Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2015-11-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 752
Pamiętam, jak swego czasu przeczytałam "Alibi na szczęście" jak i jej kontynuacje. Byłam zachwycona całą serią. Czy tak samo oceniam tą powieść? O tym dowiecie się czytając recenzję.
Julka to młoda dziewczyna. studentka psychologii. W wolnych chwilach razem ze swoją przyjaciółką Nelą dorabia sobie sprzątając mieszkania bogaczy, a także udzielając się jako wolontariuszka na oddziale onkologii dziecięcej. To właśnie tam, za sprawą ordynatora oddziału jej życie wywróci się do góry nogami. W jaki sposób ten mężczyzna zdołał tak skomplikować jej życie i czy powróci ono do normy?
Tą książkę czytało mi się dość długo. Była dość nużąca, ale dotrwałam do końca. To już nie było to, co czułam czytając "Alibi na szczęście". Główna bohaterka była dość irytująca, ale nie tylko ona. Jej matka jak i ciotka Klara, która była najbardziej nielubianą przeze mnie postacią sprawiały, że chciałam tą książkę rzucić w kąt i już nigdy do niej nie wrócić. Matka Julki wielokrotnie powtarzała, że ją kocha, a dziewczyna tego wcale nie docenia. A ja się pytam w jaki sposób okazywała tą miłość? Ciągłymi pretensjami i wywoływaniem poczucia winy w dziewczynie, jeśli coś nie zrobiła na czas. To dziwnie ma poczucie miłości ta kobieta. Tak samo ciotka Klara. Przez pewne wydarzenie z przeszłości, które sprawiło, że została sama. To była najbardziej odpychająca osoba, jaką mogłabym sobie wyobrazić. Ciągle wszystko jej nie pasowało zarówno u Julki jak i jej matki. Dostawało się także ciotce Mariannie. Właśnie ciotka Marianna była ciepłą i pełną serdeczności osobą. Aż chciałoby się otaczać takimi ludźmi. Również Nela, przyjaciółka głównej bohaterki, była osobą na której zawsze można było polegać i nie sposób jej nie polubić.
Książka nie była by momentami tak nużąca gdyby miała o połowę mniej stron. Autorka moim zdaniem przedobrzyła. Powtarzała często przemyślenie Julki, zamiast iść dalej z akcją. Pokazany w książce motyw miłości między młodą dziewczyną, a połowę od niej starszym mężczyzną został powielony. Już o tym czytaliśmy wielokrotnie. Co jednak nie znaczy, że nie można byłoby znowu sięgnąć po tą tematykę. Jednak jakoś w tej książce nie czułam tego. Czegoś mi zabrakło. Owszem była namiętność, miłość bez granic, ale nie przemówiło to do mnie. Może ze względu na irytującą postać głównej bohaterki, która według mnie była nijaka, jakaś mdła. Mimo tych wad, nie przekreślam powieści całkowicie. Były momenty, które mnie naprawdę wzruszyły. A był to wątek chorych na raka dzieci, których Julka odwiedzała. Dramat tych dzieci i ich rodziców powodował u mnie łzy w oczach. Julka czytając im bajki pomagała im zapomnieć o ich cierpieniu i tym co jej czeka. Tym zasługiwała na mój podziw, ale inne jej cechy nie zaskarbiły mojej sympatii. Jako przyszły psycholog powinna być silną osobą, a ona okazała się być słaba psychicznie, o czym świadczy jej załamanie. To jej zachowanie w tym przypadku uważam za irracjonalne.
Podsumowując książka jakoś nie poruszyła mną do głębi, żebym cokolwiek z niej pamiętała na przyszłość. Myślę, że za jakiś czas zupełnie zapomnę o czym była i jakoś nie rozpaczam z tego powodu. Może innym przypadnie do gustu, mi niekoniecznie. Mimo, że były momenty, które mi się podobały, to jednak było więcej na "nie". Spodziewałam się lepszej powieści autorki, ale się zawiodłam. Jednak nie przekreślajcie jej do końca, a nuż komuś się spodoba.
Anna Ficner- Ogonowska ostatnimi czasy była jedną z tych autorek, które wzbudzały mój szczególny podziw. Wybrałam się nawet na spotkanie z nią w jednym z warszawskich salonów Empiku i spodziewałam się po niej naprawdę dużo dobrego, zanim niestety sięgnęłam po ,,Czas pokaże". Po serii o szczęściu spodziewałam się kolejnego ,,bum", które zmiażdży moje serce. Niestety tak się nie stało. Jak uwielbiam autorkę i jej styl, tak ta książką moim zdaniem była po prostu nudna. Kolejna rzecz o zakazanej miłości, w dodatku miłości przyprawiającej o zawrót głowy i to wcale nie z powodu akcji czy wielkich uczuć, lecz przez różnicę wieku bohaterów uwikłanych w to uczucie, pokazujących jak bardzo śmieszne i niesmaczne to było. Łukasz mógłby być ojcem Julki, a jednak połączył ich namiętny związek. Ciotka Klara była jedną z najtrudniejszych ludzi, których do tej pory nie mogę rozgryźć. Rozumiem, że starość i miłość rządzą się swoimi prawami, ale tym razem odbyło się tutaj zbyt duże naciągnięcie. A matka? Pamiętam, jak pani Ania opowiadała, że kocha ona Julkę, na swój własny, niezrozumiały sposób, ale kocha. Ja się pytam- jaki to sposób? Czy matka nie powinna walczyć o swoje dziecko jak lwica? Ja naprawdę dużo rozumiem i wiem, że uczuć matczynych podważać się nie powinno, ale przez cały czas chciałam krzyczeć, gdy widziałam jak bardzo egoistycznie podchodzi do wszystkiego. Wyrzuty wyrzutami, ale dziecko najważniejsze! Moje serce skradli natomiast Xawery, ciotka Marianna i Nela. Chyba po prostu kocham dobrych, mądrych i życzliwych bohaterów! To oni pokazali mi, jak to cudownie byłoby mieć takich ludzi wokół. Kibicowałam im z całej siły w życiowych zmaganiach. Była jedna sytuacja, która mnie szczególnie zirytowała i dwa zdania z ust Julki. Sytuacja miała miejsce przy ,,załamaniu nerwowym". Nie do końca pojmuję, jak można wpaść w TAKI ostry stan tylko po tym, jak dowie się o jedną informację więcej o kimś, kogo się kocha, a która wcale niczego burzyć nie musi. I jak można mieć pretensję o to, że ktoś coś ukrył, skoro się nawet nie pytało, a jeśli już ktoś próbował cokolwiek na ten temat powiedzieć, wygadać się, przyznać, to druga osoba kończyła temat! No i zdania, które mnie całkowicie już wytrąciły z równowagi, to słowa ,,ja bardzo rzadko płaczę" i ,,ta rodzina mnie zahartowała". Niby gdzie tym udowadnia? Przez całą książkę ryczała z 5 razy i to bez powodu moim zdaniem. I zahartowała? No proszę, Julka jest jedną z tych najsłabszych ludzi, jakie widuje się i mówi o nich: nadwrażliwi. I te momenty, kiedy bohaterka chciała być chociaż w myślach złośliwa, ale nawet tam była na to zbyt miła, by umieć.
Jednak mimo wszystko naprawdę polecam autorkę do dalszego obserwowania jej postępów, bo Alibi na szczęście i wszystkie kolejne części były po prostu nieziemskie! Żałuję, że nie ma kontynuacji losów Hanki, Mikołaja i mojej kochanej Dominiki, ale niestety nie można z książek tworzyć Mody na sukces.
Książka jest napisana w bardzo fajny sposób. Czytając ją odnosi się wrażenie, jakby wszystko działo się gdzieś obok. Wszystko jest prawdziwe i bardzo realne. Co prawda książka ciągnie się i ciągnie, a fabuła nie jest szczególnie porywająca. Jednak autorka potrafi ją opowiedzieć w taki sposób, aby zainteresować. Wydarzenia w książce skłaniają do zastanowienia się nad swoim życiem, wręcz do zadawania pytań dotyczących otaczającego nas świata.
Autorka wiele pracy włożyła w zarys psychologiczny bohaterów. Wyszło to jej tak dobrze, że czasami miałam wrażenie, że mam do czynienia z prawdziwymi osobami. Każdy z nich posiada wiele zalet, ale i również wad, jednych z nich obdarzamy sympatią a innych niestety antypatią.
Książka liczy sobie ponad 700 stron. To dość gruba pozycja. Składają się na nią liczne opisy i przemyślenia głównej bohaterki. Są też liczne rozbudowane dialogi, które tak naprawdę często mało wnoszą do całości.
Nasza bohaterka stara się całe życie być posłuszna i akceptowana przez otoczenie ale pewnego dnia spotyka mężczyznę, który w którym nie powinna się zakochać Cóż miłość nie wybiera i między nimi pojawia się miłość. Ta miłość jest bardzo negatywnie oceniona przez jej środowisko i przede wszystkim mamę i ciocię, ale mimo wszystko daje nam poczucie że co by się nie działo, miłość jest najważniejsza. Piękne jest to uczucie.
