Gen Atlantydzki

Ocena: 3.92 (12 głosów)
„Gen Atlantydzki” to pierwsza cześć trylogii „Zagadka pochodzenia”. Powieść sprzedała się w ilości ponad miliona egzemplarzy, przetłumaczona została na 20 języków, a w krótce zostanie zekranizowana. Największa tajemnica wszechczasów… HISTORIA pochodzenia człowieka zostanie ujawniona. 70.000 lat temu ludzkość niemal wymarła. Przeżyliśmy, ale nikt nie wie jak. Aż do teraz. Odliczanie do następnego etapu ewolucji człowieka właśnie się rozpoczyna. Tym razem ludzkość może tego nie przetrwać…

Informacje dodatkowe o Gen Atlantydzki:

Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2016-04-13
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 978-83-7686-323-8
Liczba stron: 560

więcej

Kup książkę Gen Atlantydzki

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Gen Atlantydzki - opinie o książce

Avatar użytkownika - Thalita
Thalita
Przeczytane:2019-10-06,

Powieść przetłumaczona na 20 języków, kilka milionów czytelników na całym świecie, ponad 11 000 recenzji na Amazonie... a moje wrażenia bardzo mieszane.


Z ośrodka leczącego dzieci dotknięte autyzmem porwanych zostaje dwóch małych pacjentów. Ich opiekunka i lekarka, genetyk Kate Warner, rusza na ich poszukiwanie. Szybko przekonuje się, że chłopcy nie zostali uprowadzeni dla okupu, lecz z niewiadomych przyczyn potrzebuje ich największa na świecie tajna organizacja szpiegowsko-naukowa. Tak zaczyna się cała historia, a dalej mamy już dosłownie wszystko - nazistów, Al-Kaidę, tybetańskich mnichów, neandertalczyków, broń biologiczną, porwania, pościgi, co najmniej dwa love story i ckliwą sagę rodzinną.


Książka na przemian nudziła mnie, irytowała i dopiero w ostatniej kolejności - interesowała (choć tak naprawdę najbardziej zaciekawiły mnie wątki obyczajowe, będące raczej tłem czy też pobocznymi epizodami do główniej akcji). Podziwiam bujną wyobraźnię autora, lecz jak dla mnie wszystkiego w tej książce jest za dużo i czasem wręcz idiotycznie jest to poplątane. Ludzie umierają, potem nagle zmartwychwstają, dobrzy okazują się złymi, źli dobrymi... Czasami powieść ta przypomina mi nie dopracowaną fabułę (nad którą autor pracował ponoć dwa lata), lecz dziecięcą zabawę na podwórku - ty umarłeś naprawdę, ty na niby, potem możemy się zamienić, ty jesteś policjantem, ja złodziejem, a potem odwrotnie, z Gibraltaru (pieszo!) przechodzimy na Antarktydę, no cuda!, wręcz nie mogłam się już doczekać kiedy ojciec główniej bohaterki okaże się jej matką.


Z pozytywów - dwie fajne historie miłosne. Bez smętnego gadania - ach, jak ja cię kocham, bez anatomicznych opisów scen miłosnych, opowiedziana między wierszami innych scen historia rodzącego się uczucia, przejawiającego się praktycznie bez słów, wyłącznie w czynach. Nawet w typowych powieściach obyczajowych trudno natrafić na tak subtelne opisy miłosnych podchodów. Niby nic takiego, niby zwyczajne czynności - zmiana opatrunku, podgrzanie jedzenia, przykrycie koce - niosą w sobie więcej emocjonalnego ładunku niż nie wiem jak elokwentne zapewnienia o miłości. Być może autor minął się powołaniem i lepiej wychodziłoby mu pisanie romansów.


Oprócz warstwy obyczajowej pochwalić trzeba także całą otoczkę naukową głównej akcji. Z "Genu atlantydzkiego" możemy dowiedzieć się sporo na temat genetyki, dziedziczenia, ludzkich genomów, a także prahistorii człowieka. Jeżeli chodzi o teorie naukowe, publikacja podąża za nowymi teoriami i tendencjami w biomedycynie, ukazując, jak najnowsze zdobycze tychże nauk mogą wpłynąć na dalsze losy ludzkości. Podejrzewam więc, że te dwa lata pracy nad książką sprowadzały się w głównej mierze do budowy tegoż naukowego rusztowania całej fabuły, a nie mało inteligentnych strzelanek.


Do tego A.G. Riddle ciekawie łączy w swej powieści wiele gatunków literackich oraz typów narracji. Mamy więc romans, rodową sagę, science-fiction, sensację. Narracja prowadzona jest w pierwszej i trzeciej osobie, sporo jest retrospekcji pod postacią czytanego przez głównych bohaterów dziennika (pomysł może mało oryginalny, ale dający trochę normalności w całej tej zwariowanej fabule, z resztą w tym wypadku ciężko byłoby wymyślić co innego).


Z bestsellerami tak to już bywa, że ludzie często czytają je bardziej dlatego iż są modne, a nie z powodu ich rzeczywistych wartości literackich. Podobnie zdaje się być z "Genem atlantydzkim". Mnie ta powieść nie zachwyciła. Nie ma w niej nic, co dawałoby jej tytuł literackiego przeboju, a wręcz przeciwnie - zdaje mi się być znacznie gorsza od wielu innych zupełnie niepopularnych powieści. Na jesieni ukazać ma się jej kontynuacja, ale ostatnie zdania części pierwszej (zmarli bohaterowie, wcześniej zahibernetyzowani, ponownie budzą się do życia) przekonały mnie, że raczej po nią nie sięgnę.

Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieści": 

Link do opinii
Avatar użytkownika - NaturaLapsea
NaturaLapsea
Przeczytane:2017-08-09, Ocena: 1, Przeczytałem, 52 książki 2017,

Moja tolerancja dla dziejowych spisków, cudownych zrządzeń losu i niesamowitych teorii jest naprawdę duża. Pan Riddle jednak przesadził. Musiał być świeżo po korespondencyjny kursie: jak pisać bestsellery z filmowym potencjałem. Prezentuje nam zlepek mocno nadinterpretowanych teorii ewolucyjnych i genetycznych. Luźno i wybiórczo traktuje historię i co najbardziej przeraża logikę. Cała fabuła jest nielogiczne, drewniane postacie i ich postępowanie jest nielogiczne. Do tego te pisane na kolanie dialogi.

