Miasteczko na Majorce. Dwie siostry, Anna i Marina, spotykają się po piętnastu latach, aby sprzedać młyn i piekarnię, które odziedziczyły po nieznajomej kobiecie. Anna prowadzi wygodne życie u boku mężczyzny, którego już nie kocha. Marina oddaje się pracy w szeregach Lekarzy bez Granic w krajach trzeciego świata.
Nieoczekiwanie Marina postanawia zatrzymać piekarnię i dowiedzieć się, kim była zmarła właścicielka. Podczas swoich poszukiwań odkrywa rodzinne tajemnice, poznaje tajniki wypieku chleba i zbliża się do Anny. Być może uda się im wspólnie odzyskać stracone lata, zmierzyć z duchami przeszłości i przejąć kontrolę nad własnym życiem.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2016-11-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 432
Zima za oknem..., a tuż obok upalna Majorka, gorące słońce, pachnące palmy, powiew morskiej bryzy... Niemożliwe? Oczywiście, jak najbardziej możliwe i to za sprawą najprostszej i najłatwiejszej czynności dostępnej dla każdego z nas, czyli sięgnięcia po książkę:) A konkretniej rzecz biorąc, książkę pt. "Cytrynowy chleb z ziarnkami maku". będącej zarazem debiutancką powieścią hiszpańskiej autorki Cristiny Campos. Przenieśmy się zatem za sprawą tej pięknej lektury na uroczą Majorkę, gdzie to poznamy dwie wyjątkowe kobiety...
Głównymi bohaterkami tej obyczajowej historii są dwie siostry - Anna i Marina, które to pewnego dnia dowiadują się o tajemniczym spadku w postaci starego młyna i piekarni umiejscowionych na Majorce, które to otrzymują one od zupełnie im obcej i nieznanej kobiety. Spotykające się po raz pierwszy od 15 lat siostry, początkowo mają w swych planach jak najszybsze sprzedanie obu obiektów, tak by po pierwsze zarobić nieco pieniędzy, a po drugie pozbyć się jak najszybciej kłopotliwej darowizny... Oto jednak pewnego dnia Marina postanawia zatrzymać młyn i piekarnię oraz odkryć tajemnicę nieznanej im zmarłej właścicielki, która powierzyła im tak cenny i tajemniczy spadek. Jak się szybko okaże, decyzja ta przyniesie obu kobietom wiele niespodzianek, jak i również pozwoli na nowo odzyskać dawno utraconą siostrzaną więź...
Książka tej początkujące włoskiej autorki, stanowi sobą klasyczną opowieść obyczajową z mądrym, ciepłym i pięknym przesłaniem mówiącym o tym, iż tak naprawdę w życiu każdego z nas liczy się najbardziej druga, bliska nam osoba... I tym samym lektura ta niesie nam zarówno historię o gorącej i dramatycznej miłości, o trudnych i skomplikowanych relacjach międzyludzkich, o utracie kontroli nad własnym życiem, jak i również wreszcie o szansie na to, by ponownie wziąć je w swoje ręce i uczynić takim, o jakim marzymy... To także poruszająca i wzruszająca historia o siostrzanej miłości, która na wskutek pewnych złych wyborów i zatracenia się w pędzie za pracą, straciła swoją dawną moc i siłę... A wszystko to podane zostało nam tu w przepięknej scenerii Majorki, w cudownym aromacie świeżo wypiekanego chleba, jak również przy fantastycznym i rozczulającym humorze, który to czyni nasz czas poświęcony tej opowieści, czasem ze wszech miar udanym, przyjemnym, magicznym...;)
Pod kątem fabularnym książka ta ma nam do zaoferowania naprawdę bardzo wiele intrygujących wrażeń. Otóż na wstępie poznajemy dwie główne bohaterki, które to niemalże w tym samym momencie co my - czytelnicy, stają przed jednym z najbardziej tajemniczych, niezwykłych i zaskakujących wyzwań w swoim życiu, czyli otrzymaniu w spadku młyna i piekarni. Następnie wraz z nimi odkrywamy owe magiczne miejsca, poznajemy jego historię, jak i również zaczynamy zupełnie nowe życie w tym magicznym miejscu. Równocześnie wdajemy się wraz z obiema siostrami w niezwykle interesujące śledztwo, które przybliża nam nie tylko tożsamość tajemniczej ofiarodawczyni..., ale także i mówi wiele o nieznanych im dotąd faktach z życia ich własnej rodziny... Jakby tego było mało, dodatkowo poznajemy i uczestniczymy w codziennym życiu obu sióstr, na które to składa się praca, poświęcenie na rzecz i dobra innych, oraz chyba nie do końca udane wybory miłosne... Dzieje się tu bardzo dużo, niezwykle barwnie i ciekawie, zaś całość puentuje bardzo spektakularny, zaskakujący i przepełniony mądrością finał, którego z pewnością nie zapomnimy przez bardzo długi czas...
