Z³odziej Prol +Ch1
“Uciekaj, znikaj do cholery!” Pomy¶la³ Loke, licz±c ¿e w jaki¶ magiczny sposób dziewczyna otrzyma jego przekaz i zacznie uciekaæ, by³o ju¿ jednak za pó¼no. Zbir zamierzy³ siê na bezbronn±, a w nastêpnej chwili kij ¶wisn±³ w powietrzu, lec±c na spotkanie z czaszk± dziewczyny. Zanim jednak nast±pi³o zderzenie, pod osi³kiem nagle ugiê³y siê nogi i opad³ na kolana, wypuszczaj±c z r±k kij, który ze ¶wistem przelecia³ nad g³ow± dziewczyny, która w ostatniej chwili zd±¿y³a kucn±æ. Loke zebra³ siê w sobie i z ca³ej si³y wyprowadzi³ uderzenie w ty³ g³owy klêcz±cego przed nim mê¿czyzny, którego szczê¶liwie powali³o kopniêcie w ty³ kolan. Zbir zaskoczony obróci³ g³owê, aby zobaczyæ co siê dzieje, nie spodziewaj±c siê uderzenia, przyjmuj±c je w bok g³owy. Mimo to uderzenie wyprowadzone z ca³ej si³y, w nie spodziewaj±cego siê go przeciwnika zdo³a³o dokoñczyæ dzie³a, przewracaj±c zdezorientowanego zbira na ziemiê. Loke szybko przeskoczy³ nogi niedosz³ego napastnika, gotowy do chwycenia dziewczyny i ucieczki, jednak los zdecydowa³ siê go ukaraæ za wtr±canie siê w nie swoje sprawy. Noga, na której mia³ wyl±dowaæ, nagle straci³a sta³e pod³o¿e, przeje¿d¿aj±c na czym¶ ¶liskim i wytr±caj±c ch³opaka z równowagi. Poczu³ jak upada na prawe ramiê, które zaprotestowa³o g³o¶no. Obróci³ szybko g³owê w stronê zbira, a ich spojrzenia na chwilê siê spotka³y. Nie móg³ siê powstrzymaæ przed porównaniem ³ysej, poznaczonej bliznami i o zniszczonej cerze g³owy oprycha do ³ba ¶wini. Nagle ten, jakby zda³ sobie sprawê co zasz³o, wyda³ z siebie ryk w¶ciek³o¶ci, a jego paciorkowate oczy spoczywa³y raz na Loke’u, raz na dziewczynie, tocz±c fale w¶ciek³o¶ci, nienawi¶ci i rz±dzy krwi.
-Zamordujê was!- wrzasn±³, a nastêpnie rzuci³ siê jak zwierzê na Loke’a, który w momencie zrozumia³ swój b³±d i zabra³ siê do wstawania, zanim jednak zd±¿y³ podnie¶æ siê z kolan, goryl dopad³ do niego, unosz±c ju¿ piê¶æ w potê¿nym uderzeniu. Niczym w zwolnionym tempie obserwowa³ jak oprych wznosi rêkê, która nastêpnie niepokoj±co szybko zbli¿a siê w kierunku jego g³owy. Zamkn±³ oczy, wyczekuj±c uderzenia, jednak zamiast tego do jego uszu dolecia³ okropny d¼wiêk no¿a wbijanego w cia³o i nag³y okrzyk bólu. Zaskoczony, otworzy³ oczy, goryl który jeszcze przed chwil± sta³ nad nim, przygotowuj±c siê do uderzenia, teraz klêcza³ dwa metry dalej, jedn± rêk± trzymaj±c siê za ramiê. Poczu³ jak kto¶ nagle chwyta go za nadgarstek i zosta³ z ca³ej si³y poci±gniêty do ucieczki. Dziewczyna ci±gnê³a Loke’a, który stara³ siê wyrównaæ tempo swojego biegu i spowolniæ bicie serca. Poganiany jednak przez ci±g³e wrzaski rannego zbira, który ju¿ po chwili rzuci³ siê do po¶cigu i ci±gniêty przez drugiego cz³owieka, którego bieg by³ daleki od równego, nie by³ w stanie zrobiæ ani jednego ani drugiego. Ryki goni±cego ich