Z³odziej Prol +Ch1

Autor: Deamery
Czy podoba³ Ci siê to opowiadanie? 0

-Mieszkam niedaleko…- Powiedzia³, patrz±c siê na ni¿sz± dziewczynê, staraj±c siê aby jego propozycja wygl±da³a na jak najmniej podejrzan± -...i mogê zaj±æ siê ran±. 

--------------------

Budynek by³ najpro¶ciej rzecz ujmuj±c zapuszczony i stary, ¶ciany kiedy¶ pomalowane na ceglasto-czerwony kolor teraz by³y wyblak³e i poprzecinane siateczk± uszczerbków i brudnych zacieków. Brzydki, nieciekawy, ma³y i nikt nie zwraca³ na niego uwagi. O to jednak dok³adnie chodzi³o jego w³a¶cicielom. Ka¿dy musi gdzie¶ spaæ, nawet kieszonkowcy, hakerzy i p³atni zabójcy, a nie posiadaj±c za¶wiadczeñ o legalnej pracy, ci nie mogli pozwoliæ sobie na wynajmowanie mieszkañ w tradycyjny sposób nie ryzykuj±c ¿e w³a¶ciciel ich wyda. Niektórzy wyczuli w tym interes, utrzymuj±c dyskrecjê wzglêdem swoich najemców i pobieraj±c za to dodatkowe (zdecydowanie zbyt wysokie w odczuciu Loke’a) op³aty. Ten budynek by³ g³ównie zamieszkany przez drobniejszych z³odziei, bez koneksji i po³±czeñ z mafi±, co czyni³o go bezpieczniejszym, oznacza³o tak¿e niestety ni¿sze standardy. Razem z dziewczyn± stanêli przed starymi, pojedynczymi drzwiami wej¶ciowymi, otwieranymi na klucz, który Loke bezzw³ocznie wsun±³ do zamka i przekrêci³. Drzwi zazgrzyta³y rado¶nie, a zamek odskoczy³, pozwalaj±c na wej¶cie do ¶rodka. Przepu¶ci³ dziewczynê przodem, a nastêpnie sam przekroczy³ próg, zamykaj±c za sob± drzwi. Parter budynku by³ ca³kowicie zajêty przez mieszkanie w³a¶cicieli z pojedynczym wej¶ciem po prawej, stary sk³adzik do którego nikt od dawna nie mia³ dostêpu z lewej i wej¶cie na schody prowadz±ce na wy¿sze piêtra, centralnie na wprost wej¶cia.  Loke ruszy³ w kierunku tych ostatnich, a dziewczyna pod±¿y³a za nim. Kompletny brak okien lub lamp na parterze sprawia³ ¿e jedynym ¶wiat³em na jakie mo¿na by³o liczyæ by³o to z pierwszego piêtra. Powodowa³o to ¿e ca³y parter pogr±¿ony by³ w mroku, a jedynym dobrze widocznym miejscem by³y schody, tworz±c do¶æ nieprzyjemne wra¿enie. Sytuacja jednak diametralnie zmienia³a siê wy¿ej, gdzie ¶wiat³o dostawa³o siê do ¶rodka przez du¿e okna na klatce schodowej w czasie dnia lub bi³o od mocnych lamp ukrytych pod starymi, szklanymi i niekiedy popêkanymi kloszami.Tutaj ju¿ bez problemu mo¿na by³o dostrzec br±zowe p³ytki z zatartymi kwiatowymi wzorami którymi wy³o¿ona by³a pod³oga oraz lekko popêkany, jasno-be¿owy lakier który kiedy¶ zdobi³ ¶ciany, teraz jednak stary i zniszczony, nie móg³ ju¿ pe³niæ tego zadania, chroni±c je jedynie przed wiêkszymi zniszczeniami. Klatka schodowa na ka¿dym piêtrze przechodzi³a w d³ugi korytarz z drzwiami prowadz±cymi do mieszkañ. Na ka¿dej ¶cianie znajdowa³a siê ich para, jednak najwy¿sze piêtra, czwarte i pi±te, posiada³y jedynie po jednym wiêkszym mieszkaniu na ka¿d± stronê. Loke kontynuowa³ wspinaczkê na drugie piêtro, a dziewczyna ca³y czas pod±¿a³a za nim bez s³owa. Nastêpnie ruszy³ w kierunku odleglejszych drzwi po lewej stronie korytarza, wyci±gaj±c klucz i wsuwaj±c go do zamka, który po przekrêceniu szczêkn±³, wpuszczaj±c ich do ¶rodka. Przepu¶ci³ dziewczynê, a nastêpnie zamkn±³ za go¶ciem drzwi, powstrzymuj±c westchnienie ulgi. “Co teraz…” pomy¶la³. Kiedy dziewczyna ju¿ znalaz³a siê w jego mieszkaniu, nie móg³ tak po prostu powiedzieæ ¿e siê rozmy¶li³ i jednak nie chce jej dalej pomagaæ, wyrzucaj±c j± za drzwi i zostawiaj±c samej sobie… Loke rozejrza³ siê po g³ównym pokoju szukaj±c miejsca gdzie mog³aby usi±¶æ w czasie gdy on przygotuje banda¿ i co¶ do przemycia rany. Ca³y wystrój mieszkania by³ przewidziany dla jednej osoby, ma³y pokój dzienny by³ kompletnie zastawiony przez ma³± komodê, z³o¿on± sofê s³u¿±c± za ³ó¿ko i dwa nieu¿ywane rega³y na ksi±¿ki i ró¿ne bibeloty oraz niski stoliczek do kawy, s³u¿±cy tak¿e za stó³ obiadowy. Oprócz tego mieszkanie mia³o tak¿e kuchniê i ³azienkê i o ile to drugie by³o czyste i zadbane na miarê umiejêtno¶ci gospodarza, prysznic, toaleta i zlew wyszorowane, tak kuchnia by³a na tyle nieu¿ywana, ¿e Loke rzadko zadawa³ sobie trud wysprz±tania jej. Poza lodówk±, ¶mietnikiem i mikrofal±, reszta szafek, piekarnik, palniki, garnki i ca³a reszta mog³y dla niego nie istnieæ… Sofa zaskrzypia³a ostrzegawczo, gdy dziewczyna powoli opad³a na siedzisko, nie czekaj±c na zaproszenie. Loke stwierdzi³ ¿e jak na razie za³atwia to sprawê i mimo ¿e czu³ siê do¶æ niekomfortowo z faktem ¿e dziewczyna siedzi na czym¶ co s³u¿y mu za ³ó¿ko, zdecydowa³ siê zostawiæ j± na razie samej sobie i skupiæ na wyjêciu przedmiotów których móg³ potrzebowaæ. Znalezienie ich nie zajê³o mu du¿o czasu, trzymana w jednej z szuflad komody apteczka by³a jedynym miejscem gdzie móg³ znale¼æ banda¿e i co¶ do odka¿enia rany. Spêdzenie tak d³ugiego czasu za ¶mietnikiem w brudnej alejce nie mog³o zadzia³aæ na ni± dobrze, a ju¿ na pewno nie antyseptycznie. Mimo ¿e liczy³ na jaki¶ ³agodny ¶rodek odka¿aj±cy, jedynym co znalaz³ by³a jodyna. “Bêdzie musia³a prze¿yæ…” pomy¶la³ i odwróci³ siê w kierunku go¶cia, który utrzymywa³ zranion± rêkê, uwa¿aj±c aby niczego nie poplamiæ.  Po chwili zastanowienia wyj±³ jeszcze jeden czysty banda¿, który mia³ zamiar zmoczyæ i przeczy¶ciæ nim ranê. Buteleczkê z jodyn±, tak samo jak dwa kawa³ki banda¿a, jeden do obwi±zania rany, drugi do jej odka¿enia od³o¿y³ na stolik, nastêpnie zamoczy³ kawa³ek s³u¿±cy do umycia rany w zlewie w ³azience i usiad³ obok dziewczyny, od strony zranionej rêki, bior±c siê do roboty. Teraz w ¶wietle lampy Loke móg³ dok³adniej przyjrzeæ siê zranieniu. Nie wygl±da³o ono na g³êbokie, bieg³o jednak przez ca³± wewnêtrzn± czê¶æ d³oni i dalej miêdzy kciukiem, a pozosta³ymi palcami, sprawiaj±c ¿e ka¿dy ruch rêki musia³ byæ niesamowicie bolesny. Dodatkowo brzegi rany pokry³y siê paskudn± ropo-podobn± substancj±, która nie mog³a wró¿yæ niczego dobrego. Delikatnie rozchyli³ palce dziewczyny, a nastêpnie zaatakowa³ zaschniêt± krew i ropê, powoli usuwaj±c obie, ods³aniaj±c samo przeciêcie, staraj±c jednocze¶nie nie sprawiæ zbyt du¿ego bólu. Strupy powoli ustêpowa³y, ukazuj±c pe³ny obraz zniszczeñ dokonanych na d³oni. Loke z ³atwo¶ci± rozpozna³ ranê ciêt±, jako jedn± z najbardziej charakterystycznych, szrama bieg³a dok³adnie od z³±czenia kciuka z reszt± palcy, przez ca³± d³ugo¶æ d³oni, dok³adnie tak jakby chwyci³a za ostrze no¿a, który zosta³ nagle wyci±gniêty z jej rêki. Teraz gdy rany nic nie zas³ania³o nadszed³ czas na jej odka¿anie i zabezpieczenie. Siêgn±³ po buteleczkê, a nastêpnie odkrêci³ j± i przy³o¿y³  do szyjki czysty kawa³ek banda¿a, obracaj±c je do góry nogami. P³yn opad³ na bia³y banda¿, powoli barwi±c go na ciemnobr±zowy kolor. Loke zaskoczony zauwa¿y³ jak ma³o go zosta³o w buteleczce. Kiedy zdecydowa³ ¿e ju¿ wystarczy z powrotem odwróci³ buteleczkê, zakrêci³ j± i od³o¿y³, pozostawiaj±c jedynie marn± resztkê. Teraz nastêpowa³a najwa¿niejsza czê¶æ, zbli¿y³ powoli zamoczony banda¿ do d³oni dziewczyny, zatrzymuj±c go dos³ownie milimetr nad skór±.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz byæ zalogowany, aby komentowaæ. Zaloguj siê lub za³ó¿ konto, je¿eli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Deamery
U¿ytkownik - Deamery

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-10-17 12:09:00