Wciągający thriller psychologiczny o kobiecie gotowej pomścić śmierć córki bez względu na konsekwencje
Kiedy Jules Bright słyszy pukanie do drzwi, ostatnią osobą, której się spodziewa jest detektyw ze złymi wiadomościami. Okazuje się, że stało się coś, czego obawiała się nieustannie od trzech lat. Z więzienia zwolniono Amelię Quentin.
To dziewczyna, która zniszczyła życie Jules. Odebrała jej wszystko, co kobieta kochała. Wszyscy wiedzą, że sprawiedliwość nie została wymierzona i każdy chciałby, żeby Quentin zapłaciła za swój czyn. Co w obliczu powrotu morderczyni zrobi Jules i kto powinien bardziej się obawiać - ona czy Amelia?
__
To naładowana emocjonalnie opowieść o sprawiedliwości, zemście i szukaniu ukojenia w żałobie. - ,,The Parkersburg News and Sentinel"
__
O AUTORCE:
Susan Lewis - Kiedy miała 9 lat jej mama zmarła na raka. Wówczas tata wysłał ją do szkoły z internatem. Nie chcąc tam mieszkać, mała Susan zachowywała się nieznośnie i doprowadziła do tego, ze ją wyrzucono. Powróciła do domu. Stanowczość i upór w dążeniu do tego, czego chce został w niej na zawsze. Po przekroczeniu magicznej granicy osiemnastu lat zaczęła pracować jako asystentka w ,,Thames". W późniejszych latach pracowała w Hollywood, ale odkryła, że pisanie scenariuszy to nie jej powołanie. Choć robiła zakupy z Jennifer Anniston i od czasu do czasu gościła Nicholasa Cage'a, postanowiła poddać się sentymentom. Pisać powieści. Susan napisała już niemal czterdzieści książek.
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2017-11-17
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: A Girl Who Came Back
Kiedy trafiłam na tą książkę po prostu czułam i wiedziałam, że muszę ją mieć i przeczytać. Opis, który znalazł się na tylnej okładce nie pozostawiał złudzeń, że to jest coś dla mnie. I choć autorka ma prawie czterdzieści książek na koncie to muszę przyznać, że nie kojarzyłam jej w ogóle. Ani jako pisarki ani jako autorki scenariuszy, bo i taką pracą się parała. A jednak nasze drogi się skrzyżowały. Miałam możliwość poznania jej pióra. Czy jestem zadowolona?
Jules i Kian Bright to małżeństwo wydawało by się idealne. Dosłownie trafia im się wygrana na loterii dzięki, której spełniają swoje marzenia - prawie wszystkie. To najcenniejsze, którym jest chęć zostania rodzicami wciąż spełnić się nie może. I pieniądze nie wiele tu dają. A jednak nadchodzi dzień kiedy się udaje. Udaje się to w sposób naturalny i to po kilku próbach in vitro. Są przeszczęśliwi choć tli się w nich też panika czy wszystko ułoży się do samego końca. Nie dziwi, więc nikogo fakt, że gdy dziecko przychodzi na świat od razu staje się oczkiem w głowie nie tylko rodziny i przyjaciół, ale i całego Kesterly gdzie społeczność jest ze sobą bardzo zżyta. Daisy, bo tak na imię ma córeczka Kiana i Jules ciepłą, wesołą i otwartą osóbką. Potrafi nawiązać kontakt z każdym, każdego traktuje tak samo, nie ocenia. A jednak w życiu Brightów pojawia się rodzina Quentin, która zaburzy to co dla nich najważniejsze - więzy rodzinny. Dokładnie zrobi to Amelia. Dziewczyna, która od dziecka była inna.
"... ona ani nie wygląda na niewinną i delikatną, ani się tak nie zachowuje. Nie była jak inne dzieci. Nie biegała, nie skakała, nie cieszyły ją dziecięce zabawy. Nie śpiewała, nie przekomarzała się i nie spała jak aniołek. Nie patrzyła na ludzi, tylko wbijała w nich wzrok."*
Nawet jej matka przyznawała się przed sobą, że nie potrafi czuć do niej tego co powinna czuć rodzicielka do swojego dziecka.
