Nazywam się Parker. Moje ciało jest oszpecone bliznami, pamiątkami ataku, którego nie pamiętam. I nie chcę pamiętać. Wolę obserwować życie, niż go doświadczać.
Ludzie dookoła śmieją się, całują, rozmawiają – a ja jestem sama, w kącie, obserwując, jak żyją. Nie zależy mi na nikim i niczym. Czuję tylko jedną emocję. To irytacja. I czuję ją bardzo często.
Jeden SMS wysłany pod niewłaściwy numer okazał się moją zgubą.
Ma na imię Everett i jest wrednym, natrętnym, aroganckim facetem, który narusza moją osobistą przestrzeń. A co najgorsze: sprawia, że znów coś czuję.
Zawsze jest ubrany na czarno, jak gdyby wybierał się na pogrzeb. Pewnie dlatego, że tak jest. Everett umiera. Z tego powodu chce spędzić ostatnie chwile swojego życia żyjąc, naprawdę żyjąc. I zmusza mnie do tego samego. Abym zmierzyła się z demonami, które zdusiłam głęboko w sobie. Rani mnie, pomaga mi, uzupełnia mnie. Umiera.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2018-03-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 303
Tytuł oryginału: Ten Below Zero
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Dorota Lechowicz
Ilustracje:brak
Po co walczyłaś tak mocno, skoro żyjesz tak słabo.
"Dziesięć poniżej zera" Whitney Barbetti to kolejna fascynująca publikacja Wydawnictwa NieZwykłego, której portal Kulturalne Rozmowy ma okazję być patronem medialnym. Szkoda, że nie udało się przeprowadzić wywiadu z autorką, ale cóż… Czasem bywa i tak. Zapraszam więc na recenzję i kilka słów opinii o książce ode mnie.
Wszystko zaczęło się od SMS-a wysłanego przez pomyłkę, którego Parker odczytała i zjawiła się na spotkanie z chłopakiem ubranym na czarno o imieniu Everett. Tych dwoje los jednak ciężko doświadczył. O losie dziewczyny i napaści, po której zostały tylko blizny woli nie pamiętać, więc skutecznie wyparła to zdarzenie ze swojej świadomości. O przeszłości jej towarzysza dowiemy się dopiero na kolejnych kartach powieści. Wisi nad nim widmo śmierci. Można jej uniknąć, ale jak wiele operacji również i tak niesie za sobą ryzyko. Everett więc balansując na granicy życia, mając świadomość upływającego czasu, zabiera Parker w piękną podróż po USA, dzięki której dziewczyna przeżyje niezapomnianą przygodę. Z dnia na dzień odkrywane są kolejne tajemnice, a wszystko staje się coraz bardziej skomplikowane. Para przeżywa swoje własne, osobiste tragedie, które odcisnęły piętno na ich dorosłym życiu. Chłopak odkrywa w Parker godną i bardzo trudną przeciwniczkę i za wszelką ceną pragnie pomóc jej odzyskać radość z przeżywanych wspólnie chwil.
Od pierwszych stron uderzyła mnie ogromna niechęć Parker do wszystkiego: do ludzi, do siebie oraz brak chęci do zrobienia czegokolwiek i te jej wieczne, lodowate odrętwienie. Wewnątrz siebie wytworzyła sobie tarczę ochronną przed innymi. Ona już wybrała: świadomie uśmierciła się za życia. Boi się kolejnych ran zadanych przez drugiego człowieka. Jak sama o sobie mówi, jest jedynie bierną obserwatorką wszystkiego, co się dookoła niej dzieje. Swoją postawą irytuje czytelnika, który zaczyna tracić do niej cierpliwość. Za całe zło świata obwinia wszystkich i bardzo źle traktuje napotkane na swojej drodze osoby. Jest buntowniczką z wyboru skazaną przez siebie na samotność. Odcina się od świata, ponieważ nie wierzy, że jest warta uwagi. Ma blizny nie tylko na ciele, ale też w sobie. I to właśnie te rany bolą najbardziej.
Tylko przypadkiem spotkany chłopak jest w stanie znieść jej dość odpychającą postawę oraz sprawić, że powoli zmienia ona swoje nastawienie do innych. Jedynie on może utemperować jej nieznośną osobowość oraz sprawić, by chciało jej się żyć. Jak tego dokona? Tego Ci nie zdradzę. O tym, Czytelniku, przekonasz się, czytając "Dziesięć poniżej zera".
Dla mnie jest to opowieść o dwojgu młodych ludzi, których los okrutnie doświadczył. W pewnym stopniu oddaje ból istnienia oraz pokazuje, jak przeszłość i związane z nią tragedie mogą odcisnąć piętno na człowieku. Rozdziera serce i powoduje, że czytelnikiem targają różne emocje. Książka utrzymuje w napięciu, co sprawia, że nasze uczucia wariują. Dialogi prowadzone w sposób niezwykle zabawny przez dość kąśliwy język bohaterów sprawiają, że nieraz uśmiechałam się do siebie.
Ta książka z pewnością nie pozostanie obojętna dla nikogo. Jest lekiem na ból istnienia, a nie zwyczajną historią bez przesłania. Jeśli więc zastanawiacie się, po co istniejecie i jakie macie zadanie, z pewnością powinniście sięgnąć po "Dziesięć poniżej zera". Fabuła zachwyca niezwykłymi zwrotami akcji. Czytając, odczujecie zarówno żal, jak i smutek. Będziecie płakać ze śmiechu. Jedno jest pewne, nikt nie przejdzie obojętnie obok tej historii, gdyż skłania ona do myślenia oraz analizowania własnego życia. Sceny z kart powieści jeszcze długo nie znikną z pamięci czytającego. Zacznie zwyczajnie myśleć i niecierpliwie wyczekiwać zakończenia. Autorka wciąga w tę grę każdego, kto weźmie jej publikację do ręki.
Barbetti stworzyła więc niezwykle piękną, poruszającą fabułę, która jednak daje nadzieję na lepsze jutro, ponieważ życie i miłość zawsze zwycięża. Trzeba tylko umieć o nie zawalczyć. Mogą w tym pomóc najbliższe nam osoby. To ich wiara powoduje, że jesteśmy skłonni do największych poświęceń bez względu na koszty. Pozwala ufać, że nadejdą jeszcze dobre czasy. Trzeba tylko bardzo chcieć samemu się zmienić. Widać tu również nieustanną walkę z ogromną determinacją o drugiego człowieka, z obojętnością na ludzki los. To jedna z tych pozycji wydawniczych, które zapierają dech. Wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji przeczytać książki, gorąco polecam. Nie będziecie żałować.
Parker nie miała łatwego życia, została bezpowrotnie zraniona. Blizny stanowią jej cześć i choć nie pamięta wszystkiego, to wie, że już nigdy nie będzie taka sama jak przed atakiem seryjnego mordercy. Kiedy Parker dostaje smsa od Everetta, postanawia zaryzykować i spotkać się z nim. Przypadkowa wiadomości odmieni życie tej dwójki, bo Parker żyje choć jest martwa w środku, a Everett jest pełen życia, choć umiera. Przygotujcie się na zderzenie dwóch różnych charakterów i liczne wybuchy emocji.
„Dziesięć poniżej zera” to książka, która zachwyciła mnie od pierwszej strony, mogę dopatrywać się tu kilku nieścisłości, ale po skończonej lekturze jestem bardzo zadowolona.
Parker i Everett grają pierwsze skrzypce i to ich historia jest najważniejsza. Dziewczyna jest zimna i wycofana, pragnie spokoju i życia pozbawionego emocji. Nie czuć nić, to też uczucie... Pustki. Wielkiej, przytłaczającej, i przede wszystkim smutnej nicości, która nie pozwala cieszyć się życiem. Szkoda, że więcej uwagi autorka nie poświęciła przeszłości Parker i ataku mordercy, który naznaczył ją bliznami na twarzy i ręce. Tak przynajmniej uważałam przez większość książki, ale na koniec uznałam, że to wypadło naturalnie. Everett ma zmienne nastroje, ale jest dobry i nieustępliwy. Chwilami zachowuję się jak arogancki dupek, ale nie bez powodu i dzięki temu tak bardzo oddziałuję na Parker. Świetna postać, która ma niejednego asa w rękawie i wyciąga go w najmniej spodziewanym momencie.
Akcja od pierwszej strony jest zawrotna. Trzysta stron to niewiele i chyba dlatego ta książka tak bardzo mnie zachwyciła. Autorka nie przeciąga i nie roztrząsa mało istotnych spraw i co najważniejsze, nie szuka sztucznych problemów, by namieszać. Bohaterowie podróżują i odwiedzają ciekawe miejsca. Ich podróż jest ciekawa i nie ma tu miejsca na nudę.
„Dziesięć poniżej zera” to kwintesencja romansu! Bohaterowie zmieniają się na oczach czytelnika i muszę Wam powiedzieć, że ta przemiana jest spektakularna! Następuje stopniowo i można zaobserwować drobne zmiany oraz sytuacje, które oddziałują na Everetta i Parker! To jest po prostu piękne. Autorka nie zrobiła z tej książki przesadzonego dramatu, który wyciska łzy. Owszem, wzruszyłam się, lecz nie czułam się przytłoczona. Szczerze? Nie lubię, kiedy autorzy skupiają się na śmierci i sypią ckliwymi tekstami. Relacja bohaterów jest skomplikowana, często nie są dla siebie mili, a ich rozmowy iskrzą. Nagromadzone w nich uczucia buzują i często wybuchają. I takie jest życie! Nieprzewidywalne! Często mówimy rzeczy, który późnej żałujemy. Jest też namiętnie, a wszystko to wypadło bardzo naturalnie. „Dziesięć poniżej zera” bawi, wzrusza i skłania do refleksji na życiem! Podoba mi się ta historia i szczerze polecam! 8/10!
Dziesięć poniżej zera
Autor: Whitney Barbetti
"To zobojętnienie emocjonalne. Tak powiedziała terapeutka, kiedy wyznałam jej, jak niewiele czuję. Moje emocje zawsze były niewyraźne, mgliste i ulotne. Czułam je krótko i w niewielkim natężeniu. Przypominały pierwsze krople deszczu, które spadają na twoje czoło przed ulewą. Zastanawiasz się wtedy, czy to na pewno deszcz? Czy zacznie padać? W moim przypadku nigdy nie padało."
Kiedy ogień spotyka wodę...
Tak strasznie chciałam dać niższą ocenę tej opowieści... ale się nie dało.
Ten, kto przeżył miłość od pierwszego wejrzenia, porażającą jak piorun i kompletnie niezrozumiałą, obezwładniającą i hipnotyzującą, doskonale będzie wiedział, o czym jest ta książka. Tylko, że tu dochodzi jeszcze... ostateczność. I wyrok.
Młodzieżówka. Ale z tym głębokich i ambitnych. Dużo scen seksu, co wyjątkowo mi nie przeszkadzało, a wręcz współgrało z szalejącymi w tej historii emocjami.
Narracyjna rewelacja - czyta się jednym tchem. Błyskawicznie.
Są sceny chwilami irytujące i niedojrzałe, ale śladowe ich ilości:)
BARDZO dobra. BARDZO.
******************************************************
"Nazywam się Parker. Moje ciało jest oszpecone bliznami, pamiątkami ataku, którego nie pamiętam. I nie chcę pamiętać. Wolę obserwować życie, niż go doświadczać.
Ludzie dookoła śmieją się, całują, rozmawiają – a ja jestem sama, w kącie, obserwując, jak żyją. Nie zależy mi na nikim i niczym. Czuję tylko jedną emocję. To irytacja. I czuję ją bardzo często.
Jeden SMS wysłany pod niewłaściwy numer okazał się moją zgubą.
Ma na imię Everett i jest wrednym, natrętnym, aroganckim facetem, który narusza moją osobistą przestrzeń. A co najgorsze: sprawia, że znów coś czuję.
Zawsze jest ubrany na czarno, jak gdyby wybierał się na pogrzeb. Pewnie dlatego, że tak jest. Everett umiera. Z tego powodu chce spędzić ostatnie chwile swojego życia żyjąc, naprawdę żyjąc. I zmusza mnie do tego samego. Abym zmierzyła się z demonami, które zdusiłam głęboko w sobie. Rani mnie, pomaga mi, uzupełnia mnie. Umiera."
Fragment i promocje: http://mniejniz0minirecenzje.blogspot.com/2018/04/dziesiec-ponizej-zera-whitney-barbetti.html
http://kochajacaksiazki.blogspot.com/2018/04/152-whitney-barbetti-dziesiec-ponizej.html
Intrygujący tytuł, ciekawa okładka z oszpeconą dziewczyną w centrum, plus interesująca stopka, to już połowa sukcesu, jaki osiągnęła jedna z najnowszych książek od Wydawnictwa Niezwykłego, pt. „Dziesięć poniżej zera”. Pomimo tego, iż nie miałam zbyt wygórowanych wymagań wobec tej książki, to mogę śmiało przyznać, że jest to świetne, godne polecenia New Adult.
„– Tutaj – powiedział, naciskając nieco powyżej mojego serca – tutaj masz dziesięć poniżej zera. I jesteś bliższa śmierci niż ja”. Nazywam się Parker. Moje ciało jest oszpecone bliznami, pamiątkami ataku, którego nie pamiętam. I nie chcę pamiętać. Wolę obserwować życie, niż go doświadczać. Ludzie dookoła śmieją się, całują, rozmawiają – a ja jestem sama, w kącie, obserwując, jak żyją. Nie zależy mi na nikim i niczym. Czuję tylko jedną emocję. To irytacja. I czuję ją bardzo często.
Jeden SMS wysłany pod niewłaściwy numer okazał się moją zgubą. Ma na imię Everett i jest wrednym, natrętnym, aroganckim facetem, który narusza moją osobistą przestrzeń. A co najgorsze: sprawia, że znów coś czuję. Zawsze jest ubrany na czarno, jak gdyby wybierał się na pogrzeb. Pewnie dlatego, że tak jest. Everett umiera. Z tego powodu chce spędzić ostatnie chwile swojego życia żyjąc, naprawdę żyjąc. I zmusza mnie do tego samego. Abym zmierzyła się z demonami, które zdusiłam głęboko w sobie. Rani mnie, pomaga mi, uzupełnia mnie. Umiera.
Książka ta zawiera wszystko to, co każdy dobry New Adult powinien mieć: ciekawą fabułę, dobre dialogi, świetnie wykreowanych bohaterów i oczywiście chwytające za serce zakończenie. Już od pierwszych stron, pani Barbetti zaintrygowała mnie swoją historią, potwierdzając słuszność wszystkich pozytywnych opinii na temat jej książki.
Styl pisania autorki jest lekki, dzięki czemu lektura tej pozycji to czysta przyjemność. Obie postacie zostały obdarzone przez autorkę świetnym poczuciem humoru, które nieraz potrafił mnie niezwykle rozbawić. Ich rozmowy często przepełnione są ironią i sarkazmem, które tak bardzo uwielbiam. Poza tym, pani Barbetti tak przemyślała całą fabułę, by czytelnik ani na chwilę nie odczuł znużenia.
To, co również w dużym stopniu mnie urzekło to motyw podróżowania. Miałam pewne obawy, że cała fabuła będzie poświęcona jednemu problemowi, tudzież wątkowi romantycznemu. Na szczęście nic podobnego się nie zdarzyło. Po kilku rozdziałach, Parker i Everett wyruszają w podróż, która ma w sobie pewien cel, którego zdradzić Wam nie mogę. Wszystkie odwiedzone przez bohaterów miejsca, zostały przez autorkę ciekawie opisane, dzięki czemu możemy dowiedzieć się wielu, naprawdę interesujących faktów o miejscach turystycznych w Stanach Zjednoczonych.
Tak jak już wspominałam, autorka wykreowała dwójkę wspaniałych bohaterów. Oboje skradli moje serducho i na długo w nich pozostaną. Myślę, że o sukcesie tych bohaterów zadecydował fakt, iż w ich relacji brak tej cukrowej, wręcz mdłej otoczki. Brak w nich schematyczności, w której zazwyczaj facet jest niezwykle bogaty, a dziewczyna to ideał, tyle że schowany pod peleryną skromności i niewinności. Tutaj każde z nich ma problemy, żadne z nich nie jest idealne. I to w tym wszystkim jest najpiękniejsze.
Dużym zaskoczeniem był dla mnie finał, gdyż miałam małą nadzieję, że będzie on wyglądał nieco inaczej. Co nie oznacza, że ostateczna wersja jest nieudana. Wręcz przeciwnie. Po przeczytaniu dwóch ostatnich zdań, na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech, serduszko me lekko zatrzepotało a w głowie pojawiła się myśl: To było naprawdę dobre.
Podsumowując, „Dziesięć poniżej zera” to godna polecenia książka dla miłośników dobrego New Adult. Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych książek tej autorki, a Was zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję.
Moja ocena: 9/10
ZAKOCHAŁAM SIĘ. W tej okładce, oczywiście. Jest... rewelacyjna. Widzimy na niej dziewczynę ze szramą na policzku, dość sporą, czyli widzimy Parker, główną bohaterkę. Ma zamknięte oczy, może coś wspomina? Jest przedstawiona na ciemno granatowym tle, a na jej twarz pada słabe światło. Tak patrzę na tę okładkę i czuje z niej bijące zimno. Grzbiet jest jak dla mnie cudowny, idealnie pasuje do tego, co mamy na okładce.
Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną tej powieści, co mnie cieszy bo uwielbiam takie książki, które są zabezpieczone przed mechanicznymi urazami. :D
Na jednym ze skrzydełek przeczytamy słów kilka o autorce, a na drugim widzimy patronów medialnych.
Czcionka jest duża, dzięki czemu szybko się czyta, a jest to również zasługa zachowanych marginesów oraz odstępów między wersami. Brak jakichkolwiek literówek.
Jedyne, co mi tu przeszkodziło, to gdy coś było napisane kursywą, to zdarzyło się, że kilka słówek zamiast dalej być kursywą, były napisane normalnie. Ale nie rzuca się to aż tak bardzo w oczy, a co ważniejsze nie przeszkadza w lekturze.
Autorka tej książki wykonała kawał dobrej roboty. Musze przyznać, że potrafi oczarować czytelnika słowem i sprawić, że osoba czytająca powieść po prostu się zatraci, przepadnie jak kamień w wodę w swojej rzeczywistości. Whitney ma tak świetne pióro, że nie da się go nie polubić. Lekkie, przyjemne, wciągające i dopracowane pióro. Nie jest to pierwsza powieść autorki, co zresztą widać po dokładności, dopracowaniu pod każdym względem.
Cieszę się, że pomimo mnóstwa egzemplarzy recenzenckich, zdecydowałam się i na tę lekturę. Jest to opowieść, która na długo pozostanie w moim sercu i kto wie, może jeszcze kiedyś do niej wrócę? A już z pewnością będę ją polecać, bo jest tego warta.
Uważam, że i Wy możecie sięgnąć po tę lekturę ponieważ jest napisana rewelacyjnie, szybko się czyta i zawiera przesłanie, które trzeba odczytać między wierszami. Było to moje pierwsze, cudowne spotkanie z Whitney Barbetti. Wiem również, że nie ostatnie.
Bohaterowie w tej lekturze zostali wykreowani bardzo dobrze, tak jakby były to osoby z naszego otoczenia. Zdaje sobie sprawę z tego, że każdy z ludzi jest na swój sposób okaleczony, ale Parker i Everett wiedzą o tym aż za dobrze. Każde z nich ukrywa swą przeszłość, nie pamięta jej, ale co ważne potrafią w mniejszym lub większym stopniu korzystać z życia. Polubiłam bardzo tę dwójkę i już za nimi tęsknie, bardzo!
Na początek może Everett. To imię jest dla mnie skomplikowane na tyle, że gdy po zamknięciu książki chciałam odtworzyć to imię - miałam z tym problem. Jak dla mnie jest dziwne i skomplikowane. :P Ale co do jego charakteru, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Okaleczony nie tylko na ciele, ale i na duszy. Ma swoją tajemnicę, o której wie bardzo mała grupka osób, najbliższych. Wie, że umiera i chce doczekać śmierci korzystając z życia na maksa. Totalnie nie myśląc o szansie ratunku, nie chce powtórki z rozrywki, która miała tragiczne efekty ostatnim razem. Polubiłam tego chłopaka na tyle, że dzień po lekturze odczuwam ból w sercu, ponieważ mi go brakuje. :(
Co do Parker... Również spotkało ją w życiu wiele nieprzyjemności. Z czego... w ogóle tego nie pamięta, ale ma po tym pamiątkę. Bliznę na ręce i policzku, która szpeci ją do tego stopnia, że zaszywa się w swoim pokoju, rzadko z niego wychodzi i unika życia towarzyskiego. Odsuwa się od życia typowej, młodej kobiety. Ma dwadzieścia jeden lat, całe życie przed nią, a ona jest bez wyrazu. Cieszę się, że trafiła na Everetta, który zaczął ją kształtować i budzić do życia.
Uwielbiam tych bohaterów... I Wy również ich pokochacie!
Relacja tej dwójki jest bardzo specyficzna. Dogryzają sobie, odpychają się, ale i jednocześnie przyciągają. Może powiecie, że to jest chore, ale... bardzo życiowe. Wystarczy spojrzeć na relacje innych ludzi, na pewno znajdziecie kogoś, kto niekoniecznie jest w identycznej sytuacji, ale relacja jest tak bardzo podobna. Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają... A ja uważam, że ta dwójka pasuje do siebie, tylko nie potrafią tego dostrzec. Wiele ich łączy, nieco dzieli, ale nie ma związków idealnych.
Oczywiście w tej książce nie zabraknie scen łóżkowych, ale przyznam, że zostały przedstawione w sposób... dobry? Nie obrzydzają, nie są na siłę. Czuć chemię między bohaterami, mimo, iż sami jej nie chcą zauważyć. Jestem zafascynowana tak trudną relacją, jaką połączyła tych dwoje Whitney, ale składam wielkie gratulacje - bo wyszło to po mistrzowsku.
Przechodząc do fabuły, przyznam, że autorka pokusiła się o trudną tematykę. Jest to temat nie tylko społecznego odrzucenia przez wygląd, ale i śmierci, choroby, przeszłości i wielu innych, które są tak bardzo ważne w naszym życiu, a my często o nich zapominamy. Żyjemy w pośpiechu nie celebrując wolnych chwil. Nie chodzi mi tez o to, by w każdej wolnej chwili upajać się ze szczęścia, że mamy wolne chwile, tylko je doceniać. Doceniać krótkie chwile, drobne gesty, które są naprawdę ważnym aspektem naszego ziemskiego życia. Książka jest na tyle rewelacyjna, że zwraca uwagę na to, jak żyjemy - a jak powinniśmy żyć. Daje nam lekcję nie tylko o życiu, śmierci, ale i miłości, która może zmienić wiele. Naprawdę jest to pozycja godna polecenia i poświęcenia jej czasu, zdecydowanie.
Jest to jedna z niewielu pozycji, w której zaznaczyłam sobie dużo cytatów. Mam nadzieję, że nie zezłościcie się, że jest ich tutaj trochę, chociaż starałam się to ograniczyć, naprawdę.
Wzbudziła ta książka we mnie ogromne zainteresowanie. Gdy już zaczęłam czytać, z trudem się oderwałam. Nie mogłam ot tak odłożyć jej na bok i zacząć robić coś innego... Jednak gdy już musiałam ją odłożyć na wieczór, to cały czas myślałam o bohaterach. Myślałam o tym, jak będą wyglądać ich dalsze losy. Bałam się o nich. Nie chciałam, by spotkało ich coś złego. Traktowałam ich jak dwójkę najlepszych przyjaciół. Niemniej jednak było kilka chwil, gdy moje serce prawie się zatrzymało. Nie chciałam wierzyć w to, co czytam. Pękało mi serce, ale nie dopuściłam do tego, by łzy potoczyły się po moich rozpalonych policzkach. Bo muszę się przyznać, podczas tej lektury moje policzki nie traciły rumieńców. Ciągle było mi gorąco, bo akcja pędziła na łeb na szyję, ciągle pojawiało się coś nowego, zaskakującego nie zawsze w pozytywnym słowa znaczeniu.
Zakończenie powieści sprawiło, że coś we mnie pękło. Coś pyknęło i poczułam ulgę. Wtedy dopiero poczułam wszystkie emocje ze zdwojoną siłą i ledwo powstrzymałam się, by nie zacząć ryczeć jak bóbr. Jednak w ostatniej chwili się powstrzymałam i czułam te wszystkie uczucia. To było jak przeciążenie, bałam się, że tego nie zniosę. Jednak parę krótkich wdechów pozwoliło mi się uspokoić. Pokochałam tą okładkę, a zawartość obdarzyłam szczerą sympatią. Jestem przekonana, że z wielu Was się waha, czy sięgnąć po Dziesięć poniżej zera - czy też nie. Ja zdecydowanie polecam, bo warto. Polecam wszystkim zainteresowanym, tym, którzy są niepewni. Ja wiem, że i Wy pokochacie tę powieść miłością prawdziwą.
"Dziesięć poniżej zera" to książka pełna emocji,która porusza od środka ,to jak dotknięcie struny,która wywołuje serie niespotykanych zdarzeń.Kiedy zaczęłam czytać nie mogłam przestać,powiedziałam sobie "kończę ją dziś ,teraz".
Główna bohaterka Parker nienawidzi swojego życia.Trwa w pustce i odrętwieniu ,w emocjach ,które zrodziły się w niej po ataku seryjnego mordercy,który przeżywa ale zupełnie ma pustkę w głowie jak do niego doszło.Przez przypadkowo wysłanego sms poznaje chłopaka Everetta,który w każdej chwili może umrzeć.Od tej chwili rozpoczyna się historia rodzących się między nimi uczuć,które są niesamowitym tłem do wachlarza emocji,które zafundowała nam autorka.Dawno nie znalazłam w książce tak dużego ładunku emocjonalnego, które czułam całą sobą i wszystko przeżywałam razem z bohaterami. Strasznie się z nimi zżyłam i kibicowałam ich uczuciu, które mimo tego, że się do niego nie przyznawali, było ogromnie silne i przede wszystkim prawdziwe.
Fabuła może nie jest aż tak bardzo wygórowana,bo autorka skupiła się na podróży-tej wewnętrznej jak i samochodowej ale mądrości życiowe i wartości jakie przytoczyła autorka są warte by książkę wziąć w swoje ręce.W sumie czytałam i zastanawiałam się co ja osobiście zrobiłabym na miejscu Parker czy Everetta. Życie jest takie krótkie i kruche.
Zakończenie mnie zaskoczyło ,bo nie takiego się spodziewałam ale cieszę się ,że autorka mile mnie zaskoczyła.
„Każdy kto popatrzy na to zdjęcie, będzie widział nas. Ale kiedy ty na nie spojrzysz, zobaczysz kanion i wodę i całe piękno, które roztacza się przed nami. Pamiętaj o tym, Parker. Kiedy popatrzysz na to zdjęcie, przypomnij sobie, jak razem oglądaliśmy czyściec. Wszyscy inni patrzyli na łuk. Ale my nie.”
Polecam książkę jak najbardziej
„Dziesięć poniżej zera” jest wspaniałą historią o przyjaźni, miłości i zrozumieniu drugiego człowieka. Jest niesamowitą opowieścią o tym, że doceniamy życie, dopiero gdy śmierć zagląda nam prosto w oczy, a czasami nawet i to nie pomaga. MamC nadzieję, że udało mi się Was namówić na lekturę powieści Whitney Barbetti, ponieważ jestem pewna, że długo o niej nie zapomnicie.
www.posredniczka-ksiazek.pl
Są takie książki, które zostają w naszym sercu już na zawsze, odmieniają nas, konstruują zupełnie nowy stosunek do siebie i otoczenia. Nie tylko wywołują masę głębokich przemyśleń, ale też skłaniają do natychmiastowego wprowadzenia zmian. Uczą nas doceniać drobnostki, dostrzegać sens istnienia, a przede wszystkim uświadamiają o naszej ulotności, słabości. "Dziesięć poniżej zera" zdecydowanie do takich pozycji należy.
Autorka niemal od pierwszych stron bombarduje nas intensywną dawką bólu, cierpienia, goryczy, która powala na kolana, miażdży nawet te najbardziej twarde serca. Stopiono poznajemy smutną historię bohaterki, jaka rozrywa duszę na strzępy. Nie sposób się z nią nie utożsamiać, jej oschłość początkowo przeraża, ale gdy odkrywamy przyczynę, doskonale rozumiemy takie podejście. Smutek miesza się z współczuciem po to, by w momencie pojawienia się Everetta, ustąpić miejsca nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone.
Niestety dusza chłopaka jest równie mocno pokiereszowana. Pragnie żyć każdą chwilą, czuć jak najwięcej, być bombardowanym emocjami i wrażeniami, ale przyczyna tej zachłanności jest dramatyczna. W momencie, gdy ujawnia całą prawdę o sobie, lekko tląca się iskierka nadziei rozbudzona w naszych sercach, zaczyna powoli gasnąć. Niemal każda strona tej wyjątkowej powieści nasycona jest cierpieniem, które nas przerasta, wypełnia każdy skrawek naszego ciała. To zdecydowanie pozycja, która angażuje niezwykle silnie, przeżywa się ją całym sobą.
"Znasz ten moment, gdy chcesz zatrzymać czas, tuż przed tym, zanim wszystko się rozpadnie? Straszną rzeczą jest to, że nigdy nie wiesz, kiedy ten moment nastąpi. Patrzysz na to wstecz i chciałbyś zapamiętać więcej. Ale nie wiesz, że twój świat właśnie ma się przechylić na swojej osi."
W czasie lektury wielokrotnie zastanawiam się, jakbym postąpiła na miejscu bohaterów, czy byłabym w stanie podjąć słuszną decyzję. Są jednak sytuacje, w których po prostu nie ma jedynych prawidłowych wyborów, wszystko niesie ryzyko, jakie może nas przerosnąć.
Ogromną zaletą tej powieści są genialnie nakreślone postacie. Autorka naszkicowała szczegółowe prawdziwe, wręcz brutalne portrety dwójki niesamowicie, niesprawiedliwie poranionych ludzi. Blizny, które szpecą ich ciała są jedynie wierzchołkiem góry lodowej, bo dusze są poturbowane tak bardzo, że zwykły człowiek nie jest w stanie tego pojąć. Oboje radzą sobie jak mogą z demonami przeszłości, które zdominowały ich życie i wcale nie zamierzają odejść w niepamięć. "Dziesięć poniżej zera" to poruszająca historia o bezsilności, a dokładniej o stopniowej utracie sił po naprawdę długiej, ciężkiej walce, człowiek bowiem nie jest maszyną. Nikt nie jest w stanie ciągle toczyć swoich bitew, z czasem po prostu się poddajemy.
"Nie potrzebuję, by tysiące ludzi wiedziało, że istniałem. Chcę tylko, aby ktoś wiedział, że żyłem."
Język autorki jest przystępny i przyjemny, powieść przepełniają wyjątkowe, pasjonujące dialogi, które nadają jej wyjątkowego klimatu. Perfekcyjnie, sugestywnie opisała wszystkie emocje, namiętne, skrajne, obezwładniające, co ważne namacalne, dosłownie przeszywają nas na wskroś. Czyta się ją z zapartym tchem, kartki przepływają przez ręce, a my nie nadarzamy wycierać kolejnych łez.
"Ten świat ma tylko jeden słodki moment, przeznaczony dla nas."
"Dziesięć poniżej zera" jest przepiękną , głęboką, wyjątkową opowieścią o skrajnych uczuciach, ludzkich lękach, słabościach, demonach przeszłości, bólu, stracie, przemijaniu, ale również o miłości, walce i sensie istnienia. To intensywny emocjonujący koktajl, który zmiażdży wasze serca i dusze, wywoła potok łez, ale także skłoni do głębokich przemyśleń i przypomni, jak cenna jest każda sekunda ludzkiego życia. Trudna tematyka w pełni angażująca czytelnika, postacie które pokochacie, dialogi, jakich długo nie zapomnicie i uczucia, z których nie otrząśniecie się jeszcze długo po lekturze, to wszystko zapewni wam Whitney Barbetti w swojej poruszającej, niesamowitej książce, po którą porostu musicie czym prędzej sięgnąć. Wierzę, że przepadniecie w tej historii równie silnie, jak ja!
Gorąco polecam!
Praktyczne myślenie: najlepszy zabójca marzeń i dobrej zabawy.
Więcej