Zwyczajnie - miłość (XVIII) Na śmierć
Organizacja koncertu pochłonęła teraz młodych ludzi bez reszty. Czasu było mało, do zrobienia dużo. Nawet nie spodziewali się, że to przybierze taki rozmiar. Myśleli raczej o jakimś wspólnym, ale kameralnym występie na skraju starego miasta, czy parku, a tu siostra Katarzyna zaangażowała wolontariuszy, przysłała plakaty ze zdjęciami z misji, wykorzystano do promocji ich zdjęcie z koncertu w parku, ktoś zadzwonił z pytaniem o nazwę zespołu. Spojrzeli po sobie niepewnie.
- Szóste niebo – odpowiedział Michał, który odebrał telefon, a gdy spojrzeli na niego pytająco wzruszył ramionami – No co? Musimy mieć jakąś nazwę. Nie podoba się?
Justyna przekazała swe kolejne teksty na wypadek, jakby chłopcy mieli ochotę jeszcze coś z nimi pokombinować.
W środę, ku irytacji Magdy Dawid poszedł do klubu, do pracy. Wieczór spędziła modląc się, żeby wrócił cały i żywy. Kiepsko spała. Kiedy wszedł nad ranem i kątem oka zobaczyła jak przemieszcza się w przedpokoju dopiero spokojnie zasnęła. Po południu znów była próba, a Michał zanim rozlokował się powiadomił.
- Jeszcze zapomniałem wam powiedzieć. Uregulowałem wczoraj rachunek za mieszkanie.
- Za nasze mieszkanie? – spytała Magda zdumiona – Jak to?
- Tak zwyczajnie. Odstępne i czynsz macie zapłacony. Powiedziałem mamie jaka jest sytuacja. Dała pieniądze i kazała wpłacić, a wiesz, że mamie nie da się odmówić. Miałbym przechlapane, jakbym tego nie zrobił. Toteż o to nie musicie się już martwić. – w tym momencie Magdzie kamień spadł z serca. Może i miała w sobie ambicję, aby poradzić sobie samodzielnie, ale była świadoma tego, że nie jest w stanie. Objęła i pocałowała brata z wdzięcznością. Spojrzała na Dawida pytając czy słyszał. Trudno było powiedzieć czy się ucieszył równie mocno, ale uśmiechnął się.
- Jak staniemy na nogi zwrócę to – zawiadomił.
- Zapomnij. Mama nawet nie będzie chciała słyszeć o zwrocie. Tak w ogóle to czeka na zaproszenie.
Magda zadzwoniła do rodziców, podziękowała, zaprosiła na następny dzień na obiad. Starała się, żeby wszystko dobrze wyszło, ale jak to w takich sytuacjach bywa zupa wyszła za słona, sos za rzadki, ciasto nie wyrosło. W ładną zastawę też nie byli wyposażeni, więc nawet nie mogła zaszaleć z dekoracją stołu. Rodzice jednak zdawali się nie dostrzec uchybień. W prezencie na nowe mieszkanie przynieśli im komplet talerzy i sztućców. Przy deserze zaś profesorowa zawiadomiła.
- Kochani moi, powiem wam, że trudno mi się było pogodzić z tym, że pobraliście się tak w tajemnicy, bez naszego udziału. Teraz też mi ciężko, że się tak odcinacie, jakbyśmy nie istnieli. Powiem wam jednak, że ja nie dam się tak łatwo spławić. Chcecie żyć samodzielnie, to muszę się z tym pogodzić. Jesteście dorośli. Jednak roszczę sobie prawo do wyprawienia mojej córki w samodzielność przynajmniej z częściowym swoim udziałem. Nie byłam zaangażowana w przygotowanie ślubu, wesela, w nic, co powinno należeć do mnie. Nie dam się tak ograbić. Teraz tak. Myślałam o tym, żeby wyprawić wam wesele, ale stwierdziłam, że może zamiast tego urządzimy tylko przyjęcie dla najbliższych, a to co wydalibyśmy na wesele przeznaczymy na pomoc wam w nadchodzącym roku, dopóki ty Magda nie skończysz studiów. Żeby nie było tak, że całkowicie was utrzymujemy to my zajmiemy się opłatami rachunków za mieszkanie i dołożymy się do wynajęcia opiekunki do dzieci. Tylko to, pod warunkiem, że będziesz kontynuować naukę dziecko. Reszta należy do was.