W dniu kiedy krzyżują się drogi Daisy i Amelii wszystko się zmienia. Ta pierwsza chce się przyjaźnić, bo widzi, że Quentinówna nie ma znajomych, że ludzie ją odtrącają, nie chcą się z nią zadawać. A Amelia z tego korzysta. Zachowuje się jak... pasożyt. Czerpie siłę z mieszania, mącenia i mataczenia. Zrobi wszystko by Daisy była po jej stronie, a reszta... reszta jest nie ważna. Ale nadchodzi dzień, gdy wszystko idzie nie tak. Nie tak dla rodziny Brightów. Ale okazało by się, że nie dla Quentinów. Amelia dokonuje czegoś o czym normalnemu człowiekowi ciężko nawet pomyśleć. Zabija swoją przyjaciółkę, bo tak ją w końcu nazywała. Zabija z zimna krwią, ale wrabia kogoś innego. Jak by tego było mało jej wyrok jest niewspółmierny do czynu jakiego się dopuściła. Wszyscy mają żal, ale nie wiele są w stanie zrobić...
Susan Lewis miała genialny plan i myśl siadając do tej książki. Wizja była niesamowita, ale wykonanie już gorsze. Przyznam, że prawie pół książki się męczyłam. Nie umiałam się odnaleźć, czegoś mi brakowało, a czegoś było za dużo. Dopiero później wszystko zaczęło się w miarę komponować, prezentować i czytać jak należy. I choć psychologiczne portrety postaci mi się podobają to żałuję, że całość to zwierzenia tylko Jules. Gdyby mieć tu jeszcze kontr punkt w postaci myśli Amelii całość była by niemal idealna. A tak czuję nie dosyt. Uważam jednak, że warto się zapoznać z tytułem.
* - Cytat z "Dziewczyna, która wróciła" Susan Lewis, str. 7
Jules Bright przed laty przeżyła koszmar. Podczas jej zmagań radzenia sobie z przeszłością i życiem z bólu, pewnego dnia jej pozorny spokój zostaje zmącony. U progu jej drzwi pojawia się policjantka, która ją wtedy wspierała i przynosi jej druzgocącą wiadomość o tym, że Amelia Quentin wychodzi z więzenia. To młoda kobieta, która przed 3 lata odsiadywała karę za współudział w zabójstwie córki Jules. Pogrążonej w rozpaczy matce wydaje się, że to stanowczo zbyt mała kara za to, jakich cierpień przysporzyła całej rodzinie Daisy. Jak będzie teraz wyglądało życie Jules, kiedy w jej pobliżu ponownie będzie żyła Amelia?
Kiedy przeczytałam opis książki od razu wydał mi się bardzo ciekawy i nie chciałam, aby długo czekała na swoją kolej na moim regale. Uwielbiam thrillery i spodziewałam się świetnej lektury. Tymczasem niestety mocno się rozczarowałam, bo to nie do końca jest thriller psychologiczny. Jak na mój gust to akcja toczyła się zdecydowanie zbyt wolno. Pierwsza połowę książki męczyłam czekając na jakiś rozwój wydarzeń. Niby było kilka niewiadomych, które autorka stopniowo wyjaśniała czytelnikowi wprowadzając liczne retrospekcje, ale dla mnie działo się to w zbyt wolnym tempie. Brakowało mi napięcia, czy choćby tego dreszczyku emocji, który zwykle towarzyszy przy tym gatunku.
Pomysł na fabułę był świetny, ale z jego wykonaniem coś poszło nie tak. Poza powyższym mam również zastrzeżenie, co do niektórych sytuacji, w których dla mnie logiczne byłyby inne zachowania danych postaci. Niektóre wątki zostały dla mnie trochę zbyt naiwnie poprowadzone i dla mnie przez to mało realistycznie.
Dużym plusem „Dziewczyny, która wróciła” są bohaterowie. Bardzo polubiłam rodzinę oraz przyjaciół Daisy. To serdeczne osoby, z którymi dzieliła swoje pasje, które ją wspierały, a także wspólnie przeżywały ból po jej stracie. Autorka w szczegółowy i emocjonalny sposób przedstawiła cierpienie rodziców po stracie dziecka, co jest niewątpliwą zaletą. Wraz z Jules niemal odczuwany jej udrękę, żaden rodzic nie powinien przeżywać śmierci swojego dziecka, a to wydarzenie miało fatalny wpływ zarówno na nią jak i na jej męża.
