Domino jest kontynuacją poprzedniej książki Michała Piedziewicza - Dżokera. Akcja zaczyna się w 1969 roku, kiedy to zgorzkniała Łucja próbuje napisać list do Krzysztofa, opisując w nim swoje dotychczasowe życie. Po mieszkaniu kręci się Anusia - „komunistka”, jak nazywa ją matka, obok siedzi także Kot – starszy człowiek, który został poniekąd „adoptowany" w rodzinie Łucji. Jedno słowo, którym nazywa go stojąca w kolejce „po coś” Anusia, budzi lawinę wspomnień i na tej lawinie niesiony jest czytelnik. Tym słowem-kluczem jest „bohater”. Kot w jej oczach rzeczywiście był bohaterem. (…) Przecież we wrześniu bronił miasta. Potem konspiracja, ruch oporu. W okresie błędów i wypaczeń został aresztowany, był męczony i skazany – To właśnie wtedy zdziadział – wymsknęło się pewnego razu Łucji... To swoiste streszczenie burzliwych losów Dziadka Kota, które czytelnik pozna po kawałku już z jego wspomnień. Będzie mógł sam ocenić, czy Kot rzeczywiście był bohaterem, czy tylko próbował przetrwać niełatwe przecież czasy. Retrospekcje ukazują kolejne konflikty wojenne, które odcisnęły bolesne piętno na życiu Konstantego. Przyszło mu uciekać przed Armią Czerwoną, stracić ojca, matkę i siostrę, wreszcie - walczyć w obronie Wybrzeża. Jako dorosły człowiek próbował Konstanty robić interesy, dorobił się zresztą niezłego majątku. A wszystko po to, by w końcu pieniądze stracić i na starość zostać kinowym bileterem, mieszkającym kątem u rodziny.
Powieść Michała Piedziewicza mocno wgryza się w wyobraźnię czytelnika niezmiernie sugestywnymi obrazami przemocy wojennej, często absurdalnej, przypadkowej, ale zawsze tragicznej w skutkach. Gdziekolwiek by nie uciekać, zawsze znajdzie ona swoją ofiarę. Bohaterowie są tu nie tyle mocno zaangażowani w światowe wydarzenia, co stają się ich uczestnikami, nie zawsze tego chcąc. Historia nikogo nie pomija. Nie toczy się na oczach ludzi - ona ich bezpośrednio dotyczy. Przekonują się o tym aż za dobrze bohaterowie powieści. Historie tu zawarte mogłyby stać się częścią biografii niejednego Polaka, dlatego właśnie ta opowieść jest tak przejmująca. Wojna jest tu stale obecna, nie ma przed nią ucieczki. Czytamy o nas, o naszych ojcach, matkach, wujkach. O tych, którym przyszło budować Polskę Ludową, czy tego chcieli, czy też nie. Autorowi udało się znakomicie oddać atmosferę minionych dekad. Piedziewicz po historii porusza się z niezwykłą swobodą, a jest przecież młodym człowiekiem. Potrafi po mistrzowsku wcielać się językowo w poszczególne postaci na różnych etapach ich życia. Pogłębione charakterystyki bohaterów stanowią kolejny atut powieści. Bohaterowie poszukują swojego miejsca, muszą dokonywać trudnych wyborów. Ale czy są prawdziwymi bohaterami? Czy w ogóle próbują nimi być?
Lata osiemdziesiąte XX wieku. W życie siedemnastoletniej Aśki wbiega o rok starszy gitarzysta. Dziewczyna wkrótce dołącza do jego zespołu, to czas...
10. lutego przypada 90 rocznica nadania praw miejskich Gdyni. To świetny moment, żeby zobaczyć tamte czasy oczyma ówczesnych trzydziestolatków...