Nowa powieść autora bestsellerowej ,,Pacjentki", thrillera, który podbił serca milionów czytelników.
Edward Fosca jest mordercą. Mariana jest pewna. Ale Fosca jest nietykalny. Przystojny i charyzmatyczny profesor literatury greckiej na Uniwersytecie Cambridge jest uwielbiany zarówno przez pracowników, jak i studentów - szczególnie przez członkinie tajnego stowarzyszenia studentek, znanego jako The Maidens. Gdy przyjaciółka jej siostrzenicy, Zoe, zostaje zamordowana, Mariana skupia się na tajnym stowarzyszeniu. Edward Fosca jest winny, mimo posiadania alibi. Ale dlaczego profesor miałby zabijać jedną ze swoich uczennic? Kiedy zostaje znalezione kolejne ciało, obsesja Mariany na punkcie udowodnienia winy Fosce wymyka się spod kontroli, grożąc zniszczeniem jej wiarygodności, a także najbliższych relacji. Ale Mariana jest zdeterminowana, by powstrzymać zabójcę, nawet jeśli będzie ją to kosztowało wszystko - łącznie z własnym życiem..
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2021-09-29
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 409
Tytuł oryginału: The Maidens
Tłumaczenie: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
Najnowszą książkę Alexa Michaelidesa udało mi się wygrać w konkursie zorganizowanym przez Wydawnictwo W.A.B. Nie zapoznałam się z jego poprzednią historią a opinie, które na jej temat przeczytałam, były skrajne: od zachwytów po zdania typu „dno, szkoda czasu”. Byłam więc ciekawa, jakie na mnie zrobi wrażenie jego twórczość.
Mariana, mimo iż od tragicznej śmierci męża minął rok, nadal nie doszła do siebie i nie przepracowała do końca straty. Gdy pewnego dnia jej siostrzenica Zoe dzwoni do niej z prośbą o pomoc, nie waha się ani chwili i wyjeżdża do Cambridge. Zostaje wciągnięta w sam środek makabrycznych zgonów, jest śledzona, wspomnienia o mężu zalewają ją niczym fale topielca. Na dodatek frapuje ją przystojny wykładowca uwielbiany przez studentów i będący twórcą klubu zrzeszającego inteligentne i piękne dziewczyny zwane Boginiami. Co się dzieje za strzeżonymi murami szacownego uniwersytetu? Kto i dlaczego morduje z zimną krwią studentki?
Książkę czytało się nawet, nawet. Trup słał się gęsto, atmosfera iskrzyła od niepokoju i podejrzeń. Podobały mi się odniesienia do Grecji, nawiązania do greckiej tragedii oraz klimat angielskiej uczelni. Jest jednak ale, nawet więcej niż jedno ale. Historia mnie do siebie nie przekonała. Główny zarzut mam do kreacji Mariany. Zdarza się, że szewc bez butów chodzi, ale żeby terapeutka była aż tak rozbita, aż tak nieudolna i naiwna w kontaktach międzyludzkich, rozchwiana emocjonalnie i mimo wszystko pomaga innym? Serio? Ona sama potrzebowała terapii! Jej postać mnie irytowała i w moim odczuciu była trochę naciągana, mało realna i po prostu płaska jak naleśnik. Poza tym lektura książki nie wywołała we mnie jakiś większych, intensywnych emocji. Nie czytałam z wypiekami na twarzy, a będąc w pracy, nie uciekałam do niej myślami, zastanawiając się nad rozwiązaniem. A szkoda, bo to według mnie jest miarą świetnie skonstruowanego thrillera. Niektóre wątki były jakby doszyte i nie stworzyły spójnej i logicznej całości. Akcja czasem była przeciągana na siłę, jakby Autor musiał „dobić” do konkretnej ilości stron. A samo zakończenie? Jest dziwne, mało wiarygodne i nie umiem go jednoznacznie ocenić. Plusy, które niwelują niedociągnięcia to krótkie rozdziały i przyjemny styl. Lektura Pacjentki dopiero przede mną, może bardziej mi się spodoba. W Boginiach widzę tylko stracony potencjał.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Staram się zawsze dawać książkom szansę. Uważam, że ciężko się w pełni wypowiedzieć o jakimś utworze, kiedy nie zapoznaliśmy się z nim w całości. Kilkukrotnie po początkowym zniechęcaniu, powieść nieoczekiwanie porywała mnie bez uprzedzenia. Za to kocham tak naprawdę literaturę. Jednak bywa i tak, kiedy złe odczucia, zamiast maleć potęgują się podczas lektury. Niestety w przypadku thrillera Boginie Alexa Michaelidesa tak się właśnie stało. Każdy kolejny rozdział był dla mnie wyzwaniem, walką samą ze sobą, aby nie rzucić tej książki w ciemny kąt.
Terapeutka Mariana wyrusza na pomoc swojej siostrzenicy Zoe, której bliska przyjaciółka zostaje zamordowana. Kobieta sama niedawno straciła męża w tragicznych okolicznościach, wie więc jakie to ważne, aby mieć przy swoim boku bliską osobę w tak ciężkich chwilach. Na miejscu okazuje się, że na Uniwersytecie Cambridge od dawna można zaobserwować niepokojące zjawiska. Mariana odnosi wrażenie, że jej macierzysta alma mater nie angażuje się, tak jak powinna w proces wyjaśnienia zbrodni. Jej podejrzenia praktycznie od razu kierują się w stronę przystojnego i bardzo charyzmatycznego wykładowcy Edwarda Fosca, który otacza się wianuszkiem pięknych studentek. Mariana, zbywana przez policję oraz władze uczelni postanawia sama porozglądać się po kampusie. Szybko odkrywa, że stare mury skrywają wiele tajemnic.
Przyznam się Wam, że podziwiam samą siebie, że zdołałam dokończyć ten tytuł. Wszyscy bohaterowie byli jak dla mnie totalnie nijacy, bezbarwni i przez to mocno irytujący. Główna bohaterka nie wzbudziła we mnie ani krzty sympatii. Jej bezsensowne zachowanie niestety przeniesione jest na pozostałe postaci. Zresztą cała opowiedziana historia jest, brutalnie mówiąc koszmarna. Naprawdę starałam się dostrzec w fabule jakiś promyk, choć mały wątek, który dałby mi poczucie, że Alex Michaelides może się pogubił, ale miał dobre zamiary, jakiś pomysł na tę książkę. Nic z tego. Im dalej, tym gorzej, choć wydawało mi się to niemożliwe.
Mariana snuje się po kampusie, przeprowadza nic niewnoszące rozmowy, odwiedza kawiarnie, puby, znów rozmawia o wszystkim i o niczym. Kogoś mordują, Mariana znów spaceruje, czasami przyspieszy kroku, by znów oddać się rozmowom, snuć wewnętrzne dywagacje. I tak w kółko. Nuda ziejąca z tego thrillera mogłaby uśpić niejedną osobę. Wstawki z rozmyślań "złoczyńcy" jest już tak wyświechtanym i oklepanym zabiegiem, że czasami naprawdę powinny być zabronione. Zwłaszcza jeżeli używa się ich tak nieudolnie, jak w tym przypadku.
Nawet nie mam jak bardziej przybliżyć Wam fabułę, bo patrząc na skąpość jakiejkolwiek akcji, mogłabym tak naprawdę streścić wszystko w dwóch zdaniach. Z weną nawet w trzech. Dla mnie zawsze kluczowe w tego typu książkach jest to, czy chce się je czytać dalej. Ja naprawdę nie oczekiwałam lektury wysokich lotów, chciałam po prostu miło spędzić swój czas. Niestety. Nie mam kompletnie pojęcia czy autor tak pokracznie ją napisał, czy to kwestia tłumaczenia (bardziej obstawiam pierwszą opcję mimo wszystko). Jednak konstrukcje niektórych zdań są bardzo dziwne i na dłuższą metę książkę po prostu czyta się źle. Dodatkowym gwoździem do trumny była słabo przemyślana fabuła, która nie trzymała pionu mimo usilnych starań. Podrzucanie co chwilę "tropów", próby zwodzenia czytelników były naprawdę na niskim poziomie. Szczerze mówiąc, momentami czułam się, jakbym czytała debiut i to w pierwszej, niezredagowanej wersji. Rozwiązanie całej zagadki przypieczętowało wszystko swoim absurdem. Nawet nie wiecie jak wtedy głęboko westchnęłam i bezsilności i rozczarowania.
Jedno muszę jednak tej książce przyznać. Dawno nie miałam okazji zrecenzować tak beznadziejnego thrillera. Patrząc jednak na całość, szkoda mi czasu jaki straciłam na ten tytuł. Dlatego szczerze odradzam Wam tę lekturę.. Chyba że szukacie dobrego usypiacza, wtedy bierzcie Boginie w ciemno.
Zapraszam do ciekawej powieści detektywistycznej, kryminalnej pt. "Boginie" autorstwa @alex.michaelides.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu W.A.B
W Cambridge dokonywane są morderstwa na studentkach, czy są inspirowane greką tragiczną? Jaką rolę pełniły Demeter, jej córka Persefonia - mściwa bogini, Łucja - patronka niewidomych, Medea.
Mariana Andros to 36 letnia terapeutka, dorastała w Grecji, pochodziła z dobrze sytuowanej rodziny, jej mąż Sebastian wychowywał się w niedostatku. Oboje ukończyli Uniwersytet Cambridge. Mariana miała wrażenie, że została przeklęta przez nieżyczliwą boginię z greckiego mitu, która skazała na stratę każdego kogo pokochała. Najpierw rak zabił jej matkę, wypadek samochodowy odebrał jej siostrę i szwagra, ojciec zmarł na zawał, straciła męża.
