Trzeci tom najśmieszniejszej serii od czasów ,,Dziennika cwaniaczka"!
Andy i Terry mieszkają w trzydziestodziewięciopiętrowym domku na drzewie (mieli dwudziestosześciopiętrowy, ale się rozbudowali). A ten domek jest najfajniejszy na świecie! Znajdziecie tu między innymi: najstraszniejszą kolejkę górską świata, operę, ring bokserski z boksującym słoniem o imieniu Wtrąbęmuzator oraz supernowoczesne biuro z korektorami laserowymi, półautomatycznymi samoładującymi się pistoletami na zszywki i odrzutowymi krzesłami obrotowymi.
No, na co czekacie? Właźcie!
Terry Denton urodził się w Melbourne jako jeden z pięciu braci. Zaczął studiować architekturę, ale zorientował się, że go to unieszczęśliwia, więc rzucił uniwersytet i zajął się innymi sprawami. Próbował prawie wszystkiego - parał się teatrem, malarstwem, rzeźbą, zaklinaniem koni, budowaniem gór lodowych i doradzaniem pterodaktylom, aż odkrył, że chce ilustrować książki dla dzieci. Dziś ma ich na koncie ponad czterdzieści, z których wiele stworzył wraz z Andym Griffithsem.
Andy Griffiths też pochodzi z Melbourne. Jego ulubione kolory to niebieski, fioletowy, żółty, zielony, pomarańczowy, czerwony oraz czarny. Uwielbia zwierzęta, toteż jego kot został sportretowany w serii ,,Domek na drzewie". Pracował przez jakiś czas jako taksówkarz i nauczyciel angielskiego, ale zawsze chciał zostać gwiazdą rocka (nawet mu się nie śniło, że będzie znanym pisarzem). Zaczął pisać na poważnie, kiedy jego uczniowie powiedzieli mu, że książki są okropnie nudne.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2016-05-18
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 352
Siódmy tom najśmieszniejszej serii od czasów „Dziennika cwaniaczka”! Andy i Terry mieszkają w dziewięćdziesięciojednopiętrowym domku na drzewie...
Czwarty tom najśmieszniejszej serii od czasów "Dziennika cwaniaczka"! Andy i Terry mieszkają w pięćdziesięciodwupiętrowym domku na drzewie...
Przeczytane:2019-03-10,
Jest maj, kwiatuszki powoli rozkwitają, ptaszki w gniazdkach stale popiskują, bo są głodne, pogoda płata nam figle i ciągle pada, a my? Przez wahania pogodowe nic nam się nie chce. Jesteśmy zmęczeni, osowiali, ciągle byśmy tylko spali i czekali aż dni ciemności przeminą i otuli nas majowe słońce, tak przez wszystkich wyczekiwane. Opisując to wszystko mam na myśli głównie region, w którym mieszkam, nie mogę mówić o innych województwach. W moim mieście od początku maja nie jest za przyjemnie ani pogodnie.
Właśnie w takie dni, kiedy chcąc czy nie chcąc czytać, muszę to robić, bo książki z biblioteki czy do recenzji mnożą się i troją, mam ochotę poczytać coś lekkiego. Lekka książeczka, nad którą nie będę musiała się zastanawiać ani wysilać umysłu. Ot, pozycja, zabawna, śmieszna i najlepiej dla dzieci. Muszę przyznać, że bardzo rzadko zdarza mi się ostatnio czytać lektury dla maksymalnie trzynastolatka, ale ostatnio taką książkę przeczytałam!
Książka „39-piętrowy domek na drzewie” Andy’ego Griffithsa i Terry’ego Dentona trafiła do mnie od Wydawnictwa Nasza Księgarnia i oto, co można przeczytać w opisie:
„Andy i Terry mieszkają w trzydziestodziewięciopiętrowym domku na drzewie (mieli dwudziestosześciopiętrowy, ale się rozbudowali). A ten domek jest najfajniejszy na świecie! Znajdziecie tu między innymi: najstraszniejszą kolejkę górską świata, operę, ring bokserski z boksującym słoniem o imieniu W trąbęmuzator oraz supernowoczesne biuro z korektorami laserowymi, półautomatycznymi samo-ładującymi się pistoletami na zszywki i odrzutowymi krzesłami obrotowymi.
No, na co czekacie? Właźcie!”
No i wiecie, co? Ta książka jest niesamowicie genialna w swojej prostocie! Gdy otworzyłam książkę, zaraz jak podał mi ją listonosz, pierwszą rzeczą, jaka mi się spodobała były… obrazki! Tak, obrazki ilustrujące dokładnie to, co było opisywane w tekście, ale dzięki temu dialogi i opisy zostały ograniczone do minimum. Tyle ile trzeba. Mnie to bardzo pasowało, no niesamowicie się cieszyłam, że mogę taką książkę mieć! Chodziłam do mamy, taty, brata, najlepszej kumpeli i pokazywałam, jakie te ilustracje są świetne.
Dość o zachwytach nad obrazkami. Czas na treść. Wiem, że są dwie pierwsze książki „13-piętrowy domek na drzewie”, oraz „26-piętrowy domek na drzewie” i bardzo żałuję, że wcześniej nie miałam okazji ich przeczytać, bo byłaby to czysta przyjemność. To, co jest zawarte w opisie – czysta prawda. Jednakże chłopcy (panowie użyczyli im swoich imion i nazwisk) stworzyli pewną maszynę, która miała ułatwić im pracę. Niestety, zaczęła ona stawiać fochy, więc trzeba było coś zrobić, prawda? Maszyna przecież nie będzie stanowić sama o sobie. A co wymyślili główni bohaterowie, to już musicie się przekonać sami, ale myślę, że nie pożałujecie.
Ta książka jest taką mieszanką absurdu, niemożliwych do stworzenia rzeczy, szalonych pomysłów, pełną paradoksów, ale przede wszystkim tak niesamowicie pozytywnej energii, że w kilku chwilami parsknęłam śmiechem, bo poziom absurdu przekroczony został aż za nadto.
Cieszę się, że przeczytałam i polecam ze szczerego serca… nie tylko tym najmłodszym, ale również i starszym osobom, które chcą na chwilę zapomnieć o świecie doczesnym i wejść do pozytywnie szalonego świata Andy’ego i Terry’ego.
Jedyne, co mi się nie spodobało? Zaczęłam czytać w pociągu jadąc na zajęcia. W niecałe półtorej godziny książkę przeczytałam. Więc gorąca prośba, która może zostanie wysłuchana: w następnej książce poproszę więcej stron!