Recenzja książki: Śmierć za dnia

Recenzuje: Damian Kopeć

Kolejny dzień. Kolejna śmierć. Śmierć za dnia.



Zimno i ciepło. Dwa proste, dobrze zrozumiałe określenia pewnych stanów. Doktor Temperance Brennan ma okazję na nowo odkryć ich nowe znaczenie. Z jednej strony angażuje się w ekshumację: ma sprawdzić grupę starych grobów. Poszukiwane są doczesne szczątki pewnej oczekującej na beatyfikację zakonnicy, siostry Elisabeth Nicolet. W ogromnym, wiekowym, od dawna nieużywanym kościele króluje montrealska zima i typowy dla przeciętnego cywilizowanego człowieka bałagan. Okazuje się bowiem, że pomimo bogatej zachowanej dokumentacji odnalezienie miejsca spoczynku zakonnicy wcale nie jest takie łatwe, a nawet - zdaje się - graniczy z cudem. Chłód jest dotkliwy i dokuczliwy, szczególnie wtedy, kiedy podczas wolno płynących godzin trzeba powoli i ostrożnie przesiewać zmarzniętą ziemię, uważając przy tym, by nie uszkodzić przypadkiem resztek zmarłej. Gdyby nie cudownie dobra pamięć pewnej bardzo wiekowej zakonnicy, praca mogłaby potrwać jeszcze wiele dni.

Ogień, pożar, prawdopodobne zwęglone ciała mieszkańców, w tym dzieci. Tempe wraz ze swoim szefem, Pierrem LaManche, jedzie do St.Jovite. Na zlecenie koronera mają pomóc w identyfikacji ofiar tego nagłego zdarzenia. Ciepło i żar, dogasające pogorzelisko i mozolna praca przy zabezpieczaniu śladów i odnalezionych zwłok. Tym razem spalonych. I znowu powoli acz nieubłaganie wdziera się na miejsce tragedii chłód. Zimno, nie tylko te związane z aurą. Prawdziwe zimno, które zamraża rozdygotane serce. Mróz, który atakuje człowieka, kiedy ten bada zwęglone zwłoki małych dzieci.

Zwęglone kości są lekkie jak piórko i niezwykle kruche.

Brennan początkowo nie wie, że ten pożar to nie tyle kolejny nieszczęśliwy wypadek, co część większej układanki. Ale ten stan trwa tylko chwilę. Okazuje się, że sprawa jest bardziej tajemnicza i złożona niż mogłaby się zdawać, a ciągnie się za panią doktor z Quebecu aż do Południowej Karoliny. Tam bowiem Brennan udaje się z córką na zasłużony odpoczynek. Zamiast niego jednak znajduje kolejną tragiczną śmierć.

To drugi w kolejności tom z całkiem już pokaźnego cyklu Kathy Reichs. Wyjaśniający sporo niezbyt zrozumiałych spraw z innych tomów, szczególnie dotyczących życia osobistego bohaterki. Powieści Reichs są ze sobą powiązane i najlepszą metodą, najbardziej naturalną, jest czytać je po kolei. W ten sposób nie tylko poznajemy pewne fakty i niuanse z życia bohaterki, ale widzimy też przemianę i rozwój samej pisarki.

Death du Jour ma charakterystyczne cechy i przypadłości drugiej powieści. Jest więc próbą udowodnienia przez autorkę, że potrafi pisać i że zachwyt towarzyszący debiutowi nie był przypadkowy. Pisarka próbuje wzbogacić fabułę, uczynić ją jeszcze ciekawszą i bardziej zaskakującą. Mnożą się zatem nadspodziewanie niespodziewane zbiegi okoliczności. Zbiegają się one jak głodne psy do worka kości. Podobno, gdyby nie takie przypadki świat by nie istniał, ale co za dużo to niezdrowo. Logika szwankuje, a zdarzenia są często niezbyt wiarygodne. Nie znaczy to oczywiście, że całość czyta się źle. Znaczy tylko tyle, że Deja Dead było według mnie powieścią lepszą, bardziej zwartą i przemyślaną, pisaną na większym luzie.

Jak zwykle u Reichs opisy techniczne, dotyczące różnych dziedzin, są bardzo ciekawe i dobrze podane. Opisy z życia zawodowego Tempe górują nad tymi z życia osobistego, ale jej istnienie to w końcu głównie praca. Pochłaniająca, skutecznie uniemożliwiająca wszelką refleksję i zadawanie sobie niepokojących pytań o sens istnienia. Jakby na to jednak nie spojrzeć powieści Reichs czytamy nie tyle dla opisów jej życia prywatnego co dla rozwiązywanych przez nią zagadek kryminalnych. To nie są powieści psychologiczne i obyczajowe, choć to, że są w nich rozwijane różne wątki poboczne należy zaliczyć do zalet jej pisarstwa.

Ważnym wątkiem tej powieści są sekty, sposoby ich działania i dość często stosowanej w nich psychomanipulacji. Fragmenty dotyczące tej mało znanej sfery życia publicznego są ciekawe same w sobie tak jak podany tu fakt, że sekty niekoniecznie muszą mieć charakter religijny. Są bowiem sekty, które obiecują swoim członkom coś innego niż lepsze życie po życiu, a więc zdrowie, bogactwo czy wiedzę, już tu na Ziemi. Powieść zwraca uwagę na zasięg działania sekt, sposoby rekrutacji i wielką rolę tajemniczych przywódców tych dobrze zakamuflowanych grup społecznych. Każda z powieści Reichs ma jakiś istotny temat wiodący. Sekty są podstawą tego tomu.

 

Kup książkę Śmierć za dnia

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Śmierć za dnia
Autor
Książka
Śmierć za dnia
Kathy Reichs
Inne książki autora
Zapach śmierci
Kathy Reichs0
Okładka ksiązki - Zapach śmierci

Minął rok, odkąd Temperance Brennan opuściła Północną Karolinę i pozostawiła za sobą burzliwe małżeństwo. Praca często stawiała pod znakiem zapytania jej...

Okruchy śmierci
Kathy Reichs0
Okładka ksiązki - Okruchy śmierci

Temperance Brennan zostaje wysłana do Południowej Karoliny, w zastępstwie nieobecnego kolegi, aby pokierować studenckimi wykopaliskami na ruinach indiańskiego...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy