Polsko-ruski fenomen
--
Ona mi powiedziała, że to xsiążka rewelacyjna, zjawiskowa, fenomenalna. No to przeczytać trzeba, myślę, czytam – więc robię. A, że pomazańcem Gadu-Gadu jestem, e-człowiekiem i kabel z neostrady mam za aortę, więc na allegro kupuję i ruszam w tany do liter bez szemrania.
Otwieram, przerzucam strony i chłonę. Słowa rozdrabiane niczym ziemniaki tłuczkiem. Genialnie. Za to szacun jak się patrzy. Talentu koleżanki po fachu nie neguję, zazdroszczę raczej. Fajnie jest fajowo, super, hiper, extra i kalwo – amfa, trawa, kurwy – jak co dzień pod balkonem. Jak w domu. Ojczyzna polszczyzna bardziej Lepperowaska niż Mickiewiczowska, ale coś za coś – taki czasów naszych znak. Życie w realu albo Romantyzm poprzetykany Kolumbami. Dziś jednak literatura sięgnęła bruku. A nam przyszło, Tobie i mi w nim, na tym bruku, żyć, egzystować w tym czasie właśnie. Rynsztok zdecydowanie bliżej jest większości nas i dres bez pasków niż Asnyk, Szymborska i Kuczok. Chociaż nie – bo „Gnój”, spoko. Realny jest także, owszem, i dobrze też git majonez, tak samo jak „Pręgi”.
Więc o co chodzi z tą „Wojną polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną”? No właśnie, nie wiem. Pewnie dlatego, że Paszportu Polityki nie dostałem. Xsiążka jest, niebanalna, do czasu zajebista, a potem – no nie chcem ale muszem to napisać – takie – lelum polelum. Zaimków za dużo, szyk poprzestawiany, haos ogoolny. Stylizacja-masturbacja. Językowa oczywiście. Żeby do-czytać, samozaparcia potrzeba. Jeśli wystarczy wrzody mogą być, powstać, wyrosnąć miedzy synapsami. Wydawnictwo Lampa i Iskra Boża ostrzega.
Silny – jest – protagonista bohater. I dobrze, fabuła – niech będzie, lipa ale jest – dialogi – nędza i rozpacz. Naciągane pytanie fabularne, dychawiczne sceny, wątki niejasne, nieprzyjazne. Ale co to? Mamy bestsellera – w którym, co prawda, nikt nie wie o co biega, ale jest. Mamy pierwszą powieść dresiarską o współczesnej młodzieży, narkotykach, rozdziewiczaniu i ogólnym braku celu w życiu, podobno. Powstało już wiele pierwszych xsiążek. Pierwsza powieść polskiego oświecenia, pierwsza powieść o żołnierzach polskich w Iraq, pierwsza powieść forumowa. Ja sam mam na koncie swoją pierwszą powieść. Oprócz tego, powstało wiele doskonałych książek o ćpaniu, seksie, młodzieży i zdecydowanie lepszych od „WP-RPFB-C”… i co z tego? Się pytam.
No nic. Czytamy o rzyganiu kamieniami, biało-czerwonym halunie, podrobionych elemach mentolowych od ruskich koniecznie. Czy za to Nike się należy? Wiem, ale nie powiem, bo zaraz ktoś beknie, żem zazdrośnik i gnojek. Tyle, że na fenomen „Wojny…” patrzę dwojako, dualistycznie można by rzec – jako autor, i twórca jednocześnie. To o tym będzie zaraz.
Nikt, myślę, w mordę mi nie da jeśli napiszę, że zdecydowanie lepsze książki tej nagrody nie dostały. Niektóre nawet – też zdecydowanie lepsze – nie zostały w ogóle wydane! Mnie się patrzy bardziej dla przykładu „Zakazane po legalu” niż cała ta owiana mediami „Wojna polsko–ruska pod flagą biało-czerwoną”, co to jest, być miała podobno dla Szczepańskiej wzorem, matrycą, odniesieniem jak Dorota M. pisze ("Przekrój" nr 6/2004).
Niby że Szczepańska skopiowała i zerżnęła, sfałszowała jak Beger podpisy na liście. BTW, nie wmówicie mi – patrząc na okładkę – że mam deja vu z Trainspotting. Ale cicho-sza, nara, pochwa i strzała w tym temacie. Jush jest nagroda, skandal, sukces, a za sukcesem jeszcze jeden i ten sukcesem pogania. Jest wydawca jest kasa – jest recenzja. Jest xsiążka – film mamy. Kasa będzie. Target przyjmuje wszystko, kiedy ivent się trafi. Bijemy pokłony. A jak ci się takie kino i taka literatura nie podoba, to znaczy żeś tłuk niedouczony i tuman skończony, bo arcydzieło mamy i basta. Słowa się rzekło i ciałem się stało. A „Wojny…” przeczytać nie wypada.
- Ja ci mówię, że ona mi powiedziała, że ona wojny polsko-ruskiej, pod flagą biało czerwoną nie czytała. Kumasz czeczongę?
- No co Ty? Powaga?
- Jaha...
- O siet. Ale siara.
Dedukuję jako autor, że to jeden biały kot pośród całej reszty czarnych (sorki za kredyt, Emir), więc wszystko się wyjaśnia. Nowość, krytyczne i opiniotwórcze recenzje, zachwyt – olaboga – sto dwadzieścia tysięcy egzemplarzy, chwała, zapał i skreślanie konkurencji. Niech będzie. Ale…
Dla mnie jako czytelnika nie wszystko musi być białe i czarne (znów ten Kusturica), a nie każda książka i jej adaptacja udana. W tym świetle oba dziełka są bez przesłania, bez fabuły za to – dla autora – z genialną stylizacją językową i nowatorstwem godnym naszych cyber czasów, co to się w nich xsiądz lepsiejszą furą od górnika buja. Więc nadmienię, już jako czytelnik i twórca w tej samej personie, że MSZ książka i film są owszem, do przyjęcia – ale jush cały zachwyt nad tymi dziełkami jest z lekka przesadzony. Za taką literaturę czy kinematografię to ja mówię thx i olewam ją z góry długim łukiem.
Jeśli to-to ma być arcydzieło ocenione obiektywnie stało się to niechybnie po thc. Albo LSD nawet. Patrz, jak pięknie: biało-czerwone… ale co konkretnie? Książka nie umywa się do prawdziwych arcydzieł i wątpię aby 4you „Wojna P-RPFB-C” była czymś co kohash i do czego chcesz wracać. A jak coś jest cool to tak chyba być powinno? I nawet strojna stylizacja na Trainspotting nie pomoże, tak samo jak w tym felietonie nie zastąpi treści.
No to teraz mam dwie iadomości: dobrą i złą, obie reasumujące. Nowatorstwo językowe książki, zabawowa językiem, – tak owszem ale cała reszta: NIE. Więc mamy mały fenomen. Why?
Dla krytyków, może warto było czekać 40 lat na ten „kawał lekko nadpsutego literackiego mięsa”. W tym kontekście książka i film to wielkie dzieła – ale ogólnie nie dla mnie ten kontekst. „Wojna… „ to tylko interesujący eksperyment literacki. Traktowany w ten sposób, bardzo udany. Jako dzieło, książka i film jednak są tylko histerycznie nagłaśnianym, rozdmuchanym przez media produktem popkultury. Dzięki zamieszaniu wokół siebie przyciągała ogromne rzesze czytelników (i kinomanów), którzy dzieło jednak nie do końca zrozumieli. Zupełnie czegoś innego też oczekiwali – sami z resztą nie wiedząc czego.
I to jest ten fenomen.
--
Aleksander Sowa
www.wydawca.net
Nieznana twarz Masłowskiej Dorota Masłowska w morzu, w wielkim mieście, w pracy i w samotności. Ponad płcią, ponad modą, ponad konwencją - tu i teraz...
Doskonała interpretacja debiutu literackiego Doroty Masłowskiej, późniejszej zdobywczyni Nagrody NIKE w roku 2006 (za poemat „Paw Królowej”)...