Ekstremalne s-f
Trzy dziwne słońca, zachowujące się, jakby nie rządziły nimi żadne prawa fizyki. Trzy tropy na pustyni. Jeden trop zostawiły ludzkie stopy, drugi opony pojazdu, a trzeci olbrzymie zwierzę. Naomi, chwilowo oddychająca jako dorodny brontozaur. Samica z potwornym bólem stawów. Alex, tymczasowo dżip wyposażony w świadomość i w panele kolektorów fotogalwanicznych. Eva. Chwilowo w ciele starej Meksykanki o skórze koloru terakoty i włosach barwy śniegu. Idą, nie pamiętają od kiedy. Nie za bardzo wiedzą, dokąd zmierzają. Kłócą się, obrażają nawzajem, zastanawiają, opowiadają dziwne historie. Co pewien czas szaleje burza piaskowa, po której zamieniają się „ciałami”. I wszystko zaczyna się od nowa. Wędrówka, kłótnie, burza, zamiana.
Matka, ojciec, córka. Czy aby na pewno? Wędrują przed siebie od burzy do burzy. Zabijają się nawzajem i powracają do życia. Giną, odradzają się i idą przed siebie. Raczą się dziwacznymi opowieściami. Wspomnieniami? Wyobrażeniami? Majakami sennymi? Nie wiemy. Oni sami niczego tak naprawdę nie są pewni. Może to tylko wirtualne przeżycia w pamięci komputera? Może nie istnieją, może są tylko efektem działania programu sztucznej inteligencji, w którym dominują bugi. A może to tylko czyjś niekończący się sen?
Książka jest niezwykle trudna w lekturze. Męcząca. Dużo w niej wulgaryzmów, przykrych obrazów, negatywnych emocji. Brak jakiegokolwiek humoru, ciepła, optymizmu. Nasuwają się skojarzenia z Nagim lunchem. Na myśl przychodzą oniryczne wizje, obrazy, które powstały w umyśle ogarniętym narkotycznym amokiem. Niezrozumiałe nawet dla tego, który je śni. Prawie do połowy książki jesteśmy zupełnie zdezorientowani. Nie wiemy, jaki jest sens tego, co czytamy. Potem pojawia się tajemniczy anioł, doktor Labirynt, kierujący kliniką dusz, i nieco trochę bardziej składnych wyjaśnień. Styl opowieści jednak do samego końca pozostaje ciężki jak sen chorego pogrążonego w gorączce.
Powieść ukazała się w serii Uczta wyobraźni. Dla mnie, niestety, nie była to uczta, raczej ciężkostrawny posiłek. Trudno odmówić Chapmanowi rozbudowanej wyobraźni, ale trudno też zrozumieć, co tak naprawdę chce nam przekazać. I czy musiało to przyjąć taką akurat postać? Że życie jest wędrówką i że liczy się tylko ona? Że najważniejsza jest narracja, dzielenie się opowieściami? A może to, że nasze życie może być eksperymentem, czymś nierzeczywistym, wirtualnym?
Maniakalny ojciec. Schizoidalna matka. I córka popadająca w coraz głębszy autyzm. Tacy są bohaterowie Trojki. Trudno się z nimi utożsamiać. Trudno podzielać ich smutek, cierpienie, samotność. Świat książki to przestrzeń stechnicyzowana, odczłowieczona i odrealniona. Utwór Chapmana to powieść fantastyczna, ale polegająca raczej na zaglądaniu do wnętrza istoty żywej. Podejmująca temat życia, świadomości, realności tego, czego doświadczamy.