Link do opinii
Avatar użytkownika - AMJ1986
AMJ1986
Przeczytane:2017-05-15, Ocena: 5, Przeczytałam, 35 książek 2017,
Agent do walki z terroryzmem oraz pani doktor wplątują się w niesamowitą historię, której początki sięgają dalekiej przeszłości. Niesamowite zwroty akcji, zagadki, które rozwiązujemy wraz z biegiem wydarzeń prowadzą nas do historii ludzkości. Ludzie owładnięci manią wielkości są zdolni do dążenia do sukcesu po trupach. Wyjątkowo dobrze czyta się zarówno historię początków ludzkiego gatunku, jak i sploty wydarzeń dziejące się w latach ubiegłych jak i we współczesności.
Link do opinii
Avatar użytkownika - nureczka
nureczka
Przeczytane:2016-09-25, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2016,
Moje pierwsze spotkanie z ,,Genem Atlantydzkim" A.G. Riddla nieomal zakończyło się depresją. Poczułam się stara, zmęczona życiem i w ogóle nie z tej epoki. A wszystko to za sprawa kompozycji jakby rodem zaczerpniętej z psychodelicznego teledysku. Tekst wygląda jak zbiór fragmentów wyjętych z niszczarki i posklejanych w całość w dość arbitralnym porządku. Autor bez ładu i składu rzuca nas z miejsca na miejsce, z wątku do wątku, od postaci do postaci. Doprawdy, trudno się w tym chaosie połapać. Być może taka właśnie estetyka przemawia do młodego pokolenia wychowanego na reklamach, klipach i SMS-ach, ale dla mojego, uwarunkowanego klasyką umysłu to za duże wyzwanie. Na szczęście, z czasem z chaosu wyłania się myśl przewodnia, a poszarpane wątki zaczynają łączyć się w spójną całość. Gdy już zorientowałam się kto jest kim, zrobiło się nawet ciekawie. Akcja zaczęła toczyć się wartko. A. G. Riddle to niewątpliwie pisarz obdarzony ogromną wyobraźnią. Na co jak na co, ale na brak pomysłów nie może narzekać. Czego tu nie ma! Jest i sensacja, i thriller, i przygoda, i science-ficion i teorie spiskowe. Jest nawet nieśmiało zarysowany wątek romansowy. I jest też, oczywiście, obiecana w tytule Atlantyda. Gdybyż jeszcze autor umiał jakoś zapanować nad całym tym inwentarzem. Gdyby ktoś uświadomił mu, że czasem mniej znaczy więcej (nie tylko w damskiej modzie). Bo w całym tym bigosie brakuje chyba tylko Wikingów. Bigos jak to bigos. Początkowo wchodzi dobrze, ale w nadmiarze powoduje przeróżne sensacje trawienne. Podobnie książka Riddla zaczyna nużyć. Wraz z biegiem akcji autorowi coraz trudniej posklejać fragmenty w sensowną całość. Klei więc na ślinę, po macoszemu traktując logikę i zdrowy rozsądek. To częsta przypadłość początkujących autorów: boją się, że tekst jest zbyt prosty i z wielkim samozaparciem zaczynają go coraz bardziej udziwniać i komplikować, dorzucając do barszczu kolejne grzybki. (Oj, coś mam dzisiaj fazę na kulinarne porównania!) Na zakończenie pierwszego tomu autor serwuje czytelnikom ,,twist" w stylu serialu dla kucharek, gdzie to główna bohaterka okazuje się zagubionym nieślubnym dzieckiem trzeciego męża swojej siostry i czwartej córki ciotecznej babki po kądzieli. Albo jakoś tak.
Link do opinii
Avatar użytkownika - martucha180
martucha180
Przeczytane:2016-08-06, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2016 r.,
Przeszłość to przyszłość. (s. 534) ,,Zagadka pochodzenia" A.G. Riddle'a to nowa trylogia na rynku wydawniczym, a jej pierwszy tom ,,Gen atlantydzki" ukazał się w kwietniu. Na świecie istnieje tajna organizacja Immari, która chroni od 2000 lat tajemnicę powstania rodzaju ludzkiego. Ta globalna supergrupa, organizacja działająca na skalę przekraczająca wszelkie dotychczasowe wyobrażenia ludzi nie przebiera w środkach, by osiągnąć swój cel. Ma macki na całym świecie i jest doskonale poinformowana. Z kolei tajną odpowiedzią na ogólnoświatowy terroryzm jest ponadpaństwowa organizacja antyterrorystyczna - Clocktower, czyli w skrócie dobrzy ludzie zabijają tych złych. To one walczą ze sobą, to tu są ukryci zdrajcy i krety. W pewnym momencie się pogubiłam, kto kogo zdradza i kto dla kogo pracuje. Tymczasem w Ośrodku Badań nad Autyzmem w Dżakarcie doktor Kate Warner prowadzi badania naukowe nad dziećmi z autyzmem. Zauważyła, że dwóch chłopców, Adi i Surya, to sawanci, czyli dzieci wybitnie uzdolnione i to wokół mnich rozgrywa się cała skomplikowana akcja. Dlaczego? Te dzieci trzymają w ręku klucz, który zapobiegnie wojnie, oznaczającej koniec istnienia ludzkiej rasy. (s. 158) Tym kluczem jest specyficzna mutacja genetyczna - aktywny gen atlantydzki, Gen, który zapewni im przewagę nad pozostałymi, gen dzięki któremu mogli przetrwać. Zmianę w oprogramowaniu mózgu. (s. 421) Niełatwo zaprogramować takie zmiany genetyczne. Z tym wiąże się ewolucja człowieka i pojęcia: wielki skok naprzód w ewolucji oraz wąskie gardło. Są ludzie, którzy chcą za wszelką cenę wywołać kolejny wielki ewolucyjny skok naprzód, wywołać efekt wąskiego gardła i przerzedzić liczbę ludności, mocno ją zredukować. Agent Clocktower, David Vale, walczy nie tylko o siebie, ale i dla sprawy. Angażuje się w pomoc dr Kate. W pewnym momencie trafiają do klasztoru Immaru w Tybecie i tam poznają chłopca, przyszłego górskiego mnicha o wysokim IQ, dużej dawce przekory i zabawy typowej dla jego wieku. Kate i David trafiają także do tajemniczego ośrodka w Chinach z olbrzymim Dzwonem i... trafiają na siebie. To teraźniejszość i przyszłość. Ciekawa jest przeszłość. Czytelnik poznaje wpisy z dziennika Patricka Pierce'a z czasów I wojny światowej i nieco późniejszego okresu. Do tego dochodzi fascynacja pewnej grupy osób zaginioną Atlantydą. Co ciekawe w tej powieści - zbiegają się wszystkie czasy. Tu przeszłość w teraźniejszości spotyka przyszłość. Czas w tej powieści to pojęcie względne, paradoks czasowy też ma miejsce. Ludzka rasa to największy morderca wszech czasów. (s. 156) Bohaterowie spisku światowego i wszyscy mieszkańcy Ziemi wydają się niezłomni, czasami nie do zdarcia (albo raczej: nie do zabicia). Na szczęście autor nie odbiera im pierwiastka człowieczeństwa, poddaje ich próbom, dlatego jedni giną, inni zostają ranni. Na pewno wszyscy są bardzo prawdziwi, choć czasami wydają się... nierealni. Elementy fantastyczne wprowadzają ową nierzeczywistość, niewiarygodność, która może stać się jak najbardziej realna. Surrealizm może stać się realizmem, naprawdę. Chcą sprowokować kolejny etap ewolucji człowieka. (s. 119) Fabuła ma tak wiele wątków, porusza tak skrajnie od siebie zaległe tematy, ze aż się nie chce wierzyć, jak autor misternie połączył wszystkie nitki w pajęczynę, w którą złapał się czytelnik. Bo co może mieć wspólnego autyzm z gobelinem? Odwierty na Antarktydzie z Atlantydą? Pamiętnik z balonami? Dzwon z epidemią? Ewolucja z łodzią podwodną? Pytania można mnożyć, tajemnice też. A odpowiedź znajduje się w ,,Genie atlantydzkim". Akcja rozgrywa się w wielu miejscach na Ziemi. Chiny, Jamajka, Antarktyda, Tybet, Gibraltar, Indie - na szczęście nie sposób się zagubić w czasoprzestrzeni, bowiem prawie każdy rozdział zaczyna się opisem miejsca. Tempo jest różne. Początek spokojny. Potem wydarzenia przyspieszają, niby rozgrywają się bardzo szybko, ale mnogość miejsc jakby rozciągała wszystko w czasie. Z kolei rozdziały nawet na 1/3 strony znacznie ją przyspieszają. Powieść zbudowana jest z 3 części i dopiero w ostatniej poszczególne elementy łączą się w większe całości, czasami bardzo zaskakujące i fantastyczne, a dopiero na koniec czytelnik ma pełny obraz wydarzeń związanych z genem atlantydzkim. Im bliżej końca, tym rośnie napięcie, tym bardziej thriller zaskakuje i wszystko jest pogmatwane, ale w intrygujący sposób. autor naprawdę miał dobry pomysł na fabułę. Oprócz bieżącej akcji urozmaicanej nielicznymi wywodami naukowymi np. na temat ewolucji, czytelnik przeczyta fragmenty starego pamiętnika oraz oświadczenia prasowe. Dzięki tym ostatnim jest na bieżąco...w kamuflowaniu okrutnej prawdy. Thriller ,,Gen atlantydzki" to połączenie wyobrażeń o mitologicznej Atlantydzie i faktów historycznych z rzeczywistym obrazem współczesnego świata naznaczonego terroryzmem, spiskami i zdradami oraz badaniami naukowymi. Całość podana w przystępnej formie, choć może się odbić czkawką niedowierzenia. Czekam na kolejny tom.
Link do opinii

