Samotny chłopiec, który uciekł od swoich krewnych, błąka się nocą po Shibuyi. Zagaduje go wielki stwór z ostrymi kłami, który pochodzi z „Juutengai”, miasta besti!
Zarówno chłopiec jak i bestia nie mają nikogo. Pochodzą z dwóch różnych światów, które nigdy nie powinny się ze sobą zetknąć.
Nikt nie był jeszcze świadkiem takiego spotkania.
Oto początek nowej niezwykłej przygody!
Wydawnictwo: Waneko
Data wydania: 2018-07-10
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 192
Tytuł oryginału: Bakemono no Ko
Język oryginału: japoński
Tłumaczenie: Mateusz Makowski
CHŁOPIEC I BESTIA
Na pierwszy rzut oka "Dziecię bestii" skojarzyło mi się z mangami tworzonymi na podstawie anime. Szata graficzna, dość uproszczona, sprawiała właśnie takie wrażenie - kto czytał tytuł tego typu z pewnością wie o czym mówię. Oczywiście skojarzenie to było całkiem słuszne, jak się potem okazało. Czy to jednak ma jakiekolwiek znaczenie? Nie, bo dzieło Hosody i Asai to kolejna udana adaptacja filmu. Nic wielkiego, to prawda, ale tytuł ten to niezła, lekka rozrywka dla miłośników przygodówek i shounenów.
Shibuya. Mały chłopiec imieniem Ren błąka się po mieście. Po tym, jak jego mam umarła, a ojciec najwyraźniej go porzucił, wściekły na cały świat Ren uciekł od swoich krewnych. Chciał pokazać wszystkim, że sam da radę o siebie zadbać, chciał od wszystkiego się uwolnić, a teraz błąka się nocą po zaułkach, aż spotyka niezwykłą postać – Bestię. Stwór o posturze człowieka, ale głowie niedźwiedzia każdego by przeraził, kiedy jednak policja zauważa Rena i chce go złapać, chłopak postanawia ruszyć właśnie za nim. Tak trafia do Juutengai, miasta zamieszkanego przez sto tysięcy niezwykłych istot, gdzie czeka na niego przygoda, jakiej nigdy by się nie spodziewał. Co jednak wyjdzie ze zderzenia dwóch światów, które zderzyć nigdy się nie powinny?
Weźcie trochę mroku, trochę humoru, sporo fantastyki i dużo przygód, dodajcie do tego nieco wzruszeń i emocji, lekkość i szybkie tempo i co otrzymacie? Niejeden sympatyczny mangowy tytuł, ale w tym konkretnym przypadku mówię o "Dziecięciu bestii". To historia prosta, łatwa i lekka w odbiorze. Typowy shounen z sierotą, która chce udowodnić na co ją stać i przypadkiem miesza się w niezwykłe wydarzenia. Znacie ten schemat doskonale, ale wciąż sprawdza się znakomicie. W końcu tego oczekują miłośnicy gatunku.
Przy okazji całość jest sympatycznie zilustrowana. Trochę pod tym względem kojarzy mi się z pracami Yoshiyukiego Sadamoto, a także odrobinę z pewnie zapomnianą już mangą "Drakuun: Rise of The Dragon Princess" Johjiego Manabe. Całość wygląda mile dla oka, jest klimatyczna, niezbyt przepełniona detalami, ale także i nie pozbawiona ich w zupełności. Ot to, do czego shounen, szczególnie w adaptacjach filmów, nas przyzwyczaił.
Miłośnicy gatunku i lekkich historii przygodowych ze sporą dawką fantastyki będą zadowoleni. Nieskomplikowana, ale przyjemna rozrywka gwarantowana. Tym bardziej, że opowieść zamyka się na czterech tomach, więc na poznanie całości nie trzeba będzie zbyt długo czekać.
Studentka Hana spotyka chłopaka, który okazuje się potomkiem japońskiego wilka. Historia wydaje się jak z bajki: para zakochuje się w sobie i wkrótce...
Przeczytane:2019-01-01, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Po „Dziecię Bestii” sięgnęłam z ogromna nadzieją, że będzie to kawał dobrej mangi. Nie robiłam żadnego wywiadu środowiskowego, ot, zawierzyłam okładkowemu opisowi i świetnej ilustracji. Bardzo zaintrygowała mnie ta historia i uznałam, że po prostu musi być dobra. Moi drodzy czytelnicy, jeśli lubicie mangi, to szczerze zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję. Nadaje się doskonale spokojnie już od 8 lat (pierwszy tom, nie wiem jeszcze jak pozostałe, ale myślę, że nie będzie tu drastycznych przeskoków w treści) i będzie super rozrywką dla starych wyjadaczy. Nie jest to manga o zawiłej fabule, szalonych zwrotach akcji i fundamentalnym, głębokim przesłaniu, ale daje przyjemnego kopa, zagrzewa do działania i wywołuje uśmiech. Po prostu czytanie staje się przyjemnością.
Cała historia została napisana przez Mamoru Osoda, zaś za ilustracje odpowiada Renji Asai, która z powierzonego jej zadania wywiązała się wprost znakomicie. Klimat jest świetny, doskonale nadaje się do czytania dla młodych dusz, ale wciągnie również starsze pokolenia, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Sporą ciekawostką dla czytelników może być fakt, iż manga ta zadebiutowała równocześnie z filmem w kinach o tym samym tytule. Renji Asai rysowała tę mangę bazując na otrzymywanych materiałach i nie widziała jeszcze produkcji przed ukończeniem pierwszego tomu „Dziecię Bestii”. Przyznam, że po zapoznaniu się z mangą bardzo chciałabym ujrzeć jej ekranizację.
Na początku historii dowiadujemy się o tajemniczym mieście Juutengai, które zamieszkuje ok. stu tysięcy… bestii, po czym przenosimy się do zwykłego Shibuya, gdzie poznajemy pewnego samotnego chłopca. Ren, bo tak mu na imię, znajduje się w krytycznej sytuacji. Właśnie stracił ukochaną mamę w wypadku, a ojca już od dawna nie widział. Jego rodzina chciała się nim zaopiekować, jednak on postanowił poradzić sobie sam. W jego sercu urosła ogromna nienawiść do wszystkich wokół, dodatkowo potęgowana przez każdy obraz szczęśliwej rodziny. Jego samotność przyciągnęła do niego niezwykłe istoty. Pierwszą była bardzo malutka, sympatyczna futrzana kuleczka, drugą tajemnicza, groźna bestia.
Ren po szokującym zetknięciu z bestią, zaraz spotyka strażników, którzy zaczęli się nim bardziej interesować, więc chłopiec kolejny raz ucieka i w głębi duszy chyba podjął wezwanie napotkanej bestii, bo wylądował w niesamowitym Juutengai. To zaledwie początek, a chłopiec zostaje wplątany w sam środek największych wydarzeń obcego mu świata i dzięki wewnętrznemu hartu ducha, zawziętości i czystemu przypadkowi podejmuje się zadania, jakie zsyła mu los. Upatruje w tym swą szansę, aby stać się niezwykle silnym, zaś dla bestii zwanej Kumatetsu jest jedyną nadzieją, aby móc zostać arcymistrzem. Jak dalej potoczą się ich losy? Czy będą w stanie współpracować? Zdradzę Wam, że nie będzie wcale lekko, gdyż obaj mają gorące, zawzięte charaktery, co prowadzi do mnóstwa śmiesznych, niemożliwych scen, które pokochałam całym sercem. Z takimi bohaterami można naprawdę się identyfikować, gdyż są bardzo ludzcy, a ich niezwykła siła bierze się z tego, że nigdy, przenigdy się nie poddają.
Świetna manga, już dawno nie miałam okazji czytać czegoś tak wciągającego, dynamicznego, w sumie trochę schematycznego, ale w takim pozytywnym sensie, bo dostajemy tu wszystko co najlepsze. Bardzo dobrze się bawiłam czytając i niezwykle ubolewam, że zostały w sumie wydane tylko cztery tomy i jest to już koniec całej serii. Kiedy historia jest taka ciekawa, aż prosi się o przynajmniej dziesięć części. Kto wie, może doczekam się jakichś kontynuacji?
Przeczytałam ostatnio kolejny raz (żaden wyczyn, to w końcu manga i to lekka), bo dziwnie czytać kolejny tomik, bez powtórki pierwszego, jakoś lepiej jest się wczuć w historię. Teraz tak właściwie to mogę dopisać, że pierwszy tom jest jak dla mnie lepszy od drugiego i naprawdę trzymam kciuki za ostatnie dwa, które niedługo powinnam mieć.