Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2015-05-15
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 464
Seks - dla jednych temat tabu, a dla innych coś o czym rozmawiają jak o jedzeniu. Temat, który tak na prawdę bombarduje nas codziennie i z każdej strony. Nie był, nie jest i na pewno nie będzie obcy człowiekowi. Wydaje się, że gdzie nie spojrzymy tam... seks. Telewizja, internet, prasa, bilbordy czy radio. Wszystko bombarduje nas seksem. Antykoncepcja, aborcja, pornografia czy przestępstwa seksualne. Nie ma dnia byśmy na coś nie natrafili. A jeśli myślicie, że w dwudziestoleciu między wojennym tego nie było bądź ludzie w tedy byli "porządniejsi" to najwyższy czas by sięgnąć po książkę Kamila Janickiego.
Jego "Epoka hipokryzji" uświadomi nam co było na porządku dziennym w tamtych czasach.
Bo to co mamy dziś czyli ubrania jak by ich nie było, które dla innych i tak są jak habit zakonny to i tak nic. Gdyby spojrzeć na zachód i "wolność" niektórych państw to można by powiedzieć, że Polska jest zdecydowanie skromna. Tak w wyglądzie jak i zachowaniu. Gdy spojrzymy na wschód to jednak nasza frywolność przyodziewa dość duże rozmiary. Jak to w końcu zrozumieć? Chyba własnym rozumem i intuicją. Bo choć z autopsji można wywnioskować, że nie każdy wie co dla niego najlepsze to jednak starajmy się polegać na sobie lub zaufanej osobie.
A jak było wiele lat temu? Co się nosiło? Jak zabezpieczało przed ciążą? Jak leczyło?
No cóż to co pierwsze rzuciło mi się w oczy to przy czytaniu to... lekarz płciownik. Nazwa może i dość intrygująca, ale bez zastanawiania wiemy czym się zajmuje. Początki tej jakże zacnej dziedziny medycyny były ciężkie, ale i śmieszne. Niestety śmieszne tylko dla tego kto o tym czyta. Żyjąc w tamtych czasach i musząc przechodzić przez te wszystkie "badania, próby i testy" chyba bym się załamała. Jeśli wcześniej bym nie umarła...
„Wychowanie seksualne, związki partnerskie, małżeństwa homoseksualne, życie bez ślubu, aborcja, seks w mediach i w sferze publicznej, sponsoring, swingersi, stalking, mobbing, legalność prostytucji, a nawet gender. Przedwojenna Polska zajmowała się każdym z tych tematów.”*
Wszystko to było, jest i będzie. Od nas zależy w jakim stopniu publiczne. Było tego znacznie więcej, ale jako "ciemna strona" często była pomijana w omawianych elementach kulturalnych. Oczywiście, że kojarzymy Boya-Żelińskiego i jego "Nowoczesną sztukę chędożenia" czy erotyki Morsztyna.
Jednak to co szokuje najbardziej to chyba nie zachowanie czy ubiór, a metody antykoncepcji. Używanie lizolu, radioaktywnych pierwiastków czy promieni rentgenowskich to tylko niektóre z opcji.
Musze przyznać, że książkę czyta się bardzo szybko i z ogromnym zainteresowaniem. Momentami szokuje, a momentami zaskakuje. Mi nie chciało się wierzyć, że takie rzeczy mogły się dziać naprawdę. Polecam wszystkim, którzy lubią odkrywać ciekawostki z dawnych lat. Poza tym Ciekawostki historyczne jak zawsze spisały się na medal, a ja która nie przepada za historią ponownie zostałam mile zaskoczona. Byłą, jestem i będę wierna czytelniczką tej serii.
* - Cytat z "Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej Polsce" Kamil Janicki, str. 39
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Wielu ludzi historia zwyczajnie nie interesuje; utarło się już stwierdzenie, że ta uczona w szkole jest nudna. Z lekcji z trudem wynieśliśmy daty wojen, mało kiedy pamiętamy kto, komu, co i kiedy zrobił, w którym wieku jaki król panował i co zrobił dla narodu. Nikt natomiast nie zaprzeczy stwierdzeniu, że nauczyciele nie wspominali o tym, o czym pisze Kamil Janicki w alternatywnym podręczniku historii przedwojennej.
