Jedynie nieliczni szczęściarze potrafią określić precyzyjnie tę chwilę, kiedy ich życie zaczęło obracać się wniwecz. Większość może się tego tylko domyślać, czepiając się odległych wspomnień o bogactwie, bezpieczeństwie i szczęściu, dumając o tym, gdzie się to, u diabła, podziało, próbując rozpaczliwie odzyskać resztki niezależności.
Delikatny, lecz stanowczy dreszcz przebiega mi przez całeciało.
Nie wiem jednak, od czego miałabym zacząć, więc ostatecznietylko przygryzam wargę i wyślizguję mu się z ramion, odpływam.
Skrupulatnie powtarzałam wszystko córce, która przyjeżdżała do nas niemal codziennie. Choroba postępowała. Wieczorami siadałyśmy przy stole i opowiadałam Katarzynie, co się u nas dzieje. Ona patrzyła na matkę siedzącą na dywanie i przekładającą torebki. Swego czasu było to ulubione zajęcie Helgi. Wyciągała wszystkie torebki z szafy, siadała na dywanie i zaglądała do każdej po kolei. Te, w których przeszukała już wszystkie kieszonki, odkładała na bok. Gdy sprawdziła wszystkie torebki, zaczynała od początku. Córka obserwowała to i z miłością mówiła: „jak dziecko”.