Recenzja książki: Droga
Ludzie zawsze myśleli o jutrze. Ja w to nie wierzyłem. Bo jutro nie myślało o nich. Nawet nie wiedziało, że są.
Droga jest przyczyną i skutkiem. Droga jest fabułą. Początkiem, końcem i środkiem. Droga jest wszystkim i niczym, bo w powieści Cormaca McCarthy'ego o tym tytule świat już nie istnieje, noce są ciemniejsze od ciemności, każdy nowy dzień bardziej szary od poprzedniego. Ojciec i syn wędrują, a ich wędrówka jest celem samym w sobie. Drugim - a może pierwszym - celem, jest przetrwanie - wtedy droga staje się sposobem jego realizacji. Idą, by przetrwać - muszą przetrwać, aby iść. Wąż zjada własny ogon. Historia się zapętla.
Idąc, zadają sobie pytania - czym się różni to, czego nigdy nie będzie, od tego, czego nigdy nie było? W świecie, który w zasadzie już się skończył, po którego niebie nie już latają ptaki, w którym nic nowego nie urośnie, i w którym ludzie - a raczej to, co z nich zostało, zjadają siebie nawzajem, odpowiedzi nie są łatwe. Trzeba je bowiem przewartościować.
Gdy śni ci się jakiś świat, którego nigdy nie było, albo taki, którego nigdy nie będzie, a ty znowu jesteś szczęśliwy, to oznacza, że się poddałeś. Rozumiesz? Nie możesz się poddać. Nie pozwolę ci.
Przez całą lekturę czytelnikowi towarzyszy niesmak, ale czasem literacki niesmak to najlepszy dowód na najwyższy kunszt autora. Autora, który szczędzi słów po to, by nazywać rzeczy po imieniu, by wykreowane przez niego realia wydawały się tym bardziej prawdopodobne, im bardziej surowo nakreślone. Precyzyjny, oszczędny styl McCarthy'ego tnie duszę czytelnika niczym naostrzona brzytwa. Szarpie na kawałki poczucie estetyki, wyznaczając zupełnie nowe standardy w literaturze.
Po lekturze tej postapokaliptycznej powieści łatwo uwierzyć, że świat już nigdy nie będzie taki, jakim go zapamiętaliśmy z przeszłości. A nigdy to przecież bardzo długo. W dodatku nie wiesz, co może być za zakrętem drogi. I którą drogę za zakrętem wybrać?
Sprawdzam ceny dla ciebie ...