Koszmar Mariany zaczął się po telefonie siostrzenicy Zoe z Cambridge. Znalezione zostają zwłoki na mokradłach, bliskiej przyjaciółki Zoe. Mariana skupia swoją obsesyjną uwagę na Boginiach. To z nimi potajemnie profesor Edward Fosca spotyka się.
Kim tak naprawdę jest profesor, co ukrywa? Czy to on jest zabójcą? Zostają zamordowane kolejne studentki.
Zbrodniarz realizował polecania, to było dzieło miłości. Jaki był sekretny świat Zoe z Sebastianem?
Ten kryminał bardzo wciąga czytelnika. Zakończenie na pewno Was zaskoczy. Polecam 🔥.
Po przeczytaniu poprzedniej książki autora, czyli "Pacjentki" wiedziałam, że musze sięgnąć i po tę. Ani trochę się nie rozczarowałam!
W książce poznamy Mariannę ,która jest terapeutką grupową i sama zmaga się z demonami przeszłości. Jej siostrzenicę Zoe spotyka tragedia i kobieta chcąc być przy niej udaj się na kampus uczelni Cambridge. Jakie tajemnice kryją się za murami szkoły i jak przeszłość kobiety wpłynie na to co ma miejsce obecnie?
Książka od samego początku trzyma nas w napięciu. Podoba mi się to, że autor w całość powieści wplótł motyw mitologii greckiej! Ja wcześniej się z tym nie spotkałam i zdecydowanie było to świetnie rozegrane. Bardzo dużo dało to całej fabule i dzięki temu, była ona dla mnie jeszcze bardziej ciekawa. Do tego mamy tutaj świetnie wykreowanych bohaterów! Postacie są bardzo ciekawe, a każda z nich ma swój własny charakter i przeszłość z którą się zmaga.
W książce na jaw, stopniowo wychodzą kolejne fakty. My, bierni obserwatorzy będziemy próbować domyślać się kto stoi za zbrodniami, które mają miejsce. Mnie zakończenie mimo to bardzo zaskoczyło! Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy i za to daje kolejny plus! Polecam!
Autorka po raz kolejny zaskakuje, niemniej jednak książka nieco mnie rozczarowała. Jest dobra, i to nie ulega wątpliwości, ale myślę, że po pierwszej książce autorki zdecydowanie spodziewałam się tym razem czegoś więcej.
Terapeutką, która sama stara się poskładać do kupy swoje życie jedzie wspierać siostrzenicę, która przeżywa trudny okres. Na miejscu próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa, która może by. Wielkim zaskoczeniem dla wszystkich.
Książka rozpoczyna się w momencie, kiedy do Mariany - głównej bohaterki - dzwoni jej roztrzęsiona siostrzenica Zoe z prośbą o wsparcie, ponieważ jej najlepsza przyjaciółka została zamordowana na terenie campusu. Mariana, która ledwo co otrząsnęła się po tragicznej śmierci ukochanego, który zginął zaledwie rok wcześniej jedzie do Cambridge, by wesprzeć krewną. Po przyjeździe stopniowo angażuje się w śledztwo by w finale dotrzeć do prawdy i sama znaleźć się w śmiertelnym zagrożeniu.
Powieść rozkręca się powoli. Na początku byłam trochę zawiedziona, lekko mi się nudziła, ale jako że nie łatwo się poddaję jeśli chodzi o książki, czytałam dalej. I całe szczęście! Akcja stopniowo nabiera tempa, by w końcowej fazie przyspieszyć tak bardzo, że nie sposób odłożyć książkę nawet na chwilę.
Bardzo interesujący thriller z ciekawie przedstawionymi rysami psychologicznymi postaci, z antycznym wątkiem w tle i nawiązaniami do starożytnej Hellady oraz z niespodziewanymi zwrotami akcji. "Boginie" Alexa Michaelidesa z pewnością mają wszystkie cechy jakie powinien mieć świetny thriller!
"Boginie" to druga po "Pacjentce" wydana u nas książka Alexa Michaelidesa, którego bardzo dużo osób kojarzy właśnie dzięki pierwszej jego książce, która okazała się hitem. Był to thriller i pewnie domyślacie się, że tym razem również jest to właśnie dreszczowiec. Do tego psychologiczny, które ja uwielbiam i tak zbiły mi się dwa argumenty, po których uznałam, że muszę tę książkę przeczytać i dzięki Wydawnictwu WAB i szybkiej wysyłce miałam okazję ją przeczytać i opowiedzieć Wam o niej jeszcze na długo przed premierą. Czemu o tym wspominał? A bo, empik wysyła często wcześniej, więc jeśli ktoś się sugeruje recenzjami, to być może zdąży zamówić i otrzymać swój egzemplarz jeszcze kilka dni przed oficjalnym pojawieniem się go w księgarniach?