szaleñca oddala³y siê, najwyra¼niej nie by³ w stanie utrzymaæ sta³ego tempa ze wzglêdu na ból powodowany przez ranê. Nagle, po kolejnym zakrêcie oczom Loke’a ukaza³o siê wyj¶cie na jedn± z ulic i budynek stoj±cy dok³adnie po drugiej stronie jezdni na któr± prowadzi³o wyj¶cie. Nie zdaj±c sobie z tego sprawy, dziewczyna poci±gnê³a ich dok³adnie t± drog± któr± chcia³ przej¶æ od samego pocz±tku. Loke pozwoli³ sobie na przyp³yw nadziei, ¿e oboje wyjd± z tego ca³o, jednak by³a to tylko chwila, ju¿ sekundê pó¼niej do uszu ch³opaka dobieg³ inny d¼wiêk, na zmianê podnosz±cy siê i opadaj±cy, nale¿±cy do zbli¿aj±cej siê syreny policyjnej. Ryk goryla musia³ zaalarmowaæ mieszkañców, którym uda³o siê sprowadziæ tu policjê. Dziewczyna zatrzyma³a siê w miejscu, patrz±c z zaskoczeniem w kierunku z którego zbli¿a³ siê odg³os syren. By³o pewne ¿e je¿eli teraz st±d wyjd± wpadn± prosto na nadchodz±cych funkcjonariuszy i odpowiedz± za z³amanie godziny policyjnej i za ranienie zbira, jednak je¿eli siê cofn±… Loke szybko przelecia³ wzrokiem po otoczeniu, szukaj±c jakiejkolwiek kryjówki, czegokolwiek co mog³o za ni± s³u¿yæ, jednak z wyj±tkiem kilku pe³nych kontenerów na ¶mieci alejka wydawa³a siê pusta… Nagle jego wzrok spocz±³ na jednym z nich, takim który wydawa³ siê nie pasowaæ do reszty. Mimo ¿e by³o to tylko przeczucie, chwyci³ siê go jako ostatniej nadziei i ju¿ po chwili odpycha³ go od ¶ciany, aby choæ odrobinê powiêkszyæ szparê. Kto¶ odpowiedzia³ na pro¶by ch³opaka i sprawi³ ¿e jego podejrzenia okaza³y siê trafne, a ¶mietnik okaza³ siê ustawiony na zestawie ruchomych, niezablokowanych kó³ek. Z ca³ej si³y napar³ na kontener, próbuj±c przesun±æ go choæby trochê, jednak ciê¿ar napakowanych do ¶rodka ¶mieci sprawia³ ¿e by³o to niesamowicie powolne. Ko³o niego stanê³a nagle dziewczyna, jakby dopiero co zrozumia³a co robi³. Po chwili uda³o mu siê odsun±æ go od ceglanej, nie pomalowanej ¶ciany budynku na tyle aby mo¿na by³o siê za niego wsun±æ. Dziewczyna pchnê³a Loke’a, ponaglaj±c go, a nastêpnie sama wsunê³a siê za nim za kontener. Ze wzglêdu na ma³± ilo¶æ miejsca, jedyn± opcj± jak± mieli by³o siedzenie na ziemi, z nogami wsuniêtymi pod dno kontenera. Nie pozostawa³o im teraz nic innego jak liczenie na to ¿e policja nie bêdzie przeszukiwa³a terenu z latarkami. Nagle od strony wyj¶cia zadudni³y kroki i zastuka³y plastikowe tarcze i gumowe policyjne pa³ki. Kiedy by³ ma³y, Loke uwa¿a³ policjantów za dziecinnych, poniewa¿ bawili siê plastikiem i gum±, jednak w momencie gdy pierwszy raz zobaczy³ te “zabawki” w akcji, przesta³ siê z nich ¶miaæ. Nawet o tym nie wiedz±c wstrzyma³ oddech, boj±c siê ¿e kto¶ go us³yszy, czuj±c ¿e tak samo zrobi³a przyci¶niêta do niego bokiem dziewczyna. Policjanci mieli jednak na szczê¶cie zajêcie, równo z nimi na uliczkê wypad³ niesamowicie w¶ciek³y wielkolud, wydaj±c ostatnie ryki, pozbywaj±c siê wcze¶niej gdzie¶ no¿a i brocz±c krwi± z g³êbokiej rany. Nastêpnie zamilk³, gdy tylko zobaczy³ czekaj±cy na niego oddzia³. Loke nie móg³ zobaczyæ co siê dzia³o, jednak odg³osy uderzeñ twardej jak kamieñ gumy o cia³o, krzyki, a nastêpnie jêki bólu wynoszonego zbira by³y wystarczaj±ce, aby wyobraziæ sobie co mog³o siê tam wydarzyæ. Policjanci jeszcze przez pewien czas przeszukiwali zau³ki w poszukiwaniu osoby odpowiedzialnej za zadanie rany. Krzyki, komendy, stukanie nios³y siê przez noc echem, sprawiaj±c ¿e ju¿ po chwili niemo¿liwe by³o stwierdzenie gdzie znajduj± siê policjanci ani ilu ich jest. Ostatecznie jednak, znajduj±c jedynie zakrwawiony, porzucony nó¿, który dziêki bogu zd±¿y³y zapaskudziæ szczury stwierdzili ¿e sprawca uciek³, zebrali siê i odjechali. Loke mia³ niesamowit± ochotê wyj¶æ zza kontenera i odreagowaæ stres jaki dopiero prze¿y³, jednak wiedzia³ ¿e niebezpieczeñstwo jeszcze nie minê³o i nie minie, a¿ nie dotrze do swojego mieszkania. Nagle dziewczyna ruszy³a siê, ostro¿nie wype³zaj±c zza kontenera, a po chwili Loke poszed³ w jej ¶lady. Kiedy ju¿ stanêli na równe nogi, obróci³a siê w jego kierunku. To co wcze¶niej uzna³ za ³adn±, kobiec± twarz w rzeczywisto¶ci okaza³o siê delikatn± i niezwykle piêkn± twarzyczk±, o delikatnych rysach i jasnej cerze, niepoznaczonej ani jedn± skaz± ani ubytkiem. B³êkitne oczy ze spokojem i uwa¿nie wpatrywa³y siê w jego twarz, najwyra¼niej go oceniaj±c. Równie¿ jej ubranie okaza³o siê byæ innym ni¿ zak³ada³, szara bluza okaza³a siê byæ jedn± z rodzaju cienkich bluz, które ubiera siê bardziej jako dodatek, ni¿ dla ochrony przed zimnem, nieu¿yteczn± przy obecnej pogodzie, a spodnie, których gatunku nie móg³ siê na pocz±tku domy¶liæ okaza³y siê byæ jedynie krótkimi spodenkami, siêgaj±cymi po³owy uda, ods³aniaj±cymi zgrabne nogi odziane w pasuj±ce do bluzy, szare trampki. “Nic dziwnego ¿e tak o niej pomy¶la³…” Pomy¶la³ Loke, z oczywistych wzglêdów zachowuj±c te my¶li dla siebie. Nagle jego wzrok pad³ na praw± rêkê dziewczyny, znacznie ciemniejsz± od drugiej, a skóra na niej mia³a nieregularny kszta³t, zdawa³a siê chropowata i z licznymi bruzdami. Rêka wyra¼nie krwawi³a, a nieregularnymi kszta³tami musia³y byæ uformowane z zaschniêtej krwi strupy. “Kiedy ona siê zrani³a?”. Definitywnie mia³ co do dziewczyny d³ug, gdyby nie ona, najprawdopodobniej goryl skrêci³ by mu kark... Nagle dziewczyna obróci³a siê i bez s³owa ruszy³a w przeciwn± stronê, Loke jednak nie mia³ zamiaru tak po prostu daæ jej odej¶æ. Siêgn±³ szybko i chwyci³ dziewczynê za nadgarstek krwawi±cej rêki, a ona, zaskoczona, nawet nie mia³a czasu stawiaæ oporu gdy wyci±gn±³ j± z kieszeni i przekrêci³ lekko w stronê s³abego ¶wiat³a wpadaj±cego z ulicy ods³aniaj±c g³êboki szkar³at krwi, który osadzi³ siê na skórze.