Zwariowana komedia kryminalna, od której ciężko się oderwać.
Bibliotekarka Baśka Złotko zupełnie przez przypadek wplątuje się w intrygę kryminalną. A wszystko przez rozbitą filiżankę z kawą. Od czasu, gdy znajduje zwłoki sąsiada, wokół Baśki zaczynają dziać się dziwne rzeczy… Śledztwo prowadzi przystojny komisarz policji Marcel Kos. Wkrótce Baśka razem z najlepszą przyjaciółką Zośką Słoik i babcią Sławką Gwóźdź wpadają na pewien trop, a to dopiero początek ich problemów.
Wydawnictwo: Ridero
Data wydania: 2023-05-30
Kategoria: Rozrywka, humor
ISBN:
Liczba stron: 322
Książkę czyta się lekko z wielu powodów. Po pierwsze mamy duży druk, który powoduje szybsze czytanie. Postacie są bardzo oryginalne, potrafią wywołać uśmiech na naszej twarzy nie tylko zabawnym zachowaniem, ale i wysławianiem się, gdyż potrafią przekręcać słowa, przeżywać rzeczy błahe i snuć własne mało inteligentne poglądy. Bywają uroczy, ale i czasami denerwujący dla innych postaci. Autorka postanowiła powplatać same zabawne historie, które niekiedy choć były żenujące, to potrafiłam parsknąć na nie śmiechem. Weźmy choćby scenę, kiedy pojawia się mega przystojny policjant, który wie, że kobiety mdleją na jego widok i pozwala każdej nacieszyć się swoim wyglądem. Że już nie wspomnę, że przyszedł w sprawie zabójstwa, a wdzięczył się niczym bóg seksu. Takich sytuacji jest naprawdę wiele. Opisana prostym stylem, gdyż i bohaterzy są zwyczajni. Czytający ma prawo czuć się przy nich mądry. Kolejnym plusem są porównania, które stosuje bardzo często. Niektóre bywają nam znane, ale wiele jest takich, które podejrzewam, że autorka sama wymyśliła. Kolejnym plusem jest opowieść, która nie jest napisana na siłę. Jest zabawna, śmieszna i taka zwyczajna jednocześnie. Zabawnym momentem był początek książki, kiedy sąsiadka na widok sztywnych nóg, które nie zamierzały się nigdzie wybierać, bo było im tam dobrze, postanowiła niemal obwąchać trupa, by sprawdzić, czy na pewno nim jest. Bo skoro wyglądał jak trup, to nie znaczy, że musiał nim być. Do tego trzeba było go oplotkować, bo że takie rzeczy się wydarzyły, to szok dla postaci. Świetnymi momentami była groza, która trwała krótko. Niby zabawna sytuacja, my skupialiśmy się na detalach, które są podkreślone i nagle dowiadywaliśmy się czegoś, co potrafiło nas na moment zmrozić. Choćby moment, kiedy sąsiadka znalazła pana Kazika martwego, opis całej sceny i koniec, że nie miała pojęcia, iż sprawca wciąż tam był. I nawet było napisane gdzie. W następstwie sama Baśka była nie tyle śledzona, co zaczynały się dziać dziwne rzeczy wokół niej. Wraz z szaloną przyjaciółką i babcią stanowiły niemal Drużynę A, która nie spocznie, póki nie zaspokoi swoich ciekawskich żądzy. Mega świetna książka, sami się przekonajcie!
Przeczytane:2023-08-27,
Maja Tyszkiewicz „Był sobie trup”
Baśka Złotko to miłośniczka książek, pracująca na stanowisku bibliotekarki. Praca marzenie. Kobieta nie spodziewa się, że wpląta się w aferę kryminalną, a to za sprawą filiżanki kawy. Dacie wiarę? Naczynie ląduje piętro niżej, na balkonie sąsiada, który jest pedantem. Baśka postanawia odzyskać swoją rzecz i przeprosić pana Kazika. W mieszkaniu znajduje martwe ciało gospodarza. Zmartwiona dzwoni do babci Sławki i najlepszej przyjaciółki Zośki, aby pomogły jej w ustaleniu sprawcy. Jedna rzecz przykuwa uwagę, a to dopiero początek góry lodowej. Zastraszenie, śledzenie, pogróżki. Czy ubiegną policję? Czy przystojny policjant Marcel Kos ulegnie urokowi Basi?
„I żadna z nich nie podejrzewała dokąd zaprowadzi je ta sprawa, ani w co się pakują...”.
Przygody Baśki i jej kompanii były nad wyraz intrygujące i pełne humoru. Kobiety szukały rozwiązania, a w międzyczasie raczyły się winem i pyszną szarlotką. W moim odczuciu autorce lepiej wychodzą zabawne historie z wątkiem kryminalnym niż same komedie. Może dlatego, że lubię zagadki. 😃 To debiut, jeśli chodzi o ten gatunek literacki, więc wykreowanie głównej bohaterki, żywiołowej babci, przyjaciółki i drugoplanowych postaci są udane, lecz muszę wspomnieć o braku interpunkcji w niektórych miejscach, czy wstawianie przecinków nie tam, gdzie trzeba (chociażby w przytoczonych cytatach) oraz powtarzających się słowach. Niemniej jednak polecam książkę na chwile rozluźnienia i spędzenia miło czasu. Takiego rozwiązania trudno się domyślić. Czekam na kolejne perypetie detektywów „Złotko i spółka”. Coś czuję, że będzie to ubaw po pachy!
„Nigdy nie wiemy przecież tak naprawdę, co siedzi w sercu drugiego człowieka. Nawet, gdy wydaje się nam, że znamy go na wylot”.