Za oknem jest zimno, szaro i buro, pada śnieg z deszczem. W tle słychać kojącą muzykę, w kubku paruje gorąca herbata, otulam się kocykiem i odpływam z Maraiem. Lektura "Tej prawdziwej" rozgrzewa serce i umysł, więc jest idealna na tę porę. Można by powiedzieć, że to opowieść o prawdzie. W wielu jej aspektach. Czytając piękne zdania, chwilami bardziej oczywiste, innym razem nieco mniej, autor prowadzi nas do prawdy. O sobie, czyli tej najtrudniejszej. Proza Maraia bardzo rezonuje z moim sercem i duszą, trafia w samo sedno, i pewnie dlatego jest to jeden z moich ukochanych pisarzy. Podobnie jak inne jego książki, ta powieść jest prawdziwa, nieudawana, subiektywna. Rozpisanie na dwa głosy - żony i męża - pozwala na doświadczenie bardzo silnej subiektywności i tego, że pozory czasami wyprowadzają nas na manowce, że wszystko tworzy się w naszej głowie. Uwielbiam.
Sándor Márai (1900-1989), jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych pisarzy węgierskich, którego twórczość jest obecnie...
Victor Henrik Askenasi, bohater Wyspy (1934) kierowany nagłym impulsem wybiera się w podróż nad Adriatyk; w Dalmacji, w niegdyś świetnym hotelu „Argentyna”...