Czy pamiętacie Christiane F. z berlińskiego dworca Zoo? Trzynastoletnią niemiecką narkomankę, której wstrząsające wyznanie było lekturą towarzyszącą dorastaniu milionów ludzi na całym świecie. "My, dzieci z dworca Zoo", przetłumaczona na wiele języków, wydana w milionowych nakładach (tylko w Polsce ponad 300 tysięcy) cieszyła się ogromnym zainteresowaniem czytelników, choć to lektura fascynująca, ale i odpychająca zarazem. Na podstawie tej książki niemiecki reżyser i współautor scenariusza Bernd Eichinger nakręcił film "Christiane F". Zarówno w Europie jak i Stanach Zjednoczonych obraz ten okazał się wielkim sukcesem.
Teraz, po 35 latach Christaine V. Felscherinow wydała kolejną książkę będącą relacją jej dalszych losów. W "Życiu mimo wszystko" opowiada o postanowieniu, że koniec z narkotykami, którego nie udaje się zrealizować, o więzieniu, o szczęśliwym czasie w Grecji, o walce z nałogiem, o ludziach spotkanych po drodze, o programie metadonowym, do którego została przyjęta, o swoim alkoholizmie i powrotach do heroiny, wreszcie o narodzinach Phillipa i macierzyństwie, które odmieniło jej życie. - Dziecko, to jest coś najlepszego, co w życiu mnie spotkało – mówi autorka. Chciała być dobrą, troskliwą matką. Znała i rozumiała potrzeby dziecka i starała się ze wszystkich sił stworzyć Phillipowi bezpieczny dom i szczęśliwe dzieciństwo, którego sama nie miała. Nie wszystko jednak się udało.
Christiane V. Felscherinow ma dziś 52 lata. Od dawna na metadonie. Jej zdrowie pozostawia wiele do życzenia – chora wątroba w permanentnym stanie zapalnym, krew pełna toksyn. Kiedy lekarze załamują ręce nad pogarszającymi się wynikami analiz krwi ona mówi im: "Nie chcę o tym słyszeć, czy ktoś mógł przypuszczać, że dożyję pięćdziesiątki? Wiem, że śmierć przyjdzie któregoś dnia, ale nie chcę ciągle o tym myśleć."
Nowa książka Christiane V. Felscherinow to historia przeszłości bez przyszłości, pasjonująca i przejmująca lektura napisana z inteligencją właściwą autorce. Do swego statusu celebrytki, którą stała się dzięki poprzedniej książce, wywiadom i reportażom w prasie, wreszcie filmowi, odnosi się z dystansem i sceptycyzmem, często wręcz niechętnie. "Byłam, jestem i pozostanę dzieckiem z dworca Zoo, junkie-star (ćpun-celebryta) po prostu."
Dziennikarze wciąż nie dają jej spokoju – Gdzie jest teraz Detlef, chłopak Christiane z czasów dworca Zoo, co się z nim dzieje? Mam 51 lat, kto w moim wieku wie, gdzie podziewa się jego miłość z dzieciństwa! – odpowiada poirytowana.
Wielu „dworcowych” przyjaciół już dawno nie żyje, tak jak Axel, Babsi czy inni, a nieliczni żyjący ciągle tam są. Ale Christiane unika tych miejsc, jak może, bo kiedy tylko się pojawia, prasa natychmiast donosi: Christiane F. znów na scenie. Czytając te słowa, sama kpi sobie (przyznaje), że nigdy tak naprawdę z tej „sceny” nie zeszła.
"Życie mimo wszystko" miało swoją premierę, z wielkim sukcesem, w Niemczech w 2013 roku. Podobnie we Francji, gdzie w tym samym czasie ukazało się tłumaczenie francuskie. Wydanie polskie, które oddajemy właśnie w Wasze ręce odniesie zapewne podobny sukces.
Tę książkę trzeba przeczytać, nawet jeśli problem uzależnień nas bezpośrednio nie dotyczy.
Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 2014-04-26
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 284
Tytuł oryginału: Christiane F. Mein zweites Leben
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Jacek Giszczak
Któż z nas nie czytał w młodości "My dzieci z dworca Zoo"? Książka przeszła do legendy literatury, nie ze względu na kunszt autora, ale na historię oraz autentyczność i wstrząs, jakiego doznajemy podczas lektury. Czy można napisać kontynuację takiej książki? Pomysł wydaje się absurdalny, to trochę tak jakby nakręcić druga część Titanica. Słowem: bezcelowe. Ale czy rzeczywiście tak jest? O czym właściwie jest ta książka i czy warto po nią sięgnąć? Przekonajmy się!
