Ciemność, która nadciągnęła znad Morza Śródziemnego, okryła znienawidzone przez procuratora miasto.
Nie chciałabym znajdować się po tej stronie, po której jest Abbadona.
Proszę się nie bać, królowo…. Proszę się nie bać , królowo, krew dawno już wsiąkła w ziemię. Tam, gdzie ją rozlano, dojrzewają już winne grona.
- Ponieważ możliwość wzięcia przez panią łapówki od tej idiotki Friedy jest oczywiście najzupełniej wykluczona – nie dałoby się to przecież pogodzić z pani królewską godnością – doprawdy nie wiem, co mam począć. Mam chyba tylko jedno wyjście – zaopatrzyć się w szmaty i pozatykać nimi wszystkie szpary w ścianach mej sypialni.
- Proszę powiedzieć, dlaczego Małgorzata nazywa pana Mistrzem? – zapytał Woland. Mistrz uśmiechnął się i powiedział: - To słabostka, którą należy jej wybaczyć. Małgorzata ma zbyt wysokie mniemanie o powieści, którą napisałem.
- Teraz zawsze będziemy razem – mówił doń we śnie obdarty filozof-włóczęga, który nie wiedzieć w jaki sposób stanął na drodze Jeźdźca Złotej włóczni – gdzie jeden, tam i drugi! Kiedy wspomną mnie, równocześnie wspomną ciebie!
- On nie zasłużył na światłość, on zasłużył na pokój.
- Mówimy, jak zawsze, różnymi językami – powiedział Woland. – Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda?
- Ach, zniewagi są najczęstszą nagrodą za dobrze wykonaną pracę!
- A zatem – ogień ! – zawołał Azazello. – Ogień, od którego wszystko wzięło swój początek i którym wszystko zwykliśmy kończyć.
- Popatrz, oto jest już przed tobą twój wieczysty dom, który otrzymałeś w nagrodę.