"Epoka hipokryzji" to naprawdę dokładnie przygotowana publikacja, pełna faktów popartych licznymi źródłami. Dużą część książki stanowią cytaty, które uwiarygodniają to, w co nie chce się wręcz wierzyć. Bo szokuje nie tyle fakt istnienia sfery intymnej pokoleń przedwojennych, a raczej sposób mówienia o niektórych kwestiach związanych z ludzką seksualnością. Część poglądów określilibyśmy dziś mianem średniowiecznych, inne z kolei wyprzedzają naszą, mimo wszystko dość pruderyjną kulturę.
W książce znaleźć można właściwie każdy temat, który ma jakikolwiek związek z seksem. Janicki nie boi się pisać o rzeczach, które wywołują rumieniec na twarzach wielu osób. Odważnie nurkuje w świat pierwszych wibratorów i onanistów, opisuje zwyczaje seksualne, rozpisuje się na temat podejścia naszych przodków do zdrad małżeńskich. Ukazuje świat i poglądy ówczesnych naukowców, lekarzy i szarlatanów analizujących różnice między kobietami a mężczyznami w kwestiach potrzeb seksualnych.
Autor pisze o temacie nadzwyczaj ciekawym i modnym (biorąc pod uwagę ogromną i wciąż rosnącą popularność literatury erotycznej), jednak moje wyobrażenia o tej książce były nieco inne. "Epoka hipokryzji" okazała się tytułem, z którego gęsto napakowana treść wylewa się niemal z każdej strony. Nie jest to zdecydowanie jednodniowa lektura, a i zawahałabym się nad stwierdzeniem, że można ją pochłonąć w kilka dni. Przeczytanie jej zajęło mi sporo czasu - po każdej części serwowałam sobie długi i zasłużony odpoczynek potrzebny do strawienia bogatej treści.
Cała seria Ciekawostki Historyczne przyciąga czytelników nietuzinkowymi tematami. Być może ja poległam trochę na lekturze książki Janickiego, bo nie przywykłam jeszcze do jego stylu. Temat mimo wszystko uważam za świetny, ale nadal sądzę, że literatura historyczna w takim wydaniu powinna być oddana w ręce czytelnika w zdecydowanie lżejszej formie. Tymczasem ja czułam się trochę tak, jakbym wróciła do czytania szkolnego podręcznika, co czasem okazywało się nieco męczące.
Mimo wszystko nie będę Wam odradzała tej książki. Warto zajrzeć do niej chociażby po to, by skonfrontować swoją wiedzę o poglądach na erotykę ludzi żyjących w tamtych czasach. Czytając o tamtym odległym dla nas świecie, nie raz stwierdzicie zapewne, że nasze prababki wcale nie grzeszyły niewinnością, a z kolei pradziadkom zdecydowanie daleko było do prawdziwych dżentelmenów.
XX-lecie międzywojenne to wspaniałe lata świetności Polski. Odradzała się ona z popiołów nieistnienia, przynajmniej formalnego. Cały naród walczy o nowe państwo, społeczeństwo stara się stworzyć podwaliny nowej biurokracji. Gdyby nie II wojna, kto wie, jak Polska wyglądałaby w chwili obecnej. A jednak ta wizja XX-lecia ma również drugą stronę, bardziej mroczną, o której się nie mówi. Zwykłe życie tysięcy Polaków skupiało się nie tylko na wspomaganiu odbudowy kraju. "W 1918 roku narodziła się nie tylko jedna Polska, ale co najmniej dwie. Ta pruderyjna, a często zakłamana. Polska, która zdelegalizowała domy publiczne i sutenerstwo, pozostawiając prostytucję i udając, że nie ma problemu. Ta, w której życie płciowe funkcjonowało wyłącznie w kategoriach grzechu, zboczenia lub przykrej konieczności. Oto druga Polska - domagająca się, w ślad za Zofią Nałkowską, "całego życia". Ale domagająca się go w wielu przypadkach bezładnie, roszczeniowo i bez żadnej kontroli. Dla idei wolnej miłości gotowa była akceptować rozpad rodziny, krzywdę kobiet, a nawet przypadki pedofilii" I te wszystkie problemy i aspekty życia erotycznego i seksualnego autor stara się przedstawić w niniejszym tytule.
