Autokar do nieba

Ocena: 3.33 (3 głosów)
Marcin budzi się po powrocie z wesela swojej siostry i niczego nie pamięta. Wiadomości na automatycznej sekretarce sugerują, że trochę wczoraj narozrabiał. Między innymi poturbował znajomego, który w ramach rekompensaty prosi, aby ten zastąpił go w pracy. Marcin zgadza się na zostanie pilotem wycieczki do Rimini, choć sam nigdy tam nie był i nic o tym miejscu nie wie. Grupa, jaką ma się zaopiekować, jest niezwykle różnorodna. Ksiądz, jego seksowna siostra, para gejów, emeryt narkoman oraz morderca, który jedzie do Włoch, aby sfinalizować umowę ataku terrorystycznego na Polskę to tylko niektóre z osób, z którymi Marcin będzie musiał spędzić najbliższe siedem dni. Prowadzi to do mnóstwa czasami zabawnych, a czasami strasznych sytuacji.

www.pawelolearczyk.pl
www.facebook.com/oficjalnyolearczyk

Paweł Olearczyk – ur. 23 marca 1988 roku w Oświęcimiu, dzieciństwo spędził w Kętach. Jak sam twierdzi, tworzenie jest jedną z jego naturalnych potrzeb, którą regularnie musi zaspokajać. Ma tak od dziecka i nie wie, skąd to się wzięło. "Autokar do nieba" jest jego trzecią powieścią. Na rynku wydawniczym zadebiutował tytułem "Nie pytaj mnie o Rose", wydanym jesienią 2011 roku. Rok później ukazała się jego druga powieść "Wszyscy jesteśmy sterowani".

Informacje dodatkowe o Autokar do nieba:

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2013-08-30
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 978-83-7722-867-8
Liczba stron: 120

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Autokar do nieba

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Autokar do nieba - opinie o książce