Nie porwała mnie ta książka od pierwszych stron i znalazłam w niej zarówno kilka minusów jak i plusów. Uwielbiam ten gatunek literacki i dlatego moje wymagania względem tej pozycji były wysokie, ale komuś, kto rzadko po niego sięga ta książka może się spodobać. Nie ma tu zawrotnej akcji, w której można by było się pogubić, ani nie znajdziemy w niej brutalnych i krwawych opisów. Autorka główną wagę przywiązała do emocjonalnego aspektu, który moim zdaniem został tu rozwinięty znakomicie.
"Nie była jak inne dzieci. Nie biegała, nie skakała, nie cieszyły jej dziecięce zabawy. Nie śpiewała, nie przekomarzała się i nie spała jak aniołek."
Ciekawy pomysł na fabułę i udane jego wykorzystanie. Książka pochłania uwagę odbiorcy, trudno się od niej oderwać, chętnie poddajemy się sile przywoływanych uczuć i skrajnych emocji. Zapamiętam tę przygodę czytelniczą jako wywołującą pozytywne wrażenia, z wyjątkiem kilku scen, które chociaż wydawały się mało realne, to jednocześnie znakomicie podkręcały zawirowania akcji. Powieść opiera się nie tylko na frapującym, zaskakującym i wstrząsającym scenariuszu zdarzeń, ale także na wyjątkowo trafnie i przenikliwie wykreowanej postaci czarnego charakteru. Autorka zaprezentowała intrygujące wątki psychologiczne ze starannością, dbałością o szczegóły i wnikliwym zrozumieniem natury człowieka.
Trzymający w napięciu thriller, który z każdym rozdziałem coraz bardziej przybliża się do dramatu rodzinnego. Zajmująco i atrakcyjnie odmalowany barwny portret matki tracącej w tragicznych okolicznościach dziecko. Mieszanka najróżniejszych uczuć ogarniających kobietę, nieustanne cierpienie, przenikliwa rozpacz, ogromna frustracja, poczucie oszukania, dojmująca bezradność, nieujarzmiona wściekłość i pragnienie zemsty. Ale to także usilne próby oddalenia od siebie mrocznych myśli, zepchnięcia ich z powrotem do ciemności, z której wypłynęły, tak aby można było pójść dalej, podjąć walkę o kontynuowanie życia pomimo odebranego największego skarbu, radości i dumy. Łapanie dobrych i przyjemnych wspomnień, które z trwogą umykają przed prawdą, a pozbywanie się tych ostrych, brutalnych, brzydkich i okrutnych.
W powieści wiele się dzieje, dynamiczne rytmy, sporo zaskakujących zwrotów akcji i umiejętne podsycanie atmosfery niepewności i niepokoju. Już sam fakt, że wyrachowana morderczyni Daisy, ciepłej i życzliwej siedemnastolatki, zostaje zwolniona z więzienia zaledwie po trzech latach odsiadki, przywołuje kontrast między wagą winy a zasądzoną karą. Cofamy się w czasie, aby poznać w jakich okolicznościach doszło do morderstwa, jakie były przesłanki oprawczyni, w jaki sposób udało się jej oszukać wymiar sprawiedliwości i zmanipulować opinią publiczną. Ale czy faktycznie wszyscy szanują i respektują wyrok sądu, zgadzają się z przedstawionymi zarzutami i dowodami? Jak przeciwstawić się krzywdzie, stracie, upokorzeniu i perfidnemu kłamstwu? Czy warto szukać ukojenia w odwecie i rewanżu, narażając życie i wystawiając na próbę rodzinne relacje? A może wobec naprawienia niesprawiedliwości poniesione wysokie koszty nie mają już znaczenia, gdyż nic już bardziej nie może dotknąć?