Czytaj więcej na: http://ksiazkaznadzieja.pl/2016/02/czas-pokaze/
Dobry wieczór Państwu,
Anna Ficner – Ogonowska na swoim koncie ma już siedem powieści. Sześć z nich są naprawdę pokaźnych rozmiarów. Cieszy to zwolenniczki historii, które nie zakończą się po 300stu stronach. W takich książkach można się rozsmakować. Do pewnego czasu również należałam do tejże grupy. Niestety, albo i stety, już zrozumiałam, że nie zawsze grube tomiszcza fundują ciekawą podróż. Potrzeba nie lada pomysłowości aby nie zanudzić a przyciągnąć. Autorce udało się tak właśnie zainteresować czytelniczkę jednak nie miało to miejsca przy okazji książki „Czas pokaże” tylko „Alibi na szczęście”. Po udanej serii wyszła z nową literacką propozycją. Szkoda, że zatraciła po drodze to, czym tak hojnie obsypała odbiorców przy okazji debiutu i jego udanych kontynuacji.
Julia jest młodą kobietą studiującą i pracującą. To drugie zajęcie stałą się jej tradycją za namową przyjaciółki – Neli. Dziewczyny tworzą niezwykłą relację, w której świetnie się odnajdują i dopełniają. Poza tą jedną więzią Julka może jeszcze liczyć na pomocną ciotkę Mariannę a także na swoje rodzeństwo. Niestety nie można do tego grona dodać mamy oraz jednej z jej sióstr. Wymagająca, nie dająca zbyt dużo oddechu, trudna do zniesienia i wciąż ciekawa ciotka Klara to duet, który ciężko przegadać. Główna bohaterka podczas obcowania z nimi dla świętego spokoju obiera taktykę, gdzie posłusznie wykonuje polecenia rodzicielki i cicho potakuje krewnej. I tak właśnie czas upływa. Dzień jest podobny do minionego i nadchodzącego. Patrząc na Julkę widać, że odnalazła się w tej trudnej sytuacji, jaka unosi się w domu za sprawą matki.
Nieoczekiwanie wszystko przybiera inny obrót. Chociaż Łukasza Kochanowskiego, piastującego stanowisko ordynatora, widywała już niemal codziennie, w pewnym momencie spogląda na niego zupełnie inaczej. To musi zwiastować nie lada rewolucję i to na wielu płaszczyznach życia. I to nie tylko jej życia.
Powieść „Czas pokaże” wydana w 2015 roku przez wydawnictwo Znak, wciąż jest dostępna na rynku. Można więc sięgnąć po nią w czasie stałego niepokoju, w jakim obecnie tkwimy a wszystko dlatego, że na jej kartach znajduje się spokój. Tak, pomimo wymagającej, krzyczącej mamy i gderliwej ciotki.
Przypadnie do gustu nie wymagającej części czytelników. Takim, którzy nie będą oczekiwali wiele. Wszystkim innym nie odradzam, nie namawiam gdyż... książka ogólnie rzecz biorąc jest „przegadana”. Liczy zbyt wiele stron, na których jest bardzo mało zdarzeń mogących przyciągnąć odbiorcę. Pojawiają się powtórzenia i mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo rozważań.
Sądzę, że z powodzeniem mogłaby liczyć o połowę mniej stron, byłoby lepiej i na pewno ciekawiej.
Jest niestety do bólu przewidywalna, co akurat nie zawsze jest minusem, gdyż niektórzy pisarze potrafią czarować słowem i wtedy to nie nuży. To nie jest jednak ten przypadek.
Mieszane uczucia.... Generalnie nie polubiłam głównej bohaterki gdyż pomimo że ma "już 23 lata" wydała mi się dość niedojrzała i nijak nie mogłam zrozumieć niektórych jej zachowań. Polubiłam za to szalenie jej brata Janka i ciotkę Mariannę, a pod koniec znalazłam kilka wartościowych przekazów dla siebie. Uważam jednak że historia momentami była przeciągana i mogła zostać napisana krócej a treściwiej. Trochę jestem rozczarowana po zachwycie serią Alibi na szczęście...
Wyczekiwana kontynuacja cyklu o szczęściu. Hania i Mikołaj zostali rodzicami. Są sobie bliscy jak nigdy, a ich wspólny dom tętni życiem i radością. ...
Zgoda na szczęście" to trzeci tom bestsellerowej serii, w której ukazały się już "Alibi na szczęście" i "Krok do szczęścia". Ponad 100 tys. sprzedanych...