Choć przeżycie tych momentów na nowo było czymścudownym, niczym ich odtworzenie, odegranie przed nią samą, to potemwyciągnięcie w ich kierunku dłoni i uczucie niemożności ich dotknięciaokazało się czymś okrutnym.
Obóz dla uchodźców, który wybudowano w Kachetii, wygląda tak, jak wszystkie takie obozy na świecie. Naprędce sklecone drewniane domy albo namioty ustawione w rzędach, a pomiędzy nimi sznury z suszącymi się ubraniami. I ludzie. Kobiety z małymi dziećmi przy piersi albo te starsze, których oczy nie mają żadnego wyrazu. One już na nic nie czekają. A przynajmniej na nic dobrego. Mężczyźni zawsze na początku mają w sobie niewyobrażalne pokłady gniewu, czasami wręcz furii. Potem to jednak mija i stają się zrezygnowani albo cyniczni. Wojna jak choroba pustoszy ich głowy. Tak jest i tu. Warunki, które im zapewniono, to namiastka życia. Wiedzą, że nie mają do czego wracać, jednak wypytują nas o Gori, są ciekawi, jak wyglądają konkretne ulice czy domy. Opowiadają o tym, co przeszli, jak musieli uciekać z miejsc, które tak kochali. Każda z tych historii jest poruszająca, każdy z naszych rozmówców prosi nas o pomoc.
Choć przeżycie tych momentów na nowo było czymś
cudownym, niczym ich odtworzenie, odegranie przed nią samą, to potem
wyciągnięcie w ich kierunku dłoni i uczucie niemożności ich dotknięcia
okazało się czymś okrutnym.
Książka: Jeszcze będziemy szczęśliwi