,,Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć..."
Rz 6, 23
W Lublinie dochodzi do serii zaginięć. Ktoś porywa kobiety, a ich rodziny otrzymują tajemnicze listy pełne ukrytych znaczeń. Do sprawy zostaje przydzielony kontrowersyjny i wybuchowy komisarz Eryk Deryło.
Gdy znalezione zostają pierwsze zwłoki, na miasto pada strach, a presja wywierana na lubelską policję rośnie.
Tropy mnożą się i plączą. Krąg podejrzanych rośnie.
Kiedy zostaje odnaleziona kolejna ofiara, strach przeradza się w panikę. Ciało kobiety zostało okrutnie zbezczeszczone, z rozmysłem upozowane i porzucone na jednym z lubelskich cmentarzy.
Do sprawy zostaje włączony Miłosz Tracz, profiler mający za zadanie przygotować portret psychologiczny sprawcy.
Czy okoliczności, w jakich porzucane są ciała, mają jakieś znaczenie? A może wyraźne, bluźniercze nawiązania do symboliki religijnej stanowią jedynie próbę zmylenia pościgu?
Morderca przez cały czas znajduje się o krok przed ścigającą go policją. Pojawiają się kolejne ofiary, a spirala zła zdaje się nie mieć końca. Kiedy w kręgu zagrożonych przez psychopatę znajdzie się córka Deryły, komisarz zrozumie, że czas, jaki miał na ujęcie szaleńca, właśnie się skończył.
A zapłatą za grzech jest śmierć.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2017-10-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
Powieść „Grzech” opowiada o losach komisarza Eryka Deryło a dokładniej o jednej ze spraw jaką przyszło mu prowadzić. Mężczyzna z początku dostaje zgłoszenie o porwaniu kobiety, tajemniczy list jaki dostaje mąż zaginionej nie wróży nic dobrego, ale nikt nie spodziewa się jak bardzo makabryczną przyszłość wróży.
„Strach ma swój smak, zapach, a nawet kolor. (…) Strach miał również swój dotyk.”
Powieść „Grzech” powstała w 2017r. a napisał ją Max Czornyj. Autor, adwokat , praktykował prawo w Polsce i Włoszech. Ukończył aplikację adwokacką przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Lublinie. Napisał serię thrillerów o komisarzu Eryku Deryle. Pierwszą powieścią w której możemy zaobserwować jak autor buduje napięcie i stwarza prawdziwy morderczy klimat jest pierwsza z cyklu powieść pt. „Grzech”. Eryk Deryło jest potężnej postury człowiekiem o dużej głowie i krótko ściętych włosach. O jego wybuchowym charakterze przekonał się nie jeden z jego przełożonych. Uspokoić go jak nikt inny potrafi jego żona Ewa, która doskonale wie jak rozmawiać z mężem, żeby się nie denerwował. Komisarz ma jednak swój własny sposób na ukojenie nerwów. Gdy był mały, ojciec opowiadał mu o pewnej Japonce która przeżyła wybuch w Hiroszimie. Pod wpływem pewnej przepowiedni dziewczynka układała żurawie z orgiami i tym właśnie zadaniem relaksował się komisarz. Godzinami, bez namysłu układał żurawia za żurawiem i mimo że wyrzucał je do kosza, sekundę później brał się za składanie następnego. Tak też było w nocy kiedy Deryło nie mogąc spać, starał się zebrać myśli odnośnie nowej sprawy którą dostał. Sprawa na początek nie wyglądała poważnie. Zaginęła młoda kobieta, która po wyjściu pobiegać nie wróciła do domu. Jej przerażony mąż był przekonany że stało się coś złego, na potwierdzenie pokazuje komisarzowi list od porywacza. Ten właśnie papierek daje funkcjonariuszom do myślenia. Nie jest on bowiem pierwszym jaki został wysłany a kobieta nie jest pierwszą jaka zaginęła w podobnych okolicznościach. Deryło rozwiązywał już różne sprawy, ale ta była przerażająco inna. Na początku nic nie świadczy o katastrofie jaka niosą za sobą te zaginięcia. Komisarz jednak wie że to dopiero początek. Czeka na decyzję o powiadomieniu prasy jest przekonany że może zaginąć więcej osób, a ludzie muszą być ostrożni. Przełożeni jednak nic nie robią do puki nie znajdują pierwszego ciała. Odnalezienie trupa sprawia że strach zamienia się w panikę. Zwłoki są bowiem zbezczeszczone i z rozmysłem upozorowane. Mrożące krew w żyłach morderstwo jest dopiero początkiem trwającej sprawy. Podejrzanych bowiem jest coraz więcej, a sam morderca zdaje się być o krok przed ścigającą do policją. Kto stoi za sprawą porwań i kto był w stanie tak zbezcześcić ciało? Czy komisarz znajdzie przestępcę? Czy tym razem poniesie klęskę? „Grzech” To jeden z lepszych thrillerów jakie czytałam. Mimo makabrycznej tematyki i krwawych zbrodni jest ona napisana lekko i bardzo ciekawie. Zbrodnie dają do myślenia i mimo że czytelnik stara się odgadnąć kto jest mordercą, myślę że wielu z nich tak jak ja będzie miało problem z „odnalezieniem” sprawcy. W książce spodobał mi się również sposób w jaki została napisana. Podrozdziały są krótkie i konkretne. Mimo to, a może właśnie dlatego czytelnik nie może się oderwać od powieści powtarzając ciągle „jeszcze tylko jeden rozdział”, w końcu są takie krótkie.