Bardzo silną stroną tej lektury są jej bohaterowie, a ściślej rzecz ujmując - bohaterki. Anna i Marina, mimo faktu bycia siostrami, są od siebie zupełnie różne niemalże pod każdym względem. Oto Anna stanowi bowiem przykład sprytnej, wygodnej i nieoczekującej nazbyt wiele od życia dobrze sytuowanej kobiety, żyjącej w nieszczęśliwym małżeństwie u boku despotycznego, ale za to bardzo bogatego i wpływowego męża. Anna z kolei żyje dla innych, poświęcając się bez reszty swojej misji i pracy w ramach organizacji Lekarze bez Granic, niosąc pomoc potrzebującym i głodującym mieszkańcom trzeciego świata... Każda z nich żyje w innych realiach, innej rzeczywistości i innym świecie, zaś tym co ich łączy po 15 latach rozłąki, jest brak szczęścia w życiu osobistym... I choć Marinę kochamy i lubimy od pierwszych stron, Annę zaś zaczynamy darzyć swoją sympatią bardzo powoli, stopniowo, rozdział po rozdziale, to obie te bohaterki są naprawdę wspaniałymi postaciami, których poznawanie jest nie tylko intrygujące i przyjemne, ale także i przepełnione wielką mądrością mówiącą o tym, iż na zmianę własnego życia nigdy nie jest za późno... Naturalnie uroku, klimatu i wielkości tej historii dodaje także cała gama bohaterów z drugiego planu, którzy to wspólnie tworzą ten piękny, literacki świat...
Skoro już mowa o literackim świecie "Cytrynowego chleba...", to wyjątkowym i niepowtarzalnym czyni go oczywiście przede wszystkim miejsce, w jakim rozgrywa się fabuła tej książki. Majorka... - kusi, zachwyca, rozpala naszą wyobraźnię nie tylko przedstawionymi tu przepięknymi opisami widów, przyrody, klimatycznych uliczek i wyjątkowych budynków..., ale także i iście magicznym klimatem tego miejsca, jakie to tworzy jego kultura, codzienne życie i charaktery rdzennych mieszkańców tej cudownej wyspy na Morzu Śródziemnym. To, w jaki sposób autorka opisuje ten świat i jak przekonująco oddaje jego klimat na kartach tej opowieści, zasługuje na ogromne wyróżnienie, docenienie i podziękowanie, gdyż dzięki temu my sami mamy możliwość poczuć się tak, jakbyśmy byli tam naprawdę... Myślę, że lektura tej książki stanowi najlepszy możliwy przodownik turystyczny Majorki, który to w najdoskonalszy sposób przekonuje każdego do odwiedzenia tego miejsca...
Wyjątkowy klimat tej książki tworzy także chleb! Chleb w najrozmaitszych możliwych gatunkach, rodzajach, odmianach i smakach, które to wypełniają strony tej powieści. I mam tu na myśli nie tylko poznawaną wraz z wydarzeniami z życia głównych bohaterek historią piekarni i jej właścicielki, czy też z samym procesem wypieku w jakim to uczestniczą Marina i Anna..., ale także i intrygujące przepisy kulinarne zawarte na początku każdego z rozdziałów, dotyczące oczywiście receptur na przepyszne pieczywo. Podpłomyki, cytrynowy chlebek z makiem, ciemny chleb z mąki xeixa, czy też słodkie tosty Świętej Teresy..., to tylko niektóre ze smakołyków, jakich to przepisy możemy poznać na łamach tej opowieści, jak i również które to może wypróbować w naszej kuchni... To smaczna, pachnąca i przepełniona uczuciem opowieść o chlebie, ale tak naprawdę również i o życiu człowieka, które to podobnie jak proces wypieku pieczywa, potrzebuje dobrej receptury, wprawnego rzemiosła, odrobiny szczęścia i przede wszystkim serca, by dać zachwycający, wspaniały, szczęśliwy końcowy efekt..
Debiutancka powieść Cristiny Campos zachwyca swoją dojrzałością, mądrością, lekkością, jak i również doskonałym warsztatem. Otóż czytanie tej książki niesie sobą najprawdziwszą przyjemność i radość, zarówno pod względem wielce intrygującej, zaskakującej i przepełnionej prawdziwymi emocjami fabuły, jak i pod kątem pisarskiego rzemiosła, które to objawia się tu w doskonałym języku, świetnie zarysowanych postaciach, przekonujących i autentycznych dialogach, czy też perfekcyjnie stopniowanym napięciu... Myślę, że oto na naszych oczach rodzi się kolejny wielki talent europejskiej powieści obyczajowej, który to wkrótce zaszczyci nas wieloma kolejnymi pięknymi książkami... Pani Cristina posiada bowiem ten rzadki i wyjątkowy dar, jakim to jest umiejętność poruszania ludzkich serc i umysłów za pomocą słów w taki sposób, by czytelnicy mogli w pełni uwierzyć w moc i siłę emocji zawartych w tekście...
"Cytrynowy chleb z ziarnkami maku" to książka, którą mogę z pełnym przekonaniem polecić wszystkim miłośnikom emocjonującej i ambitnej literatury obyczajowej. Znajdą oni tu bowiem silne emocje, autentyczne uczucia, wielką życiową mądrość i prawdę o tym, co w naszym istnieniu jest i powinno być najważniejsze. Oczywiście, polecam tę lekturę również i wszystkim miłośnikom Hiszpanii, a w szczególności bajecznej Majorki, której to obraz, kultura i niepowtarzalny klimat, wypełniają nam tych blisko 430 stron tejże lektury...:) Polecam, a sama z wielką ciekawością i niecierpliwością oczekuję już kolejnej powieści Cristiny Campos, która od dziś staje się jedną z moich ulubionych autorek:)
Życie ma wiele odcieni, czasem przypomina burzową chmurę z piorunami w tle, a czasem słoneczny dzień na plaży turkusowego morza. Gdzieś pomiędzy człowiek ogląda namiętną czerwień miłości, błękit spokojnego dnia i zasłużony odpoczynek granatowego nieba. Jednak pośród tych wszystkich kolorów łatwo pogubić się i stracić z oczu życiową drogę, którą kiedyś pragnęliśmy podążać. Niekiedy los podsuwa wskazówki,które właściwie odczytane mogą pomóc ponownie znaleźć się na właściwej ścieżce egzystencji.
Piekarnia i młyn, spadek więcej niż niespodziewany i przede wszystkim otoczony aurą tajemnicy, dla Mariny jest czymś więcej niż tylko potencjalnymi zerami na koncie, a jak go widzi Anna? Na pewno nie w tych samych kategoriach co jej młodsza siostra, ona ma konkretne plany, rodzinę,nie ma czasu na wahanie i doszukiwanie się drugiego dna. Co tak na prawdę dostrzegła w tym miejscu Marina? Od wielu lat nie postawiła stopy na majorkańskiej skale, a teraz nagle zainteresowała się nie tylko zapisem w testamencie, ale i kobietą, która pozostawiła im to dziedzictwo. Dlaczego dała to co miała najcenniejszego obcym kobietom? Co lekarkę, która do tej pory pomagała najbardziej potrzebującym w najodleglejszych krańcach globu, pociąga w piekarni i młynie, iż zmienia prawie już podjętą decyzję? Zresztą jeżeli taki wybór jest Mariny to Anna nie chce się wtrącać. Prawie trze dekady temu przestały być sobie bliskie, chociaż to może pozory, kryjące zupełnie inną prawdę? Kiedyś wszystko było prostsze dla obu sióstr, pragnęły czegoś odwrotnego od tego co jest ich obecną teraźniejszą. Ale wtedy miały kilkanaście lat, a życie zweryfikowało ich marzenia, poszły różnymi drogami, każda ma swoje własne życie, czy jeszcze znajdzie się miejsce w nim dla tej drugiej? Marina widziała aż za dużo śmierci, bólu, od lat przemieszczała się z jednego punktu do drugiego, dając z siebie więcej niż wszystko, teraz zaczyna coś zupełnego odmiennego w dotychczasowej egzystencji - pozostaje w tym samym punkcie, bliżej poznaje ludzi i szuka odpowiedzi na pytania, te nowe i te stare. A co z Anną? Czy i dla niej nie nadszedł czas by zmierzyć się z przeszłością i przyszłością? Los ma dla nich w zanadrzu jeszcze kilka niespodzianek, wymagających od nich zastanowienia się i podjęcia wyborów, najważniejszych dla tego co ma dopiero nastąpić. Jaką rolę odegra stara piekarnia i wypiekanie chleba?
