jest w stanie poradzić sobie z jego stratą, o czym świadczy jej niezdolność do wyczyszczenia jego gabinetu. Szalony fan Scotta, Jim Dooley zaczyna ją prześladować, żądając, by oddała dokumenty zmarłego męża. Aby przeżyć, Lisey musi podążać śladami pozostawionymi przez męża, który pomaga jej w duchowej formie. Dzięki bohaterom odkrywamy fantastyczny świat znany jako Księżyc Boo'ya. To magiczne królestwo ciepła, wypełnione zapachem tropikalnych kwiatów. Jednak wśród bujnej roślinności i jasnych kolorów czają się niebezpieczeństwa. Potwory, takie jak straszne srokate stworzenie, które Scott nazywa długaśnikiem.
Ciężko było mi przebrnąć przez sto stron. Moje pierwsze skojarzenie było to, że autor musiał być na "niezłym haju" pisząc tę powieść. 😄 Wydaje mi się, że przez to wodolanie trudno było czytać, czasem miałam wrażenie, że za bardzo rozpisywał się o niczym. 😏 Ale postanowiłam, że skończę tę książkę. Spróbuję ułożyć to wszystko w głowie i poskładać sens. 💪
Historia opowiedziana w teraźniejszości, przeplatana wspomnianiami życia zmarłego męża. Na końcu jest historia napisana przez Scotta dla swojej żony. Temat rodziny przedstawia dwoistość, z kochającym dzieciństwem Lisey, głównie żeńskim, w przeciwieństwie do zdominowanego przez mężczyzn i wypełnionego przerażeniem dzieciństwa Scotta. Sądzę, że King chce powiedzieć czytelnikom, że pisanie jest oczyszczające, ukojeniem dla umysłów.
Wciąż mam mieszane uczucia, to nie jest tak, że ta książka nie jest ujmująca, ale wolałabym, żeby była napisana w prostym języku. 😅 Nie wiem czy jeszcze do niej wrócę...