Możemy odkryć dość sporo teorii na temat ewolucji ludzkości. Historycy od lat uczą nas, że z prostej linii wywodzimy się od małp ze względu na mocne podobieństwa. Zanim nastała era homo sapiens mieliśmy także tylu przodków o dziwacznych nazwach, że ciężko je wymówić, a co dopiero zapamiętać. Religia jednak temu zaprzecza. W Piśmie Świętym jest wyraźnie napisane, że pierwszego człowieka - na swoją podobiznę - stworzył sam Pan Bóg i nie ma mowy, by rasa ludzka była spokrewniona z małpami. Prócz tego, że jesteśmy ssakami nic innego już nas nie łączy.

Mogłabym podać jeszcze inne przykłady, ale każdy z nich kończy się tak samo - na domysłach. W każdym z nich odnajdziemy szczyptę prawdy, dozę fałszu oraz kroplę sprzeczności.

A.G. Riddle idzie o krok dalej i podsuwa nam pod nos kolejną wersję naszej ewolucji.

Już od wielu lat naukowcy próbują rozwikłać zagadkę związaną z genem atlantydzkim. Wszelkie eksperymenty kończą się fiaskiem i zawsze powracają do punktu zero. Aż w końcu nastał czas, kiedy mogą ruszyć o krok dalej. A to wszystko za sprawą inteligentnej pani doktor Katherine Warner, która - na pozór - nie ma nic wspólnego z tamtymi ludźmi. Kobieta jest skupiona na badaniach związanych z próbą zmniejszenia ilości dzieci chorujących na autyzm i to jest jej największym priorytetem.

Tak samo David Vale nie przypuszczał, że jego ,,prawie" ustabilizowane życie zostanie zdmuchnięte niczym domek z kart. Pracujący w tajnej organizacji zwalczającej terroryzm na świecie będzie musiał stoczyć walkę ze swoimi dawnymi sojusznikami, którzy zmienili front działania. Osamotniony próbuje również rozwikłać zagadkę pozostawioną przez pewnego człowieka.

Ziemi grozi zagłada. Czas zdaje się płynąć zbyt szybko, przez co tych dwoje musi zjednoczyć siły i pokonać swoich wrogów. Tylko co może zdziałać żołnierz i lekarka? Ich dwóch kontra tuziny niebezpiecznych oddziałów przeciwnika? To samobójcza misja!

Czy odnajdą kogoś, kto stanie po ich stronie i pozwoli zatrzymać antagonistów przed zrobieniem czegoś naprawdę głupiego? Jakie tajemnice zdążą ujrzeć światło dzienne i zniszczyć skorupę zwaną idealnością? I jak zareaguje Kate, gdy odkryje całą prawdę o swoim istnieniu? Czy odważy się uwierzyć w to wszystko? I co z tym wszystkim mają wspólnego umarli czciciele nauk Hitlera, którzy byli zafascynowani zaginioną Atlantydą?

Bo ludzkość od zawsze stanowiła zagadkę. Nawet dla samej siebie.

 

Kiedy wzięłam tę książkę w ręce to wypowiedziałam na głos pewne niecenzuralne słowo. Może kobiecie nie wypada, ale zapewne wiele osób tak zareagowało na to tomiszcze. Wcześniej nie spoglądałam na typowaną ilość stron, ale ledwo co utrzymałam tę cegiełkę w dłoniach. I ja miałam to przeczytać? Jednak dałam radę i dziś dzielę się z wami swoją opinią. Czy lektura przypadła mi do gustu? A może tylko [Gen atlantydzki] posłużył jako... papierowy hantel?

 

,,Ludzka rasa to największy morderca wszechczasów."

 

Na samym początku nie było tak kolorowo. Chociaż lubię, gdy akcja zaczyna się już od pierwszych stron, ale tutaj przeżywałam istną mordęgę! Wszystko ruszyło z kopyta i pędziło na złamanie karku, a wszelcy bohaterowie mienili się w oczach. Strzelaniny goniły strzelaniny. Zastanawiałam się nad tym, czy aby dobrze trafiłam: czy to thriller a może przykrywka dla papierowego westernu? Nie zliczę, ile osób straciło życie w pierwszej części [Genu atlantydzkiego]. Dopiero co o kimś mówiono... i bum! I już tego człowieka nie ma. Jakoś dopiero przy dwusetnej stronie zaczęłam dostrzegać spowolnienie akcji. Wszechobecny chaos powoli się normował, a ludzie przestali robić za żywe tarcze. Zamiast odkładać książkę - zaczęłam rozkoszować się lekturą. I poddawać się, właściwej dla wspomnianej wcześniej tematyki, scenerii.

Mrożące krew w żyłach tajemnice i wszelakie próby ich rozwikłania przez bohaterów coraz bardziej mnie intrygowały. Ja sama starałam się znaleźć rozwiązania, lecz autor był sprytniejszy, przez co często wodził mnie za nos. Czułam gorycz porażki, ale nie poddawałam się. Walczyłam dalej, wchodząc w to coraz bardziej niebezpieczne rejony wyobraźni pana Riddle. Sam fakt, że dość mocno ukazano skutki decyzji podjętych kilkadziesiąt lat przed właściwą akcją nadaje temu wszystkiemu smaku. Oczywiście są również momenty, gdy możemy odetchnąć od przesytu wrażeń i zaznać odrobiny śmiechu. Chociaż niektóre żarty nie mogłyby na co dzień rozśmieszyć wszystkich, lecz tutaj wszystko się zmienia. Wiem to z własnego doświadczenia! Oczywiście nadszedł też moment rozmyśleń. Bałam się, że autor ponownie obniży poziom lektury i końcówka zrazi mnie do siebie. A tak nie było! Ostatnie rozdziały wręcz połykałam! Tak się wciągnęłam, iż nawet nie dostrzegłam, kiedy nastał koniec. Byłam zła. Wściekła! Jak pan Riddle mógł to skończyć w tak ciekawym momencie? Chyba się pogniewamy...

Chociaż przez karty [Genu atlantydzkiego] przewija się wielu znacznych bohaterów, ja jednak dość szybko wytypowałam swoich ulubieńców. To dzięki nim zdecydowałam się kontynuować lekturę. Po prostu zżerała mnie ciekawość, co się z nimi dzieje. O kim mowa? O agencie Davidzie oraz pani doktor Kate. Ich wątki uważam za najciekawsze i najlepiej opisane. Każde z nich przeżyło coś potwornego w swoim życiu i postanowiło walczyć z przeszłością w całkiem inny sposób. Kiedy David rozmyślał o zemście na ludziach, którzy byli winni śmierci jego ukochanej, tak Kate - po utracie ciąży - skupiła się na pomocy dzieciom chorym na autyzm. Nigdy nie przypuszczałam, że losy tych dwóch mogą się jakoś połączyć, ale jak dobrze wiemy - przeciwieństwa się przyciągają. No i ta para jest tego najlepszym przykładem!

W tak mocnej od nadmiaru akcji i krwi książce nie mogło zabraknąć antagonistów, no bo kto by się przyczynił do tego typu niebezpiecznych sytuacji? Każdy zły charakter został dobrze wykreowany i za nic w świecie nie mogłabym się przyczepić do jakiejkolwiek sztuczności, bo jej nie znalazłam. To samo dotyczyło zwykłych bohaterów. Mogli się nawet pojawić na parę sekund, a ich rola została spełniona. Nie było sztucznych zapychaczy. Nawet ci wspomniani mają w [Genie atlantydzkim] swój określony cel. Tylko jaki? Tego musicie dowiedzieć się już sami!

 

,,Wielcy przywódcy hartują się w ogniu trudnych decyzji."

 

Mogłoby się wydawać, że styl pisania A.G. Riddle jest prosty i zrozumiały, ale wystarczy przeczytać parę rozdziałów, aby zrozumieć swoją omyłkę. Ja sama musiałam się zmierzyć z tą prawdą. Wystarczy jednak zawalczyć i wgryźć się w to wszystko. Wtedy człowiek przyzwyczaja się do kunsztu autora i może, bezproblemowo, rozkoszować się fabułą. Wiecie, że nawet przez chwilę możemy utożsamiać się z samym twórcą [Genu atlantydzkiego]? Pan Riddle może ma smykałkę do kreowania genialnej fabuły, ale z początku sam się w niej gubił (co już skomentowałam wcześniej). Potrzebował nieco czasu, aby samemu wyjść z tego chaosu. To tak jakby zżywanie się z czytelnikiem! No dobra... Ja tak to sobie tłumaczę.

[Gen atlantydzki] nakierowuje czytelników na kolejną z wielu teorii ewolucji rasy ludzkiej i pozwala nam zrozumieć tę nieco dziwaczną strukturę. Stawia przed nami kolejne pytania, na które warto szukać odpowiedzi. Ukazuje również fakt, że wszelkie domysły na temat naszej przeszłości mogą mieć wiele wspólnych punktów i dość mocno nachodzić na siebie. Czasami warto przyjrzeć się nie tylko swojemu odbiciu w lustrze, a także zaprzyjaźnić się z historią, która wcale nie jest taka straszna. Nawet nie wiecie, ile ciekawych faktów można w niej odnaleźć!

 

Podsumowując:

Chociaż początkowy chaos może nieco zaćmić nasze umysły i próbować zniechęcić do dalszej lektury, tak ci wytrwali odkryją drogę do czegoś niesamowitego. [Gen atlantydzki] ma wiele do zaoferowania, a wszechogarniające każdą stronę tajemnice nie pozwalają odłożyć tej książki choćby na chwilę! Dlatego warto przecierpieć żmudny początek, by uzyskać genialną nagrodę i wiele godzin przy trzymającym w napięciu thrillerze! A kto wie - może wy też jesteście nosicielami genu atlantydzkiego.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Sheti
Sheti
Przeczytane:2016-05-16, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2016,
,,Gen Atlantydzki" to książka, z którą mam pewien problem i bardzo mieszane odczucia. Chętnie po nią sięgnęłam, bowiem zafascynowała mnie już w momencie, gdy zobaczyłam jej zapowiedź. Nie da się ukryć, że sam tytuł brzmi niezwykle intrygująco, a dla mnie, genetyka kochającego Atlantydę, wydaje się być czymś niemal idealnym. Jakby tego było mało, naprawdę przepadam za dobrymi thrillerami, które nawiązują do nauki, starożytnych lądów i łączą ze sobą różne tajemnice, dzięki którym czytelnik cały czas pozostaje pobudzony i nie może się oderwać od lektury. Jednak czy ,,Gen Atlantydzki" spełnił moje oczekiwania? Tylko częściowo. Nie chcę, żebyście myśleli, że jest to zła książka, bowiem ma kilka zasadniczych zalet, ale też nie brakuje jej pewnych niedociągnięć. Zacznę od samego pomysłu autora na fabułę - jest naprawdę interesujący i charakteryzuje się ogromnym potencjałem, który jednak nie zawsze jest łatwo wykorzystać. Motyw Atlantydy przewijał się już nie raz w literaturze, jest to coś bardzo tajemniczego i intrygującego, czym można pokierować na różne sposoby. A. G. Riddle połączył to z tajną organizacją, która chroni tajemnicę powstania rodzaju ludzkiego, z nazistami, z badaniami nad autyzmem oraz z mutacjami genetycznymi - czyli wybrał wszystko to, co lubię w książkach tego typu. Wszystkie elementy są ze sobą w taki czy inny sposób połączone i nie da się ukryć, że jest to mieszanka wybuchowa, jednak trzeba sobie z nią odpowiednio poradzić - i tutaj pojawiają się pewne zgrzyty. Książka składa się z trzech części i przykro mi to pisać, ale dopiero trzecia była ciekawa, chociaż nieco zagmatwana. To jest mój pierwszy zarzut wobec autora: czasami ciężko się połapać w informacjach, które podaje. Panuje jeden wielki zamęt, z którego ciężko się wyplątać. Nie wiem, czy jest to kwestia zwiększenia uwagi ze strony czytelnika, bowiem naprawdę starałam się czytać tę lekturę w ogromnym skupieniu, ale do tej pory nie jestem całkowicie pewna, kto był kim i jaką rolę miał do odegrania w tej historii. Chwilami byłam całkowicie zagubiona, jeżeli chodzi o rozgrywające się wydarzenia - a to z pewnością nie ułatwiło mi zrozumienia całości, chociaż mój umysł sam starał się wszystko poskładać w logiczną opowieść. Czy mu to wyszło zgodnie z zamysłem autora? Tego nie wiem. Wracając do tego podziału na części... trzecia była ciekawa, naprawdę. Natomiast pierwsza i druga były nieco rozwleczone (bardzo nie lubię tego słowa, ale nie potrafię znaleźć lepszego, które odpowiednio by to opisywało) - brakowało tutaj dynamiki i odpowiedniego napięcia, bowiem nie raz myślałam o tym, aby odłożyć książkę na półkę i już do niej nie wracać. To, co można było z odpowiednim rozmachem opisać na kilka stron, autor rozbił na rozdziały, co po pewnym czasie stało się po prostu męczące. Uwielbiam mocne książki, w których bohaterowie muszą się zmierzyć z nie lada wyzwaniami, są zmuszani do szybkiego podejmowania trudnych decyzji, a tempo akcji nie pozwala na ani jedną chwilę znużenia. Niestety, tutaj to tempo było za wolne i nie jest to kwestia tego, że lekturą należało się delektować. Tutaj po prostu brakowało energii! Ostatnie rozdziały, czyli właśnie ta słynna trzecia część, nieco podniosły moją opinię na temat tej książki. Gdyby nie one, moja recenzja byłaby raczej negatywna, ale mam nadzieję, że w kolejnym tomie otrzymam już konkretnie to, czego oczekuję. Do tej pory zapoznałam się ze świetnym pomysłem, którego elementy idealnie wpasowują się w moje gusta, teraz brakuje tylko perfekcyjnego wykonania - może nawet nie perfekcyjnego, ale zdecydowanie jest kilka rzeczy, które autor powinien dopracować - przede wszystkim dynamikę, tempo akcji i budowanie napięcia, ale również kreację bohaterów, bo byli po prostu niewyraźni. Natomiast chwała mu za wyobraźnię i pomysłowość. Chciałabym móc stwierdzić, że czuję się mocno zaintrygowana twórczością A. G. Riddle'a, ale tak nie jest. Mimo że zapowiadało się na to, że będzie to książka niemal idealna, to do takowej wiele jej brakuje. Owszem, tematyka wspaniała, ale czuję spory niedosyt, naprawdę spory... Nawet po zakończeniu spodziewałam się czegoś więcej, czegoś co rzuci mnie na kolana i sprawi, że już nie będę się mogła doczekać kolejnego tomu. Owszem, zapewne spróbuję się z nim zapoznać, z czystej ciekawości i sympatii do pomysłu, ale jeżeli mnie nie urzeknie i autor powtórzy błędy z pierwszego tomu, to nie sądzę, abym chciała go doczytać do końca. www.bookeaterreality.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - Patrycja_Pyciaaa
Patrycja_Pyciaaa
Przeczytane:2016-05-07, Przeczytałam,

Zapewne nie raz zastanawialiście się, jak tak naprawdę powstał nasz gatunek. Stworzył nas Bóg takimi, jacy jesteśmy? Wywodzimy się od małp? A może powstaliśmy w całkowicie inny sposób? Na przestrzeni wieków powstało wiele teorii tego, w jaki sposób powstał człowiek. Jedne były bardziej prawdopodobne, inne graniczyły z absurdem. A. G. Riddle w swojej książce przedstawia teorię, która na pierwszy rzut oka wydaje się całkowicie surrealistyczna, jednak wraz z rozwojem wydarzeń zaczyna świtać w naszych głowach pewna myśl... czy aby na pewno historia przedstawiona w Genie atlantydzkim jest aż tak bardzo nieprawdopodobna?

 

Największa tajemnica wszechczasów… HISTORIA pochodzenia człowieka zostanie ujawniona. 70.000 lat temu ludzkość niemal wymarła. Przeżyliśmy, ale nikt nie wie jak.
Aż do teraz. Odliczanie do następnego etapu ewolucji człowieka właśnie się rozpoczyna. Tym razem ludzkość może tego nie przetrwać…

 

Po skończeniu tej książki mam istny chaos w głowie. To, co przeczytałam jest niesamowite! Na początku jest spokojnie, może nawet odrobinę zbyt spokojnie. Historia przez pierwszych dwieście stron rozwija się bardzo powoli. Mamy wiele opisów sytuacji i strzępków informacji, których za żadne skarby nie możemy ułożyć w głowie, ponieważ brakuje pewnych elementów układanki. Przez niektóre momenty trudno przebrnąć i po prostu nie czuć klimatu tego „bestsellerowego thrillera”, o którym informuje nas okładka. Jednak z czasem napięcie rośnie. Akcja nabiera tempa. Wszystko staje się jeszcze bardziej zagmatwane. Pojawiają się różnego rodzaju spiski, zaczynamy lepiej poznawać głównych bohaterów i ich historię, w napięciu czekamy na rozwój wydarzeń. W końcu dochodzi do wybuchu, kulminacji wszystkich wątków. I właśnie w tym momencie uświadamiamy sobie, że książka to istna bomba zrzucona na głowy czytelników, która potrzebowała czasu, by w końcu wybuchnąć, bomba rozrywająca umysły i serca na kawałki, zmuszająca do czytania, główkowania nad losem bohaterów. W pewnej chwili wszystko zaczyna się dziać w zastraszającym tempie. Ostatnie sto stron to akcja w czystej postaci. Wołają Ciebie? Mówisz, że przyjdziesz za chwilę. Jesteś głodna? To nic, przecież wiesz, że człowiek wytrzyma bez jedzenia. Jest druga w nocy, a ty jutro masz szkołę? Przecież jeszcze tylko jeden rozdział! Przez tych kilka dni liczy się tylko książka i to, co się w niej dzieje, a dzieje się bardzo dużo. Intrygi sięgające ubiegłego wieku, tajemnice sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat, historia pochodzenia człowieka, zakony ukryte wśród szczytów gór, eksperymenty genetyczne i agencje, pragnące władzy nad całym światem – to tylko mała część tego, co znajdziecie w debiucie literackim A.G. Riddle'a! Obok Genu atlantydzkiego nie da się przejść obojętnie!

 

Historia przedstawiona w książce jest niezwykle skonstruowana. Fakty przeplatają się z fikcją literacką. A.G. Riddle stworzył swoją własną teorię powstania ludzkości, opierającą się na wydarzeniach, które miały miejsce naprawdę. A w to wszystko wplótł historię agenta Davida Vale'a i doktor Kate Warner. Pierwsze dwieście stron to istna mieszanka wydarzeń i postaci, która ma na celu zdezorientowanie czytelnika. Podczas ich czytania są chwile, gdy nie wiadomo o co chodzi, gdyż informacji jest zbyt wiele. Bałam się, że autor sobie nie poradzi i wszystko się posypie. A jednak wybrnął z tego brawurowo! Przy drugiej części książki (Gen... podzielony jest na trzy części i ponad sto czterdzieści rozdziałów) zaczyna się istna jazda rolercosterem, a także odliczanie do wybuchu „bomby”, o której wspomniałam akapit wcześniej.

