Don Tillman powraca! Niesztampowy bohater ,,Projektu Rosie", genetyk ze zdiagnozowanym zespołem Aspergera, podejmuje wysiłek, by przyswoić sobie protokół norm i zachowań dotyczących ojcostwa. Inicjuje więc projekt ,,Dziecko": ustala nowy system posiłków, by dostarczyć swojej żonie Rosie odpowiednią ilość substancji odżywczych, projektuje najbezpieczniejszy wózek świata (w komplecie z kaskiem dla niemowląt) - krótko mówiąc, doprowadza Rosie do szału. Na szczęście jego najlepszy przyjaciel Gene jest w pobliżu i służy mu nie zawsze dobrą radą...
,,Efekt Rosie" to niebanalna komedia z ujmującymi bohaterami, pierwszorzędnym humorem i wartką akcją.
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2016-04-27
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 440
Kolejna część nie zawiodła mnie. Nie było to pisanie dla ciągu dalszego, czyli lejwództwo w formie czystej jak to często bywa, ale ciekawa powieść o problemach Dona Tillmana i jego rodziny, czyli osoby z Zespołem Aspergera, a przede wszystkim ciekawego męża i ojca i reprezentanta naszych czasów. W części drugiej Don zmierza się z byciem ojcem. Jego perypetie są ciekawe i śmieszne, gdyż on wszystko postrzega w sposób naukowy, a przy tym dociera do sedna sprawy. Rosie zachodzi w ciążę, a on musi się z tym zmierzyć.
Ja niedawno przeżywałam swoją ciążę, więc wszystkie te sprawy związane z dietą ciężarnej, z jedzeniem, z etapami rozwoju dzidziusia, to wszystko jest bliskie memu sercu.
Poza tym książkę się tak dobrze czyta, bo jest dobrze napisana. Ma starannie obmyślony plan, wartką akcję, dużo dialogów, świetnie sportretowane postacie.
Wszystko to sprawia, że książkę połknęłam jednym tchem, co polecam innym.
Projekt Rosie zakończony sukcesem. Don w swoim planie dnia uwzględnił spontaniczność żony, jednak to czego nie przewidział to ciąża. Ale że Don to zadaniowiec, to przygotowania nie skończą się tylko na dźwiękoszczelnej kołysce i pancernym wózku...
Mam wrażenie, że ta część jest troszkę słabsza od poprzedniczki, bo oczekiwanie na dziecko trochę mi się dłużyło. Jednak to tylko mały minus przy całości. Powieść jest zabawna, przyjemna i w swojej specyficzności unikalna. Na pewno wcześniej nie spotkaliście się z takim podejściem do tematu. Don mimo swojej pozornej oschłości bardzo przeżywa cały proces "budowy" nowego człowieka. Wytrąca go to z równowagi i przysparza wielu niestandardowych sytuacji.
Myślę, że sięgnięcie po kontynacje jest rzeczą bardzo naturalną, bo czytanie sprawi nam tylko przyjemność, nie wymagana jest nawet znajomość pierwszego tomu, bo jeśli są nawiązania, to są one krótko wytłumaczone.
Don wraz z Rosie przenieśli się do Stanów Zjednoczonych. Mężczyzna powoli oswaja się z myślą, że nie jest już sam i cieszy się obecności wymarzonej kobiety w swoim życiu. Para próbuje się dopasować i całkiem dobrze im idzie. Jednak pozorny spokój u Dona burzy pojawienie się informacji o ciąży. Kiedy w grę wchodzi nieplanowane potomstwo bohater czuje się na początku zanadto przytłoczony. Nie ucieka jednak od obowiązków i opracowuje kolejny projekt - „Dziecko”.
Mistrz procesu w pełnej krasie. Doszkala się, planuje, kupuje. Przy okazji irytując trochę ciężarną.
Do pary dołączy znany z pierwszej części przyjaciel Dona i pojawią się nowe postaci. Nie zabraknie również gaf.
Bardzo dobrze bawiłam się podczas czytania Projektu „Rosie”, ale przy drugiej części śmiałam się dużo więcej...
Don i Rosie nie są typową parą. W związku z tym starają być wobec siebie jak najbardziej jednoznaczni, żeby Don nie musiał się niczego domyślać. Sprawiają wrażenie pary mówiącej sobie wszystko wprost, aby uniknąć nieporozumień. Okazuje się jednak, że nawet najbardziej logiczny człowiek czasem nadinterpretuje i wyciąga wnioski z błędnego założenia, też zdarza mu się mylić.
Ilość problemów na jakie napotyka nasz genetyk jest dużo większa niż wtedy kiedy szukał żony. Częste niedopowiedzenia wywołują falę komicznych w wymowie zdarzeń.
Ale to nie tylko komedia. Autor zahacza o wiele różnych tematów, m. in. budowania opinii o sobie na postawie kłamstwa, przyjętego wizerunku, uprzedzeń - nawet u ludzi zawodowo zajmujących się pomocą parom, przytłoczenia zbliżającym się rodzicielstwem, nieumiejętności nazywania i sygnalizowania własnych potrzeb. Wskazuje na problemy rodzicielskie wynikające z braku zwykłego dialogu.
