Sylwia mieszka w małym miasteczku. Tutejszy świat jest bardzo jasny, uporządkowany. Szkoła lub praca, codzienne obowiązki, zakupy, porządkowanie domu, w niedzielę – kościół. Wszystko ma tu swoje miejsce i czas. Wszystko pasuje. Wszystko – oprócz Sylwii. Dla Sylwii wszystko jest wyzwaniem. Wyjście z domu, zrobienie zakupów, podjęcie pierwszej pracy, wyprawa do kościoła – wszystko może skończyć się klęską. I dziewczyna ponosi kolejne porażki, jednocześnie cały czas będąc na granicy pomiędzy „normalnym” funkcjonowaniem a całkowitym pogrążeniem się w szaleństwie. Najgorsze jest to, że najpewniej nie ma dla niej ratunku. Z jednej strony otoczenie, w którym żyje, bardzo mocno ją ogranicza, z drugiej – brakuje jej sił i możliwości, by się z niego wyrwać.
Od razu po otwarciu powieści Katarzyny Kubickiej wchodzimy – a raczej wpadamy – w świat Sylwii. Świat – znać to od razu – osoby zaburzonej. A może tylko nie przystającej do rzeczywistości? W każdym razie Sylwia ma „żółte papiery”. Jest skrajnie wyobcowana. Zawsze chce więcej, pragnie, by było lepiej, piękniej, inaczej. W jej mniemaniu cała reszta ludzkości jest do niej wrogo nastawiona, brzydka, paskudna. Przekonana, że wszyscy ją obmawiają, pogrąża się w coraz głębszej paranoi.
Rzecz w tym, że każdy, kto kiedykolwiek doświadczył rzeczywistości małego miasteczka, wie, że w tym szaleństwie może być metoda. Bo przecież wszyscy wiemy, jak w małych wioskach traktuje się osoby, które mają odwagę przełamywać jakiekolwiek granice. Które są „inne”, odmienne, niepokorne. Które tu nie pasują. Wszyscy wiemy, jak bardzo opresyjne może być to, co mówią o nas ludzie (i, przykra sprawa, co my sami o innych mówimy).
Katarzyna Kubicka wskazuje, kto może odpowiadać lub współodpowiadać za to, że Sylwia jest, jaka jest. Mówi o rodzicach, o braku czułości z ich strony, o wypowiadanych pochopnie słowach, sądach i ocenach. A także o tym, jak traktują Sylwię inne osoby z jej otoczenia.
Czy tak jest w rzeczywistości? Cóż, tego nie możemy być pewni. Poznajemy wyłącznie punkt widzenia Sylwii, pogrążamy się w jej głowie i myślach bez reszty. To ona jest narratorką tej historii. Jej język również jest zaburzony, podkreśla to, w jak odmienny od naszego sposób narratorka postrzega rzeczywistość. Chaos. Dziwne pomieszanie popularnych powiedzonek, kolokwializmów i zaburzonej składni. Wszelkie lęki głównej bohaterki znajdują odzwierciedlenie w jej języku, w narracji. Co jest rzeczywistością, a co jedynie jej fantazją, marzeniem, obawą, lękiem? Tego również możemy się jedynie domyślać.
Ballada o Sylwii to powieść szalenie sugestywna. Oddziałuje tak mocno na czytelnika za sprawą swej sfery stylistycznej i językowej. Wywołuje dezorientację. Niepokój. I każe zastanowić się nad tym, w jak bardzo opresyjnym świecie na co dzień żyjemy, jak – nieświadomie – agresywne zachowania czasami przejawiamy. To bardzo mocny, wyrazisty, ambitny – choć niełatwy pod względem formy – debiut.