Połóż przed sobą cztery karty. Na przykład asa pik, kier, karo i trefl. Wybierz jedną z nich. Dobrze się zastanów. Od Twojej decyzji zależy czyjeś życie. Chcesz wskazówek? Nie dostaniesz ich. To nie będzie racjonalny wybór. Kieruj się przeczuciem. Masz dwadzieścia pięć procent szans. Karta wybrana?
Gratuluję. Właśnie kogoś zabiłeś.
Detektyw Robert Hunter ma przed sobą Carlosa Garcię - rannego policyjnego partnera, zamkniętego w kuloodpornej, przezroczystej klatce. Widzi cztery przyciski. Każdy innego koloru. Jeden z nich otwiera klatkę, pozostałe - nie. Co więcej: głos z taśmy uprzejmie informuje Huntera o konsekwencjach niewłaściwej decyzji. Jeżeli wybierzesz jeden z trzech niewłaściwych przycisków, nieprzerwany strumień prądu o wysokim napięciu popłynie wprost do korony z drutu kolczastego na głowie twojego przyjaciela. Widziałeś kiedyś, co się dzieje z człowiekiem rażonym prądem? (...) Oczy wychodzą na wierzch, skóra zaczyna skwierczeć niczym bekon na patelni, język wpada do gardła, odcinając dopływ powietrza, krew wrze w żyłach, rozrywając naczynia i tętnice. Na tym nie koniec. Błędny wybór to także śmierć Roberta. Mężczyzna może więc zaryzykować życie swoje i kumpla (pamiętajmy: dwadzieścia pięć procent!) lub poświęcając partnera, cichaczem udać się do wyjścia. Pozostaną wyrzuty sumienia, ale za to będą to wyrzuty ŻYWEGO człowieka. Wyjdź i pozwól, żeby tylko on tu umarł. Nikt się nie dowie. Tylko czy będziesz umiał z tym żyć? Zaryzykujesz dla niego własne życie? Czasu do namysłu nie ma zbyt wiele.
59, 58, 57, 56...
Pstryk!
Cofamy się o pięć tygodni. Robert Hunter żyje. Carlos Garcia też. Mniej szczęścia ma pewna młoda kobieta, której śmierć będzie jedną z zagadek do rozwiązania. Policjanci biorą się ostro do roboty. Zwłoki są paskudnie okaleczone, tożsamość denatki nie jest ustalona, a pewien szczegół, wycięty poniżej linii włosów ofiary sprawia, że koszmar sprzed lat uderza w Huntera z nową mocą.
Swego czasu w okolicy grasował seryjny morderca, zwany Krucyfiksem. Wydawało się, że sprawa jest zamknięta, a zabójca - martwy. Nic bardziej mylnego. Uznany za Krucyfiksa mężczyzna okazał się niewinny, a tymczasem zbrodniarz powraca po roku przerwy. Nadal jest niesamowicie sprytny, na miejscu zbrodni nie pozostawia po sobie żadnych śladów. Nie ma co liczyć na włókna, włosy czy choćby częściowy odcisk palca. Na dodatek staje się coraz bardziej bezwzględny. Pierwsza z jego nowych ofiar została powieszona z rozpostartymi ramionami i kolanami, które dotykały ziemi jak podczas modlitwy (...). Rój much krążył z głośnym bzyczeniem wokół ciała. Omijał jedynie twarz. Pozbawioną skóry twarz. Bezkształtną masę tkanki mięśniowej. Za życia ofiara poddana została makabrycznym zabiegom. Psychopata ściągnął jej skórę z twarzy, wybił zęby, a naprzeciw przerażonej, owładniętej koszmarnym bólem kobiety powiesił... lustro. Pozbawiona powiek dziewczyna została zmuszona, by obserwować własną śmierć. Jaki motyw może mieć morderca, zdolny do tak niewyobrażalnego okrucieństwa?
