Doris to kilkuletnia dziewczynka, która mieszka z mamą, jej partnerem, Danielem, oraz synem Daniela - jedenastoletnim Egonem. Doris nie lubi nosić sukienek, nie znosi, gdy Egon dotyka jej zabawki bez pytania i gdy mama jest w stosunku do niej niesprawiedliwa. Najlepiej czuje się w marynarskim ubranku (trochę już za ciasnym), budując w piaskownicy przeróżne budowle. Pewnego dnia, gdy mama nie pozwoliła jej dokończyć piaskowych dróg, kazała ubrać sukienkę i iść na nudne przyjęcie urodzinowe (bez prezentów!), a na dodatek niesprawiedliwie kazała jej schować rower, na którym jeździł Egon - miarka się przebrała. Doris miała dość! I postanowiła uciec w dalekie kraje, gdzie mówi się w innych językach - a zwłaszcza po chińsku.
Autorka i ilustratorka Doris ma dość - Pija Lindenbaum - potrafi w bardzo sugestywny sposób naśladować dziecięcy sposób myślenia, mówienia i działania, naprawdę świetnie wychodzi jej przelewanie tego na papier. Jej rysunki są z jednej strony dość karykaturalne i nierzeczywiste, bo pokazują świat widziany oczami dziecka (mały rów zamienia się w głęboką rzekę, za pagórkiem widać złoty zamek, a jednym z klientów lokalu z kebabem jest ludzkiej wielkości szczur), z drugiej strony - oddają bardzo wiele szczegółów codziennego życia kilkulatki i jej patchworkowej rodziny. Szwedka jest bardzo sugestywna w ilustracjach i mocno oszczędna w słowach. Nie do każdego przemawia tak krótki i zwięzły sposób prowadzenia narracji. Warto jednak się weń zagłębić, by zrozumieć, że tekst jest stylizowany na język dziecka. Każdy, kto ma w domu malucha, od razu dostrzeże podobieństwo do dziecięcych niestworzonych opowieści.
Jednak największą siłą tej historii jest jej przekaz. Doris uosabia bunt dwu-trzylatka i jednocześnie pokazuje ogromną siłę dziecięcej wyobraźni. Wielka ucieczka odbywa się tak naprawdę tylko w głowie dziewczynki, ale emocje i przeżycia jej towarzyszące są jak najbardziej prawdziwe. Doris ma pretensje do mamy, że ta nie zauważa jej potrzeb i nie liczy się z jej zdaniem. Dla kilkulatki dokończenie budowli z piasku czy ubranie ulubionego stroju to niekiedy kwestia „życia i śmierci”, choć dorośli rzadko to zauważają. Pija Lindenbaum stoi tu murem za wszystkimi dziećmi, dla których piaskownica jest ważniejsza, niż kolejna nudna wizyta u ciotki. Dopiero prawdziwy wybuch gniewu Doris - można przypuszczać, że nawet histerii - zwraca uwagę mamy na to, że jej córka naprawdę ma już wszystkiego dość. Atmosfera się oczyszcza, a w patchworkowej rodzinie zaczynają panować nowe zasady, które uwzględniają zdanie wszystkich jej członków.
Jeszcze jednym atutem Doris ma dość jest bardzo delikatne podjęcie tematu rodziny patchworkowej - czyli takiej, w której obok jednego z rodziców pojawia się partner lub partnerka i jego/jej dzieci. Jednym z powodów, dla których Doris wścieka się na mamę, jest to, że Egonowi (starszemu synowi partnera matki) wolno więcej niż jej, a chłopiec zdecydowanie to wykorzystuje. Gdybyśmy patrzyli na tę sytuację z perspektywy osoby dorosłej, ocenilibyśmy, że Doris zachowuje się niegrzecznie i jest nieposłuszna zupełnie bez powodu. Ale Pija Lindenbaum ukazuje punkt widzenia dziecka i wszystko zaczyna się wyjaśniać. Czasem zmiana perspektywy bardzo wiele daje. Autorka doskonale o tym wie i stara się pokazać dorosłym czytelnikom, że warto spojrzeć na pojawiające się problemy oczami dziecka, by zrozumieć, skąd w rodzinie tak wiele nieporozumień.
Na koniec warto dodać, że wspólna z dzieckiem lektura książki Doris ma dość to świetny punkt wyjścia do rozmowy o uczuciach, zwłaszcza tych negatywnych i o tym, jak sobie z nimi radzić.
Marcel lubi u Leosia wszystko: jego kudłate włosy, jego wiaderko, a nawet jego błocko! Dlatego kiedy pojawia się „ten trzeci”, w piaskownicy...
Czy ktoś tu się boi wilków? Na pewno nie Nusia, która właśnie zgubiła się w lesie. To nic, że w przedszkolu wszystkiego się boi, nawet pogłaskać psa. Wilki...