„Grzech” to debiutancka powieść Max’a Czornyj’a, po którą sięgnęłam w sumie przez przypadek zwabiona opisem okładkowym. Lubię kryminały, a że ostatnio jest mały zastój w moich ulubionych seriach – to stwierdziłam, że może warto sięgnąć po coś stosunkowo świeżego na rynku wydawniczym.
Jakie moje było pierwsze spotkanie z Max’em Czornyj’em?
Czy kolejny debiut, po który sięgnęłam w ostatnich dwóch latach okazał się być strzałem w dziesiątkę, czy wręcz przeciwnie?
Niebawem zdradzę wam wszystkie sekrety…
W Lublinie dochodzi do serii zaginięć. Ktoś porywa kobiety, a ich rodziny otrzymują tajemnicze listy. Do sprawy zostaje przydzielony wybuchowy komisarz Eryk Deryło.
Gdy znalezione zostają pierwsze zwłoki, na miasto pada strach, a presja wywierana na lubelską policję rośnie.
Tropy mnożą się i plączą. Krąg podejrzanych się poszerza.
Strach przeradza się w panikę. Ciało kobiety zostało okrutnie zbezczeszczone, z rozmysłem upozowane i porzucone na jednym z lubelskich cmentarzy. Morderca przez cały czas znajduje się o krok przed ścigającą go policją.
Do sprawy włącza się Miłosz Tracz, profiler mający za zadanie przygotować portret psychologiczny sprawcy.
„Grzech” to niesamowite połączenie kryminału, dobrego psychologicznego thrillera oraz dobrze skrojonego horroru. Ten debiut z pewnością zasługuje na Waszą uwagę – jeśli odnajdujecie się w takich gatunkach literackich i lubicie przyśpieszone tętno podczas lektury.
Powieść jest napisana lekkim językiem, bez zbędnego lania wody, choć nie brakuje opisów mających za zadanie uzupełnienie pewnych kwestii lub lepsze poznanie bohaterów. Akcja toczy się wartko, pędzi do przodu nieubłaganie, co z kolei powoduje niemożność oderwania się od lektury.
Chora gra podjęta przez mordercę i porywacza jest dobrze przez niego zaplanowana, dzięki czemu jest on dwa kroki dalej przed policją.
Czytelnik ma możliwość śledzenia i uczestniczenia w fabule zarówno z perspektywy stróżów prawa, idąc z nimi ramię w ramię podejmuje próby poskładania wszystkich faktów w spójną całość oraz zbierania coraz to mnożących się nowych dowodów w sprawie. Uczestniczy również w powieści poznając punkt widzenia od strony chorego umysłu sprawcy, który jest w moim odczuciu prawdziwym mistrzem manipulacji i perswazji.
Max Czornyj uderzył mocno i mrocznie w rynek wydawniczy i przypuszczam, że nie spocznie na laurach, będzie jeszcze nie raz zaskakiwał swoim stylem oraz talentem do tworzenia niewyobrażalnie wciągających historii, które będą krążyć gdzieś nad granicami obłędu i szaleństwa.
„Grzech” jak dla mnie ma tylko dwa minusy – spokoju nie dają mi dwa wątki: jeden dotyczący Roberta Wolskiego i jego zachowania, przed zaginięciem żony, oraz dziwnego zachowania profilera Miłosza Tracza, gdy stara się powiązać fakty dotyczące motywów działania mordercy. Czytałam te fragmenty dwa razy i nie wiem, co o tym sądzić, bo nagle się urywają i nie za bardzo potrafię się do nich odnieść...Być może autor nawiąże do nich w kolejnej części i wówczas wszystko nabierze innego wymiaru.
Powieść ściele się trupem – to fakt, jednakże muszę przyznać autorowi duży plus, za to, że makabryczność działań psychopaty nie jest przedstawiona „tu i teraz”. Owszem mamy do czynienia z jego postępowaniem, widzimy bezpośrednio co robi, ale bardziej na zasadzie przewrotności jego skomplikowanego umysłu. Autor świetnie zastosował w tym względzie wszelkie możliwości manipulacji językowej. Czornyj nie mówi wprost – nie widzimy okrucieństwa mordercy, ale styl i dobór słownictwa, jaki zastosował w tych fragmentach mocno odziałuje na psychikę i wyobraźnię czytelnika, staje się on bowiem świadomy tego, co się może stać, strach i ból porwanych kobiet jest współodczuwalny i wyziera ze stron powieści zastygając w niemym krzyku.
To niezaprzeczalnie wbija w fotel i nie pozwala oderwać się od powieści. Wiedziona ciekawością co dalej dotarłam do ostatnich stron książki z nadzieją na wyjaśnienie choćby kilku kwestii...jednak autor nie dał mi wytchnienia...
Koniec „Grzechu” okazał się być dopiero początkiem!
Mam milion pytań w głowie, które pozostało bez odpowiedzi. Cały ogrom emocji, które nagromadziły się we mnie, a nie znalazły ujścia.
Jednym słowem Max Czornyj swoją powieścią rozbudził mój apetyt i bez skrupułów pozostawił mnie na głodzie.
Jeśli lubicie dobrą akcję z dreszczem strachu przebiegającym po karku, mnóstwo tajemnicy i nierozwikłanych wątków, które są dopiero początkiem wielkiej niewiadomej...to jest to książka idealna dla Was.
Ja z pewnością sięgnę po kolejną część serii...chociaż tak naprawdę nie potrafię przewidzieć co ona mi przyniesie.
Mam tylko nadzieję, że autor na świetnym debiucie nie zakończy swojej kreatywności w budowaniu napięcia, sterowaniu czytelnikiem wedle własnych zasad oraz potęgowaniu irracjonalnego strachu, który odczuwałam podczas czytania tej powieści.
Grzech to debiut Maxa Czornyja. Na drugą część nie trzeba będzie długo czekać, bo jej premiera będzie już w kwietniu.
Po książkę sięgnęłam z prostego powodu - kolejny prezent, aczkolwiek muszę przyznać, że gdyby nie to, to prędzej czy później i tak bym ją przeczytała. Słyszałam o niej dobre opinie, ale też sama okładka i opis mocno przyciągają.
Fabuła:
W Lublinie nie jest już bezpiecznie. Przekonał się o tym Robert Wolski, którego żona tajemniczo zaginęła. Jego siostra, jak i policja początkowo nie wierzą w porwanie, choć Robert próbuje ich przekonać, że jego żona na pewno nie uciekła z domu. Nie miała, przecież powodów, kochali się, było im ze sobą dobrze. Tylko czy na pewno? Każdy tak mówi, kiedy dochodzi do zaginięcia, a policja zawsze stawia na pierwszym miejscu męża/żonę.
J
Sytuacja się zmienia, kiedy Robert dostaje list: „Proszę mi wybaczyć. Tak bardzo jak Pan chcę, żeby przy mnie została.
Podpisano: X XXX.”
Żona Roberta okazuje się nie być pierwszą ofiarą „cztery iksa”. Nie wiadomo czego chce, kim jest i na jakiej podstawie wybiera ofiary. Wydawać by się mogło, że nic ich nie łączy.
Sprawę będzie prowadził komisarz Deryło, nerwowy i charakterny policjant, któremu blisko już do emerytury. Sprawa jest bardzo trudna, bo nie dość, że nie mają żadnych tropów to w dodatku sposób w jaki morderca zabija jest wręcz nieludzki. Zresztą, każde morderstwo jest nieludzka, ale to.. to po prostu brak słów. Dawno nie spotkałam się z takimi opisami zbrodni.
„Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć.
Rz 6,23”
Moje zdanie:
Nie mogłam się doczekać, aż sięgnę po tę powieść. Zdecydowanie mnie przyciągała i miałam nadzieję, że okażę się naprawdę czymś „wow”. Oczywiście jak zawsze, nie zdawałam sobie sprawy, że to debiut.
Nie chcę być źle zrozumiana, nie uważam debiutów za coś gorszego, ale czasami dobrze jest wiedzieć, żeby móc nabrać dystansu. Absolutnie nie wykluczam faktu, że debiut może się okazać czymś naprawdę dobrym, przecież każdy od czegoś zaczyna. Uważam raczej, że debiut to taki brudnopis dla pisarza, mogą pojawić się błędy, powieść może nie być idealna, podchodzę do tego ze zrozumieniem, bo sama kiedyś chciałabym zadebiutować :-)
Książka jest wciągająca i trzymająca w napięciu, ALE tylko do finału, który jak dla mnie był po prostu za krótki, nieciekawy i w ogóle nie szokujący. Jak dla mnie finał definiuję dobrą powieść. Z racji, że jest to debiut, nie mam zamiaru wylewać tutaj żalu i goryczy, bo mam ogromną nadzieję, że w kolejnej powieści autor bardziej mnie zaskoczy.
