Hipnotyzował mnie. Jak Boga kocham, wydusił ze mnie adres, zapisał go w telefonie i uśmiechnął się szarmancko i seksownie. Działał na mnie całym sobą. Słowami. Głosem. Gestami. Inteligencją. Seksapilem. Wizualnie.
...bo Ibisz to rekordzista także pod względem poprowadzonych teleturniejów. Co więcej, w tej konkurencji chyba już nikt nigdy go nie przegoni, zwłaszcza że, jak wszyscy wiemy, wraz z upływem czasu Ibisz staje się coraz młodszy, więc inni nie mają szans.
Gdyby jednak zapytać, z jakim teleturniejem kojarzy się Ibisz, odpowiedzi byłyby bardzo różne. Ja wymieniłbym "Awanturę o kasę", bo to bardzo rzadki przykład programu, który powstał u nas, w Polsce, i nie jest klonem jakiejkolwiek licencji.
Niestety w estradowym świecie jest tak, że im większe ktoś odnosi sukcesy, tym więcej znajduje się chętnych, którym te sukcesy przeszkadzają. Podobnie było w wypadku teleturnieju "Jaka to melodia?".
Od wielu lat Strasburgerowi nikt dowcipów nie układa i nie podpowiada.
Podobnie jak w innych teleturniejach wiedzowych problemem "Wielkiej Gry" był znikomy udział kobiet.
W poniedziałek był teatr, w czwartek leciała "Kobra", w niedzielę "Wielka Gra".
Dla wielu ludzi w Polsce "Wielka Gra" to pierwszy i najważniejszy w ich życiu teleturniej. To nic, że wcześniej były już inne.
Niezwykły sukces "Jednego z dziesięciu" nie byłby nigdy możliwy, gdyby nie postać samego Sznuka. Nie mam wątpliwości, że rekord długości nieprzerwanej emisji teleturnieju był do pobicia tylko z takim prowadzącym.
Tadeusz zawsze powtarzał, że "ludzie nie są głupie", i teraz wiem, jak dużo w tym powiedzeniu było racji.
Sympatyczny czerwony pluszak stał się przedmiotem pożądania jak wspólne zdjęcie z Chajzerem lub chociaż jego autograf.
Obok Zygmunta symbolem "Idź na całość" stał się też czerwony kot zwany Zonk.
Z programu na program poprzeczka pomysłów szła mocno w górę, bo przecież grano o cenne rzeczy. Czasami robiło się bardzo zabawnie, a czasami bardzo groźnie, bo nie wszyscy wyczuwali granice żartu.
Hipnotyzował mnie. Jak Boga kocham, wydusił ze mnie adres, zapisał go w telefonie i uśmiechnął się szarmancko i seksownie. Działał na mnie całym sobą. Słowami. Głosem. Gestami. Inteligencją. Seksapilem. Wizualnie.
Książka: Pieprz i sól