No dobrze, ale o czym ta książka właściwie opowiada? Poznajemy główną bohaterkę, Marianę, która jest terapeutką, ale sama zmaga się z potężnym problemem, czyli ze śmiercią męża. Postanawia skupić się na Cambridge, gdzie dzieje się swoją drogą akcja, ale również tam poznała swojego małżonka. I w tym momencie należałoby wspomnieć o drugiej bohaterce, czyli siostrzenicy naszej Mariane, Zoe. Dla niej Camrdige kojarzy się już jedynie z paskudną sceną zabójstwa jej najlepszej przyjaciółki. Co skrywają mury, jakie tajemnice, jakie demony przeszłości? A giną kolejne młode kobiety...
Główna bohaterka od początku mi nieco pachniała lekką desperacją i faktycznie szukając mordercy, którego wydawało się jej, że jest pewna tożsamości, nieco przegina z zatapianiem się we własnej obsesji. No właśnie, tutaj nie powiem Wam nic więcej, ale jakiś powód chęci na siłę rozwiązania sprawy jest.
Jeśli chodzi o samą akcję, to nie jest ona szczególnie szybka, nie pędzimy wraz z bohaterami czym prędzej do rozwikłania zagadki, ale to tylko powoduje, że napięcie rośnie bardzo powoli, a z nim ciekawość bardzo szybko tego, co będzie dalej i jak to się wszystko zakończy, a wierzcie mi, zakończy się nietypowo. Dla mnie końcówka była potężnym zaskoczeniem, a byłam święcie przekonana niemal od początku, że wiem co i jak. Z to ogromny plus dla autora.
Jako ciekawostkę podrzucę informację, że tytuł jest dwuznaczny, bo oprócz stowarzyszenia, które tak nazwano, w środku znajdziecie nawiązania do mitologii greckiej. A cóż bardziej się z nią mogłoby kojarzyć, niż boginie, prawda? To taki smaczek, ale dzięki temu czytelnik się zastanawia czy przypadkiem zabójstwo nie opiera się na motywie z mitologii właśnie.
"Boginie" to drugi thriller psychologiczny spod pióra autora i druga książka, którą będę polecać wielu osobom i chwalić, bo udało się Alexowi stworzyć fabułę, która zaskakuje, niepokoi, a przy tym fascynuje. Mieszanka wybuchowa!
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem WAB :)
Lubicie książki z wątkami psychologicznymi? Ja bardzo, a "Boginie" Alexa Michaelidesa dostarczyły mi takich emocji jakich oczekiwałam.
Mariana jest terapeutką grupową i od roku zmaga się z bólem po stracie męża. Wieczorem, po jednej z sesji dowiaduję się, że przyjaciółka jej siostrzenicy została zamordowana, wiec następnego dnia udaje się do Cambridge aby ją wesprzeć, a przy okazji odkryć kto stoi za jej zabójstwem. Głównym podejrzanym wydaje się profesor Fosca, stojący na czele grupy studentek, nazywanych Boginiami, do której należała denatka. Sentymentalne dla Mariany mury uniwersytetu nagle nabierają mrocznych barw.
Autor doskonale opisuje emocje towarzyszące głównym bohaterom. Smutek towarzyszący Marianie z łatwością przelewa na czytelnika, poruszając nawet najtwardsze struny w naszych sercach. Na szczęście ponury nastrój nie trwa cały czas, bo Mariana bierze się w garść, a akcja nabiera tempa.
Krótkie rozdziały sprawiają, że książkę czyta się z prędkością światła, a motywy z greckiej mitologii nadają powieści wyjątkowy klimat.
Autor, tak jak w przypadku "Pacjentki" bawi sie z czytelnikiem, do samego końca ukrywając tożsamość głównego winowajcy, choć tym razem może się to wydać nieco przekombinowane. Ja z pewnością muszę jeszcze raz zajrzeć do pierwszej książki tego autora, bo coś mi podpowiada, że tam już spotkałam część bohaterów książki "Boginie".
Wszyscy skrywają tajemnice, nawet przed sobą...
Po świetnym debiucie autora "Pacjentka" musiałam sięgnąć po jego kolejną książkę.
Mariana Andros jest terapeutką grupową.
Po telefonie od swojej siostrzenicy, że jedna ze studentek nie żyje postanawia zająć się sprawą. Jest to jej była uczelnia i podejrzewa, że za cudownym stowarzyszeniem Bogiń kryje się coś więcej.
Edward Fosca mimo, że ma alibi zostaje głównym podejrzanym.
Dlaczego wykładowca miałby zabijać studentki?
Co kryją mury uniwersyteckiego stworzyszenia? Kto jest mordercą?Czy Marianie uda się wytypować mordercę?
Był to thriller, który nie zrobił na mnie jakieś ogromnego wrażenia.
Po poprzedniej książce, która była świetna liczyłam, że tu też dostanę coś wow.
A było średnio. Akcja rozkręcała się bardzo topornie. Nie mogłam dopatrzeć się powiązań poszczególnych wątków.
Ciekawym zabiegiem było podanie mordercy na samym początku. To powodowało mętlik i mieszało w głowie. Bo stanęliśmy przed pytaniem on czy nie on.
Reasumując nie była zła, ale nie było to coś czego bym oczekiwała po tak udanym debiucie.
Kiedyś czytałam książkę „Pacjentka” tego autora i bardzo mi się podobała. Polecacie „Boginie”?
Gotowi na podróż do Grecji? Tym razem będzie nieoczywista, jak książki Alexa Michaelidesa. Bo choć akcja rozgrywa się w murach uniwersytetu Cambridge, to fascynacja grecką tragedią i śmiertelny wypadek, do którego doszło na greckiej wyspie Naksos przenosi nas do tego klimatycznego kraju.
Nie mogłam się powstrzymać od porównania najnowszej książki autora do znakomitej „Pacjentki”, którą miałam okazję czytać przed dwoma laty. I nie będę pewnie odkrywcza jeśli napiszę, że obie książki są zupełnie inne. W pierwszej autor usypia czujność czytelnika, by w pewnym momencie walnąć go prosto między oczy. W „Boginiach” akcja toczy się dynamicznie od samego początku podtrzymując napięcie na zbliżonym poziomie. I choć zakończenie zaskakuje, to jednak zabrakło mi tu tego wprawiającego w osłupienie punktu zwrotnego.
Mariana, terapeutka grupowa, nie radzi sobie z tragiczną śmiercią męża, zamykając się przed światem. Gdy najbliższa przyjaciółka jej siostrzenicy zostaje zamordowana, kobieta musi zmierzyć się z własnymi traumami, by wesprzeć dziewczynę. Policja podąża mylnym w jej przekonaniu tropem, nie zwracając uwagi na oczywistego podejrzanego, którym jest charyzmatyczny profesor Fosca wykładający grecką tragedię. Mariana rozpoczyna własne dochodzenie, które prowadzi ją do tajnej grupy studentek zapatrzonych w przystojnego profesora. Dlaczego policja nie dostrzega powiązań widocznych gołym okiem?
I choć Mariana przekonana jest o winie profesora, autor podsuwa nam inne ciekawe postacie, które równie dobrze mogą okazać się sprawcą, jak mylnym tropem. Równolegle czytamy wspomnienie dzieciństwa trudnego, wypełnionego przemocą, strachem o swoje życie, życie matki. Pełnego śmierci, bezwzględności i okrucieństwa. Braku miłości, stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa. Poczucia zdrady i osamotnienia. Kto jest ich autorem? Charyzmatyczny profesor? Zakochany dziwak? Niezrównoważony pacjent?
Choć „Boginie” nie wzbudziły we mnie tak silnych emocji jak „Pacjentka”, to jednak okazały się zajmującą lekturą z zakończeniem, które nie tylko zaskakuje, ale i podważa wiarę we własne osądy, potwierdzając natomiast złożoność ludzkiej natury.
"Boginie" to druga powieść autora, jaką miałam okazję przeczytać. Nie ukrywam, że po pierwszej, "Pacjentce", z niecierpliwością czekałam na książkę Alexa Michaelides.
"Wszyscy skrywamy tajemnice, nawet przed sobą."
Mariana przed rokiem straciła męża. Pogrążona w żałobie, skupia się na pracy, jest terapeutką grupową. Pewnego dnia dostaje telefon od Zoe, swojej siostrzenicy z informacją, że na jej byłej uczelni w Cambrige doszło do zbrodni. Mariana czuje, że musi odnaleźć mordercę. Jej podejrzenia padają na profesora, Edwarda Fosce.. Ale czy są słuszne?
"Boginie" to jeden z tych thrillerów, które mimo, iż napisane są dobrze, to jednak czegoś w nich brakuje, by można powiedzieć o nich: "Wow, to było świetne!". Akcja powieści rozwija się dosyć mozolnie, przez co na początku ciężko było mi się wciągnąć w fabułę. Odniosłam wrażenie, że nie wszystkie wątki zostały do końca rozwinięte. W tej historii nie ma drastycznych scen, mimo, że jest zbrodnia i to nie jedna, w dodatku nawiązująca do mitologii greckiej, co bardzo mi się podobało. Zabrakło mi również mrocznego, dusznego i mrocznegi klimatu, według mnie przy tak oryginalnym pomyśle, gdzie wzorem dla mordercy są greckie Boginie, powinien dołożyć większych starań, by czytelnik mógł odczuć choć namiastkę dreszczyku. Może nie jest to super ekstra thriller, jednak czyta się naprawdę dobrze i szybko, i ma w sobie to coś, co sprawia, że jednak ciężko oderwać od lektury. Zakończenie nie wbiło mnie w fotel, jednak byłam naprawdę zaskoczona.
Podsumowując, mimo, że książka nie wywołała u mnie większych emocji, momentami mnie trochę nudziła, to jednak cieszę się bardzo, że mogłam ją przeczytać. Bardzo dobry oryginalny pomysł na fabułę, żałuję tylko, że autor nie rozwinął do końca pewnych wątków. Nie mniej jednak polecam i z pewnością sięgnę po kolejne książki autora, jeżeli tylko się pojawią.
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz do recenzji ♥️
"Przecież każdy ma prawo być bohaterem swojej historii. Dlatego i ja muszę być bohaterem mojej. Mimo że nie jestem. Ponieważ jestem czarnym charakterem."
Alex Michaelides powraca z najnowszą książką pt. "Boginie". Można się domyślić, bądź nie, iż tytuł i okładka naprowadza na mitologię. I tak właśnie jest. W sposób intrygujący wplótł mitologię w fabułę, życie studentów, profesorów i Mariany, głównej bohaterki.
Widać, że autor poczynił progres w pisaniu powieści i tutaj należą mu się brawa. Ta książka różni się od znanej "Pacjentki", choć dziedzina ta sama, ponieważ główną bohaterką jest psychoterapeutka. Jednak nieprzytłaczająca ilość opisów jest większa i nadaje książce mroczny, tajemniczy klimat.
Nie chcę pisać, co dzieje się w książce, opis wystarczająco dużo zdradza. Natomiast ponownie udało się autorowi wodzić czytelnika za nos. Sprawnie, przez całą powieść jest się naprowadzanym na jeden trop. Czy właściwy? No właśnie. Jest wiele osób wokoło, które mogą mieć coś wspólnego z morderstwami w pobliżu uniwersytetu. Wszystko wskazuje na tę jedną osobę. Na pewno niejeden czytelnik będzie zaskoczony finałem.
Co do głównej bohaterki, nie jest ona barwną postacią. Kobieta nie potrafi poradzić sobie ze stratą męża, obwinia siebie i co rusz powraca do wydarzeń sprzed roku. Wszędzie widzi Sebastiana. Irytowała mnie, choć może nie ze względu na jej żałobę, bo każdy ma prawo przechodzić ją według własnych zasad, ale nie wyróżniała się niczym szczególnym. Prowadzone przez nią śledztwo może i było ciekawe, ale wszędobylskie wciskanie nosa nie każdemu by się spodobało.
"Dla takiej chwili jest w greckiej tragedii specjalne określenie: anagnorisis - nagłe rozpoznanie. Jest to moment, w którym bohater w końcu dostrzega prawdę i rozumie swój los, a przecież ona przez cały czas tam była, miał ją przed oczami."
"Boginie" są naprawdę ciekawą książką, która ukazuje, iż tajemnice, zwłaszcza te najskrytsze, nie chcą być przez człowieka znane, widziane. Myśli, że niedopuszczanie do siebie prawdy, nawet tej brzydkiej, uchroni go od złamanego serca, destrukcji wszystkich dobrych uczuć. Jak najbliższe osoby, które uważamy za swoich przyjaciół, mogą okazać się całkowicie innymi ludźmi. Czy gonienie za poznaniem prawdy może okazać się koszmarem? Zdecydowanie.
"Czy to wtedy popełniła błąd? Bogini poczuła się urażona? Persefona okazała się zazdrosna? A może zakochała się w tym przystojnym mężczyźnie od pierwszego wejrzenia i zabrała go, podobnie jak sama została kiedyś porwana, do świata podziemi?"
Czytelnikom została zafundowana niespodzianka w postaci nawiązania do poprzedniej książki autora. W jaki sposób? Przeczytajcie! Mam nadzieję, że wystarczająco Was zachęciłam. Jestem ciekawa kolejnej książki autora i mam nadzieję, że nie trzeba będzie długo czekać.
„Boginie” to druga powieść autora „Pacjentki”. Jego debiut spotkał się z dość ciepłym przyjęciem. Jak sam autor zaznacza, czuł dużą presję podczas pisania swojej drugiej książki. Czy jego obawy były słuszne?
Poznajemy pogrążoną w żałobie po swoim mężu Mariane, która pracuje jako terapeutka grupowa. Telefon od jej przerażonej siostrzenicy, zmusza ją do przyjazdu na Uniwersytet w Cambridge. Nie dość, że kobieta dowiaduje się, o brutalnie zamordowanej bliskiej znajomej Zoe, to w dodatku będzie musiała poradzić sobie z uczuciem straty po ukochanym. A ponieważ para poznała się właśnie na Uczelni, wszystkie odwiedzane miejsca przywołują wspomnienia i zadają jej ból. Zapewnienie bezpieczeństwa swojej siostrzenicy jest jednak najważniejsze, więc Mariana rozpoczyna swoje prywatne śledztwo. Wszystko wskazuje, że udział w zbrodni miał profesor Edward Foska. Pomimo solidnego alibi mężczyzny, Mariana za wszelką cenę chce udowodnić, że to on jest mordercą, ryzykując nawet własnym życiem.
Autor powieści z wykształcenia jest psychoterapeutą i przez dwa lata pracował jako opiekun na oddziale psychiatrycznym dla młodzieży. Widać to w jego powieści, bo bardzo trafnie opisuje kolejne fazy żałoby jakie przechodzi Mariana. Przedstawienie sylwetki głównej bohaterki jest naprawdę dopracowane. Mariana budzi w nas sympatię i czujemy jej ból oraz niemoc, która towarzyszy jej po stracie partnera.
Na plus zasługują również krótkie rozdziały, które sprawiają, że powieść szybko się czyta. Znajdziemy w niej również fragmenty z pamiętnika mordercy, które przybliżą nam jego dramatyczne dzieciństwo. A jak wiemy, traumy przeżyte w młodym wieku, mają ogromy wpływ na nasze dorosłe życie.
Bardzo podobało mi się w powieści, nawiązanie do mitologii greckiej. Lubię wykorzystanie takiego motywu w książkach.
Momentami miałam jednak wrażenie, że niektóre wątki zostały spłycone i niedomknięte. Powodowało to, że czułam się lekko zawiedziona.
Nie do końca zrozumiała była dla mnie również potrzeba Mariany by, bez względu na wszystko, udowodnić winę profesorowi. Tym bardziej, że zamordowana kobieta była jej zupełnie obca.
Jednak to co zdecydowanie mnie w tej książce kupiło, to zaskakujące zakończenie! Przyznam się, że miałam wiele opcji i pomysłów kto może stać za zbrodniami na uczelni. Takiego scenariusza jednak nie przewidziałam. Oj był efekt wow i ogromne niedowierzanie.
„Boginie” to całkiem udana powieść, która trzyma w napięciu. Choć niektóre zachowania głównej bohaterki są impulsywne, to wzbudza ona w nas pewną pobłażliwość na skutek przeżytych traum. Krótkie rozdziały nadają historii dynamizmu, który utrzymuje uwagę czytelnika. I to zakończenie, które wywołuje ogromne zdziwienie! Choć powieść ma pewne niedociągnięcia, to nie uważam, aby czas jej poświęcony był czasem straconym. Przyjemnie się ją czytało, szczególnie gdy ktoś tak samo jak ja, lubi wykorzystanie elementów mitologii w książkach.
Nieczęsto sięgam po thrillery. Tym razem, mogłam poznać losy bohaterów książki "Boginie". To kolejna powieść Alexa Michaelides, autora świetnie przyjętej na całym świecie "Pacjentki”.
Mariana Andros jest terapeutką grupową. Na uniwersytecie, na którym kiedyś studiowała, dochodzi do morderstwa. Ginie jedna ze studentek. Mariana przyjeżdża na miejsce i jest przekonana, że wie kto jest mordercą. Uważa, że zabójcą jest profesor Edward Fosca. Kobieta nie wierzy w jego alibi i skupia się na tym, by udowodnić mu winę. Wykładowca jest przystojny i ma grono wiernych fanek. Kilka studentek tworzy grupę zwaną "Boginiami".
Czy Mariana dowiedzie winy profesora? Czy grozi jej niebezpieczeństwo?
"Boginie" to zgrabnie napisany thriller. Autor myli tropy, przedstawia nowych podejrzanych. Nie domyśliłam się zakończenia. Jednak mnie ta historia nie porwała. Nie czułam strachu, grozy. Być może dlatego, że akcja była poprowadzona zbyt wolno. Zbyt dużo było w niej powrotów do przeszłości Mariany. Czytając zastanawiałam się, dlaczego książka ma tytuł "Boginie", bo autor mało miejsca poświęcił studentkom z tajnego stowarzyszenia.
Trudno mi ocenić tę powieść. Podobało mi się miejsce akcji, czyli studencki kampus. Główny podejrzany, profesor, był barwną postacią. Trochę zbyt pewną siebie. Za to Mariana, to postać, która nie była zbyt wiarygodna. Nie przekonała mnie i nie polubiłam jej.
"Boginie" to książka, która raczej nie stanie się kolejnym bestsellerem. Czegoś w niej zabrakło, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Dzisiaj krótka recenzja książki na którą czekałam z ogromną niecierpliwością. Mianowicie mowa o „Boginiach” Alexa Michaelides’a.
Zacznijmy od tego, że autor ma niesamowicie lekkie pióro, dzięki czemu książkę czytało się bardzo szybko i dobrze. Rozdziały są krótkie i zawsze kończą się w taki sposób, że czytelnik pragnie odrazu zacząć kolejny.
Jeżeli chodzi o fabułę to tutaj mam mieszane uczucia. Ogólnie całość super ze sobą współgra, jest przemyślana i elementy układanki wskakują na swoje miejsce. Czuć otoczkę tajemniczości, która spowodowana jest nawiązaniem do mitologii oraz sztuki greckiej za co autor ma u mnie ogromnego plusa. Jednak momentami odnosiłam wrażenie, że całość jest dość mocno naciągana, a niektóre wątki potraktowane po macoszemu. Zabrakło mi rozwinięcia wątku stowarzyszenia, z którego w moim odczuciu można było „wycisnąć” zdecydowanie więcej.