 

Autor nie oszczędza także swoich postaci. Każdą wystawia na próbę, która nie zawsze kończy się pomyślnie - tak, jak czytelnik chciałby by się skończyła. W postaciach widać blask, taką iskierkę, sprawiającą, że nie są papierowe. Są one także wielowymiarowe i czuć w nich ani grama fałszu. Ponadto Riddle nie skupił się jedynie na kreacji poszczególnych bohaterów, ale także na związkach, które ich łączą. Jest podobnie, jak w prawdziwym życiu - losy jednej postaci zależą od poczynań innej. Wszystkich bohaterów łączą subtelne nici powiązań, rozwijające się wraz z biegiem wydarzeń. Głównych bohaterów poznajemy dość późno, jednak nie przeszkadza to, by się z nimi zżyć oraz z zapartym tchem i łzami w oczach śledzić ich losy.

 

Nie sądzę, by tysiąc słów wyraziło to, jak bardzo jestem zachwycona debiutem literackim młodego amerykańskiego pisarza. Mało dynamiczny, żeby nie powiedzieć nudnawy, początek całkowicie rekompensuje dalsza część książki, którą można porównać do skoku na bangie. Jeśli więc jesteście ciekawi nowej teorii powstania gatunku Homo sapiens, zahaczającej o inne, dość popularne hipotezy lub po prostu chcecie przeżyć to co ja – istną burzę emocji; jeśli chcecie przeczytać historię, która pochłonie was bez reszty, wrzuci w wir intryg, tajemnic i walk oraz poznać autora, potrafiącego bawić się czytelnikiem jak marionetką, to musicie jak najszybciej sięgnąć po Gen atlantydzki!


http://czytanie-chwile-rozkoszy.blogspot.com/2016/05/ludzka-rasa-to-najwiekszy-morderca.html

Link do opinii
Avatar użytkownika - FireDancer
FireDancer
Przeczytane:2016-04-30, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2016,

Znajomość historii czasem się przydaje. Podobnie jak czytanie książek. Może nie mniej niż umiejętność strzelania z broni.      Największa tajemnica wszechczasów... Historia pochodzenia człowieka zostanie ujawniona. 70000 lat temu ludzkość niemal wymarła. Przeżyliśmy, ale nikt nie wie jak. Aż do teraz. Odliczanie do następnego etapu ewolucji człowieka właśnie się rozpoczyna. Tym razem ludzkość może tego nie przetrwać.            Gen Atlantydzki to pierwsza część trylogii Zagadka pochodzenia. Jestem pewna, że gdyby nie konkurs recenzencki, w którym udało mi się zdobyć egzemplarz, miałabym duże opory, żeby sięgnąć po tę książkę. Bardzo lubię thrillery, ale z domieszką sci-fi? Od razu powiedziałabym nie, to nie dla mnie. Dodatkowo jak zobaczyłam gabaryty powieści, delikatnie się podłamałam. Byłam pewna, że będę się z nią męczyć i spędzę nad nią bardzo dużo czasu. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy już po kilku stronach książka dosłownie mną zawładnęła!      Powieść rozpoczyna się odkryciem tajemniczej groty u wybrzeży Antarktydy. Co kryje przed światem wieczna zmarzlina? Idealne miejsce na ukrycie skarbu, tajemnicy, a może i kogoś? Akcja od samego początku porywa czytelnika, odkrywając przed nim kolejne ciekawostki. Autor rewelacyjnie wprowadza napięcie, które z każdą kolejną stroną, staje się coraz większe. Kiedy masz już wrażenie, że rozwiązałeś zagadkę i poznałeś się na bohaterach, okazuje się, że jesteś w dużym błędzie.       Doktor Kate Warner prowadzi w Dżakarcie badania nad autyzmem. W specjalnym ośrodku zajmuje się grupą chorych dzieci. David Vale od wielu lat stara się powstrzymać działania Immari, a po tym, jak zamordowany zostaje jego informator, okazuje się, że jedyną osobą, która może mu pomóc jest Kate. Dlaczego właśnie ona? Co może łączyć genetyczne badania z atakami Immari i działaniami Davida?      Książka zabiera nas w podróż do najdalszych zakątków świata, by wspólnie z bohaterami odkryć tajemnicę człowieczeństwa. Gen Atlantydzki to literacka bomba! Poruszy Twoje emocje, zawiedzie Cię w najdalsze zakamarki świata, trzymając cały czas w kosmicznym napięciu, by na koniec zostawić Cię z mętlikiem w głowie i wielką ochotą na więcej. Autor znakomicie przeplata fikcję z prawdą. Robi to tak umiejętnie, że w pewnym momencie zaczynamy się zastanawiać, czy czasem to wszystko nie jest jednak prawdą. Wykorzystuje historyczne luki i niedociągnięcia, wypełniając je fikcją, która zdaje się być niezwykle realna. Nie będę ukrywać, że w książce jest dużo "nauk". Genetyka, a dokładniej biogenetyka, ewolucjonizm i kilka wątków historycznych. Uważam, że wielu czytelników bez problemu się w tym odnajdzie. Jeśli jednak ktokolwiek miałby problem, to nie ma się czym martwić. Autor w dialogach i opowieściach sprzed lat wszystko dokładnie wyjaśnia, używając prostego i zrozumiałego języka.       Gen Atlantydzki to powieść, którą zdecydowanie polecam wszystkim! Poruszonych zostaje wiele ciekawych wątków, które dodatkowo nadają odpowiednie tempo powieści. Każde miejsce, każdy bohater czy wydarzenie okazuje się być nieodłącznym elementem intrygującej układanki, a świat, choć rozległy, bywa niezwykle mały.       ReasumującGen Atlantydzki, to literacka bomba, po której nadal nie mogę się pozbierać. Niezwykłe zwroty akcji, zwarta i przemyślana fabuła, w której fikcja staje się zadziwiająco prawdziwa wbiją czytelnika w fotel i pozostawią ze zdziwioną miną i wielkimi oczami. Proponuję rozsiąść się wygodnie w fotelu z dzbankiem dobrej herbaty i zatopić się w lekturze, gdyż emocje, które będą Wam towarzyszyć są równie zaraźliwe i niebezpieczne jak infekcje, a napięcie będzie Was trzymać do ostatniego zdania. Jeśli nie dłużej... Czy zdarzyło się Wam kiedykolwiek zastanawiać nad tym, jak udało nam się przetrwać do dnia dzisiejszego? Dlaczego nagle zaczęliśmy posługiwać się językiem? Dlaczego przetrwaliśmy właśnie my, a nie silniejsi i mądrzejsi neandertalczycy? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania oraz wiele innych, gorąco polecam Gen Atlantydzki. Powieść, która na Amazonie zebrała ponad 11000 recenzji (Kod Leonarda da Vinci - 5675...). Ja z niecierpliwością czekam już na drugi tom, który ukaże się jesienią tego roku.

