Zwyczajnie - miłość (XVIII) Na śmierć
Kolejne dni to były próby i mnóstwo innych czynności związanych z koncertem. Już widzieli plakaty. Telefony się urywały. Lokalne radio i prasa chcieli coś o nich wiedzieć. Wolontariusze chcieli się umówić dokładnie na zbiórkę. Zgłosił się zespół taneczny tańczący w młodzieżowym domu kultury, który chciał przedstawić taniec w afrykańskich rytmach. Michał odbierał telefony i organizował wszystko. Zgłosiła się potencjalna menagerka. Kobieta koło czterdziestu lat, ubrana swobodnie w dżinsy i żakiet, szczupła, z bardzo krótko obciętymi włosami koloru blond. Przedstawiła się jako Dagmara i zapowiedziała swą obecność na koncercie.
- To co mówi tatuś jest swoją drogą, a ja sama muszę posłuchać i zobaczyć ile jesteście warci i co da się zrobić. Mam sporo pracy, więc jeśli uznam, że naprawdę warto w was wkładać wysiłek to się wami zajmę. Jeśli stwierdzę, że sprawa jest wątpliwa odpuszczę. Uczciwie uprzedzam. Do zobaczenia w niedzielę.
Niedziela, dzień koncertu. Duża scena przygotowana dla profesjonalnych, znanych zespołów, które miały występować potem. Oni jako mały, nikomu nieznany zespół korzystający z okazji, aby się zaprezentować. Wszyscy ubrani na biało. Ustalili, że mężczyźni włożą białe spodnie i koszule, kobiety – białe sukienki i kolorowe chusteczki na włosy. Wokół masa białych koszulek z czerwonym logo Caritasu. Tu zakonnice organizujące towarzystwo, tu ksiądz, który do nich podszedł, aby wszystko osobiście dogadać. Tylko Justyny jeszcze nie było. Michał miał wystąpić w roli nie tylko grającego, ale też prowadzącego imprezę. Denerwował się od rana i tym faktem tłumaczyli to Dawid i Magda. Dopiero tuż przed koncertem, gdy zniecierpliwieni wyglądali swej wokalistki zawiadomił.
- Ona chyba nie przyjedzie. Chyba zrobiłem coś głupiego i jej nie będzie.
- Jak to jej nie będzie? – zdenerwowała się Magda – Ona musi być. Co zrobiłeś?
- Wczoraj, jak po próbie odwiozłem ją do domu i wyjmowaliśmy z bagażnika gitarę, ona zamartwiała się jak to będzie, czy da radę, a ja ją pocałowałem i w dodatku potem powiedziałem, że ją kocham.
- A co ona na to? – spytała Magda zaniepokojona.
- Zupełnie nic. Ani słowa. Zabrała gitarę i poszła, a rano przysłała sms-a, żebym nie przyjeżdżał.
- No to ładnie. – Magda była wyraźnie załamana – No to koniec. Tak się nie robi. Przecież wie, że na nią liczymy. Wie, że jest tu niezbędna. To nie chodzi o żadne osobiste sprawy, tyko o cały zespół i o wszystkich, którzy się w to zaangażowali. Tak się nie robi.
- Żeby tak wszyscy chcieli pamiętać czego się innym ludziom nie robi… – zdenerwował się Michał i Magda odebrała to, słusznie z resztą, jako przytyk do sprawy z Piotrem. Dawid przerwał im.
- Jeśli się nie pojawi będziemy improwizować. Ja coś zaśpiewam. Wy coś zaśpiewacie. Michał wychodź i zaczynaj, bo już czas. Jakoś to będzie.
Michał podrapał się niepewnie w głowę, ale wyszedł. Nie miał innego wyjścia. Wziął mikrofon.
- Witam wszystkich serdecznie. My jesteśmy młodym zespołem, który powstał zaledwie chwilkę temu. Jeżeli nas kojarzycie to znaczy, że byliście w ubiegłą nie