O tak, Krucyfiks wrócił. Jego podpisu nie można pomylić z żadnym innym. O naśladowcy nie może być mowy. Poza garstką osób, nikt nie wiedział, jak wygląda wycinany na ciałach ofiar znak. Podwójny krzyż, symbol wzbudzający strach.
Na biurku detektywa Huntera pojawiają się znajome akta. Raz jeszcze musi powrócić do tamtych spraw, znaleźć punkty wspólne, klucz, schemat i powstrzymać psychopatę, który - nie przebierając w środkach - brutalnie morduje i okalecza ofiary. Co może łączyć zamordowanych? Na pozór nic, mają różne pochodzenie, wykształcenie, wiek, wygląd. Nie znają się ze szkoły, pracy czy wakacyjnego wypoczynku. Nie mają wspólnego hobby, nie robią zakupów w tych samych sklepach. A przecież zwykle seryjni mordercy szukają ofiar według jakiegoś schematu i trudno uwierzyć, by tym razem było inaczej. Morderca
nigdy nie zabił dwóch ofiar w ten sam sposób, tak jakby eksperymentował. To jeszcze bardziej komplikuje i tak już niełatwe śledztwo.
Krucyfiks jest debiutem
Chrisa Cartera. Debiutem niezwykle udanym. Od pierwszych stron powieść trzyma w napięciu i właściwie dopiero po przeczytaniu ostatniej strony czytelnik ma szansę wziąć głębszy oddech. Mocne opisy, interesujące postaci, akcja, która nie zwalnia ani na moment. Podczas tej lektury nie sposób się nudzić. W powieści znalazło się też miejsce na psychologiczną wojnę pomiędzy psychopatą a detektywem. Krucyfiks zaprasza Huntera do gry i nie ma wątpliwości, że nie jest to propozycja, którą można odrzucić. Morderca igra z detektywem, dając mu złudne nadzieje na uratowanie kolejnych ofiar. Robert ściga się z czasem, odbiera kolejne telefony i ogarnia go coraz większe poczucie winy. Nietrudno sobie wyobrazić, ile satysfakcji czerpie z tego zbrodniarz.
Oprócz wartkiej akcji, napięcia i mocnych opisów, dużą zaletą tej powieści są bohaterowie. Galeria ciekawych postaci jest tu spora, a przy tym nie są to sylwetki jednoznaczne. Nie dziwi więc honorowy alfons czy policjant, który wymierzanie sprawiedliwości zostawi lokalnej mafii. Hunter na tym tle wypada całkiem nieźle - z jednej strony onieśmiela swoją wiedzą i inteligencją, z drugiej - daleko mu do miana nudnego detektywa-intelektualisty. Bystry, wykształcony (dwa doktoraty w wieku dwudziestu trzech lat), zwinny, z własnym kodeksem wartości, staje się bohaterem, który wzbudza sympatię i zaufanie. Łączy w sobie umysł Lincolna Rhymesa, zwinność Myrona Bolitara i dedukcyjny kunszt godny Sherlocka Holmesa.
Chris Carter studiował psychologię i zaburzenia kryminalne. Jako psycholog kryminalny badał i przesłuchiwał wielu przestępców, w tym seryjnych morderców. Jego doświadczenie w dziedzinie psychologii kryminalnej dodatkowo uwiarygadnia fabułę oraz postać zarówno Krucyfiksa, jak i pozostałych bohaterów. Ciekawym elementem było przybliżenie pracy profilera, a świadomość tego, że autor doskonale zna z doświadczenia wszystko, o czym pisze, jest bez wątpienia dodatkowym atutem powieści. Jeśli więc nie boicie się ciemnej strony Los Angeles, niestraszne Wam mroczne zakamarki ludzkich dusz, okrutne zbrodnie i przekraczające granice wyobraźni okrucieństwo, sięgnijcie po debiut Chrisa Cartera. I dajcie się porwać.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...