Link do opinii
Avatar użytkownika - paulina0944
paulina0944
Przeczytane:2016-04-28, Przeczytałam,
Od początku powstania gatunku homo sapiens naukowcy zastanawiają się czemu tak nagle człowiek ewoluował. Przecież neandertalczycy byli "dzikusami", liczyło się tylko przetrwanie, a tu nagle niektóre osobniki zaczęły tworzyć narzędzia i myśleć o przyszłości. Jak to jest możliwe? Czy doktor Kate jest w stanie to odkryć, a może nieświadomie już to zrobiła? Czy na naszych oczach może już rodzi się nowy gatunek człowieka? Tego i jeszcze więcej dowiecie się czytając "Gen atlantydzki"!
Powiem szczerze, że na początku ta książka kojarzyła mi się z Endgame, ponieważ jest tu wiele postaci, każdy rozdział jest z perspektywy kogoś innego, bohaterowie są w różnych zakątkach świata i każdy mam inną rolę do odegrania. Ale im dalej tym bohaterów robi się coraz mniej, gdyż autor ich nie oszczędza, dlatego ostrzegam rozważajcie kogo polubicie, bo nigdy nie wiadomo, kto może zaraz zginąć. Historia opowiada przede wszystkim o doktor Kate, która w Dżakarcie prowadzi badania nad dziećmi chorymi na autyzm. Pewnego dnia jej laboratorium zostaje zaatakowane i dwójka dzieci zostaje porwana. Kate chce zrobić wszystko by je ocalić. Jednak nagle wiele osób nagle zainteresowało się jej badaniami i chcieli wiedzieć jakiej terapii użyła. Kobieta nie wie komu może już zaufać. Gdy na jej drodze pojawia się David i uświadamia ją co właśnie się dzieje i do czego może doprowadzić jej wiedza, Kate nie waha już się i wie co powinna zrobić i z kim. Książka jest genialna. Wartka akcja, mnóstwo bohaterów, fikcja literacka przeplatana z faktami, pod koniec nie będziemy wiedzieli co jest prawdą, a co nie. Tak jak wspominałam autor nie szczędzi nikogo! Co przywiązałam się do jakieś postaci, to zaraz umierała, wieści o niej zaginęła lub jest bardzo ciężko ranna. Przy tej książce nie da się nudzić. Powieść czyta się szybko i przyjemnie. Są bardzo krótkie, co ułatwia szybkie czytanie. Postacie są różne i z funkcji jakie pełnią i miejsc w jakich przebywają, więc ogarnięcie ich wszystkich nie jest problemem. Autor tak doskonale wplata ważne informacje w dialogi, że mimo iż ja nie jestem ekspertem w dziedzinie biogenetyki i  historii ewolucji to i tak z łatwością rozumiałam wszystko. Pan Riddle widać, ze miał genialny pomysł na fabułę i wykorzystał go w 100%. Widać, że każdy szczegół przy przemyślany i dopracowany. A końcówka po prostu mnie rozwaliła! Jak w taki sposób można kończyć książki?! Akcja, akcja, akcja i nagle stop i koniec! Tak nie można! Podsumowując "Gen atlantydzki" to bardzo dopracowana powieść. Pełna wartkiej akcji, historii ewolucji, tajemnic i zakopanych skarbów historia. Do tego ciekawi bohaterowie i świetny styl pisania. Co więcej chcieć? Dlatego serdecznie polecam Wam tą małą cegiełkę, która przysporzy Wam  wielu emocji i cudownych wrażeń!
Link do opinii
Wyróżnia się wiele przodków ludzi. Każdy z nich wniósł coś do historii. Jedną z nich była współczesna ludzkość- homo sapiens. Ten gatunek nie był najsilniejszy ani najmądrzejszy. A mimo to przetrwał erozję wulkanu Toba, która wyniszczyła inne gatunki. Czemu to właśnie oni przetrwali? Może ktoś im pomógł. Jakaś zaawansowana cywilizacja, która obdarzyła ludzkość niesamowitym darem. Ofiarowali im pewien gen, który uchronił ich przed zagładą. To było dawno temu, ale ludzkości grozi nowe niebezpieczeństwo. Pewna organizacja stara się dokonać selekcji rodzaju ludzkiego i sprawić, by przetrwały tylko osoby z aktywnym genem atlantydzkim. Czy tajemnica powstania ludzkości wyjdzie na jaw? Czy Atlantyda naprawdę istniała? Co z tym wszystkim ma dwójka dzieci dotkniętych autyzmem? Przekonacie się czytając ,,Gen Atlantydzki".
,,Nauce brak pewnego ważnego elementu, który daje religia: kodeksu moralnego. Przetrwanie najsilniejszych to fakt naukowy, ale jest to etyka okrucieństwa. Tak postępują zwierzęta, a nie cywilizowani ludzie."
Immari od 2000 lat strzegli tajemnicy o ludzkiej ewolucji. Poszukiwali również odwiecznego wroga, który zagrażał ludzkiej rasie. U wybrzeży Antarktydy statek badawczy odkrywa tajemniczą grotę, dzięki której genialny genetyk zbliża się do dokonania przełomowego odkrycia. Miejsce jest jednak pilnie strzeżone przez obrońców zawartej tam tajemnicy.
Dr. Kate Warner przebywa w Dżakarcie aby uciec od prześladujących ją obrazów z przeszłości. Podczas pobytu w ośrodku badawczym w Indonezji, prowadzi badania nad autyzmem. Zdobyte przez nią informacje okazują się bardziej niebezpieczne niż mogła przypuszczać. Praca Kate okazuje się kluczem do wiedzy o kolejnym etapie ludzkiej ewolucji, jednak w nieodpowiednich rękach może przyczynić się do zagłady całej populacji.
Agent David Vale od dziesięciu lat próbuje powstrzymać działania Immari, jednak jego poczynania stają się coraz bardziej niebezpieczne. Informator pracujący dla Davida umiera, organizacja, w której pracuje mężczyzna jest inwigilowana, a jemu samemu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Po otrzymaniu zaszyfrowanej wiadomości o ataku Immari uświadamia sobie, że jedyną osobą, która może mu pomóc jest Kate Warner. Razem rozpoczynają pracę nad rozwikłaniem globalnego spisku i dążą do odkrycia tajemnicy Genu Atlantyckiego oraz zagadki pochodzenia człowieka. Wyruszają w podróż do najdalszych zakątków świata, stale uciekając przed zagrażającym im Immari, którzy nie cofną się przed niczym aby uzyskać dostęp do badań Kate. David i Kate muszą ocaleć aby uchronić ludzkość przed zagładą.
,,To straszna praca, lecz ci ludzie ofiarują życie w szczytnym celu, byśmy mogli zrozumieć Dzwon, byśmy mogli uratować i oczyścić ludzką rasę. Ta ofiara jest konieczna. I nie zostanie zapomniana. Kilku musi umrzeć, by wielu mogło ocaleć."
,,Gen atlantydzki" to niesamowita, wciągająca książka, która kwestionuje dotychczasowy porządek świata. Odkąd usłyszałam o tej książce, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Okazja nadarzyła się w konkursie dla bloggerów wydawnictwa Jaguar. Byłam bardzo szczęśliwa, kiedy okazało się, że będę mogła ją przeczytać. Wiedziałam, że mi się spodoba, ale to za małe słowo. Tak książka często mroziła mi krew w żyłach, a potem sprawiła, że moje serce biło szybciej. ,,Gen atlantydzki" to wspaniały, wielobarwny thriller, który sprawia, że czytelnik nie może się odciągnąć od czytania. Autor stworzył mocną historię, która wprowadza nas do świata pełnego morderstw, okrucieństwa, męstwa oraz odwagi. A.G.Riddle ma wyrazisty styl pisania, jego opisy są realistyczne i wzbudzają w czytelnikach ukryte emocje. Książka podzielona jest na krótkie rozdziały opisujące działania różnych osób. To bardzo dobre posunięcie. Thriller jest wyrazisty, a dłuższe opisy mogłyby razić czytelnika. Akcja w ,,Genie Atlantydzkim" jest dynamiczna. Warto wspomnieć, że książka ma więcej recenzji na Amazonie niż powieści Dan'a Brown'a. A jesienią ma zostać wydana kontynuacja. Nie mogę się już doczekać.
,,Szczęście czasem sprzyja człowiekowi, czasem nie, powraca falami, zupełnie jak morze, tak to już jest. Nie należy zadręczać się sprawami, na które nie ma się wpływu."
Kate Warner to doktor zajmująca się badaniem dzieci dotkniętych autyzmem. Jest kobietą odważną, dobrą oraz pragnącą polepszenia losu swoich dzieci. Ma za sobą bolesną przeszłość. Zostaje wplątana w walkę o ludzkość. Budzi w czytelniku pozytywne uczucia. David Vale to szpieg, który próbuje zwalczyć terroryzm na świecie. Mężczyzna jest sprawiedliwy i stanowczy. Bardzo polubiłam te postacie. Każda z nich ma wielkie znaczenie dla książki. Często bałam się o ich życie. Mam nadzieję, że w kolejnej części autor postara się zacieśnić ich relację. Nie mogłabym  mówić o tej książce, nie wspominając o tych złych. Dorian od lat wykorzystuje Dzwon, by wyodrębnić gen atlantydzki. W swoim życiu dopuścił się wielu złych rzeczy, ale miał ciężko przeszłość, która, choć nie jest żadnym wytłumaczeniem, pozwala nam go bardziej zrozumieć. Ważnymi postaciami są również Partrick oraz Helena — para, której wykopaliska archeologiczne zniszczyły życie. Mężczyzna, by poślubić pielęgniarkę, która go uratowała, zaczyna pracę dla organizacji Immari. Ich historia jest zarazem piękna, jak również przerażająca. Moje serce zdobył również Milo — mały buddyjski chłopiec, który dodał uroku książce. Mogłabym opisać jeszcze wiele bohaterów, ale nie jest to potrzebne. Każdy z was powinien mieć możliwość, by samemu odkryć postacie i wyrobić sobie o nich własną opinię.
,,Religia jest rozpaczliwą próbą zrozumienia tego świata i naszej przeszłości. Żyjemy w ciemnościach, otoczeni przez tajemnice. Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Co dzieje się z nami po śmierci? Religia daje też coś więcej: kodeks postępowania, obraz dobra i zła, wzorce uczciwości."
,,Gen Atlantydzki" to intrygująca, wstrząsająca książka o pochodzeniu człowieka oraz zbliżającej się wojnie ludzkości. Spędziłam z nią wspaniałe chwile i nie mogę doczekać się kolejnego tomu. To thrillerktóry nie pozwoli wam zamknąć oczu bez przeczytania kolejnej strony. Wciągnie was bez końca i uczyni spragnionymi kontynuacji. Sądzę, że ta historia będzie utrzymywała się na liście bestsellerów przez długie lata. Wiem, że od teraz stała się jedną z moich ulubionych. Mam nadzieję, że dacie jej szansę i przeżyjecie niesamowitą przygodę. Polecam!
Link do opinii