bookendorfina.pl
Świetna książka. Opisuje wspomnienia matki, która straciła swoje jedyne, ukochane dziecko. Kian i Jules kupili swój upragniony bar i interes im wychodzi. Do szczęścia brakuje im dziecka. Po wielu próbach in vitro Jules zachodzi w ciążę. Rodzi im się córka Daisy. Są przeszczesliwi. Niestety na ich drodze pojawiają się Quentinowie z córka Amelią. Dziewczynki zaprzyjazniają się choć Amelia stwarza niemiłe wrażenia. Dramat zaczyna się gdy Amelia podstępem zwabia Daisy do siebie i niestety morduje ją. Podczas procesu wszystkiego się wypiera ale zostaje skazana. Nie odbyła jednak do końca kary dzięki swojemu apodyktycznemu ojcu. Jej wyjście z więzienia wywołuje wielkie oburzenie. Jules pragnie by dziewczyna zniknęła z jej życia i kilka razy śledziła ją. Problem się zaczyna kiedy Amelia znika i policja podejrzewa Jules i jej rodzinę O porwanie. Jednak to ojciec Deana to zrobił, bo chciał udowodnić że jego syn jest niesłusznie ukarany za śmierć Daisy i Amelia to wrobila. Na szczęście historia Jules i Kianadobrze się kończy bo będzie drugi proces przeciw Amelii z zarzutem O morderstwo A Dean wyjdzie na wolność. Jules i Kian zaczynają nowe życie w Irlandii.
Amelia "Nie była jak inne dzieci. Nie biegała, nie skakała, nie cieszyły jej dziecięce zabawy. Nie śpiewała, nie przekomarzała się i nie spała jak aniołek. Nie patrzyła na ludzi, tylko wbijała w nich wzrok. Nie śmiała się, a jeśli już to robiła, jej śmiech brzmiał fałszywie, drażniąco, był smutny i pozbawiony humoru." Dziwne, że nikt nie zauważył jej dziwnego zachowania i nie zrobił nic, żeby powstrzymać zło jakie wyrządzi. Amelia zabiła własną matkę i jedyną przyjaciółkę. Mam mieszane uczucia co do tej powieści. Trudno mi się czytało, mimo, że lubię thillery, nie potrafiłam zrozumieć postepowania Amelii. Budziła we mnie przerażenie do czego jeszcze jest zdolna i obrzydzenie. Sprawiało jej przyjemność dręczenie innych. W powieści mamy też rozpacz Jules i Kliana po śmierci jedynaczki i różne przeżywanie żałoby.
Od dawna czekałam na taką książkę. „Dziewczyna, która wróciła”, to lektura, przez którą zarwałam noc, a to już dawno się nie zdarzyło. Przyznaję, że już sam początek wstrząsnął mną na tyle, że wiedziałam, że nie oderwę się od tej powieści, dopóki nie dowiem się jaki jest jej finał.
Amelia Quentin, nie była jak inne dzieci. Wokół niej nie było gwaru, radości i głośnego śmiechu. Od samego początku wydawała się inna. Patrzyła za to niezwykle przeszywającym i nieobecnym spojrzeniem, które wzbudzało w obserwowanych niepokój. Dziewczynka nie biegała, nie bawiła się wesoło z innymi pociechami. Dzieci jej unikały, dorośli również trzymali się od niej z daleka, kierowani przeczuciem, że w tej dziewczynie nie ma nic poza złem. Daisy nie była jak wszyscy. Była ciepła, opiekuńcza, było jej żal Amelii i starała się jej pomóc. Niestety nastolatka wraz ze swoją rodziną zapłaciła za to najwyższą cenę. Daisy została brutalnie zamordowana. Teraz Amelia wychodzi z więzienia, przedterminowo, mimo zaskakująco niskiego wyroku, który otrzymała. Jules, matka Daisy, nie może znieść niesprawiedliwości, która ma nastąpić. Na domiar złego dziewczyna wraca do miejscowości, w której rozegrały się te dramatyczne wydarzenia i w którym nadal zamieszkują bliscy rodziny. Kobieta ma wrażenie, że dziewczyna, która zniszczyła jej życie drwi sobie z niej prosto w twarz. W tej sytuacji, nie wiadomo, która dla której stanowi większe zagrożenie. Jedna jest psychopatyczną morderczynią, która twierdzi, że się zmieniła, druga jest matką, która straciła swoje ukochane dziecko w bezsensowny i brutalny sposób. Do tego Jules ma poczucie, że sprawiedliwości nie stało się zadość i marzy o tym by pomścić swoje jedyne dziecko.