Więcej:
Wiele lat temu poznałam losy nieletniej prostytutki uzależnionej od narkotyków - Christiane F. dzięki książce "My dzieci z dworca ZOO". Okazało się, że ma ona otwarte zakończenie, więc byłam niezmiernie ciekawa co się z bohaterką stało. Czy uwolniła się od nałogu? I teraz starsza o 35 lat Christine F. opowiada po raz drugi o swoim życiu. Ciągle poszukując miłości, bliskości...
Opowiada o nadziei i piekle. Szczęśliwych latach w Grecji, czasie jaki spędziła w więzieniu dla kobiet, spotkaniach ze sławnymi ludźmi z kręgu sztuki. O walce z nałogiem, o ekscesach narkotykowych, o macierzyństwie. O swoim wewnętrznym konflikcie pomiędzy potrzebą spokoju i chwały. Pragnieniu, aby zostawiono ją w spokoju, jednocześnie dobrowolnie ujawniając intymne szczegóły ze swego życia. Ta sprzeczność jest prawdopodobnie największy dramatem w życiu Christiane F. Z pomocą dziennikarki Sonji Vukovic możemy poznać jakby podsumowanie jej życie, które prowadzi do wstrząsających wniosków. Książka ukazuje bolesne skutki wielu lat zażywania narkotyków i nieustający proces samooszukiwania się, bezsilności wobec narkotyków.
Jest to po części wyznanie grzechów. Kobieta stara się wszystko naprawić. W pewnym sensie książka jest także przeprosinami wobec niektórych ludzi. Christine bez wstydu opisuje swoje życie. Twierdzi, że nie wiedziała jak pozytywny wpływ na rozwój dziecka ma postawa rodziców. Często w sposób ambiwalentny podchodzi do tego co się wydarzyło. Każdy rozdział jest ukazaniem kolejnej szansy wyrwania się z nałogu, którą Christiane miała w swoim życiu. Dzięki temu mamy świadomość ile ich zmarnowała. Trudno zaakceptować jej konsekwencje sławy. Ciągle szepczących ludzi, gdy ją zobaczą. Tego, że niektórzy fani chcą zrobić sobie z nią "rodzinne zdjęcie". Podczas lektury nasuwa się wiele pytań: Dlaczego nie troszczyła się bardziej o syna, skoro jak mówi posiadanie dziecka było dla niej tak ważne, dlaczego wybrała młodszego, nieodpowiedzialnego partnera na ojca dziecka, dlaczego nadal bierze narkotyki?
Można podejrzewać, że napisała tę książkę tylko dla pieniędzy. Można oburzyć się, że nadal żyje z tantiem ze swojej pierwszej powieści. Jednak trzeba przyznać, że jej życie nie jest łatwe. I taka jest też ta książka. To emocjonalny chaos. Wiele z tego co pisze jest w jakiś sposób sprzeczne. Jednak sprawia wrażenie uczciwej. Także brak tu chronologii. Czasami trudno było mi połapać się w czasie i miejscu akcji. Czułam się wtedy jakbym sama była na haju. Niektóre rozdziały są zupełnie ze sobą nie powiązane. Wielokrotnie cofamy się w czasie, pewne kwestie są powtarzane w bardziej szczegółowej wersji. Jakby bohaterka przypominała sobie o pewnych kwestiach partiami.
Autobiografia jest nie tylko kontynuacją historii znanej nastoletniej narkomanki z Dworca ZOO, ale także pierwszą próbą sportretowania długoterminowo uzależnionej osoby. Współautorka przebywając w jej towarzystwie przez kilka lat uchwyciła tu jej osobowość i sposób wysławiania się. Jej historia jest symbolem piętna. Sława zdobyta dzięki książce "Dzieci z Dworca Zoo" z perspektywy czasu okazała się raczej przekleństwem niż błogosławieństwem. Widać tu ogromny wysiłek Vukocic w ukazaniu bohaterki jako normalnej kobiety z licznymi słabości, a nie jako ćpunki.