- Mamo – Magdzie słowa mamy w czarnej wizji przyszłości zapaliły światło. To było właśnie to czego potrzebowała dla odzyskania poczucia bezpieczeństwa i wiary w to, że będzie dobrze – Jesteś najukochańsza na świecie – podeszła do Anny, aby ją objąć i uścisnąć, a ta uśmiechając się zawiadomiła.
- Podziękowania chyba należą się też tacie. Ja zastanawiałam się czy nie kupić wam mieszkania, ale tato stwierdził, że taka pomoc bardziej wam się teraz przyda, a potem możecie mieszkać w jakimkolwiek zakątku świata zechcecie i na pewno sobie poradzicie.
- Dziękuję tatuś – Magda uścisnęła także ojca i spojrzała na swego męża – Dawid słyszałeś?
- Słyszałem – Dawid siedział z poważną miną i wzrokiem utkwionym w stole. Palcami stukał po blacie, a żuchwa zdawała mu się zacisnąć, jakby w przypływie gniewu bardziej, niż radości.
- Dawid – Magda zwróciła się do niego ponownie wyczekując wyjaśnienia jego stanu – To najcudowniejszy prezent, jaki mogliśmy otrzymać. Nie podziękujesz chociaż?
- Bardzo państwu dziękuję, ale nie skorzystamy – zawiadomił – Poradzimy sobie jakoś.
- Dawid – tym razem Magda wypowiedziała jego imię z oburzeniem. - Chyba rozum postradałeś.
- To wy się jeszcze zastanówcie, przedyskutujcie to ze sobą, a jak już uzgodnicie co i jak dajcie znać. – odezwał się profesor. – My teraz już sobie pójdziemy, a do ciebie Dawid mam parę słów. Ja wiem, że w waszej kulturze mężczyzna biorąc kobietę za punkt honoru bierze sobie, aby utrzymać ją i dzieci. W naszej kulturze ojciec za punkt honoru bierze sobie, aby córce dać należyte wiano. Związałeś się z Polką, więc musisz dostosować się trochę do naszej kultury i schować swoją dumę, tak jak ja musiałem schować swoją, gdy tu szedłem, chociaż wziąłeś moją córkę, jak złodziej. Ja wyciągam rękę. Ty zastanów się poważnie nad sobą.
Rodzice wyszli, a Magda zła od czubków palców po cebulki włosów, zaplotła ramiona na piersi i przebiła Dawida zabójczym spojrzeniem, stojąc nad nim chwilę, nim spytała.
- Co to było? Masz jakąś alternatywę? Masz lepszy pomysł jak sobie poradzimy jak urodzą się dzieci? Skończyłeś już studia to jesteś mądry. Dla ciebie łatwizna. To nie ty będziesz musiał je urodzić i karmić. To nie ty będziesz musiał skreślić cztery lata nauki, stresu, osiągnięć, tylko ja. Co ciebie to obchodzi?
- Skończysz studia. Zdobędę pieniądze. Zaufaj mi trochę.
- Na jakiej podstawie mam ci zaufać? Opierając się na twojej wierze w bożą moc, czy na umiejętnościach samoobrony w starciu z nożownikami? Co ty możesz mi gwarantować?
- Magda radziłem sobie odkąd skończyłem osiemnaście lat nie biorąc centa od własnego ojca i skończyłem studia, żyję i jestem tu. Od twojego ojca pieniędzy też nie będę brał. Jak ja z resztą potem bym spojrzał w oczy swojej rodzinie? Możesz mi zaufać? Daj mi szansę.
- Daję ci szansę. Cały czas, nie wiedzieć czemu daję ci szansę. Chcę ci ufać, tylko… - usiadła przy stole, oparła łokcie na blacie i spojrzała na niego zaszklonym wzrokiem – Tak naprawdę to ja prawie nic o tobie nie wiem. Wciąż dowiaduję się czegoś co kompletnie mnie zaskakuje. Chcę mieć pewność, że nasze dzieci po urodzeniu będą bezpieczne, a ty… O co chodzi w ogóle z twoim ojcem? Nie mówisz o nim. Unikasz tematu. Jestem twoją żoną. Tak? Może w końcu łaskawie byś mi coś powiedział.