„Grzech” ma jednak wiele dobrych opinii, więc zdecydowanie trafia w gusta czytelników. Po przeczytaniu zastanawiałam się, czemu? Czy to ze mną jest coś nie tak? Ja chyba po prostu wolę troszkę inne rozwiązania zagadek, coś bardziej jak u Jo Nesbo, kiedy wiesz, że KAŻDY, dosłownie każdy może okazać się zabójcą, a mimo to autor i tak Cię zaskakuje.
Jeśli, więc nie macie wygórowanych oczekiwań lub jesteście tak jak ja - czyli musicie sami sprawdzić (na własnej skórze :D) to zachęcam. W końcu każdy ma inny gust, a na pewno nie jest to gniot.
Widzę potencjał i z tej racji mam zamiar dać drugą szansę autorowi.
Czy to grzech, że nie zostałam prawniczką? W liceum z godną podziwu zaciętością odbębniałam sześć godzin tygodniowo historii, ucząc się, na którym palcu królowa Bona nosiła pierścionek i tym podobnych bzdur. Historyczkę (nie mylić z histeryczką) miałam cudowną, nie powiem. Sprzedawała wiedzę tak, jak sprzedaje się rydze przy autostradzie w kierunku Warszawy – szybko i efektywnie. Profil historyczno-prawny, który wybrałam dla siebie w ówczesnym tak zwanym „Zawadzkim”, miał otworzyć przede mną wrota każdego sądu i nauczyć mnie zmiękczać zatwardziałych przeciwników. Ku mojej radości zostałam magistrem socjologii. Też dobrze. Bo co oni wyprawiają na tych prawniczych kierunkach ja się pytam?! Co oni robią z tymi studentami? Naprawdę nie wiem. Szukam odpowiedzi od jakiegoś czasu. Mróz (), Koziarski (), Czornyj – ukończyli to sławetne „prawo”, po czym zasiedli do pisania książek i, że tak kolokwialnie powiem, rozwalili system. Mróz jak Mróz – każdy wie, Koziarski po swoim „Ciemnokręgu” zostawił mnie w kompletnej rozsypce, a Czornyj? Czornyj pozamiatał, grzesząc przy tym okrutnie.
Wielu recenzentów lubi debiuty. Ja też lubię, ale staram się być rozsądna. Tak wiele dobrych i nieprzeczytanych jeszcze lektur zalega na moim regale, że do debiutów podchodzę z dystansem. Nie ukrywam, że takie właśnie odczucia towarzyszyły mi względem książki Maxa Czornyja. Słyszałam o niej, czytałam o niej, ale postanowiłam odpuścić. Gdyby nie całkowity przypadek, pewnie nawet bym po nią nie sięgnęła. Ale stało się i muszę przyznać: powinnam zmienić zasady dawania kredytu zaufania, bo ominięcie „Grzechu” byłoby… grzechem.
Jesteśmy w Lublinie. Miejscowa policja próbuje złapać sadystycznego mordercę, którego metody pozbawiania życia ofiar budzą prawdziwą grozę. To nie „jakiś tam morderca”. To barbarzyńca, dewiant, a jednocześnie inteligentny przeciwnik, którego nie można zlekceważyć. Na czele grupy policjantów, usiłujących rozszyfrować tajemnicze iksy (stanowiące podpis mordercy), stoi komisarz Eryk Deryło. Z jednej strony znudzony życiem kąśliwy choleryk, z drugiej – kochający mąż, który przy swojej żonie nabiera ogłady i stanowi oazę spokoju. Właściwie rzadkie momenty, w których pisarz przenosi nas do domu państwa Deryło, są jedynymi spokojnymi chwilami w tej książce. Pozostała część pędzi, nie pozwalając czytelnikowi odetchnąć. Kawa? Zapomnijcie. Chyba, że już naprawdę organizm odmawia posłuszeństwa, a brutal z Lublina znów daje o sobie znać – wtedy może uda wam się choć na chwilę przerwać lekturę.
Bardzo chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, która niewątpliwie wpłynęła na mój pozytywny odbiór „Grzechu”, a mianowicie bardzo dobre posługiwanie się słowem. Nie wiem dlaczego, nastawiłam się na niechlujne podejście do tego tematu. W głowie wykreowałam sobie Czornyja, jako kolejnego młodego faceta, który chce – na modłę Mroza – stać się bożyszczem czytelników, niezależnie od jakości treści. Wystarczy naszpikować książkę różnymi historiami, wrzucić do jednego wora niebywałe okrucieństwo, instytucję kościelną, profilera i co tam jeszcze pod światem, a reszta „jakoś pójdzie”. Na szczęście Czornyj uniknął historii rodem z Dana Browna. Dał za to popis w postaci świetnie skonstruowanej historii i genialnego suspensu.
Dobre to. Naprawdę dobre. Dla ludzi o mocnych nerwach, którzy poszukują w kryminale (czy thrillerze) czegoś więcej niż tylko pościgu za sprawcą. Z niecierpliwością oczekuję dalszego ciągu przygód komisarza Deryło, a z tego, co wiem, już niedługo będziemy mogli je poznać.
Jeszcze na długo przed premierą "Grzechu", w mediach społecznościowych zrobiło się głośno. Wiele osób było zaintrygowanych debiutancką książką adwokata - Maxa Czornyja. Przyznaję, że ja też czułam, iż muszę poznać ten kryminał, polecany na okładce przez Katarzynę Puzyńską. A może to bardziej thriller?
W pozornie spokojnym Lublinie dochodzi do serii porwań kobiet i brutalnych - a wręcz rytualnych - morderstw. Po odnalezieniu pierwszej ofiary policja nie jest świadoma tego, że to będzie jak błądzenie we mgle... Nie wiedzą, że to nie jedyna ofiara... Nie wiedzą, że to delikatny początek... Nie wiedzą, że nieustannie krok przed nimi będzie psychopatyczny morderca, który od dawna miał przygotowany plan i teraz tylko działa według niego z ogromną brutalnością traktując porwane kobiety. Nawet policyjny profiler Miłosz Tracz ma problem, by rozgryźć sprawcę.
Śledztwo prowadzi komisarz Eryk Deryło, człowiek potężnej postury i z wybuchowym charakterem, który chwile stresu łagodzi... robiąc origami. Czy mężczyzna z prawie trzydziestoletnim stażem poradzi sobie z tą sprawą? Ma zespół świetnych ludzi, którzy są pomocni, myślą racjonalnie i może tylko czasami niepotrzebnie panikują w godzinach nocnych. Czy tajemniczy list, który otrzymał mąż jednej z porwanych pomoże w śledztwie? Czy policji uda się odnaleźć wspólny mianownik wszystkich porwanych kobiet? Wszak nie jest to łatwe... A może zespół śledczych zwyczajnie za mało się stara?
Tak, to chyba jedyna rysa, którą dostrzegłam w tej książce - teoretycznie świetni policjanci, którzy szczegółowo doszukują się motywów, śladów, świadków i teorii mogących naprowadzić ich na trop psychopaty... Jednak biorąc pod uwagę, iż planowane są kolejne tomy serii, myślę że Max Czornyj powinien dorzucić im "jedną gwiazdkę" sprytu i przebojowości więcej, bowiem chwilami miałam wrażenie, że działają za wolno i nie wykorzystują wszystkich możliwości. A sam proces prowadzenia śledztwa w mojej ocenie powinien być znacznie szerszy i szczegółowo pokazany czytelnikowi. Za mało policji w policji. Za mało działań podejmowanych przez samego komisarza. Za mało pracy profilera, który powinien przedstawiać wciąż nowe teorie.
Z przesympatycznych sierżantów czy aspirantów z głowami na karku, patologa, profilera, żon, mężów, komisarza i podejrzanych powstała naprawdę ciekawa historia. Nieuchwytny sprawca swoimi działaniami pozostawiał śledczym mnóstwo retorycznych i technicznych pytań. Ich kolejne koncepcje wciąż się rozmywały i trudno było określić prawdziwe motywy tych zbrodni. Morderca sprawiał, że kluczyli nie wiedząc, czy trop wiodący poprzez tematykę religijną jest prawdziwy. Pentagramy, różańce, egzorcyzmy a pomiędzy tym dziwne miejsca porzucania zwłok... Co w tej sprawie ma znaczenie? Czym się kierować? Na czym należy się skupić?
Bardzo poprawny i miły w odbiorze język oraz lekki - pomimo trudnych momentów w śledztwie - styl, sprawiają że książkę czyta się wyjątkowo szybko (i to raczej nie jest zasługa faktu, że akcja została ograniczona do tygodnia)... zwłaszcza, że czytelnik pragnie jak najszybciej poznać odpowiedzi na męczące pytanie - kto zabił? Niestety autor nie podsunął zbyt wiele szczegółów, które pomogłyby w szybszym wytypowaniu sprawcy... Musiałam denerwować się bardzo długo... Na pocieszenie dodam, że Czornyj potrafi zainteresować, zaintrygować, pobudzić w nas całe morze emocji, wprowadzając jednocześnie nutkę humoru oraz ironii.
Na trudną, brutalną i nieco krwawą rzeczywistość tej lektury przygotowuje już sama okładka, która wywołuje ciarki a podobieństwo do "Cięcia" (autor - Veit Etzhold), tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że "Grzech" może być równie niesamowity. I był! Akcja z każdym kolejnym rozdziałem rozpędza się, zbierając po drodze żniwo ciał a po mistrzowsku zakończone rozdziały sprawiają, że nie można ot, tak odłożyć czytania... Konkretne i wyraziste a jednocześnie treściwe, lecz nie nastawione na sztuczność dialogi, liczne niespodzianki na drodze śledczych a także wyśmienite dochodzenie do prawdy! Finał godny najlepszych...