Avatar użytkownika - MaKo
MaKo
Przeczytane:2013-11-03, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki - 2013, Przeczytane,
Po ,,Autokar do nieba" sięgnęłam z lokalnego patriotyzmu. Paweł Olearczyk pochodzi z Kęt, urodził się w Oświęcimiu. Jak nic swój chłopak, pisarz zza miedzy. Do tego doszła wyjątkowo ładna i przyciągająca wzrok okładka i zachęcający opis fabuły. Marcin budzi się rano z ogromnym kacem. Wesele siostry było jak najbardziej udane, szkoda tylko, że bohater nie pamięta połowy imprezy. Co nieco wyjaśnia się po kilku telefonach... Okazuje się, że parę spraw wymknęło się spod kontroli i nie obeszło się bez ofiar w ludziach. Jednym z poszkodowanych jest Grzesiek, który przez Marcina nie może pilotować siedmiodniowej wyprawy do Rimini. Bohater zgadza się zastąpić znajomego, w końcu nie na darmo ukończył kurs dla pilotów wycieczek. To nic, że sam nigdy nie był we Włoszech i nic nie wie o mieście docelowym oraz o tych mijanych po drodze. Grupa, która chłopak będzie się opiekował, jest równie barwna jak sam bohater. Zaczynając od dwóch kierowców gejów, starszego zbereźnika, który lubi sobie zapalić zioło, księdza i jego seksownej siostry (bynajmniej zakonnej) i podejrzanego jegomościa, który zajmuje się szemranymi sprawkami. Jedno jest pewnie, będzie wesoło! Powieść zaczyna się rewelacyjnie. Jest zaskakująco i zabawnie. Marcin jest uroczym bohaterem, którego nie sposób nie lubić, a jego poczucie humoru jest trochę prostackie i nasycone różnymi stereotypami, co tylko uwypukla komizm sytuacyjny. Autor raz za razem puszcza oko do czytelnika, a kolejne nieoczekiwane zwroty akcji powodują niepohamowane wybuchy śmiechu. Niesyty gdzieś w połowie to ciągle gadanie o seksie, nawiązania do gejów i wszelkich nieprzyzwoitych zachowań zaczęły mnie męczyć, a co gorsza nudzić... Nawet najlepszy żart powtarzany zbyt często przestaje śmieszyć. Wydaje mi się, że autor chciał uciągnąć na tym motywie całą powieść. Również więcej uwagi należałoby poświęcić wątkowi kryminalno-sensacyjnemu, który rozwijał się ciekawie, ale został potraktowany po łebkach. Trochę szkoda, bo potencjał ,,Autokaru do nieba" nie został do końca wykorzystany. Pomimo, iż czuje pewien niedosyt, to jestem bardzo ciekawa poprzednich utworów Pawła Oleraczyka, czyli debiutanckiej powieści ,,Nie pytaj mnie o Rose" i ,,Wszyscy jesteśmy sterowani". ,,Autokar do nieba" polecam wszystkim pragnącym chwili relaksu i niezobowiązującej rozrywki po ciężkim dniu.
Link do opinii
Avatar użytkownika - cyrysia
cyrysia
Przeczytane:2013-10-03, Ocena: 3, Przeczytałam,
Nadmierne spożycie alkoholu może mieć zaskakujące efekty. Na własnej skórze przekonał się o tym Marcin Bachleda, główny bohater książki ,,Autokar do nieba’’ Pawła Olearczyka. Na weselu siostry Marcin dał mistrzowski popis swoich umiejętności. Wdał się w bójkę z wokalistą, poturbował pana młodego oraz zrobił striptiz na scenie. Nazajutrz skacowany mężczyzna niczego nie pamięta. Jedynie wiadomości na automatycznej sekretarce uświadamiają, że nieźle narozrabiał. To jeszcze nie koniec kłopotów. Okazuje się, że jego kolega Grzesiek także został przez niego kontuzjowany i nie może pilotować wycieczki do Rimini, dlatego w ramach rekompensaty prosi Marcina o zastępstwo. Mężczyzna ochoczo przystaje na tę propozycje, chociaż nigdy nie był we Włoszech i nic nie wie na temat docelowego miejsca wycieczki. Taka podróż to przecież bułka z masłem, lecz czy aby na pewno? Jakie zagrożenie mogą stanowić pasażerowie autobusu między innymi: para gejów, emeryt-narkoman, ksiądz i jego seksowna siostra oraz potencjalny morderca? Jedno tylko zdradzę – taka wybuchowa mieszanka nie wróży niczego dobrego. Czuje wielki sentyment do polskiej literatury, dlatego nie mogłam oprzeć się pokusie poznania twórczości Pawła Olearczyka, młodego, kreatywnego pisarza, który na swoim koncie ma już dwie powieści: ,,Wszyscy jesteśmy sterowani" oraz ,,Nie pytaj mnie o Rose’’. Nie znam wprawdzie poprzednich dzieł autora niemniej jednak byłam ogromnie ciekawa, czy tytułowy pojazd zabierze mnie prosto do obiecanego raju. Z żalem jednak stwierdzam, że nie jest to metaforyczny Eden. Byłam raczej na granicy czyśćca z piekłem. Książka ma po prostu swoje plusy i minusy. Dużym jej atutem jest ciekawa, przemyślana koncepcja fabuły. Niestety jej wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Większość wątków sprawia wrażenie powierzchownych i jednowymiarowych. Wolałabym jedną lub dwie bardziej rozwinięte i dopracowane sceny aniżeli całą gamę różnorodnych wydarzeń potraktowanych bez należytej uwagi. Charakterystyka głównego bohatera i drugoplanowych postaci również mnie nie zachwyciła. Nie potrafiłam sobie ich wyobrazić ani się z nimi utożsamić. Także zakończenie pozostawia spory niedosyt. Krótkie, dość sztampowe, bez polotu. Mimo wyżej przytoczonych mankamentów nie skreślam całkowicie tej książki, gdyż ma ona w sobie kilka zalet, które znacznie podnoszą jej wartość. Napisana lekkim, prostym językiem, bez zbędnych filozoficznych frazesów. Dialogi są spontaniczne, naturalne i pełne humoru. Dynamiczna akcja obfituje w wiele zaskakujących, zabawnych sytuacji. Najbardziej do gustu przypadł mi jednak specyficzny temperament i żartobliwe usposobienie autora, które widać na każdym kroku. Wielokrotnie podczas czytania uśmiech nie schodził mi z twarzy. Cenię sobie takie niekonwencjonalne podejście do tematu. Komu mogę polecić ,,Autokar do nieba’’? Uważam, że ta niewielka objętościowo książeczka będzie w sam dla niewymagającego czytelnika, który szuka typowego czytadła na jeden wieczór. Prawie na jednym wdechu prześledzimy tutaj zwariowane, szalone przygody bohaterów doświadczając przy tym odrobinę rozrywki i relaksu. Wybór należy do was.
Link do opinii
Avatar użytkownika - asza
asza
Przeczytane:2013-09-15, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki - 2013, Posiadam,
JEDZIEMY NA WYCIECZKĘ W życiu trzeba umieć się bawić. I trzeba umieć sobie radzić, kiedy ta (przecież niewinna) zabawa niesie za sobą konsekwencje. Poważne. I zupełnie nieoczekiwane. Marcin poszedł na wesele. Wrócił. Obudził się nazajutrz z samego rana, o czternastej. Myślał, że uda mu się uniknąć kaca, ale niestety życie nie jest tak łaskawe. Odsłuchał wiadomości. Niedobrze. Dziewczyna go rzuciła. Co prawda nie ma z tym tragedii, poznali się tydzień wcześniej, ale to, co mówiła, napełniło go niepokojem. Nie był on bynajmniej spowodowany opisywanymi zdarzeniami z jego udziałem (kto by się martwił bójką z wokalistą, striptizem na scenie czy poturbowaniem pana młodego), ale znacznie poważniejszą sprawą - nic z tego nie pamiętał. Uwierzył więc na słowo Grześkowi, że uszkodził mu ramię, przez co teraz musi zastąpić go w pracy. Robota zapowiadała się jako nieźle płatna, to co się miał wahać. I nietrudna. W końcu co to za problem oprowadzić 39 osób po Rimini i wskazać do niego drogę kierowcom. Żaden. Nawet jeśli trzeba znieść trudności, jakie mogą stanowić 2 pary gejów, potencjalny morderca, podeszły w latach narkoman i fakt, że nazwę miasta słyszy się pierwszy raz w życiu. ,,Autokar do nieba" zaczynał się dobre. Bardzo dobrze. Mamy humor, i to humor inteligentny, dawkowany, a co ważne - inteligentnie dawkowany. Czytając pierwsze strony, nie przestawałam się śmiać. Później było gorzej. Dużo gorzej. Kompozycja powieści niby jest uporządkowana i przemyślana. A nie jest. Mamy podział na dni wycieczki, no dobrze. Tylko że opis pierwszego dnia kończy się, kiedy 1/3 książki jest dawno za nami.Zostaje 6 dni, epilog... i ponad 70 stron. Ten fakt wzbudził we mnie podejrzenia. Rzeczywiście, środkowe dni wycieczki zostały potraktowane po macoszemu. Co gorsza - po pierwszej części błyskotliwy humor się kończy. Zaczynają się głupie żarty, jakieś do bólu oczywiste rozwiązania językowe, które w zamyśle autora miały pewnie śmieszyć lub zaskakiwać. Nic z tego. Im bliżej końca książki, tym tęskniej wyglądałam mety. Tendencja zniżkowa Olearczyka tyczy się niestety nie tylko języka. Fabuła rozwija się fatalnie. Przede wszystkim dziwnie rzadko wspomina się, że Marcin pracuje.W szczątkowych opisach dowiadujemy się, że bohater ciągle jest pilotem wycieczki. Za to poznaje sobie nowych ludzi. Z jednym z nich wiąże się kolejny minus książki, który kompletnie ją dla mnie zdyskwalifikował. Otóż do treści wtrąca się wydawca. Nie wiem, czy rzeczywisty, czy wyimaginowany, ale jest. Zasadniczo to dobrze, bo książki bez niego nie wydam, jednak tłumaczenie W TRAKCIE FABUŁY, dlaczego ocenzurował (czyli wyrzucił) jakiś fragment, nie świadczy dobrze ani o nim, ani o autorze, ani o powieści, ani o poglądach obu na inteligencję czytelników. Wtrącenia te (na szczęście nieliczne) wyjątkowo utrudniały bezstresowe czytanie lekkiej przecież pozycji. Wspomnę jeszcze, że nie podobało mi się zakończenie. Jest niedopracowane, szokująco krótkie, trywialne, naciągane i nieco żenujące. Szkoda słów. Czy warto polecić tę książkę? Nie. Myślę, że każdy, kto decyduje się na jej przeczytanie, wie, że trzyma w ręku lekkie i mało wymagające czytadło. Czyli się myli. Książka nie jest całkiem lekka przez bzdurne udziwnienia. Można ją także zaliczyć do wymagających - trzeba wykazać się mocnymi nerwami i bezbrzeżną cierpliwością, by szczęśliwie dobrnąć do końca. Prawdą jest, że ta powieść nie wnosi nic nowego, więc spokojnie można przejść obok niej. (zingelowe-recenzje.blogspot.com)
Link do opinii
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy