-Hej. A znasz "Zmierzch"? Mruga oczami. -Że co? -"Zmierzch". Taka książka o wampirach. Jego ostrożne oczy przyglądają mi się bacznie. -Co z nią? -Wiesz, dlaczego krew Belli jest taka wyjątkowa? No, dlaczego Edwardowi staje za każdym razem, gdy jest koło niej? -Kurwa, robisz mnie w chuja czy co? Ignoruję go. (...) -Czy ty serio przeprowadzasz teraz analizę "Zmierzchu"? Boże, tak. (...) -Sam nie wiem, czy mam mieć z ciebie polew, czy raczej skierować cię do psychiatry- mówie Beau poważnie.- W życiu nie spotkałem faceta, który by przeczytał tę książkę. (...) -Wiesz co, nie wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z magiczną krwią panny Belli. -Nie? -Nie. To wpojenie. Uważam, że wpoiłeś ją sobie. (...) -Co masz na myśli? -Chodzi mi o to, że stoisz przed dylematem Jacoba. Wpoiłeś sobie jej cipkę i teraz to jedyna cipka, o której możesz myśleć. Żyjesz wyłącznie dla tej jednej cipki. Jak Jacob i ta dziwna, hybrydowa dziewczynka. -Ty pieprzony dupku. Oczywiście, że przeczytałeś te książki. -O nie- protestuje Beau. Rzuca mi zmieszany uśmiech.- Widziałem film.
Nie można być całym światem dla drugiego człowieka. To nie jest zdrowe. Jeśli całe życie jest skoncentrowane na jednej rzeczy, na jednej osobie, to co ci zostanie, jeśli tej osoby zabraknie? Absolutnie nic.
-I nie pociągnęliście akcji dalej? Nie dotknęliście się penisami i nie udawaliście, że walczycie na miecze?
Może i będę żałować - desperacko - ale żal jest dla cykorów (...). Ucz się na błędach i ruszaj do przodu.
Jak kompletny idiota gapię się na brzuch Tuckera przez jakieś dobre dziesięć sekund, zanim przypominam sobie, że nie żyjemy w świecie, w którym Arnold Schwarzenegger może być w ciąży.
LOGAN: Trzymaj rozporek zapięty. Ani ja, ani G nie palimy się, by skopać ci tyłek, jeśli będziesz próbował sztuczek. Ale Wellsy wydaje się w walecznym nastroju. Więc: kutas=gacie=wara od gościa.
Logan ślizga się na posadzce i łapie równowagę w iście kreskówkowym stylu. Jestem zdziwiony, oczy nie wyłażą mu z orbit. -Hm...- Jego spojrzenie skacze po całej łazience niczym gumowa piłka. Spogląda na wieszak, gdzie wiszą jego bojówki. Spogląda na wannę, w której leżę jak pieprzona Kleopatra. Spogląda na pianę otaczającą moje ciało niczym puszysta chmurka. A potem jego wzrok ląduje na Winstonie. -Stary- sapię jednym tchem.- To nie to, co myślisz.
-Nie miałem pojęcia, że chęć świętowania urodzin w męskim gronie to takie przestępstwo. -Czyś ty się chociaż zastanowił przez chwilę nad implikacjami?- krzyczy Dean.- A co z uświęconą tradycją urodzinowego loda? Pomyślałeś o tym? A może się spodziewasz, że zrobi to jeden z nas? -Jestem pewien, że Pierre da radę- wyskakuje Hollis.
Robię to, co chcę. Ściągam brwi, czekając, by się wytłumaczył. — Uszczęśliwiam cię.
Hej, Mały Deanie, wzywam cię na pomoc- błagam go w myślach.- Rozmawiamy tu o rozkosznych czworokącie".
Hollis próbuje namówić kogoś na spotkanie w akademiku- "Zobaczysz, to będzie warte twojego czasu, kochanie"- co oznacza, że albo gada przez telefon, albo on i jego sąsiad ujawnili się przed całym autokarem.
Oczywiście nie potrafię nie zauważyć emocji rosnących w kolejnych wiadomościach, od błagania po wkurzenie, ale najbardziej skupiam się na błędzie ortograficznym. "Zasługuję na więcej nisz to".
-Przysięgam na Boga, jeśli chcecie mi powiedzieć, że od godziny gapicie się na mnie, jak śpię, niczym jakieś zboki, to wzywam gliny.
-Hej. A znasz "Zmierzch"?
Mruga oczami.
-Że co?
-"Zmierzch". Taka książka o wampirach.
Jego ostrożne oczy przyglądają mi się bacznie.
-Co z nią?
-Wiesz, dlaczego krew Belli jest taka wyjątkowa? No, dlaczego Edwardowi staje za każdym razem, gdy jest koło niej?
-Kurwa, robisz mnie w chuja czy co?
Ignoruję go. (...)
-Czy ty serio przeprowadzasz teraz analizę "Zmierzchu"?
Boże, tak. (...)
-Sam nie wiem, czy mam mieć z ciebie polew, czy raczej skierować cię do psychiatry- mówie Beau poważnie.- W życiu nie spotkałem faceta, który by przeczytał tę książkę. (...)
-Wiesz co, nie wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z magiczną krwią panny Belli.
-Nie?
-Nie. To wpojenie. Uważam, że wpoiłeś ją sobie. (...)
-Co masz na myśli?
-Chodzi mi o to, że stoisz przed dylematem Jacoba. Wpoiłeś sobie jej cipkę i teraz to jedyna cipka, o której możesz myśleć. Żyjesz wyłącznie dla tej jednej cipki. Jak Jacob i ta dziwna, hybrydowa dziewczynka.
-Ty pieprzony dupku. Oczywiście, że przeczytałeś te książki.
-O nie- protestuje Beau. Rzuca mi zmieszany uśmiech.- Widziałem film.
Książka: Podbój