Boginie to interesujący pomysł na zestawienie rozrywki, jaką jest intryga kryminalna, ze światem wiedzy i nauki. Osadzając fabułę w murach jednego z najlepszych uniwersytetów Europy i świata Alex Michaelides nie tylko zapewnił sobie doskonałą i, co tu kryć, piękną scenerię, ale także połączył sacrum z profanum. Śmierć zestawił z tragedią grecką, zbrodnię z kulturą antyczną.
Takie połączenia zwykle znamionują sukces. Jak było w przypadku tej powieści?
Boginie rozpoczynają się wskazaniem zabójcy. I to od razu budzi w nas podejrzenie. Bywają, naturalnie, powieści, w których wiemy, kto zabił i jak, szukamy jedynie dowodu, tutaj jednak opieramy się tylko na przeczuciu i na przekonaniu narratorki. Kolejno, w oparach poezji Tennysona i klucząc w scenerii stworzonej przez mury starej uczelni, poznajemy zagadki ludzkiego umysłu. W kampusie uniwersytetu w Cambridge istnieje nieformalna grupa bogiń, młodych i pięknych studentek z zamożnych domów, skupionych wokół amerykańskiego profesora, równie pięknego i równie oszałamiającego. Gdy ginie pierwsza z nich – rudowłosa Tara, dawna studentka, Mariana, rusza z pomocą swojej siostrzenicy Zoe, także studentce Cambridge. Mariana postanawia rozwikłać zagadkę i znaleźć mordercę. Po co to robi? Nie mam pojęcia. Dla tego zadania porzuca podlegająca jej grupę terapeutyczną, narażając pacjentów na stres wynikający z przerwy w terapii. Szybko domyślamy się, że Mariana sama potrzebuje terapii, bowiem w jej dzieciństwie i wczesnej młodości czai się kilka demonów, z którymi kobieta jeszcze sobie nie poradziła.
Podejmując walkę o znalezienie zabójcy, Mariana naraża się wielu osobom, spędza czas na pogawędkach z dawną profesorką, odkrywa, że uczelnia, choć stara i majestatyczna, jest w gruncie rzeczy eleganckim odpowiednikiem świata poza jej murami i nieobce są jej widoki nielicujące z godnością wielbicieli czystej nauki. I tu obnaża się słabość wybranej przez autora scenerii. Wciąż wędrujemy ciemnymi korytarzami uniwersytetu, wciąż otaczają nas: mgła, pustka, stare meble i apartamenty profesorów, studentów i pokoje-kluby. Po kolejnym zaczynamy być już znużeni i czekamy na jakąś akcję.
Mariana, nie wiedzieć, jakim prawem i dlaczego, prowadzi śledztwo, oczywiście tracąc z oczu to, co jest tuż pod jej bokiem. Odważna i zdecydowana w walce z potencjalnym zabójcą, nie potrafi zmusić do szczerości własnej siostrzenicy. Wreszcie – w finale, w którym poznajemy mordercę i powody zbrodni – pojawia się niedowierzanie. A więc chodziło tylko o scenerię? Niestety, na to wygląda.
Fabuła jest misterna, a jednak nie kończy się fajerwerkiem. Pojawia się natomiast sporo pytań o sposobność i możliwość takiego, jak zaproponowano, poprowadzenia akcji. Krótko mówiąc – nie do końca nas to przekonuje.
Nie ukrywam, że Boginie czyta się świetnie. Głównie z uwagi na odwołania do poezji i kultury antycznej. Wątek kryminalny jest wyraźnie wtórny, a sporo wątków pobocznych wzbudza uśmiech. Są zbędne, podobnie jak kilka postaci, które przewijają się przez karty powieści.
Nowa książka autora bestsellerowej Pacjentki to przyjemna rozrywka, jednak z pewnością nie wzór powieści kryminalnej.
Bestseller New York Timesa! Autor międzynarodowego bestsellera ,,Pacjentka", obsypanego nagrodami w Polsce i za granicą, powraca z kolejnym mistrzowskim...
Najbardziej oczekiwany thriller psychologiczny 2019 roku! Ceniona malarka i fotografka mody Alicia Berenson wiedzie życie, jakiego z pozoru każdy mógłby...