Film "Cristiane F. My, dzieci z dworca ZOO" obejrzałam po raz pierwszy dobrych kilkadziesiąt lat temu, zaciekawiona otoczką skandalu ale także i uznania, jakie to towarzyszyły temu dziełu. Wkrótce potem sięgnęłam po pierwowzór książkowy, który wywarł na Mnie zdecydowanie większe i mocniejsze wrażenie. Historia 13-letniej Christiane , młodej berlińskiej narkomanki i prostytutki, która to w realiach schyłku lat 70-tych ubiegłego stulecia przegrywała swoją młodość, kompletnie Mnie poraziła, zaszokowała ale także i zafascynowała. Szczerość, brutalność, prawda i tragizm płynące z ów historii, uczynił tę książkę jak i również film, jednymi z najbardziej prawdziwych i mocnych opowieści o uzależnieniu od narkotyków i koszmaru, jaki się z tym wiążę. Historia tej 13-letniej dziewczyny - narkomanki, jej pierwszych kontaktów z używkami, prostytuowania się w celu zdobycia działki, śmierci przyjaciół na wskutek przedawkowania i wyniszczenia organizmu, utracie kontaktu z najbliższymi oraz próbie wydostania się z tego piekła, wydawała Mi się zawsze historią nie dokończoną, nie odpowiadającą na pytanie o to, czy głównej bohaterce udało się wygrać tę trudną walkę. Wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, co stało się z tą młodą dziewczyną, jak dalej wyglądało jej życie, czy odnalazła choć odrobinę szczęścia? I oto dziś, blisko po 30 latach od daty pierwszego polskiego wydania tej książki, otrzymujemy kontynuację losów Christiane Felscherinow., która to opowiada o jej dalszym, już dorosłym życiu. Książka ta jest rezultatem wielogodzinnych rozmów z tytułową bohaterką, które to przeprowadziła z Nią niemiecka dziennikarka, współautorka niniejszej biografii - Sonja Vukovic. Tytuł książki to "Christiane F. Życie mimo wszystko" i chyba w idealny sposób oddaje to, co kryje się na stronach tejże publikacji..
Biografia ta ma formę dziennika - pamiętnika, przedstawiającego kolejne ważne i kluczowe wydarzenia z życia Christiane, które to wydarzyły się po czasie opisanym w "Dzieciach z dworca ZOO". I tak oto poznajemy jej wspomnienia i odczucia odnośnie jej pobytu na wsi, który to miał zakończyć jej kontakty z dawnym środowiskiem a tym samym pomóc w pokonaniu nałogu. Dowiadujemy się o jej burzliwym pobycie Stanach Zjednoczonych, który to ukształtował niejako jej "nowe" życie. Jesteśmy świadkami nowych miłości, związków, przyjaźni, obracania się w środowisku artystycznym całej Europy, życia w świetle sławy i fleszów aparatów fotograficznych. Doświadczymy wraz z Nią najgorszych i najbardziej dramatycznych wydarzeń, swoistego upadku na dno, którego efektem jest m.in. trafienie do wiezienia, ale także i nielicznych dobrych rzeczy, jak chociażby urodzenie syna - Phillipa, które stało się dla Niej niejako szansą na opamiętanie..Śledzimy kolejne etapy życia tej kobiety, w których to wciąż ważną i destrukcyjną rolę odgrywają narkotyki i walka z nimi, zazwyczaj nie zawsze zwycięska..I tak oto docieramy do dnia dzisiejszego, w którym to 52 -letnia Christiane F. postanawia podzielić się ze światem swoją opowieścią o przeszłości, bez szans na przyszłość..
