Zołza - cz. 3
Klara ściskając prezenty, nie wiedziała, jak ma się zachować. Czy ma płakać ze szczęścia, czy się głośno śmiać, czy każdemu z osobna dziękować i cmoknąć w policzek. Przecież pierwszy raz w swoim życiu, spotkała się z tak wielką życzliwością zupełnie obcych ludzi.
Gdy wróciła do domu, pani Lucia spojrzała na nią pytająco.
- Pani Luciu, proszę mi uczciwie powiedzieć: zna pani tę kobietę na wózku? Bo jak mi wiadomo, nie krąży o niej pochlebne zdanie.
- Zastanów się Klaro. Gdyby ktoś pojechał do twojej wioski, i o tobie zbierał informacje, wszystkie by były pochlebne?
- Raczej nie.
- No właśnie – przytaknęła głową. – W takim razie, co postanowiłaś?
- Spróbuję. Może wcale, nie będzie aż tak źle. Zależy mi na tych pieniądzach, nawet bardzo mi zależy. Ale jeśli paniusia na wózku, będzie próbowała mnie gnębić; wtedy wygarnę, co o niej myślę i odejdę z dumnie podniesioną głową.
- Wobec tego bądź spakowana, bo w każdej chwili może ktoś po ciebie przyjechać. Szczerze mówiąc, tam będziesz miała lepszy komfort, przede wszystkim swój pokój – wyjaśniła pani Lucia. Chociaż tak do końca, nie była przekonana, by Klara wytrzymała z tą konfliktową wiedźmą. Ale co jej szkodzi spróbować?
Było już dobrze po dwudziestej. Pani Lucia oglądała jakąś komedię, co chwilę komentowała, głośno się śmiejąc. Klara tak była pochłonięta książką, że nie przeszkadzał jej, rozkręcony telewizor ani dziki śmiech pani Luci. Nagle dało się słyszeć, głośne pukanie. Zerwały się obie jednocześnie, ale pani Lucia była szybsza. Kiedy z rozmachem otworzyła drzwi, w progu stała nieznajoma kobieta. Nie można było odgadnąć jej wieku, ale na pewno była młodsza niż wskazywał jej wygląd. Miała na wskroś dumny wyraz twarzy, a z jej oczu, bił wyraz zarozumialstwa oraz pewności siebie. Zawsze uważała, że tylko jej mama ma wymalowane na twarzy chłód i zarozumialstwo. Jednak ta kobieta, swoim wyniosłym spojrzeniem, paraliżowała do szpiku kości.
- Jestem córką, Luizy Krawczyk. Przepraszam za spóźnienie, ale wysiadło mi auto, które byłam zmuszona sama naprawić – powiedziała siląc się na dowcip. - Jak się domyślam, jest pani siostrą, Elżbiety?
- Tak się składa, że jestem jej starszą siostrą – przytaknęła pani Lucia.
- Ja przyjechałam po opiekunkę, która ma się zaopiekować moją mamą. Jednak, jeśli to ta młoda osóbka – wskazała na Klarę – to jestem w szoku. Sądzę, że moja mama też nie będzie nią zachwycona…
- Przepraszam, ale nie podała pani, w jakim wieku ma być opiekunka – przerwała pani Lucia. – Jeśli chodzi o Klarę, jest miłą i pracowitą dziewczyną.
- Wszystko rozumiem, ale nie zna pani mojej mamy. Ona jest naprawdę wymagająca. Jej rzadko, kto przypadnie do gustu i dogodzi. Krótko mówiąc, jest konfliktowa, ma bardzo trudny charakter i z byle, czego robi problemy. Pani sobie wyobraża, przez okres dwóch miesięcy, pięć opiekunek się przewinęło. Chwilę się zastanowiła, a na jej twarzy zagościł lekki uśmiech, który za chwilę zniknął. - Jednak niczego nie da się przewidzieć. Może właśnie ty, zawładniesz sercem mojej mamy i staniesz się częścią jej życia? – zwróciła się do Klary.
Klara odwzajemniła uśmiech i przytaknęła oczami. Chwyciła spakowaną turystyczną torbę, którą kupiła na którymś straganie i chociaż zapłaciła za nią tanio, to lepiej wyglądała niż siatka z ‘’Biedronki’’. Pocałowała panią Lucię i życząc dobrej nocy – skierowała się do wyjścia.