Nie na wszystkie pytania uzyskałam odpowiedzi, jak na przykład w jaki sposób kolejne kobiety znalazły się w 'rękach mordercy'. Wnioskuję jednak, że w niektórych sprawach zamierzeniem Czornyja było to, że mamy sami sobie snuć domysły.
Bardzo ucieszyło mnie to, że autor dał czytelnikowi możliwość zajrzenia za kulisy, czyli pokazał akcję po stronie zabójcy i ostatnie chwile jego ofiar. Przerażone spojrzenia, ból, smród i panikę oraz zanikającą nadzieję...
Podsumowując - Max Czornyj z przytupem wkroczył na rynek wydawniczy, pokazując że półka przeznaczona dla kryminałów i thrillerów pomieści również grzbiety sygnowane jego nazwiskiem. Debiutancki "Grzech" nie jest może ideałem, ale wszelkie drobne niedociągnięcia można poprawić, bowiem widać, że autor posiada potencjał, pomysł i lekkie pióro. Doskonały zbrodniczy i tajemniczy klimat, stopniowane napięcie, z umiarem dawkowane fakty, mnogość emocji i trochę brutalnych opisów w gratisie - taka jest ta książka, którą przeczytałam z ciekawością. Wyczekuję już kolejnego tomu wierząc, że będzie jeszcze bardziej na 'Maxa'! Czym zaskoczy nas autor w "Ofierze"?
TANIEC Z SZATANEM
Jeśli chcecie przeczytać powieść, która Was zaskoczy, przerazi i nieżle wstrząśnie Waszym światem, to zapraszam . Max Czornyj- "Grzech", Wydawnictwo FILIA, 2017.
Lublin, współcześnie. Tajemniczy sprawca porywa młode kobiety, a porwaniom nie towarzyszy żaden schemat. Rodziny zaginionych dostają dziwne listy. Sprawę prowadzi komisarz Eryk Deryło. Osobnik o gwałtownym i mało przyjaznym usposobieniu. Wkrótce odnalezione zostają zwłoki jednej z porwanych kobiet. Czy w Lublinie grasuje seryjny morderca? Czym są rytualne okaleczenia ofiar? Na jakie ryzyko zostanie narażony Deryło ? "Grzech" to debiut, ale jakże udany Od pierwszych stron autorowi udało się tak zawiązać akcję, że zostajemy coraz mocniej pochłonięci. Akcja rozwija się idealnie- nie za szybko i nie za wolno. Pokuszę się o stwierdzenie, że Czornyjowi udało się napisać książkę na światowym poziomie Misternie skonstruowana fabuła, dobrzy, mocni bohaterowie i morderca, który jest nieuchwytny, inteligentny i pozbawiony wszelkich skrupułów. To wszystko razem wzięte daje nam thriller, który jest napisany dobrym , lekkim piórem i każdą stronę czyta się szybko, a z drugiej strony jest wiarygodny i przejmujący. Jednym z literackich motywów, które zostały już wielokrotnie wykorzystane, a mimo to, dobrze użyte zawsze sieją strach i niepokój, jest motyw morderstw na tle religijnym. Szczególnie oddziałuje to w naszej kulturze, gdzie wiara jest kultywowana i bardzo ważna. "Grzech" to książka dla ludzi ceniących mocne, dosadne sceny, przemyślaną fabułę i bohaterów, którym daleko do ideału. Powieść niejednoznaczna, a przez to zapadająca w pamięć. Śmiało można rzec, że to wspaniały scenariusz na film. Obawiam się jednak, że nie na nasz rynek, gdzie zawsze chyba rządzić będą komedie romantyczne i seriale o lekarzach. "Grzech" to nowy, inny i lepszy wymiar polskiego kryminału. Niebanalna opowieść o okrucieństwie i nienawiści, które palić mogą aż do trzewi. O sprawiedliwości i szukaniu dobra. Wszystkie wydarzenia są jak klocki, które układane jeden na drugim rosną w górę, a na szczycie znajdziemy , niczym wisienkę na torcie, zakończenie, które zaskoczy i da do myślenia. Gdyby "Grzech" napisał pisarz, który ma już na swoim koncie jakieś książki, to powiedziałabym, że to kawał dobrej roboty. Mamy jednak do czynienia z debiutantem, a więc pozostaje mi jedynie schylić głowę i obwieścić narodziny talentu. Panie i panowie, niech porwie Was grzeszna , pełna mroku i okrucieństwa opowieść. Książka, która wbije Was w fotel i odbierze dech. A nazwisko Czornyj na dobre już zamieszka w Waszych głowach. Oceniam na 5, ponieważ absolutnie nie ma tu słabych punktów ( no dobrze może są, ale tak nieznaczne , że nie warto o nich wspominać). Bardzo dobra, wywołująca gęsią skórkę powieść dla miłośników thrillerów. Diabeł poleca
Szok i niedowierzanie!