Przystępując do lektury tej pozycji zastanawiałam się, czy czytając owe wspomnienia będę nadal wierzyć głównej bohaterce tak samo mocno, jak wierzyłam 13-letniej dziewczynce z Berlina Zachodniego. Ówczesna Christiane była bowiem osobą niezwykle szczerą, w swej naiwności i dziecięcym sposobie postrzegania świata, nie dbającą o to, co wypada powiedzieć, a co lepiej zataić by jak najwięcej na tym skorzystać. Inaczej ma się sytuacja w przypadku dojrzałej kobiety, która poznała życie na własnej skórze i wie, iż szczerość nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. Na szczęście już po pierwszych kilkunastu stronach wiedziałam, iż jest to wciąż ta sama osoba, tak samo otwarta, bezpardonowa, szczera i odważna w swej opowieści. Na szczęście dla Nas - czytelników, gdyż nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż nie jest to wcale tak bardzo dobre i korzystne dla samej Christiane, która mimo upływu tak wielu lat i przejścia tak wielu gorzkich doświadczeń, gdzieś w głębi serca jest nadal tym samym zagubionym dzieckiem, nie do końca chyba świadomym tego, jak destrukcyjne było i wciąż jest, jej życie. I choć dla biografii otwartość autora jest chyba najważniejszym warunkiem sukcesu książki, to w tym konkretnym przypadku stanowi to swego rodzaju przykre potwierdzenie tego, jak wiele ze swego dzieciństwa utraciła główna bohaterka tych kilkadziesiąt lat temu, i jak wielki ślad odbiły tamte wydarzenia na jej całym życiu.
Śledząc kolejne rozdziały nie trudno nie zauważyć także swego rodzaju sentymentu Christiane do opisywanych wydarzeń, co jeszcze mogę zrozumieć, jako że każdy z Nas zapewne uwypuklał by podobne odczucia do własnych wspomnień. Trudniej jednak zrozumieć jednak brak jakiekolwiek krytycyzmu, żalu, słów potępienie tamtego świata, w którym pogrążyła się Ona, jeszcze jako nastolatka. Co więcej wydaje się, iż bohaterka nie do końca zauważa te wszystkie złe strony uzależnienia narkotykowego, często łagodząc ich mroczny i dramatyczny przekaz, dopatrując się niejako na siłę jakiegoś choćby jednego, drobnego pozytywnego śladu. I choć nie jestem psychologiem ani lekarzem, to wydaje mi się bardzo prawdopodobne, iż możemy mówić tutaj o typowym zachowaniu osoby uzależnionej, która zawsze odnajdzie ślady dobra, nawet w najgorszym złu. Na szczęście obok samej Cristiane F., współautorką książki jest także Sonja Vukovic, która w o wiele bardziej dosadny i prawdziwy sposób wskazuje na okropieństwo i dramatyzm nałogu narkotykowego. To właśnie ona nazywa rzeczy po imieniu, wskazuje na te wydarzenia z życia Christaine, które doprowadziły jej organizm do skrajnego wyczerpania, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. I to właśnie duet tych dwóch kobiet, jednej bardziej wrażliwej i swobodnej w podejściu do życia, drugiej zaś o wiele bardziej opanowanej i racjonalnej, stworzył tę niezwykłą historię Christiane. I tak jak wskazuje sama niemiecka dziennikarka, podczas pracy nad ową książką pojawiła się między Nimi swego rodzaju przyjaźń, którą to można uznać za dowód na to, iż te dwie kobiety po prostu musiały się spotkać w swoim życiu..
Wbrew moim początkowym obawom, lektura tej książki jest nie tylko ciekawa, ale wręcz i fascynująca. Czytając ów wspomnienia, pozbawione niemalże w całości jakichkolwiek dialogów, wydają się dorównywać najlepszej powieści, której to nie powstydziliby się mistrzowie pióra. Tylko, że w tym przypadku wszytko to wydarzyło się naprawdę, a opisane tutaj życie głównej bohaterki, nie zostało wzbogacone o jakiekolwiek dodatki mające na celu wywołanie większego szoku u czytelników. Tę historie się czyta ale także i przeżywa raz jeszcze z Christiane, będąc niemalże naocznym uczestnikiem jej życia. Nie jest to z pewnością lektura łatwo, bo taką być nie mogła. Tak jak i książka z 1978, tak i ta pozycja wymaga silnych nerwów, dużej wytrzymałości psychicznej i nie mniejszej wrażliwości, potrafiącej wznieść się ponad ocenianie innych, a pozwalającej skupić się na empatii. Choć z drugiej strony trzeba przyznać, iż książka ta nie szokuje już jak tamta dawna biografia, co być może być związane jest nie tylko z faktem tych minionych kilkudziesięciu lat w odniesieniu do samej Christiane, lecz chyba bardziej w odniesieniu do Nas samych i ogólnie ludzi. Od premiery "My dzieci.." powstało już tak wiele filmów i książek traktujących o uzależnieniu od narkotyków i związanych z tym dramatach, iż dziś trudno byłoby Nas jeszcze czymś zaskoczyć, zbulwersować, zaszokować. I chyba dobrze się stało, iż obie autorki tej biografii nie poszły w tym kierunku, zaś skupiły się na prawdzie, a nie na chęci zdobycia popularności za wszelką cenę..