Dawid spojrzał na nią bardzo poważnie i nawet złożył usta tak, jakby miał zamiar coś powiedzieć, ale nie powiedział. Patrzył tylko. Milczał. W końcu wstał i odszedł. Wyszedł z mieszkania. Magda zdenerwowana wstała i zaczęła zbierać ze stołu naczynia. Poznosiła wszystko do kuchni, pozgarniała resztki, zaczęła zmywać. Chciało jej się płakać. Już miała podane jak na talerzu rozwiązanie wszystkich problemów, gdy Dawid powiedział – nie. W głowie zaczęły się kotłować pytania o to czego jeszcze o nim nie wie, kim może się okazać. Różne pomysły, które przychodziły jej do głowy, zaczęły ją przerażać. Już kończyła zmywanie, gdy usłyszała jak drzwi się zamykają i zaraz potem obok stanął on – z wciąż posępną miną. Oparł się o blat szafki kuchennej i patrząc na swe dłonie zaczął mówić.
- Mój ojciec jest urzędnikiem państwowym, ale mniejsza o to. Zawsze wyjeżdżał w jakieś delegacje, rzadko bywał w domu, więc wychowywała nas raczej matka. Miałem czternaście lat jak wyjechał do Afganistanu i przywiózł stamtąd dziewczynę. W moim wieku. Kupił ją od jej ojca, który się nad nią znęcał. Bardzo śliczna, miła, grzeczna, posłuszna i wdzięczna za wszystko. Uczyłem ją mówić w naszym języku, pisać i czytać. Matka zaopiekowała się, jak dzieckiem. Potem okazało się, że ojciec zrobił z niej swoją nałożnicę. Kiedy zaszła w ciążę poślubił. O to co czuje matka zupełnie nie dbał. Kiedy zbuntowaliśmy się zabrał ją do Sofii i tam z nią zamieszkał. Mnie umieścił w szkole z internatem. Też w stolicy. Nie miałem nic do powiedzenia. Nie wiesz jak to jest. Bułgar to jest Bułgar, a ja brudas, gorsza kategoria człowieka. Byłem tyle razy poniżony, skopany i pobity przez innych uczniów, że czasami myślałem, że umrę i nawet mi nie zależało, ale on tego nie rozumiał, bo w nowej szkole niby miałem większe perspektywy. Zacząłem uczyć się walki, żeby się bronić i nauczyłem się. Potem zdobyłem to stypendium w Stanach i zacząłem radzić sobie sam. Ale nie tylko o to chodzi. Chodzi też o mamę, którą wciąż poniżał, o siostrę, której nie chciał leczyć mimo, że miał pieniądze. Jak ja już w końcu uzbierałem konieczną sumę było za późno. Umarła.
- Kochałeś ją?
- Siostrę? Kocham wszystkie moje siostry.
- Tę dziewczynę, którą kupił i poślubił.
- Wtedy byłem prawie dzieckiem i trudno to nazwać miłością. – spojrzał na nią z pretensją - Za dużo byś chciała wiedzieć. Teraz mam ciebie i tamto się nie liczy. Tamto jest daleko. Nawet nie chcę tego wspominać. Teraz mam ciebie, dzieci w drodze i trochę doświadczeń za sobą. – podszedł do niej i dłonią odgarnął włosy z jej twarzy, dotknął policzka – Jesteś moją wymarzoną żoną. Damy radę.
- Trudno nam będzie, a mój ojciec to nie jest twój ojciec. Jak sami będziemy mieć dzieci pewnie też będziesz chciał zrobić wszystko dla ich dobra. Mówiłeś, że jak brat, albo siostra potrzebują pomocy to trzeba znaleźć czas. Rodzice też kiedyś mogą nas potrzebować. Teraz my potrzebujemy ich. Przyznaj to i stań się częścią rodziny. Nie musimy za wszelką cenę radzić sobie sami.
- Jaka ty uparta jesteś. Ja wiem, że jesteśmy w stanie sobie poradzić sami.
- No dobrze. No to próbujmy, ale jeżeli nie będziemy sobie radzić przyjmiemy pomoc i nie będziesz szemrał i sprzeciwiał się. Chcę skończyć studia.
- Skończysz. – pocałował ją i wyjął z jej ręki i odłożył na bok umytą szklankę, którą trzymała. Pocałował ją ponownie. Wsunął palce w jej włosy. Pieszczota warg, ocierające się języki. Takiej sile perswazji nie mogła się oprzeć. Objęła ramionami jego kark.