„Policjanci i złodzieje" to chyba jedna z najpopularniejszych przedszkolnych i wczesnoszkolnych zabaw. Idąc tym tropem, dzieci angażują się też w detektywistyczne, a nieraz i w szpiegowskie gierki. Ile bowiem radości przynosi rozwiązanie zagadki i schwytanie złoczyńców (nawet tych fikcyjnych, w których wcielają się przyjaciele z podwórka) wie tylko ten, kto choć raz w latach dziecięcych uczestniczył w takiej zabawie. Miejscy szpiedzy. Miasto świateł Jamesa Pontiego to kierowana do młodszych nastolatków książka, która zabierze czytelników w niesamowitą podróż rodem z filmów o Jamesie Bondzie.
Tytułowi szpiedzy to grupka pięciu nastolatków, którzy w przeróżnych okolicznościach trafiają do tajnej organizacji, nad którą pieczę sprawuje najprawdziwsze… MI6! Dzieci obdarzone są niecodziennymi umiejętnościami, talentami lub cechami charakteru, które sprawiają, że świetnie nadają się do roli szpiegów. Tym razem muszą chronić milionera, fundatora pokaźnej nagrody podczas Młodzieżowej Konferencji Klimatycznej. Jak nietrudno się domyślić, cała akcja młodych szpiegów objęta jest wielką tajemnicą, a niespodziewane intrygi i zwroty akcji dodają historii smaczku i mocno zmieniają bieg toczącej się błyskawicznie opowieści.
Właśnie – akcja. Ta pędzi na złamanie karku już od pierwszej strony. Nawet w chwili, gdy poznajemy historie dzieci wchodzących w skład grupy miejskich szpiegów, autor ani na chwilę nie zwalnia tempa. Wszystko, co dzieje się na stronach powieści, jest niezwykle dynamiczne. Czujemy się tak, jakbyśmy przenieśli się do jednego z filmów o Jamesie Bondzie, tylko zamiast Daniela Craiga towarzyszyć nam będzie grupka równie sprytnych i sprawnych nastolatków. Oczywiście poziom „brutalności” również został dostosowany do wieku odbiorców. Nie ma tutaj krwi, nie ma bójek czy bezsensownej agresji. Autor stawia raczej na to, by uwypuklić negatywne cechy charakteru złoczyńców i zestawić je z czynieniem dobra, który to właśnie cel przyświeca młodym szpiegom.
Świetnym zabiegiem zastosowanym przez autora było przypisanie młodym bohaterom szpiegowskich pseudonimów nawiązujących do miast, w których się urodzili lub w których zostali „zwerbowani”. I tak na stronach książki towarzyszy czytelnikowi Rio, Brooklyn, Kat (od Katmandu), Sydney i Paris. Ten sposób określania postaci przywodzi na myśl popularny serial „Dom z papieru”. Zresztą, fabuła Miejskich szpiegów to niemal gotowy scenariusz na Netflixowy hit. Dynamiczna akcja, tajemnica z przeszłości, która zdaje się mieć sporo wspólnego z bieżącymi wydarzeniami, wyraźnie zarysowane osobowości bohaterów i – wreszcie – tętniące życiem miasto świateł, Paryż, w którym rozgrywają się najważniejsze wątki.
W powieści autor zwraca uwagę na szereg ważnych spraw. Na marginesie fabuły mówi przecież o konieczności ochrony środowiska, dbania o klimat i zapobiegania głodowi na świecie. Spostrzegawczy czytelnik dostrzeże także, że funkcje i role powierzane dziewczynom opisane są w książce zawsze w rodzaju żeńskim: mamy zatem „szpieżki" i „gościnie", zaś określenia „szpieg" i „gość" odnoszą się do chłopców. To ogromna zaleta, zwłaszcza w czasach, w których tyle mówi się o równouprawnieniu. Na stronach książki autor podkreśla także ogromną wartość przyjaźni. Pokazuje, że tylko czynienie dobra i walka o sprawiedliwość mają sens.
Można odnieść wrażenie, że Miejscy szpiedzy. Miasto świateł to nie koniec historii, którą stworzył James Ponti. Gdyby pociągnąć niedomknięte w książce wątki, opowieść znów mogłaby odżyć i zabrać czytelnika do kolejnego miasta, w którym razem z nastolatkami mógłby pracować nad kolejną ważną sprawą.
W Londynie dochodzi do serii cyberataków, których celem są kluczowe obiekty w stolicy Wielkiej Brytanii. Mają one miejsce w tym samym czasie, kiedy Miejscy...
Okryty złą sławą kapitan Jack Sparrow spotyka piękną i tajemniczą Angelicę i razem z nią wyrusza na nieznane wody do legendarnego Źródła Wiecznej...