„Dziewczyna, która wróciła”, to wciągający i trzymający w napięciu thriller psychologiczny, obok którego trudno przejść obojętnie. Ciekawym pomysłem było zastosowanie intrygującego początku, który nadał całej historii jeszcze więcej mroczności. Udanym zabiegiem były również retrospekcje opisujące przyczyny, które doprowadziły do finału tej historii. Uważam, że na uwagę, zasługują również kreacje postaci, szczególnie tych kobiecych: Amelii, Jules oraz Daisy. Co prawda, niektóre momenty wydały mi się dość karykaturalne (sama zbrodnia, proces), jednak z drugiej strony myślę, że w jakiś sposób wpłynęły na podkręcenie całej akcji. Najmocniejszym elementem tej powieści jest zdecydowanie aspekt psychologiczny. Lektura tej powieści to niezwykła mieszanka uczuć, którą czytelnikowi trudno jest z siebie zrzucić długo po zamknięciu książki. Szczególnie, że na koniec zostajemy z całą masą pytań. Między innymi o to czy warto szukać ukojenia w zemście? Jak wiele można zaryzykować, gdy właściwie wszystko co możliwe do odebrania, zostało już odebrane? Czy jest się czego bać, gdy nic nie może już bardziej zaboleć? Ale czy na pewno? Zazwyczaj, w każdej historii jest jakieś drugie dno. Tak jest również z powieścią, którą przedstawia nam Susan Lewis. Zdecydowanie jest to książka, po którą warto sięgnąć. Gorąco polecam.
Wciągająca opowieść o tym, że grzechy przeszłości zawsze nas odnajdą Justine Cantrell jest szczęśliwą żoną i matką dwójki dzieci. Razem z przyjaciółką...
Wydawać by się mogło, że wojna i miłość to dwie sprzeczności, a jednak... "Mroczne pragnienia" to historia arystokratycznej rodziny francuskiej w czasie...
Przeczytane:2018-02-19, Ocena: 5, Przeczytałam,
Amelia Quentin zawsze była dziwna. Już jako mała dziewczynka różniła się od rówieśników, a dorośli dostrzegali w niej coś niepokojącego. Nikt jednak nie podejrzewał, że z tej samej kilkulatki wyrośnie bezwzględna morderczyni. Jednostajne, nieco smutne życie Jules diametralnie się zmienia, kiedy dowiaduje się, że kobieta, która zabiła jej córkę, wkrótce wyjdzie na wolność. Na dodatek ma zamiar wrócić do rodzinnego domu – czyli tam, gdzie została dokonana okrutna zbrodnia. Jules nie może znieść myśli, że Amelia znowu będzie tak blisko. Jak gdyby nic się nie stało.
Zapewne jednym z powodów dość mieszanych opinii na temat tej książki jest fakt, że padła ona ofiarą nieco błędnego przyporządkowania gatunkowego. „Dziewczyna, która wróciła” miała być thrillerem psychologicznym i rzeczywiście, ma jego elementy, aczkolwiek przez lwią część śledzimy wydarzenia, które pasowałyby raczej do obyczajówki, dość mocnej i intensywnej, ale jednak obyczajówki. Motyw morderstwa, a w szczególności jego opis czy też przebieg procesu sądowego bardzo pobudzają wyobraźnię, podobnie jak sceny końcowe, ale nie powiedziałabym, że podczas czytania towarzyszyło mi uczucie niepokoju i narastającego napięcia. Była to raczej ciekawość, połączona nieco z odrazą, a jednocześnie... fascynacja, bo trudno przejść obojętnie obok takich bohaterek jak Amelia.
Mimo tego, że Susan Lewis dość sprawnie wykorzystuje przeplatanie wydarzeń z przeszłości i teraźniejszości – co stanowi jeden z moich ulubionych zabiegów – początek powieści wypada nieco chaotycznie. Prolog wbija w fotel i to głównie dzięki niemu przebrnęłam przez kilkadziesiąt pierwszych stron, które, na tle tak zaskakującego wstępu, wydały mi się dość miałkie i średnio interesujące. Teraz, patrząc na książkę z pewnej perspektywy, doceniam sposób, w jaki autorka przedstawiła rodzinę Brightów – Jules, Kiana i ich długo wyczekiwanej córki, Daisy. Poznając Jules i Kiana już jako młode małżeństwo, starające się o dziecko, a później obserwując dorastanie Daisy możemy przywiązać się do całej trójki. Łącząca ich więź nie budzi żadnej wątpliwości, a jedyna pociecha Brightów budzi tak dużą sympatię, że staje się kimś w rodzaju przyjaciółki dla czytelnika. To wszystko sprawia, że, nawet będąc uprzedzonym, śmierć Daisy tak bardzo wyprowadza z równowagi. Zwłaszcza kiedy sprawczynią morderstwa okazuje się osoba, którą cała rodzina często i chętnie gościła.
Już tytuł krzyczy, że tak naprawdę główną postacią tej powieści jest Amelia. Nie Jules, nie Daisy, tylko właśnie Quentinówna. Susan Lewis wykreowała genialną antybohaterkę, bo nawet trudno nazwać mi ją czarnym charakterem. Amelia jest bezwzględna, pozbawiona skrupułów... i emocji, a już na pewno zdrowego poglądu na świat i umiejętności odróżniania dobra od zła. Właśnie to jest w niej najbardziej przerażające. Jej nieustający uśmiech, wyrachowanie i kłamstwa, które potrafi wygłosić bez mrugnięcia okiem. Podoba mi się, że autorka nie przedstawiła jej w jednoznacznie złym świetle: tutaj żadna postać nie jest ani biała, ani czarna. Amelia od urodzenia nie należała do aniołków, a jednak poznając jej raczej smutne dzieciństwo można poczuć ukłucie współczucia. Nie dziwi zatem reakcja Daisy, która początkowo chciała pomóc koleżance, a ostatecznie wpadała w ociekającą toksyną relację. Co najlepsze, również bohaterowie pozornie pozytywni nie są bez skazy, czego chociażby Jules jest najlepszym przykładem. To wszystko daje bardzo realistyczny i szczery obraz świata przedstawionego.
Nie da się ukryć, że książka porusza dość trudne tematy. Wątpliwe zdrowie psychiczne Amelii czy też żałoba po stracie najbliższej osoby to zaledwie wierzchołek góry lodowej – tutaj niemalże wszystko obraca się wokół zemsty. Wyobraźcie sobie, że niedaleko was wprowadza się kobieta, która pozbawiła życia kogoś, kogo kochaliście. Czujecie tę złość, ten sprzeciw, tę chęć wymierzenia sprawiedliwości? To normalne. Tylko czy morderstwo za morderstwo to rzeczywiście właściwe rozwiązanie? Czy potrafilibyście się opamiętać, wiedząc, że coś takiego nie pomoże wam odnaleźć spokoju?
Największym plusem tej powieści jest ogromny ładunek emocjonalny. Autorka znakomicie opisała ból i rozpacz Jules i Kiana, a niełatwo przecież przedstawić rodziców pogrążonych w żałobie. Sceny ukazujące jeszcze żywą i szczęśliwą Daisy siłą rzeczy wywołują nostalgię, a po zabójstwie trudno nie odczuć chociażby namiastki tego smutku i gniewu, jakie targały bliskimi dziewczyny. To właśnie dzięki tak dobrze oddanej sferze uczuciowej „Dziewczyna, która wróciła” w pewien sposób szokuje i nie pozwala zbyt szybko o sobie zapomnieć. Styl jest dość obrazowy, dzięki czemu wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach – a co za tym idzie, poszczególne sceny wżerają się w umysł i prowokują kolejne pytania. Nawet wtedy, kiedy jesteśmy przygotowani na to, co się jeszcze wydarzy.
W powieści brak elementu prawdziwie zaskakującego, istnej bomby, która nie dałaby w nocy zasnąć. Niemniej dobrze nakreślone postaci i świetny pomysł na historię całkiem nieźle się bronią, o ile nie zrazi was nieco przydługi i nieuporządkowany początek. „Dziewczyna, która wróciła” może nie wykorzystuje w pełni potencjału własnej fabuły, ale potrafi wciągnąć – dlatego zdecydowanie warto.