Nie przedstawiliśmysię rodzinie ani przyjaciołom, nie mogliśmy publicznieprzyznawać się do naszego związku – nie zrobiliśmy żadnejz tych rzeczy, które urzeczywistniłyby go w oczach świata,a może nawet w naszych.
W piątek wieczorem sanitariusze przywieźli podopieczną. Wniesiono ją na noszach i położono do łóżka. Na szczęście nie zostałam z nią sama. We wsi mieszkała jej dalsza rodzina. Widziałam ich pierwszy raz. Byłam szczęśliwa, że przyszli, tym bardziej że podopieczna w dalszym ciągu ze mną nie rozmawiała. Dodali mi otuchy, zadając jej pytania, które mnie również trapiły. Mianowicie czy na tej kanapie się wyśpi. Co zrobi, gdy będzie musiała iść do toalety. Zdziwiło mnie to pytanie. Myślałam, że tylko ja mam takie dziwne dylematy. Oni powtarzali to pytanie natrętnie. Gerda nie odpowiadała. Na chwilę była zmiana tematu i znowu – „Gerda, co będzie, jak będziesz musiała iść do toalety?”. Słowa te jak echo krążyły w mojej głowie.
Nie wiem, nie powinnam pani tegomówić, ale żyłam z tym tyle lat. To było piekło…
W parku. Na ulicach w centrum. Na dachu, gdzie się kochali. Wszędzie.
Nie przedstawiliśmy
się rodzinie ani przyjaciołom, nie mogliśmy publicznie
przyznawać się do naszego związku – nie zrobiliśmy żadnej
z tych rzeczy, które urzeczywistniłyby go w oczach świata,
a może nawet w naszych.
Książka: Zamiana