Dawno nie byłam tak zaskoczona żadną książka i dawno żaden tytuł mnie tak nie zmylił. Otóż po przeczytaniu tytułu ,,Grzech" sądziłam, że jest to powieść przygodowa o potyczkach Grzegorza, który ma pseudonim ,,Grzech", no zwyczajnie myślałam, że chłopina sobie będzie jeździć na rowerze, zje pizze, może jakieś dwa big milki czy jakiegoś loda ekipy, a tu morderstwa, klecha manipulant i takie rzeczy.
??Jak już ustaliliśmy główny bohater to Eryk Deryło, a nie Grzegorz zwany Grzechem. Deryło zdystansowany antypatyczny policjant, a takich wiadomo najłatwiej polubić bo są jacyś mają charakter, słabości czy przywary. Ogólnie podoba się to dla mnie.?? Autor czytelnika nie oszczędza i serwuje wymyślne, zmyślne i przemyślane metody mordów i to też się podoba dla mnie. Nie sposób się przy tej historii nudzić, bo zarówno wątki wokół śledztwa jak te wokół życia Eryka, który mimo wszystko mógł być Grzechem lub chociaż pogrzeszyć ewentualnie zjeść wafla Grześka, w sensie wafla który nazywa się ,,Grzesiek", a nie wafla ,,Grześka", który jest własnością Grzegorza. Rozumiecie mnie prawda???
Ciekawa brutalna i zmyślna pozycja. Według mnie dla czytelników kryminałów pozycja atrakcyjna, gdzie każdy powinien coś dla siebie odnaleźć. Dla mnie solidna pozycja i cieszę się, że to dla mnie dopiero początek cyklu.
Zmyślny z Pana architekt zbrodni Panie @maxczornyj
Dwunasta pozycja poświęcona komisarzowi Deryle skłoniła mnie do powrotu do wcześniejszych jego przygód i przebrnięcia przez wszystkie w porządku chronologicznym. Nie żałuję, aczkolwiek odzwyczaiłam się już od przesiąkniętych stron motywami relegijnymi i chwilami bywa ciężko. Jednak zgłebianie ludzkiej psychiki przez Czornyja jest zawsze na najwyższym poziomie. Oczywiście polecam każdemu, kto pragnie przenieść się w świat najobrzydliwszych przypadków. Czasami i taki reset od otaczającej rzeczywistości jest potrzebny!
Książka bardzo wciągająca, nie mogłam się od niej oderwać! Bałam się poznać twórczość Czorneja, bo wiele osób mówiło, że pisze drastyczne thrillery. Nie było tak źle, chociaż fabuła działała na wyobraźnie. Psychopata, którego ścigał komisarz Eryk był non stop o krok przed policją. Gdy myślałam, że poznam już prawdę, pojawiały się ciągłe zwroty akcji... i zakończenie otwarte. Muszę zatem siegnąć po kolejny tom!
To kolejna książka autora, którą przeczytałam. Poprzednie mnie nie zachwyciły. Tym razem skusiło mnie miejsce, w którym rozgrywa się akcja, czyli Lublin. Powieść napisana dosyć prostym językiem. Komisarz Eryk Deryło nie jest stereotypowy i dobrze bo nie lubię gdy komisarz prowadzący śledztwo chleje lub ćpa. Deryło tego nie robi ale jest chamskim bucem. Dobrze, że chociaż w domu ma ludzką twarz. Ale w świecie przestępców trzeba być twardym. Niestety większość przestępców nie wie, że nie powinno się porywać członków rodziny osób zaangażowanych w śledztwo. To zawsze wyzwala w nich nowe pokłady woli znalezienia takiego drania i uruchamia wszystkie ich szare komórki. To zaś z pewnością doprowadzi do rozwiązania zagadki. Tak było i w tym przypadku. Przyjrzę się jeszcze kolejnym losom komisarza Eryka Deryło.
"Alkohol prócz pragnienia gasił również obyczaje i obawy"
W końcu i mnie dopadł Max Czornyj ze swoim sztandarowym ze wszech miar antypatycznym, bohaterem, komisarzem, Erykiem Deryło. Widzę, że pisarz spłodził już kilka powieści, ale na szczęście tym razem trafiłam na pierwszy tom dość już rozbudowanego cyklu. Cieszę się również i z tego powodu, że "Grzech" przeczytałam dopiero teraz, kiedy opadł już kurz po peanach na jego cześć i wśród ochów i achów, pojawiły się również głosy konstruktywnej krytyki tej powieści. Cieszę się dlatego, iż ja również skłaniam się bardziej ku tej właśnie grupie czytelników.
Zacznę od tego, że powieść ta niczym mnie nie zaskoczyła, za to zniesmaczyła i zirytowała w kilku miejscach. I nie, nie opisami strasznie drobiazgowych tortur i sposobów śmierci, jakimi poszczycił się morderca, tylko postacią głównego komisarza Deryły. Krwawo - flakowe opisy znam już z Cartera, wiec nic tutaj nie znalazłam nowego. Za to Deryło na głowę bije Roberta Huntera, swoim chamstwem, zadzieraniem nosa i niewybrednymi komentarzami w stosunku do swoich podwładnych.
Szczególnie irytowało mnie przypisywanie cech faszystowskich, czy gestapowskich, posterunkowej Nowak. Bardzo bym się chciała też dowiedzieć jak, na przykład, wyglądają "okulary, w kształcie stworzonym dla zołz "?? Przy tym wszystkim Hunter jest inteligentny i błyskotliwy, a Deryło, cóż, odniosłam wrażenie, że więcej "robi" głowami i rękoma swoich podwładnych, niż swoimi.
Natomiast, jak przeczytałam jak to dwójka posterunkowych "przesłuchiwała" i zastraszała kilkulatka, którego spotkali pod blokiem, bawiącego się na trzepaku, to nie wiedziałam, czy się roześmiać, czy rozpłakać z całej naiwności i głupoty tej sytuacji.
Reasumując, książka jak na debiut "może być" i zapewne dam jeszcze szansę temu pisarzowi, jak każdemu debiutantowi i liczę na to, że następne książki tego pana będą zdecydowanie lepsze.
Młody Eryk Deryło i Zagadkowi Agenci mierzą się z sekretem Nawiedzonego Lasu! PIĄTY PORYWAJĄCY TOM SERII KSIĄŻEK MAKSA CZORNYJA, AUTORA BESTSELLEROWYCH...
Sto osiemdziesiąt minut. Tyle pozostało do końca świata, jaki znamy. Groźba zamachowca wydaje się realna, a żądanie uwolnienia trzech terrorystów jasne...
Przeczytane:2022-09-25, Ocena: 4, Przeczytałam,
No wstyd się przyznać, ale gdyby nie moje tutejsze Koleżanki (Ania i Marcela) spokojnie nadal bym sobie tkwiła w czytelniczej epoce kamienia łupanego i nie poznałabym komisarza Deryły. O autorze wiem chyba wszystko, co możliwe, a jak dotąd nie znałam ani jednej jego książki.
Tuż przed Bożym Narodzeniem, w Lublinie giną młode kobiety. Wkrótce zostają znalezione brutalnie okaleczone zwłoki jednej z zaginionych. Sprawca za pomocą tajemniczo podpisanych listów, symboli religijnych i sposobu porzucenia zwłok komunikuje się z podążającym jego tropem Komisarzem Deryłą.
Bardzo to była niepokojąca lektura, pełna mroku i brutalności ocierającej się o sadyzm. Sceny przemocy nakreślone z dużym realizmem, są bolesne i każdą komórką ciała odczuwalne dla czytającego. Niemniej doceniam wyobraźnię, pomysłowość i odwagę w pisaniu takich potworności. Nie każdy to potrafi, co często skutkuje spuszczeniem zasłony milczenia na to, co w literaturze kryminalnej stanowi jej sedno. Powieść napisana jest bardzo przystępnym stylem, wyzbytym niezrozumiałej dla laika naukowości, do tego to, co lubię, czyli skondensowana fabuła pozbawiona rozwlekłych opisów, charakterystyk, lecz podana w taki sposób, że z pojedynczych zdań można wiele wyczytać, a także zmontować całkiem niezłą charakterystykę postaci. Najbardziej polubiłam aspiranta Brzeskiego, niepozornego, ale pracowitego policjanta, który wykonując mrówczą robotę dochodził do zaskakujących i trafnych wniosków.
Fabuła jest pełna niedomówień, zaskakujących zwrotów akcji, niepozwalająca na przywiązywanie się do jakichkolwiek własnych przemyśleń i prawdopodobnych rozwiązań. Epizod z córką Deryły trochę mnie rozczarował, miałam nadzieję, że autor powstrzyma się od użycia tego jakże oklepanego w literaturze kryminalnej motywu. Sam finał wydał mi się trochę mało klarowny, mocno niedopowiedziany, ale niech będzie – wszak widać taka była intencja autora.
Zupełnie niezamierzenie wplątałam się w kolejny cykl powieściowy, ale cóż… „Grzechem” byłoby nie przeczytać kolejnych perypetii komisarza Deryły…