Kamil Janicki podjął się tematu dość kontrowersyjnego, w naszych czasach nie wszyscy są gotowi, żeby rozmawiać o seksie. A jak wyglądało to niecałe sto lat temu? Okazuje się, że ludzie byli tam o wiele bardziej otwarci, choć jednocześnie skryci. Jak autor poradził sobie z tematem? Bezdyskusyjne to jedna z lepszych książek z gatunku popularnonaukowego, jakie w ostatnich czasach miałam okazję czytać. Nie bójcie się trudnych słów i usypiającego, monotonnego monologu. Ta książka Was zaskoczy, rozbawi, wprawi w konsternację i zniesmaczy - jednym słowem wywoła całą gamę emocji. Temat jest na pewno wdzięczny, ale sposób jego ujęcia sprawia, że nie można się oderwać od książki.
Maria Czaplińska, urodzona w jednej z najzamożniejszych rodzin arystokratycznych w Polsce w 1894 roku, wspominała, jak wiele trudu kosztowało ją zdobycie jakichkolwiek informacji o życiu płciowym. (...) Książki, otoczenie, nawet świat przyrody niewiele mogły jej pomóc. Rodzice zadbali, aby reprodukcjom nagich posągów w podręczniku do starożytności dorysowywano spodenki, podobnie zresztą jak Jezusowi w żłobie. W domu zakazane były takie słowa jak "kochać się" czy "podkochiwać". Było to niemalże przekleństwa. W majątku nie było też suczki, aby czasem dzieci nie zobaczyły niczego nieprzyzwoitego.
Problemy mieszkaniowe, o wiele większe niż obecnie były sporym wyzwaniem w przypadku życia erotycznego. Jak uprawiać seks pod jednym dachem z rodziną a jeszcze częściej obcymi, u których mieszka się kątem? W Warszawie, a także innym większych miastach mieszkańcy musieli sobie radzić, chociażby chodząc do parków, skwerów i w inne stosunkowo odosobnione miejsca. Dziewictwo, to bardzo istotna kwestia, która niejednej kobiecie spędzała sen z powiek. Bo jak to tak, nie wiedzieć nic na temat nocy poślubnej, skoro pan małżonek w najlepsze chodzi od domów publicznych? To właśnie okres dwudziestu lat między wojnami stał się początkiem zmian w tej kwestii. Kobiety coraz częściej zaczynały zdobywać wiedzę seksualną - zarówno teoretyczną jak i praktyczną. Szczególnie małżeństwa postępowe, zawierane z miłości równo twierdziły, że chcą równouprawnienia w tym względzie. Później zaś po ślubie, często zdarzało się, że zarówno on jak i ona mieli licznych "przyjaciół". W dzisiejszych czasach takie kwestie nie szokują, prawda? Opowiem Wam więc o "samogwałtach", które powodowały utratę życiowej siły. Były to czyny, które w dłuższej mierze doprowadzały do śmierci, więc konieczne było leczenie. Przynajmniej u mężczyzn, bo kobiety... kobiety to zupełnie inna para kaloszy. Mężczyźni piszący o kobietach dopiero odkrywali ich potrzeby, bardzo często więc pomijali istotne tematy kobiece, lub wręcz przeciwnie, wymyślali historie zupełnie nieprawdopodobne. Tak było w przypadku miłości lesbijskiej, tak było w przypadku prezerwatyw... Ale co ja Wam będę tłumaczyć, myślę że autor opisał to wystarczająco ciekawie.
Zwolennicy postępu stanowczo występowali przeciwko wspólnym sypialniom małżeńskim. Widzieli w nich relikt obmierzłych, XIX-wiecznych obyczajów. Małżeństwo nowoczesne, a więc zawarte z miłości i kładące nacisk na zmysłową stronę związku - opierało się na ciągłym uroku odkrywania intymności.
Niektóre zagadnienia były szokujące lub też bulwersujące. Tak było w przypadku "skrobanek", które były czasami jedynym ratunkiem w biednych wielodzietnych rodzinach (patrz ośmioro dzieci i więcej, nie to co w dzisiejszych czasach). Zabezpieczenia? Coś takiego było bardzo niepopularne i ciężko dostępne. Władza oficjalnie zabraniała wielu rzeczy na tej płaszczyźnie. Prezerwatywa przeszkadzała mężczyznom, więc nich to kobiety się zabezpieczają. Czytając o naświetlaniach macicy radem włos mi się jeżył na głowie. Z drugiej strony władze Polski jako jedyne nie chciały przyznać się, że pod ich nosem dzieje się coś złego. Przemoc seksualna według nich nie istniała. Pedofilia? Wole żarty. Gwałty? A gdzie tam. W ogólnoświatowym porównaniu kryminalnych spraw polska odnotowała ilość spraw, które można było policzyć na palcach jednej ręki. Można uwierzyć? Może wtedy wierzyli.
Wśród poruszanych tematów pojawiła się miłość homoseksualna. I tutaj również można znaleźć bardzo wyraźne rozróżnienie jeśli chodzi o płeć. Ale jak na to patrzyli ówcześni, zdradzać Wam nie będę, bo kogo to interesuje, znajdzie wszystko w książce. Jak również kwestie pornografii, seksu zbiorowego, domów publicznych (których nie było), seksu i erotyki w prasie i filmie, seksie zbiorowym i wielu, wielu innych zagadnieniach.
Przestrzegał, że prezerwatywa odbiera dobry orgazm także kobiecie, ponieważ: "Nie czyje [ona] wytrysku nasienia, pozbawiona więc jest największej rozkoszy przy spółkowaniu". W ten sam bęben bił też Paweł Klinger. Tyle tylko że zamiast o rozkoszach pisał o zdrowiu. Wyjaśniał, że w ciele kobiety wytwarzają się pewne "substancje toksyczne hormonalnego pochodzenia". Złowieszcze "ginecyny" zatruwają cały organizm, upośledzając zarówno funkcje fizyczne, jak i umysłowe. "Na tę truciznę kobiecą zna natura jedną tylko odtrudkę - pisał Klinger - spermę"
W dwóch słowach wspomnę jeszcze o jednej postaci przytaczanej przez autora, która zapadła mi w pamięć, a określenia, których używał do dziś chodzą mi po głowie i pewnie na długo zostaną. Mam na myśli polskiego lekarza-płciownika Stanisława Kurkiewicza. Ten żyjący i pracujący na początku XX wieku, a więc jeszcze przed 1918 rokiem, lekarz wymyślił cały terminarz spraw związanych z seksem w polskiej mowie. Niestety nie przyjęły się one, a szkoda, bo brzmią szalenie zabawnie - zwisak, błogoszczenie, samieństwo, płcenie. Jak wyglądałaby współczesna rozmowa na temat seksu, gdybyśmy używali tego typu wyrazów?
Zastrzeżenia? Jedno, malutkie. Przeszkadzało mi stworzenie przypisów na końcu książki. Ciągłe przeskakiwanie między poszczególnymi częściami książki było lekko irytujące. Osobiście wolę przypisy na dole strony, ale to oczywiście kwestia gustu.
"Epoka hipokryzji" to zupełnie nowe spojrzenie na społeczeństwo XX-lecia międzywojennego. Sprawy erotyki i seksu - tak bardzo naturalne, a jednak nigdy wcześniej nie podejmowane jeśli chodzi o ten okres w historii. Książka, która wciąga, uświadamiając nam, że nasi dziadowie i pradziadowie również walczyli o swoje prawa do wolności seksualnej. Książka napisana w sposób niesamowicie wciągający, poruszający i zabawny. Literatura popularnonaukowa bardzo wysokich lotów. Okazuje się, że o seksie można pisać na poważnie. Można pisać ciekawie. Skusicie się?
Z pieprzykiem
Z twórczością Kamila Janickiego - głównie za sprawą portalu Ciekawostki Historyczne - łączy mnie skomplikowana relacja. Zawsze kibicuję książkom popularnonaukowym, które mogą obalić mit historii jako nudnej dziedziny, ale ten gatunek nie zwalnia z rzetelności i korzystania z najaktualniejszych badań - a z tym na portalu różnie bywało. Historia być może nie jest jakość szczególnie dynamicznie rozwijającą się dziedziną, ale dzięki chociażby współpracy międzynarodowej, niektóre wydarzenia współcześnie prezentuje się inaczej, niż przedstawiały to starsze opracowania. Ale do rzeczy. Tematyka "Epoki hipokryzji" wydała mi się na tyle wdzięczna, że postanowiłam zaryzykować i dowiedzieć się, co działo się za drzwiami alkowy w przedwojennej Polsce. I nie żałuję.
Dwudziesty wiek dla historyków zajmujących się tematyką społeczną jest epoką obfitująca w źródła - gazety, ulotki, reklamy i naprawdę liczne publikacje sprawiają, że nie brakuje materiału do opracowywania (tym samym nie trzeba gdybać i lać wody). W "Epoce hipokryzji" autor powołał się na liczne źródła oraz zdecydował się zamieścić dużą liczbę ilustracji z przedwojennej Polski, poruszających tematykę seksualności i erotyzmu. To naprawdę nieprawdopodobne, że ponad sto lat temu również toczyły się zażarte dyskusje na temat edukacji seksualnej (aż dziw, że do tej pory postęp w tej kwestii jest znikomy). Niektóre fakty (na przykład te dotyczące wieku inicjacji) również mogą zaskoczyć tym, że preferencje pokolenia naszych pradziadków niewiele różniły się współczesnych.
Kamil Janicki przybliża czytelnikom sylwetki postaci związanych z rozwojem seksuologii w Polsce oraz tych walczących o prawo do wiedzy w tym zakresie - Stanisława Kurkiewicza, Tadeusza Boya-Żeleńskiego, czy Ireny Krzywickiej. "Epoka hipokryzji" przedstawia różne aspekty życia seksualnego - poziom wiedzy na początku dwudziestego wieku, specyfikę pożycia małżeńskiego, stosunek społeczeństwa do zdrad i prostytucji i wiele, wiele ciekawostek na temat antykoncepcji, gadżetów erotycznych czy metod leczenia niektórych dysfunkcji (lub tego, co za dysfunkcję uznawano). Jeżeli interesuje Was historia społeczna i lubicie porównywać, jak zmienia się postrzeganie niektórych kwestii, to bez wahania możecie sięgnąć po "Epokę hipokryzji" - chociażby dlatego, że porusza ona w ciekawy sposób kwestię, która dotyczy absolutnie każdego.
Po tym autorze spodziewałam się lepszej ksiażki. Owszem ostatnie kilka rozdziałów było ciekawych, ale pierwsze były nudnawe. Temat ciekawy i nie przegadany. Niektóre ciekawostki są bardzo interesujace. Cóż, Olacy przedwojenni byli bardzie tolerancyjni niż my teraz. Nie wiem czy to dobrze czy źle. A sposoby zapobiegania ciąży są straszne. Przeciez można było sobie zrobić krzywdę. I te poglądy nt. zon czy mężów i ich zachowania. Absurdalne.
Czy Słowianom udało się stworzyć własną cywilizację? Czy Słowianie znaleźli się na ziemiach polskich w czasie wielkich wędrówek ludów czy byli tu od tysiącleci...
Czy o „takich" tematach w ogóle powinno się pisać? Po co wyciągać „te" brudy na światło dzienne? Nie lepiej „to" zostawić? Kamil...