Niby coś tam się dzieje. Niby jest jakaś opowieść, bohaterowie. Do czegoś tam dążą.
Tyle, że w sumie to kompletnie nie wiem o czym to było. Może moja opinia jest za bardzo krzywdząca. Może nie byłem skupiony. Może to nie ten moment na taką książkę, ale podsumowując - beznadziejnie mi się tego słuchało.

Link do opinii
Avatar użytkownika - mircia
mircia
Przeczytane:2021-12-27, Ocena: 5, Przeczytałam, 12 książek 2021, przeczytane,

Naprawdę fajna książka akcji, dużo się dzieje, interesujące historie i wplecione teorie naukowe. Polecam miłośnikom tego gatunku.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Vilsa
Vilsa
Przeczytane:2018-11-26, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2018, 52 książki 2018,

Jak można było tak spartolić bardzo dobry pomysł na książkę? No jak? Autor tak zapętlił fabułę, że po czasie nie wiedziałam już kto jest kim, gdzie jesteśmy i po co, a nawet kiedy... Pod koniec niby wszystko łączy się w spójną całość, ale wygląda to jak parodia; prehistoria, kosmici, Atlantyda, badania naukowe, no czego by tam jeszcze nie dodać, żeby jeszcze nie udziwnić? W pewnym momencie już ledwo powstrzymywałam się od parsknięcia, bo doszło jeszcze do "podróży w czasie" :D Szkoda, że jeszcze nie okazało się, że córka niechcący spotyka się z własnym ojcem, bo byłoby jeszcze śmieszniej! Jedyny naprawdę ciekawy moment tej książki, kiedy nie czułam pogubienia i zażenowania to dziennik z okresu wojny - ta historia naprawdę była bardzo ciekawa i żałuję ogromnie, że autor nie przedstawił całej opowieści w tak jasny sposób - po prostu wydarzenia po kolei, z ciekawymi losami bohaterów w tle, ale niee. Trzeba było dziesięciu skoków od jednego wydarzenia do drugiego i przeciągania wydarzeń na siłę... Chryste, ależ się wymęczyłam... Dobrze, że już koniec.

Link do opinii
Inne książki autora
Atlantydzki świat
A.G. Riddle0
Okładka ksiązki - Atlantydzki świat

„Atlantydzki świat” to ostatnia część „Zagadki pochodzenia” – trylogii, która stała się światowym bestsellerem. Opowieść...

Akta zagłady (Tom 1). Pandemia
A.G. Riddle0
Okładka ksiązki - Akta zagłady (Tom 1). Pandemia

Zabójcza epidemia w Kenii. Spisek na niewyobrażalną skalę. Wyścig z czasem, by ocalić ludzkość w jej najczarniejszej godzinie. A.G. Riddle,...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy