Luksusowy apartamentowiec przy ulicy Cieni 77 był dawniej prywatną rezydencją, wybudowaną pod koniec dziewiętnastego wieku przez milionera Andrew Pendletona. Jednak pewnej nocy rodzina milionera zniknęła, a on sam oszalał i wkrótce popełnił samobójstwo. Po latach następny właściciel, jego rodzina i służba zostali brutalnie zamordowani i nie wszystkie ciała odnaleziono. Podczas przebudowy domu w 1973 roku zniknął bez śladu jeden z robotników, a kilku rzuciło pracę.
Jeden z lokatorów mieszkających w Pendletonie w 2011 roku, emerytowany prawnik, zainteresował się historią budynku i odkrył, że tragedie zdarzają się tu w regularnych odstępach czasu. Według jego wyliczeń wkrótce znowu coś się stanie. Świadczą o tym liczne niepokojące incydenty: dziwne hałasy, podziemne wstrząsy pod budynkiem, niesamowite zjawy przenikające przez ściany. Po kolejnym, szczególnie gwałtownym wstrząsie garstka mieszkańców Pendletona przenosi się w inną, przerażającą rzeczywistość. Tutaj na każdym kroku grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo, przybierające postać tak okropną, jakiej nie wyśniliby w najgorszych koszmarach. Co więcej, jeśli nie odgadną prawdziwej natury tego obcego świata, ludzkość zostanie skazana na zagładę.
Niedobrana grupa, składająca się między innymi z byłego komandosa, zawodowego zabójcy, naukowca, autystycznej dziewczynki i dwóch starszych pań, musi rozpaczliwie walczyć o przetrwanie...
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2013-07-03
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 512
Tytuł oryginału: 77 Shadow Street
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Danuta Górska
Uwielbiam oglądać i czytać horrory oraz thrillery. To nic, że później nie mogę spać po nocach, a każdy najmniejszy szmer czy dziwny odgłos sprawia, że żołądek podchodzi mi dosłownie do serca. Jednakże jak do dzieł Stephena Kinga „ciągnęło” mnie niemiłosiernie, że wręcz pragnęłam w jednej chwili zapoznać się z całym jego dotychczasowym dorobkiem(!), tak do Deana Koontza za nic nie mogłam się przekonać. I w tym momencie do akcji wkracza moja wspólniczka, którą wyżej wspomniany autor zdążył już oczarować, a przez to ja się nasłuchałam już tylu zachwytów nad jego dziełami, że nie miałam wyboru! Musiałam w końcu i ja go poznać! No dobra, może nie było aż takiej tragedii, znajoma nie wciskała mi pod nos jego książek... ale udało jej na tyle mnie nim zaciekawić, że sama postanowiłam zapoznać się z jego najnowszą pozycją pod tytułem „Dom śmierci”.
Lubię historie straszne, ale jednocześnie wiarygodne. Niestety według mnie fabuła stworzona przez Deana Koontza nie była ani straszna, ani nadzwyczaj ciekawa, a tym bardziej nie zdarzyłaby się naprawdę. Przez całą lekturę nie poczułam chociażby odrobinki strachu, nawet jeśli czytałam ją siedząc sama w mieszkaniu w środku nocy! W niektórych momentach czuło się napiętą akcję, interesujące i intrygujące wątki, które sprawiały, że strony mijają błyskawicznie, w mgnieniu oka. Ale ogólny obraz książki nie wypada już tak dobrze. Spodziewałam się czegoś lepszego. Już sam tytuł sprawia, że czujemy dreszcze i spodziewamy się czegoś naprawdę szokującego oraz przerażającego. Być może innych opisy potworów stworzonych przez autora będą budziły grozę, jednak u mnie czegoś takiego nie było. Może już po prostu zbyt dużo się naczytałam takich książek i naoglądałam filmów. ;)
Do tego strasznie nudziły mnie historyczne opisy na temat apartamentowiec przy ulicy Cieni 77 należącego pierwotnie do milionera Andrew Pendletona, którego rodzina zniknęła, a on popełnił samobójstwo. Niektóre fakty były naprawdę przydatne i koniecznie, ale pewne aspekty autor mógł sobie darować. Trafiały się też ciekawostki, które myślę, że nic nie wnosiły do książki, a tylko ją „zapychały”. Osobiście coś takiego mi się nie podobało, ale może innych zainteresuje to z czym Dean Koontz chciał zapoznać czytelnika.
Z drugiej strony, dzieło Deana Koontza ma coś w sobie. Nie potrafiłam jej odłożyć na bok, ani razu nie przemknęła mi przez głowę myśl by jej nie kończyć. Walka o przetrwanie w tytułowym domie śmierci mieszkańców apartamentowca w jakiś sposób była fascynująca, intrygująca i przyciągająca uwagę. Byłam ciekawa ich kolejnych posunięć czy pomysłów jak wydostać się z koszmaru w postaci innej rzeczywistości.
Moje zdanie może wydawać się paradoksalne, ale właśnie takie mieszane uczucia mam na temat tej pozycji! Nie potrafię jednoznacznie określić czy „Dom śmierci” mi się podobał czy nie. Czy jest to książka godna polecania, a może wręcz przeciwnie? Decyzja należy już do was, ja w każdym bądź razie sercem pozostaję przy Stephenie Kingu :)
Agenci tajnej organizacji rządowej, której macki sięgają najważniejszych amerykańskich instytucji, ścigają byłego komandosa Spencera Granta i kobietę...
Bartholomew Lampion przychodzi na świat w Kalifornii w dniu tragedii i grozy, a jego narodzinom towarzyszą zdumiewające wydarzenia. Półtora tysiąca...
Przeczytane:2016-07-31, Ocena: 5, Przeczytałem, 52 książki 2016, Mam,