Bohaterowie - ich sylwetki były ciekawe jednak chciałabym się skupić przede wszystkim na głównej bohaterce - Marianie, która kompletnie do mnie nie przemówiła. Od samego początku jej zachowania są mało racjonalne i jeszcze mniej logiczne. Jako osoba mająca duże doświadczenie w psychoterapii i leczenia ludzkich zaburzeń powinna zdecydowanie bardziej zwracać uwagę na rzeczy, które całkowicie bagatelizowała. Momentami sama widziałam więcej i z całym śledztwem szłabym w innym kierunku, co koniec końców okazałoby się słuszne. Przez kreacje tej postaci autor ma u mnie ogromnego minusa. Zabrakło mi także napięcia i poczucia niebezpieczeństwa, w które pakowała się kobieta.
Całość ratuje jedynie zakończenie i przedstawienie motywów zbrodni, ponieważ tego akurat się nie domyśliłam.
Podsumowując - książka nie jest zła, ale nie wywarła na mnie efektu wooow. Czekałam na nią długo i bardzo się zawiodłam. Po tak udanym debiucie jakim była „Pacjentka” spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego. W całej historii tkwi potencjał, którego moim zdaniem autor nie wykorzystał… a szkoda.
Uh, Pacjentka mnie porwała, do tej pory pamiętam emocje jakie towarzyszyły mi przy jej czytaniu choć było to lata temu. A także ogół fabuły. Czy Boginie też wywarly na mnie takie wrażenie? Otóż nie. Książka długo się rozkręca, zanim dojdziemy do etapu, że coś się zaczyna dziać, to zostaje do końca raptem kilka rozdziałów a sam epilog nie zachwyca, zostawia otwartą furtkę autorowi a mi jako czytelnikowi, niedosyt.
Jestem trochę rozczarowana. Książka nie wzbudziła we mnie za wielu emocji. Akcji także jak na lekarstwo a bohaterki mało wyraziste. Jedyne co podniosło moja ocenę to zakończenie chociaż postać Zoe trochę wcześniej wzbudziła mój niepokój. Była zbyt niewidoczna, zahukana i bezbarwna. Czy coś ukrywała pod tym płaszczykiem? Kto ciekawy niech sprawdzi sam.
Jestem zachwycona, zdecydowanie jest jedną z moich ulubionych książek.
Miałam duże oczekiwania wobec książki, ale... Akcja ma średnie tempo, choć krótkie rozdziały nieco ją dynamizują. Nożownik się rozkręca. Krew się leje i tak do zakończenia. Dla mnie jest ono zbyt wydumane, a motyw absurdalny. Tytuł na wyrost. O boginiach padały same ogólniki. Nie czułam ,,angielskości", może oprócz miejsca i zbędnych intelektualnych dysput, za to wszędzie atakowała mnie ,,greckość".
Najbardziej irytowała mnie psychoterapeutka Mariana. Nie radzi sobie ze śmiercią męża, ale jest w stanie pomagać innym. Razem z nią rzuciłam wszystko i pojechałam do Cambridge. Jej siostrzenicy Zoe nic nie jest, ale kobieta postanawia znaleźć sprawcę morderstwa obcej dla siebie kobiety. Mariana wtrąca się w śledztwo, bo przecież ukończyła tę uczelnię i zna każdy jej kąt. Krąży po kampusie, przesłuchuje ludzi, podpada policjantom. Organizuje terapię grupową dla Bogiń! Inny absurd to kolacja z mężczyzną, którego uważa za mordercę, tylko mu jeszcze nie udowodniła winy, choć ma on alibi. Szczyt absurdu to moment, kiedy Zoe znajduje ostrzeżenie. Ciotka zostawia ją samą, bo nożownik grasuje w nocy, a nie w dzień! Mariana to dla mnie osoba naiwna do bólu, nieodpowiedzialna, głupio mądra. Postać bardzo niedopracowana. Żaden bohater nie przemówił charakterologicznie do mnie.
Podobało mi się odwołanie do greckich tragedii. Autor w oryginale przytacza dobrze dobrane cytaty. Na plus są wpisy z pamiętnika sprawcy.
,,Boginie" to książka bardzo przeciętna, ze zmarnowanym potencjałem, niedopracowana pod wieloma względami, momentami absurdalna, ze zbiegami okoliczności, irytującą i naiwną główną bohaterką, niewiarygodnym zakończeniem, pozbawiona emocji, napięcia i klimatu.
Najbardziej oczekiwany thriller psychologiczny 2019 roku! Ceniona malarka i fotografka mody Alicia Berenson wiedzie życie, jakiego z pozoru każdy mógłby...
Bestseller New York Timesa! Autor międzynarodowego bestsellera ,,Pacjentka", obsypanego nagrodami w Polsce i za granicą, powraca z kolejnym mistrzowskim...