Piękna historia, ale te dwa słowa to za mało by oddać w pełni magię "Cytrynowego chleba z ziarnkami maku". Cristina Campos napisała niezwykłą historię, w której czytelnik odnajdzie ogromny wachlarz uczuć, wiele odcieni miłości, barwy wielkiego szczęścia i dorównującego mu dramatu. Ale przede wszystkim jest to książka o ludziach z krwi i kości, czasem nie doceniających tego co los im ofiarował, uczących się na bolesnych błędach, lecz umiejących dostrzec także promyk szansy zmiany na lepsze. Wielkie brawa należą się autorce również za atmosferę powieści, pełną emocji i ciepła, jedno i drugie da się odczuć podczas całej lektury, od przysłowiowej pierwszej do ostatniej kartki. "Cytrynowy chleb z ziarnkami maku" zaczyna się i kończy bardzo symbolicznie, to co zostało zawarte pomiędzy niesie w sobie ogromną dawkę optymizmu, nie tego spod znaku różowych okularów, lecz rzeczywistego oraz nadziei, że pomimo napotykanych życiowych burz jeszcze słońce nieraz ogrzeje serce radością. O czym jeszcze pisze Cristina Campos? Przede wszystkim o rodzinie, tak tej tradycyjnej, jak i tej mającej u swych źródeł nie więzy krwi, a w przyjaźń i miłość. "Cytrynowy chleb z ziarnkami maku" przenosi nas od wysuszonej afrykańskiej ziemi, gdzie każda kropla wody jest na wagę złota aż po luksusowe rezydencje Majorki, w te krajobrazy wplecione są ludzkie losy kobiet, mężczyzn i dzieci na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Losy głównych bohaterek - Mariny i Anny, mogą się wydawać całkowicie różne, ale pod warstwą widoczną dla wszystkich skrywają się tajemnice, które kiedyś je rozdzieliły, lecz mogą także je połączyć gdy obie dostrzegą co jest dla nich ważne. Cristina Campos opowiada o namiętności, poczuciu winy i dojrzewaniu do zrywania ograniczeń nałożonych na człowieka przez i innych oraz siebie samego. "Cytrynowy chleb z ziarnkami maku" to książka o magii życia, nieprzewidywalnej, zaskakującej, często raniącej oraz podsuwającej szczęście, a jej istota ukryta jest w samym tytule, którego znaczenie schowane jest gdzieś pomiędzy łzami, uśmiechem, pocałunkami i odkrywaniem co jest najistotniejsze w życiu. Po prostu magiczny realizm lub rzeczywisty czar ponadczasowej historii o miłości ....
Witajcie! Grudniowa aura nie zachęca do wychodzenia. Szczególnie wczoraj wieczorem dała mi popalić i poczuć pierwsze tchnienie prawdziwych mrozów. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mam więcej czasu na czytanie, dekorowanie domu na święta i wieczory filmowe. Ostatnio przeżyłam nalot kurierów – prezenty, małe przyjemności, recenzje. I tak oto do moich rąk trafił egzemplarz „Cytrynowego chleba z ziarenkami maku” Cristiny Campos. Po ostatnich dobrych wrażeniach literatury kobiecej i „Zimowych pannach” nie mogłam odmówić. Czy się sparzyłam? Zapraszam
Niestety nie znalazłam nigdzie biografii autorki, ale mam nadzieję, że bardzo szybko się to zmieni. Jestem niesamowicie ciekawa, kto stoi za „Cytrynowym chlebem”.