Podoba mi się, że związek dwojga ludzi został pokazany z perspektywy mężczyzny (w tym też tkwi „siła” cyklu o Donie, wyróżnia się na tle większości opowieści o związkach pisanych przez kobiety i z perspektywy kobiety), wyjątkowego, ale pomimo to widoczne są różnice, pomiędzy postrzeganiem codzienności, wynikające z płci.
Język, styl wypowiedzi jest podobny do tego z projekty „żona”, stylizowany trochę na mowę naukowca.
Nie można jednak, o czym wspomina sam Autor w podziękowaniach, brać tej książki jako pewnik, jako studium przypadku, nie jest to przecież żaden podręcznik, a jedynie fikcja. Nawet żona Autora, z zawodu profesorka psychiatrii, nie odnosi się do szerzonej przez przyjaciela Dona teorii.
Przeczytane:2021-01-24, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,
Po przeczytaniu pierwszego tomu o Donie Tillmanie, czyli Projektu "Rosie", bez chwili przerwy sięgnęłam po kontynuację. Bill Gates stwierdził, że "Efekt Rosie to niebywale inteligentna, zabawna i wzruszająca książka" - nie można nie zgodzić się z powyższymi słowami. Jeśli chcecie dowiedzieć się dlaczego, koniecznie przeczytajcie dalszą recenzję. :)
Don i Rosie wydają się szczęśliwym małżeństwem. Przeprowadzili się z Melbourne do Nowego Jorku, gdzie wynajmują niewielkie lokum na Brooklynie. Don wykłada genetykę na Uniwersytecie Columbia, zaś Rosie kończy pisanie doktoratu z psychologii, jednocześnie zapisując się na studia lekarskie. Wszystko zaczyna się sypać, kiedy niespodziewanie Rosie oznajmia, że jest w ciąży. Ta zaskakująca wiadomość wywołała u Dona panikę, więc zaczął robić to, co najlepsze w takiej sytuacji: najpierw unikał tematu, potem zajmował się innymi, według niego, bardziej ważnymi sprawami, aż wreszcie postanowił przyswoić zagadnienie posiadania dziecka oraz zostania ojcem. Niestety, w niesamowicie kreatywny, pokrętny i zabawny sposób, przez co w życiu Dona pojawiło się multum nowych problemów. Przede wszystkim podejrzenie o pedofilię, kiedy poszedł na plac zabaw poobserwować zachowanie dzieci w celu wysnucia interesujących wniosków. Skutkiem tego nieporozumienia okazała się konieczność brania udziału w spotkaniach ze pracownikiem społecznym i psychologiem.
W międzyczasie do mieszkania Dona i Rosie wprowadza się Gene - najlepszy przyjaciel, a zarazem największy wabik na kobiety wśród profesorów. Nowy współlokator, ciąża, piętrzące się problemy zawodowe, małżeńskie i zaburzenia kontaktów międzyludzkich sprawiają, że Don posuwa się do najgorszego czynu z najgorszych, bo wprowadzającego w życie chaos: zaczyna kłamać.
"Efekt Rosie" to historia, która w przepiękny, zakręcony i niezwykle inteligentny sposób pokazuje zwyczajne problemy występujące w związkach. Z racji tego, że Don jest dość nietuzinkową postacią, te pospolite kłopoty mnożą się i potęgują w sposób wykraczający normalne rozumowanie, przeradzając się w przezabawne sytuacje oraz wzruszające chwile. Autor idealnie wplótł pojęcie ciąży, narodzin i fakt posiadania w niedalekiej przyszłości dziecka, a także nieporozumienia występujące między żoną a mężem w życie Dona, przerabiając to w istną feerię emocji.
Książka jest doskonałym przykładem na to, że ludzie potrafią się zmieniać, choćby nie wiadomo jak zatwardziali byli w swoich przekonaniach. Don pod wpływem Rosie, Gene'a, George'a, Soni i paru innych osób małymi kroczkami zdobywa się na przeprogramowanie rozumowania, próbując zrozumieć i nie pogubić się w przyjętych normach społeczeństwa.
W drugim tomie niesamowicie irytowała mnie postawa Rosie i robienie z Dona typowej ofiary - to jedyny minus powieści. Czytelnik widzi, z jak wieloma sytuacjami, które na pozór wydają się łatwe, a ich poprowadzenie całkowicie intuicyjne, musi zmagać się osoba z zespołem Aspergera. Bogactwo uczuć, jakie dostaje się w trakcie lektury, można uznać jako przysłowiową wisienkę na torcie.
"Efekt Rosie" jest rzeczywiście niesamowicie inteligentną, zabawną i wzruszającą książką, a historię i przesłania ukryte między wierszami powinien poznać każdy. Drugi tom trylogii o Donie Tillmanie polecam bez wahania i z całego serca, ponieważ otrzymacie coś więcej niż wciągającą fabułę oraz doskonale wykreowanych bohaterów. Dostaniecie możliwość wejścia w umysł osoby niepełnosprawnej, świeże spojrzenie na wiele wątków, śmiech przez łzy i łzy ze śmiechu, a przede wszystkim może książka pozwoli wam dosadniej zrozumieć, że to bez znaczenia, kim jesteśmy z zawodu, jaki mamy status społeczny, jaki kolor twarzy czy kogo kochamy. I tak na wiadomość o zastaniu przyszłą/ym matką/ojcem spanikujemy i będziemy próbowali uciekać, gdzie pieprz rośnie. :)