Od „Wszystko wolności” Joanny Haręży trudno się oderwać, bo opis – lekko ironiczny i trochę prowokujący – przypadkowych okruchów życia w stolicy Francji urzeka. Urzeka przede wszystkim sceptycyzmem, złośliwością autorki i jej spostrzegawczością. Obala Haręża mity dotyczące egzystencji paryskiej – a może po prostu tylko podkreśla wszystko to, co dla polskich czytelników będzie zastanawiające.
„Wszystko wolność” to zbiór krótkich felietonów czy minireportaży dotyczących paryskiej codzienności, a dla nas – niecodzienności, bo większość przedstawianych tutaj wydarzeń zbulwersowałaby niemal każdego Polaka. Jest przy tym tom Haręży ostrzeżeniem, do czego prowadzić może źle rozumiana polityczna poprawność. „Zacznę od tego, że żyję w mieście, w którym wszyscy pieprzą wszystkich” – rozpoczyna autorka, nawet nie po to, by zyskać rozgłos czy zapewnić sobie dodatkową reklamę z posmaczkiem skandalu. Ten lekceważący ton będzie charakterystyczny dla całej książki, głęboko wnikającej w struktury niespójnego wewnętrznie Paryża. Jest autorka jednocześnie uczestniczką i obserwatorką zwykłego życia. Jako osobie z zewnątrz łatwiej jej dostrzec kolejne absurdy rzeczywistości, jako osobie, która stara się wtopić w wielokulturową społeczność Paryża, trudniej jest z nimi walczyć.
Głównym tematem „Wszystko wolności” są różnice kulturowe mieszkańców stolicy Francji. Ze zdumieniem notuje Haręża „nie wiedziałam, że mieszkać będę właściwie w Afryce, a do szkoły chodzić właściwie w Azji”, komentując w ten sposób ilość imigrantów i ich różnorodność. W tak nietypowym otoczeniu nietrudno o konflikty: Haręża wspomina między innymi awanturę, jaką musiała urządzić na ulicy, kiedy pewien muzułmanin otarł się przypadkiem o jej psa i oskarżył zwierzę o to, że umyślnie go dotknęło. Ubolewa nad losem dwunastoletnich dziewczynek wywożonych przez rodziców z Francji, by w duchu islamu poślubiły wybranych im przez rodziny mężczyzn oraz nad dziewczynkami brutalnie okaleczanymi. Przedstawia obrazki szokujące czytelników – dzieci plujące w twarz swoim matkom, przemoc i ciągłe oskarżenia o rasizm. Porusza tematy, które są trudne dla samych Francuzów – kwestie analfabetyzmu, zamieszek na przedmieściach Paryża, ograniczeń i stereotypów.
Niekiedy odwołuje się Haręża do historii kraju, w którym zamieszkała, wyszukując co ciekawsze informacje. Nie obywa się oczywiście bez poruszania zagadnień związanych ze słówkami francuskimi: zawiłości gramatyki obcego języka stanowią też motyw przewodni kilku tekstów. Zatrzymuje się Haręża nad problemem bidy i tym, czego poza samą autorką nikt wokół zdaje się nie zauważać – choćby śmierciami ukrywających się w podwoziach samolotów „czarnych”. Zastanawia się też nad mentalnością paryżan – jak choćby sąsiada, który g… na wycieraczce najpierw neutralizuje kilkoma dezodorantami, a potem spokojnie nad nim przechodzi.
Felietony Haręży są krótkie, a przy tym wyraziste. Interesujące – bo choć czasem odwołują się do spraw powszechnie znanych, prezentują zwykle nowe spojrzenie pozbawione natrętnych komentarzy, oddziałujące silnie na czytelników. Haręża ma retoryczny styl pisania, pełen powtórzeń, sugestywnych obrazów i celnych puent. Czasami język jej felietonów odzwierciedla hałaśliwą i gwarną ulicę, innym razem przez elipsy i niedomówienia staje się wyciszony, by tym silniejsze wywołać wzruszenia. Jest „Wszystkowolność” niezgodą i buntem, jest relacją, której głównym atutem staje się prezentacja Paryża nieznanego.
Dziesięć pogodnych opowiastek, których bohaterem jest tytułowy Kruk - bliski krewny Kubusia Puchatka, próbujący oswoić otaczający go świat. To nie tylko...