Miasteczko na Majorce. Dwie siostry, Anna i Marina, spotykają się po piętnastu latach, aby sprzedać młyn i piekarnię, które odziedziczyły po nieznajomej kobiecie. Anna prowadzi wygodne życie u boku mężczyzny, którego już nie kocha. Marina oddaje się pracy w szeregach Lekarzy bez Granic w krajach trzeciego świata. Nieoczekiwanie Marina postanawia zatrzymać piekarnię i dowiedzieć się, kim była zmarła właścicielka. Podczas swoich poszukiwań odkrywa rodzinne tajemnice, poznaje tajniki wypieku chleba i zbliża się do Anny. Być może uda się im wspólnie odzyskać stracone lata, zmierzyć z duchami przeszłości i przejąć kontrolę nad własnym życiem.
Przyciągnęła mnie okładka, która jest przepiękna. Później przeczytałam opis i przepadłam. Zaczęło ciągnąć mnie do latynoskiej literatury kobiecej i nie mam zamiaru zaprzeczać. Kontrast dwóch światów, w których żyją bohaterki to ciekawy koncept na powieść. Zaczęło się niebywale wciągająco. Zderzenie odmiennych osobowości sióstr oraz życia, jakie wybrały działa na korzyść książki. Obie wzbudzają sympatię, chociaż na różnych poziomach. Do Mariny czujemy prawdziwy szacunek, natomiast Anną mamy ochotę potrząsnąć. Autorka przedstawia niesamowity obraz Majorki oraz realiów, z jakimi muszą mierzyć się wolontariusze Lekarzy bez Granic. Mimo że to fikcja literacka, te dwa elementy zostały oddane bardzo wiernie. Krajobraz Majorki jest magiczny – aż chce się wybrać na wycieczkę i przepaść na dłużej. Dodatkowy smaczek to przepisy na początku każdego rozdziału. Mniej więcej w połowie autorka zaczęła iść po bandzie z rozwojem wątków. O ile rozwiązanie zagadki byłej właścicielki młyna jest genialne, o tyle mnogość historii i mieszanie ich [jest tu wszystko – adopcja, homoseksualizm, związki z przeszłości, choroby] to dla mnie lekka przesada. Mam wrażenie, że Christina Campos chciała za dużo napakować do powieści i z pięknej opowieści o siostrzanej miłości i poszukiwaniu siebie zrobiono groch z kapustą. Wielka szkoda. Treści starczyłoby na co najmniej cztery inne powieści. Nie przeczę, że w prawdziwym życiu mogłaby taka historia mieć miejsce, ale jest to mało prawdopodobne. Nie obraziłabym się jednak na ponowne spotkanie z Anną i Mariną. Język jest bardzo prosty i plastyczny. Już po kilku stronach rozpędzicie się tak, że nie zauważycie, kiedy stuknie wam ich setka. Chociaż nie opiszę tej powieści jako majstersztyk literacki, poleciłabym „Cytrynowy chleb” każdej fance obyczajówek. Moja słabość do kobiecej literatury hiszpańskojęzycznej wzrasta. Jest bardzo odmienna od tej europejskiej, a tym bardziej amerykańskiej, i kusi tą odmiennością.
Polecam na chłodne wieczory albo jako wsparcie w wycieczce po Majorce. W jednym i drugim przypadku nie zawiedziecie się.
„Ponieważ Marina nie miała miejsca, które by do niej należało, nie miała też dokąd wracać na Boże Narodzenie. Nie miała miejsca gdzie spędzałaby dni zaznaczone w kalendarzu, jak robią to normalne rodziny. Owszem, miała pieniądze na zakup domu. Ale nigdy nie pragnęła mieć własnych czterech ścian. Jej psycholożka, parafrazując pisarza, którego nazwiska nie pamiętała, powiedziała pewnego dnia: „Dom to miejsce, gdzie ktoś na ciebie czeka”. I to zdanie wkradło się do głowy Mariny na wiele dni i nocy. Rodzice już nie żyli. Miała dalekich krewnych, z którymi prawie nie utrzymywała kontaktu. No i oczywiście była starsza siostra Anna. Anna i jej realia, które oddaliły siostry od siebie na zbyt długo.”
Dwie siostry tak różne jak światy, w których żyją. Ich niełatwe relacje, trudne wybory zyciowe. Do tego niespodziewany spadek - dom i młyn. Zapach chleba, w dodatku o smaku cytryny i z ziarenkami maku.Skrajnie kontrastowe miejsca akcji. Przeszłość i teraźniejszość dawkowane tak, aby tajemnice powoli wyjaśniały się dopełniając historię.
Przeczytane:2017-01-12, Ocena: 3, Przeczytałam, 72 książki w 2017, Mam,