Jedna córka wpadała już w porze obiadowej. Wchodziła do kuchni i mówiła: „A wy znowu jecie?”. I to był ten drugi minus – Monika! Nie cierpiałam jej. Przypuszczam, że za zadanie wzięła sobie sprawdzanie, co gotuję podopiecznej. Wpadała, stwierdzała, że jemy, porozmawiała kilka minut i szła do siebie, by wieczorem znowu się zjawić.
Jeśli się zatrzymamy, jeśli zaakceptujemy osobę, którą jesteśmy, kiedy upadamy, podróż się kończy. Ta porażka staje się naszym celem.Miłość do podróży oznacza brak akceptacji dla takiego końca. Odkryłem, poprzez bolesne doświadczenia, że najważniejszym krokiem, który może zrobić człowiek, jest zawsze następny
Wiedziałam, że nie zawsze chce się od razu mówić o bolesnych sprawach.
To nie tak, że jesteś udupiona – kontynuuje Tonia. – Jesteś po prostu nasamym dnie przemysłowego szamba, od którego niemiłosiernie cuchnie na
kilometr!