Życie lubi zaskakiwać część 1 - 12 sierpnia c.d.
-Ale ty mi się nie podobasz.
-Czemu?
-Bo masz długie włosy, w dodatku lekko pofalowane. Wyglądają obleśnie. Poza tym jesteś cały wytatułowany.
-Nie cały, tylko ręce- poprawił Eric- Myślałem, że dziewczyny patrzą na wnętrze a nie wygląd.
-A tam, pic na wodę. Ja jestem pusta i do wyglądu przywiązuję ogromną wagę.
-A charakter? Osobowość?
-Nie wiem. Za krótko cię znam.
-Możemy się poznać.
-W celebrytach nie gustuję.
-Ta znowu swoje... Co ty masz do celebrytów? To są normalni ludzie.
-Zmieniają partnerki jak rękawiczki. Ja nie mam zamiaru być jedną z nich. Jeśli już mam stworzyć z kimś związek, to na stałe. Bez żadnych zawodów.
-Sądzisz, że nie potrafiłbym pokochać dziewczyny tak na zawsze?
-Dokładnie tak. Celebryci traktują kobiety przedmiotowo. Jedna im się spodoba, więc zaczynają się z nią spotykać. Za jakiś czas pojawi się ładniejsza, to tamtą porzucają i lecą do tej drugiej. A tamta cierpi. Potem trzecia, czwarta, piąta, dziesiąta...
-Skąd wiesz, że też taki jestem?
-Nie muszę wiedzieć. Tak po prostu jest.
-Nie jest- Eric spokojnie zaprotestował.
-Nie?
-Moja starsza siostra powtarza: „Raz na milion zdarza się facet, który jest dżentelmenem”.
-No właśnie. „Raz na milion”. A gdzie reszta?
-A może ja jestem tym jednym na milon?
-Szczerze w to wątpię.
-Masz małą wiarę w człowieka.
-Bo jestem realistą.
-Raczej pesymistą.
-Nie. Realistą. Jakbyś postawił przede mną szklankę z wodą i zapytał „Jest do połowy pełna czy pusta?” ja bym się dokładnie przyjrzała, wymierzyła okiem i doszła do wniosku, że obie odpowiedzi są poprawne.
-Cwana jesteś.
-Może.
-Ale ja jestem inny.
-Wszyscy faceci tak twierdzą.
-Ale ty mnie nie znasz.
-I niespecjalnie mi chyba zależy, by to się zmieniło.
-Powiedziałaś „chyba”- zauważył Eric.
Iwona zamilkła na chwilę, po czym przejęła postawę obronną.
-Czepiasz się mało istotnych słówek.
-Według mnie to słowo nie jest mało istotne.
-Dla mnie jest.
Eri spojrzał kątem oka na Iwonę. Szła ze spuszczoną głową, z jedną ręką w kieszeni jeansów. W drugiej trzymała telefon i oświetłałą drogę.
-Boisz się.
-Niby czego?- Iwona spojrzała na niego.
-Nie wiem. Ale czegoś na pewno.
Nie odpowiedziała. Miała już dosyć tej rozmowy. Widząc zaciętą minę Iwony, Eric nie drążył tematu. Szli dalej, nie odzywając się. Odprowadził ją pod drzwi chatki.
-Będziecie na oglądaniu gwiazd?- zapytał.
-Czego?
-Spadające gwiazdy. Dzisiaj- pokazał głową na niebo.
-To już dzisiaj? Całkiem zapomniałam...
-To ci przypomniałem- uśmiechnął się- Przyjdźcie, będzie fajnie.
-Ja nie wiem czy przyjdę. Jak się nie wyśpię jutro, to będę nie do życia. Ale dziewczyny przyjdą na pewno.
Z tym spaniem to był blef. Nie chiało jej się spać. Najchętniej znowu poszłaby do tego lasu. Sama.
-W takim razie dobranoc- pożegnał się i poszedł.