Kolorowe życie, a śmierć?
Pochodząca z 1964 roku amerykańska powieść Purpurowe miejsce zgonu to klasyczny, wysokiej klasy kryminał. Świetna lektura dla wielbicieli tego gatunku literatury. Autorem tej książki jak i całej serii o przygodach prywatnego detektywa Travisa McGee jest nieżyjący już John D. MacDonald. Travis jest bohaterem aż dwudziestu jeden jego powieści. Purpurowe miejsce zgonu jest trzecią w kolejności.
McGee nie jest typowym prywatnym detektywem. Zajmuje się odzyskiwaniem ukradzionego mienia w trudnych przypadkach, kiedy działanie zgodnie z prawem nie przynosi efektu. Za swoje usługi każe sobie słono płacić, nawet połową odzyskanego majątku. Jego przykład dowodzi, że bycie konsultantem zawsze było niezwykle opłacalnym, choć i dosyć ryzykownym zajęciem. Travis pracuje, kiedy musi, poza tym rozkoszuje się wczesną emeryturą - taką, którą kiedyś reklamowały fundusze emerytalne oraz ZUS. Praca jest dla niego smutną koniecznością, a nie sensem życia i jego największą radością. Nie jest z pewnością szczytem jego najgłębszych pragnień. Kiedy jednak nasz konsultant bierze się do dzieła, to daje z siebie naprawdę wiele. Aż trudno wtedy uwierzyć, że ten plażowy obibok, grubo ciosany, dobrze zbudowany luzak, opalony na brąz jasnooki i rozczochrany buntownik potrafi być naprawdę skuteczny. Jest wolnym strzelcem bez przydziału, nie zaprogramowanym i zdystansowanym.
Wpadłem w lekturę Purpurowego miejsca zgonu jak ogromny owocowy kawał z reklamy w świeży, pełen pożytecznych bakterii jogurt. Wpadłem od razu w sam środek akcji. Na szczegółowe wyjaśnienia przychodzi bowiem czas i dosyć szybko poznajemy tło wydarzeń. Travis McGee przyjeżdża do górskiej „posiadłości” (czyli trochę lepszej chaty) Mony Yeoman. Ona chce mu koniecznie zlecić pewną niecierpiącą zwłoki sprawę. On broni się przed tym dość mocno, próbując rozgryźć kobietę, postawną, pewną siebie blondynkę o dojrzałym ciele. Mona intryguje Travisa, podobnie zresztą jak większość kobiet, zwłaszcza ładnych. Ale Mona również niepokoi go i wzbudza ostrożność. Kobieta chce podobno odzyskać pieniądze od Jaspera Yeomana, swojego dużo starszego męża, rozwieść się z nim i zrealizować swój najnowszy projekt - prawdziwą miłość w związku z młodym naukowcem akademickim. Jasper był przyjacielem i wspólnikiem jej kilkanaście lat temu zmarłego ojca. Mona wyszła za niego za mąż w trudnych czasach, lecz ich związek nie należy do nieudanych. On jest jej mentorem, kochankiem, opiekunem. Ona nie musi pracować, może sobie pozwolić na chwilowe erotyczne przygody. Kiedy jednak chce odejść, Jasper przezornie blokuje jej dostęp do pieniędzy, wiedząc, że łatwą kasę młoda żona lubi ponad wszystko. Mona uważa, że pieniędzy po ojcu powinno jej wystarczyć na całe życie, pełne niekończącej się balangi, jej mąż twierdzi, że te dawno się skończyły. Tak więc zadaniem Travisa ma być wydobycie za „skromną” opłatą pieniędzy należnych Monie. Niestety, początek ich znajomości kończy się potężnym strzałem w jej plecy. Dziewczyna ginie na oczach detektywa, McGee więc nie bez problemów powiadamia policję. Kiedy ponownie wraz z funkcjonariuszami przybywa na miejsce zbrodni, nie ma ani ciała, ani śladów morderstwa. Dla Travisa staje się to trochę sprawą osobistą. Nikt mu bowiem nie chce wierzyć, że Mona nie uciekła z kochankiem, lecz została zamordowana.
Krajobrazem dynamicznych wydarzeń są amerykańskie miasta i miasteczka południowej części USA. Pustynne piaski, motele, luksusowe posiadłości. Mieszanka ludzi, jakich można tam spotkać: przestępców, cwaniaków, płatnych zbirów, twardych gliniarzy, wyrafinowanych bogaczy. Trudno stwierdzić, na ile tło wydarzeń jest rzeczywiste, ale lektura powieści to przyjemność. Wyraziste i barwne postaci, ciekawa zagadka, nieoczekiwane zwroty akcji - to wszystko czeka na nas wśród upalnego, suchego pustynnego powietrza. Travis nie ma uprawnień detektywa, działa na granicy prawa, co dodaje smaczku jego rywalizacji z miejscowymi stróżami prawa. MacDonald wykorzystuje prawie każdą okazję, by ustami postaci prawić morały o życiu, jego sensie, o kobietach, pieniądzach. Na szczęście wplata w to ironiczny, czasami trochę wisielczy humor. Jego bohater nie budzi prostej sympatii, jest świadomym własnych wad i zalet egoistą i egocentrykiem. Na kobiety patrzy raczej przez pryzmat ich wyglądu niż innych walorów. Jest jednym z tak licznie obecnych w dawnej literaturze kryminalnej charyzmatycznych "twardzieli", jednak jego sylwetka mocno zapada w pamięć.
Purpurowe miejsce zgonu jest świetnie, nieomal filmowo napisaną powieścią. Dobrą rozrywką nie tylko na zimowe chłody.
"Stuprocentowych bohaterów nie ma. Każdego człowieka można złamać, kiedy przytrafią mu się różne rzeczy w określonym porządku, z właściwym impetem i siłą...
Człowiekowi wychodzi tylko jeden przypadkowy cios w życiu. Ty już zadałeś swój... Te słowa w ustach Maxa Cadyego to wyrok za wyrok. Za trzynaście lat,...