Zaczęło się od zaginięcia kota. Teraz Drue zaczyna rozumieć, że była to zapowiedź największego konfliktu w historii. Cierpliwość zwierząt się wyczerpała - nie będą spokojnie patrzeć, jak ludzie niszczą Ziemię. Królestwo zwierząt wypowiedziało wojnę ludzkości. Udomowione zwierzęta muszą wybrać: przyłączą się do rebelii czy zechcą ocalić ostatnich ludzi na świecie?
Początkowo Drue chce tylko odnaleźć swojego kota. Jeszcze nie wie, że przeznaczono dla niej ważniejsze zadanie. Wyrusza przez wyludnioną krainę na spotkanie pradawnego plemienia Kotynów, którzy mają odegrać szczególną rolę w starciu dwóch światów. Co ją z nimi łączy? Jaką cenę będzie musiała zapłacić za przetrwanie? Jedno jest pewne: do świata, jaki znamy, nie ma już powrotu.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-09-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 421
Tytuł oryginału: The Savage Kingdom
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Iga Noszczyk
Przeczytane:2018-02-08, Ocena: 2, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu,
W ostatnich latach zagłada ludzkości stała się niezwykle popularnym tematem książek. Na rynku wydawniczych pojawiają się coraz częściej powieści o kataklizmach, apokalipsie, zemście natury. Są to przede wszystkim pozycje dla dorosłych czytelników, jednakże i literatura młodzieżowa zaczyna poruszać te tematy. Dowodem na to jest Dzikie królestwo, opowiadające o konflikcie pomiędzy zwierzętami i ludźmi.
Pierwsze strony zapowiadają znakomitą lekturę. Poznajemy zwyczajną rodzinę, w której szeregach nie brakuje pupila – kota. Cudownie została tu przedstawiona relacja pomiędzy rodzicem a córką oraz nieuchronnie nadchodzący kataklizm. Nie brakuje w tym wstępie również ekologiczno-prawdopodobnego wątku. Ale… to tyle. Im dalej zagłębiałam się w powieść, tym bardziej stawała się ona katastrofą (zarówno dosłownie, jak i w przenośni). Obiecująca powieść o końcu ludzkiego świata zamieniła się w czystą fantastykę (i to w negatywnym znaczeniu, choć ten gatunek uwielbiam). Naturalnie, nie sposób przy tego typu książkach ominąć takie elementy, ale liczyłam, że autor zachowa chociaż pozorny realizm. O ile wątki pomiędzy Dzikimi a Chowańcami (zwierzętami domowymi), ich konflikty i rozterki związane z ludźmi, były jak najbardziej do przyjęcia, tak dalsza zabawa ze zmiennokształtnością i magią była zwyczajnie… śmieszna. Czułam się, jakbym czytała nie tyle literaturę młodzieżową, co jakąś abstrakcyjną bajkę dla dzieci.
Styl autora również nie powala - gdzieniegdzie uracza czytelnika bogatym w metafory i piękne epitety językiem, by zaraz potem rzucić całe to gawędziarstwo dla szybkiej akcji i sztucznych dialogów, które są jedną z największych wad tej powieści. Prawdę mówiąc, miejscami Dzikie królestwo przypomina scenariusz kreskówki dla kilkulatków, choć i te zdają się mieć więcej sensu niż niektóre zwroty akcji w dziele Simona Davida Edena. Mam wrażenie, że autor w trakcie pisania zagubił cały swój wstępny zamysł, bo – jak wspominałam wcześniej – powieść zapowiadała się znakomicie. Sam pomysł przedstawienia losu zwierząt w tak inny, młodzieżowy sposób jest kapitalny, ale – niestety – niekiedy sam pomysł to za mało…
Ex umbra in solem. Z cienia ku światłu. Może potrzebujemy jednego, żeby dostrzec drugie.
Dzikie królestwo jest książką, przez którą przebrnęłam z trudem, jednak nie mogę nazwać jej gniotem. Ma wiele wad i zmęczyła mnie straszliwie, jednak gdybym sięgnęła po nią mając jakieś osiem lat – pewnie zakochałabym się w niej bezgranicznie (nie tylko w treści, ale i w uroczym kotku na okładce). Target na młodzież to przesada, dlatego polecam tę powieść dzieciom w wieku od 8 do 10 lat.