Trudno jest powiedzieć jednoznacznie, czy główna bohaterka jest osobą którą lubimy, której współczujemy i z którą łączy Nas nic sympatii. Trudno, gdyż w niektórych momentach na pewno tak, zaś w innych z całą pewnością jej nie rozumiemy. Na pewno jest to bardzo ciekawa osoba, wrażliwa, na swój sposób romantyczna, kochająca książki i zwierzęta, chyba bardziej niż ludzi. Osoba, którą pewnie byśmy nawet i darzyli sporą sympatią, być może nawet i przyjaźnią. Oczywiście, najogólniej mogę stwierdzić, iż bardzo mi szkoda i tamtej młodej dziewczyny i tej, już dorosłej kobiety. Szkoda Mi jej życia, tak wielu utraconych szans, tych wszystkich prób walki, które w większości zakończyły się porażką. Z drugiej strony zadaję sobie pytanie, czy aby na pewno szkoda jest tego życia jej samej, i czy gdyby mogła dziś zacząć wszystko jeszcze raz, to na pewno wybrała by inną drogę? Nie jestem tego pewna..
Nie traktowałabym tej książki jak swoistego ostrzeżenia przez narkotykami, co z pewnością było by bardzo poprawne i trendy. Wydaje mi się bowiem, że biografia ta jest po prostu dokończeniem tamtej dawnej historii, która nie kończyła życia głównej bohaterki. Dziś dowiadujemy się co było dalej.., i to wszystko. Innymi słowy jest to "kawa na ławę" tego, co się wydarzyło w życiu Christiane, a to jakie wnioski z tej lektury wyciągnie każdy z Nas, to już zupełnie inna kwestia. Wnioski te mogą być z pewnością bardzo różne, począwszy od współczucia, poprzez żal, a skończywszy nawet na złości i braku zrozumienia dla tej kobiety, za to iż nie potrafiła wykorzystać szansy, jakim były narodziny jej syna. Ja nie odważę się oceniać Christiane i nawet nie chciałabym tego robić, gdyż kim My jesteśmy byśmy mogli oceniać innych ludzi. Jestem wdzięczna tej kobiecie za to, że zdobyła się na odwagę, siłę i chęć dokończenia tamtej dawnej historii, świadoma jednocześnie faktu, iż trzeciej odsłony na pewno już nie będzie.
"Christiane F. Życie mimo wszystko" to książka mądra, obiektywna i bardzo emocjonalna. Poleciłabym jej lekturę wszystkim tym, którzy poznali tę 13-letnią dziewczynkę, żyjącą w świecie narkotyków i bezdomnych nastolatków w Berlinie lat 70-tych. Poleciłabym bym po to, by dowidzieli się o jej dalszych losach, o kilku wykorzystanych i mnóstwie niewykorzystanych szansach. By poznali Christiane F. w wieku 52 lat i by nie oceniali jej życia na "tak" lub "nie".., gdyż z całą pewnością postać ta, jak i jej losy, zasługują na znacznie więcej..
Po 35 latach Christiane F. przerywa milczenie i wraca z opowieścią o swoich dalszych losach.
Świetnie napisany reportaż o próbie ułożenia sobie życia i ciągłej walce z nałogiem. Uczciwie, bez zatajania porażek i trudnych chwil w życiu bohaterki.
Ksiazka jest kontynuacja poprzedniej ksiazki autorki "My dzieci z dworca ZOO".Jednak bohaterka tej ksiazki nie jest juz kilkunastoletnia zacpana dziewczynka ale dorosla kobieta krtora ma juz swoja rodzine.Autorka Christine opisuje tu swoje przezycia ale juz z obecnego zycia bez narkotykow.Opowiada jak wyszla z nalogu i jak zmienila swoje zycie.Daje przyklad na to,ze w kazdej chwili mozna zmienic swoje zycie jesli sie tylko chce.Podziwiam ja za to.Ksiazka jest rownie przejmujaca i pouczajaca co poprzednia.