Zwyczajnie - miłość (XVIII) Na śmierć

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Znacie ten stan, gdy wasze myśli pochłania jedna osoba? Gdziekolwiek jesteście, cokolwiek robicie to macie – ją (jego) w głowie. Wyobrażenie tego co było, co mogłoby być? Znacie tę tęsknotę, gdy każdy zmysł pragnie z ssącym głodem kontaktu z tą osobą? Chcielibyście chociaż spojrzeć, usłyszeć, poczuć zapach, posmakować, dotknąć. To jest taki głód, którego nie można zgasić i zagłuszyć niczym. Znacie? … A taki stan, gdy mimo tego pragnienia i łaknienia osoby, mimo tego, że bylibyście gotowi zrobić dla niej niemal wszystko, aby chciała odwzajemnić to uczucie, ona nie odwzajemnia i wbija się w was świadomość, że jesteście bezradni. Związane ręce. Czy ta osoba, czy jej stan cywilny, czy sama sytuacja sprawia, że pragnienie jest zupełnie nierealne i już to wiecie… Nie znacie? … Hmm… Dziwni jacyś jesteście. … No to może to, jak spotykacie kogoś, wypełnia wasze życie, czujecie, że jesteście dla siebie stworzeni, nadaje sens waszym dniom i działaniom, dodaje energii, barw światu, układacie z nią, (nim) wizje przyszłości, ufacie, kochacie, wkładacie całe serce, aby się udało i jesteście pewni, że udać się musi, a ona, czy on oświadcza, że kocha kogoś innego i odchodzi? Znacie?... Nie?... To pewnie też nie znacie tego pragnienia, by uczucie zgasło, by myśli ucichły, by tęsknota przestała palić, by wspomnienia przestały napastować, a pytania dźgać dotkliwie. Hmm… No to szczęściarze z was. Rzadko się zdarza ktoś, kto choć raz w życiu nie doświadczył tak zwanej „nieszczęśliwej miłości”. Kto doświadczył jej w naszym opowiadaniu? Kogo dotyczy? Oczywiście Piotra. Trudno mu było się pogodzić z faktem, że dziewczyna którą kochał, której ufał, która miała być jego żoną teraz była żoną innego. Nie mógł uwierzyć, kiedy Michał ze sceny przedstawił ich jako małżeństwo. Po kilku dniach od ich rozstania? Jeszcze przed chwilą łudził się, że uległa jakiemuś fatalnemu zauroczeniu i za chwilę się otrząśnie, będzie przepraszać, ale widząc ich razem podczas koncertu, słysząc to co usłyszał nie mógł mieć już złudzeń. Jedyne pytanie jakie w takiej sytuacji mógł mieć to – dlaczego? On zrobił coś źle? Ona była fałszywa i zła, a on tego do tej pory nie zauważył? Nie rozumiał, a ona zajęta teraz troską o własną przyszłość nawet o nim za bardzo nie myślała. Przemykał jej przez myśl raz i drugi, ale przecież musiała się skupić na tym, aby zabezpieczyć przyszłość swoją i swoich dzieci, ogarnąć jakoś cały galimatias tak w sprawach materialnych, jak i rodzinnych. Chciała znów mieć swoją rodzinę, poczucie bezpieczeństwa i chciała dać je swoim dzieciom. Spotkanie z dziadkami i wujostwem, poznanie ich z Dawidem, wspólny rodzinny obiad dawało nadzieję. Chyba go zaakceptowali. Wszystko chyba zmierzało do stabilizacji. Jeszcze bała się w to wierzyć, jeszcze nie była w stanie ubrać się w spokój, ale już pozwoliła sobie mieć nadzieję. Na pewno to miało kosztować jeszcze trochę starań i musiało chwilę potrwać, ale wierzyła, że tak rodzice, jak i reszta rodziny przyjmą ją z powrotem razem z Dawidem i ich dziećmi.

Dawid wrócił do mieszkania teściów nad ranem. Magda zobaczyła go dopiero po przebudzeniu i spojrzała przerażona. Miał spuchniętą, rozciętą wargę i zabandażowaną dość niezdarnie lewą dłoń. Wstała i poszła do łazienki po apteczkę. Jeszcze spał, gdy przemyła mu wargę i odkręciła bandaż z dłoni. Ręka była wyraźnie przecięta wzdłuż. Może rana nie była głęboka, bo już się zasklepiła i tylko w jednym miejscu krew zaczęła się sączyć, ale to wystarczyło, aby w Magdzie obudzić kategoryczny sprzeciw wobec dalszej pracy Dawida w miejscu w którym się zatrudnił. Obudził się, gdy obmywała mu rękę i spojrzał na nią. Nie mówił nic. Ona spojrzała na niego z gniewem, pomieszanym z żalem.
- Co to jest? – spytała – Miałeś dać sobie radę. Tak?
- I dałem radę. Żyję przecież. To tylko draśnięcie. – uśmiechnął się.
- Draśnięcie? Tym razem może jest draśnięcie, ale jak teraz ty pokonałeś tego typa, który ci to zrobił, to następnym razem on przyprowadzi kumpli i już nie dasz rady. Nie zgadzam się, żebyś tam wracał. Rozumiesz? Jeśli tam wrócisz ja wracam do rodziców i koniec z nami.
- Do środy mam wolne, to może znajdę coś innego. – mruknął cicho.
- Nawet jak nie znajdziesz ja się nie zgadzam, żebyś tam wracał. Tata chce nam umówić profesjonalnego menagera, żeby pociągnąć to, co zapoczątkowaliśmy wczoraj w parku. Możemy grać. Zarabiać inaczej. Teraz śpij. Potem porozmawiamy, a do tego klubu nie wrócisz. Chyba, że po moim trupie. – skończyła opatrunek, zabrała apteczkę i wyszła.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39