Zwyczajnie - miłość (VI) Przyjazd męża
Magdaleno nie dyskutuj tu ze mną. Zrobić coś dla przyszłej bratowej i przyszłej mamy mojej bratanicy to czysta przyjemność. Pokaż kogo potrzebujesz i mów od razu kiedy i gdzie ma być próba.
Próba została umówiona na następny dzień, choć Magda czuła się niezręcznie przyjmując pomoc od siostry Piotra. Na domiar złego on zjawił się po zajęciach przed uczelnią z bukietem kwiatów i skruszoną miną. Patrzył w taki sposób, że zwyczajnie nie mogła się nie zlitować, ale to cofało ją do punktu wyjścia i nie napawało optymizmem. Musiała dopracować utwór, pouczyć się do kolejnego egzaminu i to nie były wymówki. Piotra spławiła szybko, kwiaty rzuciła na stół i usiadła ciężko wzdychając. Wszystko gmatwało się coraz bardziej. Usiadła do komputera. Co miała odpisać swemu przypadkowemu mężowi? Napisała krótko, że trzyma kciuki za zdanie przez niego egzaminu i że poczeka ile trzeba. Na żadne rozmowy nie miała ochoty się umawiać, więc zauważyła tylko, że będą mieli jeszcze czas napatrzeć się na siebie, a teraz oboje powinni skupić się na nauce. Wysłała wiadomość i zabrała się do planowanej pracy. Ciężko było skupić myśli, ale musiała. Powstała wcześniej myśl o aborcji? – była spychana jak najdalej. Cała sytuacja krzyczała wręcz o takie rozwiązanie. To było jedyne lekarstwo na całą i tak dość mocno skomplikowaną sprawę. Tylko to nie był właściwy czas. Wciąż coś się działo, były ważne egzaminy, zaliczenia. Taka decyzja wymagała głębszego zastanowienia, zorganizowania pieniędzy, wyjazdu, rozejrzenia się za dobrym specjalistą. Nie było na to czasu. Wszystko działo się bardzo szybko. Dopracowywanie utworu, próby, ćwiczenia. W sumie, napisała partie dla ośmiu instrumentów, ale w związku z tym, że skrzypce widziała w wydaniu potrójnym, a puzony w podwójnym zgromadziło się jedenaście osób. Wciąż denerwując się, że kolejne osoby nie grają w ten sposób jaki sobie wymarzyła zaczynała rozumieć denerwujących się i krzyczących szefów orkiestr. Stwierdziła z pełnym przekonaniem, że jeżeli doprowadzi ten utwór do wykonania to będzie jej ostatnia kompozycja. Zdecydowanie ten stres i napięcie nie podobały jej się. Egzamin odbywał się przed całą uczelnianą społecznością. Nie zaglądała na skrzynkę pocztową, bo nie miała czasu. Z Piotrem też się nie spotykała i wręcz oburzeniem traktowała jakiekolwiek prośby z jego strony w tym względzie. Michał przyjechał do domu dwa dni przed jej egzaminem. Studiował we Wrocławiu na drugim roku instrumentalistykę. Do domu przyjeżdżał zwykle na weekendy, chociaż ostatnio ze względu na przygotowania do sesji nawet w niedziele go nie było. Teraz tryumfował w związku z rozpoczętymi wakacjami. Dowiedziawszy się o kompozycji siostry musiał z nią iść na próbę, posłuchać i wtrącić swoje trzy grosze, czym ją tylko zdenerwował.
- Jakieś takie agresywne, rozdzierające. Na pewno kobieta tryskająca szczęściem z powodu kwitnącej miłości i przyszłego macierzyństwa powinna pisać takie utwory?
- Zamknij się. To nie twoja sprawa – skarciła go Magda ostro, ale wieczorem Michał zajrzał do niej mimo to. Zapukał do drzwi, gdy siedząc po turecku na łóżku z batutą ręku dyrygowała wyobrażoną orkiestrą. Spojrzała na niego, a on zaczął bić brawo.
- Pięknie maestro. Jak widzę jesteś tak przygotowana, że nie ma prawa się nie udać.
- Nie jestem pewna. I nie drwij. Nie wiem czego tata oczekuje. Słyszałeś jego kompozycje?
- Od razu chciałaby dorównać staremu mistrzowi dla którego komponowanie muzyki to chleb powszedni. Powoli siostra. On też kiedyś zaczynał. Po mojemu bardzo fajnie to brzmi. Nawet nie wiedziałem, że tak potrafisz. Też mam taką małą kompozycję i jakbyś miała chwilę to chciałbym, żebyś posłuchała. W sumie to nic wielkiego. Koleżanka, która śpiewa poezję poprosiła mnie o napisanie muzyki do jej utworów. Nie chciałbym się wygłupić. Po