Tempe Brennan po raz jedenasty
"My name is Temperance Deassee Brennan. I am five-five, feisty and fourty-plus. Multidegreed. Overworked. Underpaid."
Czyli w tłumaczeniu, którym dysponowałem:
"Nazywam się Temperance Deassee Brennan. Mam metr sześćdziesiąt siedem, wredny charakterek i czterdziestkę na karku. Liczne tytuły naukowe. Za dużo pracy. Za mało płacy."
Ciekawy początek jak na jedenasty tom serii powieści Kathy Reichs o przygodach pewnej pani antropolog. Tym, którzy już ją dobrze znają bohaterka przypomina w ten sposób kim jest i co robi. Do tych którzy jeszcze jej nie poznali wyciąga rękę i mówi: "Cześć! Jestem Tempe. Poznajmy się.". Wszystko to czyni przy okazji tradycyjnie nudnego, przynajmniej dla niej, zebrania wydziałowego na uniwersytecie UNCC. Dla jednych bowiem takie właśnie zebrania są okazją do głośnego zabierania głosu w sprawach różnicy pomiędzy zwrotem "redukowalna do", a "podzielna na", dla innych czasem refleksji, wspomnień, snucia planów na bliższą i dalszą przyszłość. Tempe jak możemy się domyślać należy do tej drugiej kategorii.
Trzeba przyznać, że autorka zaczęła powieść ciekawie. W myśl zasady: zwróć uwagę, wznieć ogień ciekawości, a potem nie pozwól już odłożyć książki. Wydaje się, że i tym razem pani Reichs się to udaje. Intryguje, przykuwa uwagę, wciąga w opisywane wydarzenia. I to od początku aż do samego końca. Dla tych, którzy czytali choćby kilka książek tej autorki jej styl pisania nie będzie żadnym zaskoczeniem. Inni powinni spróbować, choć nie sądzę, że zaczynanie przygody akurat od tego tomu jest najlepszym wyborem.
Główny wątek powieści zaczyna się tak naprawdę dziwnym odkryciem w remontowanym domu. Hydraulik przypadkowo znajduje ukrytą pod piwnicą głęboką ziemiankę której zawartość może budzić niepokój. Zwierzęce kości i żelazne kotły, czaszka dziewczyny. Kolorowe paciorki, pióra i inne przedmioty wyglądające na rzeczy służące do odprawiania rytuałów religijnych. Do kogo to wszystko należy? Czy obecni właściciele zamieszani są w jakieś mroczne obrzędy którejś z nie rzucających się w oczy sekt? Kłopoty lubią chodzić grupami, nie jest zatem dziwne, że na brzegu pobliskiej rzeki zostają odkryte zwłoki chłopca, pozbawione głowy. Ciało chłopca jest nadzwyczaj dobrze zachowane. Nie zgadza się to za bardzo z zeznaniami świadków. Pewne rzeczy zdają się wskazywać na to, że jest on ofiarą jakiejś sekty, ale czy tak jest naprawdę? Czy obydwie śmierci coś łączy, a jeśli tak, to co?
Mamy zatem co najmniej dwie zagadki do rozwiązania. Mamy nośny temat sekt i dość tajemniczych ruchów religijnych. Wraz z Tempe wkraczamy, co prawda bardzo powierzchownie, w krainę wyznawców voodoo, santerii i satanizmu. Jak zwykle u Kathy Reichs śledztwo w konkretnych sprawach ukazywane jest na szerszym tle. Śledzimy zmiany w życiu osobistym bohaterki, jej nieustanne kłopoty emocjonalne w związku. Ilość problemów przypomina zagęszczenie dobrego i złego w typowych serialach telewizyjnych i wydaje się nie zmierzać do żadnego sensownego końca. Dylematy, konflikty zawodowe, kłopoty w pracy - Brennan nie pozwala się nudzić wielbicielom uroków prawdziwego literacko-telewizyjnego życia. Praca i życie osobiste nieustannie się przecinają, a przy tej okazji nieźle iskrzy. W tym starciu zwycięża jednak życie zawodowe, które kwitnie. Nurt osobisty płynie z boku, zaniedbywany wskutek zarówno braku czasu i sił. Bohaterka zachowuje się tak jakby chciała, ale bała się cokolwiek postanowić i wybrać. Ta silna osobowość, zdecydowana w sprawach zawodowych w życiu wydaje się trochę taką roztrzęsioną owocową galaretką.
Powieść jest napisana w barwny sposób, mocno nasycona emocjami. Dużo w niej ironii, chwilami nawet sarkazmu. Może jest to jakiś sposób na odreagowywanie bohaterki na kontakty ze śmiercią i spotykanym w życiu złem? Postacie tu występujące częściej kierują się emocjami i uczuciami niż rozumem, tak jak to zresztą ma na ogół miejsce w życiu. Ludzie są rozdarci, niejednoznaczni, zmienni i nie zawsze sympatyczni. Potrafią, tak jak Tempe, pokazywać różne twarze. Bowiem dość zrównoważona pani antropolog bywa często gwałtowna i nieprzyjemna. Ocenia ludzi nie znając ich dobrze, uważa, że wszystko wie lepiej. Ma problem z nadmierną pewnością siebie i dystansem wobec osób niewykształconych, prostych. Laicy się dla niej nie liczą i nie zasługują na uwagę.
Precyzja w opisach technicznych związanych z antropologią sądową jest świetna. To po prostu ta dziedzina w której autorka czuje się pewnie. Gorzej, kiedy wkracza na mało znane jej tereny, w tym przypadku kultów religijnych i sekt. Wiele ocen tu zawartych jest bardzo jednostronnych, reprezentujących konkretny, subiektywny punkt widzenia. Na przykład sekty i kulty religijne nazywane są religiami, co nie jest tak do końca prawdą. Pewne interesujące wątki potraktowane są trochę po macoszemu, jak dajmy na to prostytuowanie się małoletnich chłopców. Wydaje się, że wszędzie budzą one zrozumiałe zainteresowanie społeczeństwa i naprawdę wielkie emocje. Tu ten problem nie jest pokazany z odpowiednią siłą.
Pisarka zwraca uwagę na sposoby reagowania opinii publicznej, oceniane zresztą przez nią bardzo ostro i negatywnie. Strach i lęk przeradzające się w agresję są znane w życiu. Ludzie się boją, i podobnie jak zwierzęta, zaczynają reagować irracjonalnie. Bezsilność, poczucie zagrożenia przejawia się w strachu. Trudno to zjawisko potępiać, każdy temu w jakiś sposób ulega, a mało kto będąc zaangażowanym emocjonalnie potrafi spojrzeć na konkretną sprawę chłodnym okiem. Zawsze też znajdą się tacy, którzy chcą to wykorzystać dla zrobienia zamieszania wokół własnej osoby i dla kariery politycznej.
Cennym dodatkiem w książce jest znajdująca się na jej końcu rozmowa z pisarką. To coś wyjątkowo smakowitego dla wielbicieli Kathy Reichs. Bardzo lubię takie uzupełnienia książek. Pozwalają pełniej spojrzeć na to, co czytamy i lepiej zrozumieć intencje autora.
Dla Tempe Brennan odkrycie w Akadii szkieletu młodej dziewczyny to więcej niż następna zwykła sprawa. Najlepsza przyjaciółka Tempe z dzieciństwa...
Jest upalne lato. W żelaznym piecyku zostają odnalezione zwęglone zwłoki noworodka. Jego matka, która sama jest jeszcze dzieckiem, znika w niewyjaśnionych...