Z³odziej Prol +Ch1
-Dziêki kolego- wymamrota³ cicho Loke gdy oddali³ siê na tyle, ¿e nie mogli go us³yszeæ,, wyjmuj±c zdobyczny telefon i wy³±czaj±c go.-...to mi siê przyda.
Nagle ciszê zak³óci³o odleg³e dzwonienie zegara umieszczonego w samym centrum parku, og³aszaj±c wybicie kolejnej pe³nej godziny. Oznacza³o to ¿e godzina policyjna by³a zdecydowanie bli¿ej ni¿ zak³ada³. Powstrzyma³ potrzebê przeklêcia i przyspieszy³ kroku, kieruj±c siê w stronê wyj¶cia z parku. Przy³apanie bez odpowiedniego pozwolenia, poza domem, w czasie godziny policyjnej równa³o siê w najlepszej sytuacji przes³uchaniu i ciê¿kim karom pieniê¿nym, a w sytuacji gdy masz w kieszeniach cudz± w³asno¶æ mog³o byæ tylko gorzej. Id±c szybkim krokiem, w krótkim czasie opu¶ci³ gêsty park, zamieniaj±c drzewa i alejki na ulice, chodniki i szk³o Dystryktu Przysz³o¶ci. Nie czekaj±c ch³opak ruszy³ dalej szerokim chodnikiem prowadz±cym w stronê Dystryktu Tradycji. Z czasem budynki robi³y siê coraz ni¿sze i mniej ozdobne, w miarê jak Loke opuszcza³ wewnêtrzne czê¶ci miasta. Zmniejsza³y siê te¿ ca³y czas ilo¶ci kamer obserwuj±cych obywateli, ilo¶æ policjantów patroluj±cych ulice, a tak¿e czas, jaki mia³ na dotarcie do gorszych dzielnic, gdzie istnia³a szansa na unikniêcie problemów. Loke’a zawsze fascynowa³o jak bardzo ró¿ni³y siê otoczenia i ¿ycia ludzi dobrze urodzonych i tych którym siê to nie uda³o. Synowie i córki wielkich rodzin którzy dziedziczyli znane korporacje lub pochodzili od wysokich urzêdników, gwiazd, ludzi bogatych, stanowili kastê wykszta³con±, kwiat spo³eczeñstwa. Ci ¿yli w wielkich apartamentach, na samych szczytach wielopiêtrowych szklanych wie¿ w wewnêtrznych krêgach metropolii, sk±d mogli czuæ siê panami ¶wiata.… I ludzie którzy urodzili siê zwykli, o rodzicach którzy nie osi±gnêli niczego wielkiego, nie posiadaj±cy maj±tku, za wszelk± cenê pragn±cy zdobyæ to co maj± ci którzy ich zatrudnili, wierz±cy ¿e ciê¿k± prac± im siê uda, lub poddaj±cy siê w walce i czepiaj±cy siê mniejszych przyjemno¶ci ¿ycia takich jak alkohol, telewizja lub cokolwiek innego. Oni ¿yli w mieszkaniach, na które sami zapracowali, na lepszych lub gorszych osiedlach, w bli¿szych lub dalszych dzielnicach. Ulice pustosza³y, jakby odliczaj±c czas do nadej¶cia nocy. Loke jeszcze bardziej przyspieszy³, czas ucieka³ mu zdecydowanie za szybko. Zbyt siê zagapi³ i teraz móg³ mieæ z tego powodu powa¿ne problemy. Nareszcie po jakim¶ czasie wokó³ niego zaczê³y pojawiaæ siê niskie cztero-piêciopiêtrowe, a zaraz po nich tak¿e trzy-czteropiêtrowe budynki. Oznacza³o to ¿e wchodzi³ powoli na tereny gdzie policja zapuszcza³a siê rzadziej i niechêtnie, a najwiêkszym niebezpieczeñstwem byli korzystaj±cy z tego ludzie. Loke szybko skierowa³ swoje kroki w stronê jednego z gorzej utrzymanych osiedli. Znajdowa³o siê ono w bezpo¶rednim s±siedztwie dzielnicy hutniczej, co sprawia³o ¿e by³o zamieszkane g³ównie przez pracowników ró¿norakich fabryk i hut. Pracuj±cy tam ludzie byli tylko prostymi pracownikami fizycznymi, niewykszta³conymi, którzy swoj± edukacjê zakoñczyli na podstawowym poziomie. Stawia³o ich to w bardzo z³ej pozycji w ¶wiecie gdzie intelekt i urodzenie by³o wszystkim i w³a¶nie st±d, dzielnice takie jak ta, pe³ne tych ludzi, by³y czêsto pomijane, zaniedbywane i pozostawiane swojej powolnej agonii, razem z ¿yj±cymi tam mieszkañcami. Sprawia³o to ¿e z upodobaniem tworzy³y siê tam centra przestêpcze i wszelkiego typu skupiska nielegalnych interesów. Tak w³a¶nie powstawa³y siedziby mafii, burdele, imperia narkotykowe i inne tego typu miejsca. Sam Loke stara³ siê trzymaæ od tego jak najdalej, zag³êbiaj±c siê w pó³¶wiatek jedynie tak g³êboko jak musia³, mia³ jednak inne powody do wej¶cia w akurat tê dzielnicê. Ciasne uliczki miêdzy domami, które w tym typie budownictwa tworzy³y swego rodzaju labirynt, zdecydowanie bardziej mu odpowiada³y ni¿ otwarta przestrzeñ wiêkszych ulic. Poza tym ³atwiej by³o siê tam ukryæ i uliczki te by³y rzadko, je¿eli w ogóle uczêszczane. Jak mo¿na by³o oczekiwaæ po tak pó¼nej godzinie, nigdzie nie widaæ by³o ¿ywego ducha, co wcale nie znaczy³o ¿e nie jest obserwowany lub kto¶ za nim nie pod±¿a. Atakowanie nieuwa¿nych kieszonkowców wracaj±cych z wewnêtrznych krêgów miasta by³o do¶æ powszechn± praktyk± w¶ród wszelkiego rodzaju wielkich osi³ków którzy nie umieli sami na siebie zarobiæ. Loke szed³ wzd³u¿ kolejnych ¶cian, szukaj±c miejsca gdzie móg³by zboczyæ z chodnika. Po d³u¿szym poszukiwaniu, w koñcu znalaz³, miêdzy zapuszczonym zielonym trzypiêtrowym budynkiem, a w miarê nowszym, ceglanym czteropiêtrowym blokiem. Tam gdzie powinny stykaæ siê ich przednie ¶ciany, tworz±c zwart± fasadê, zia³a szeroka przerwa. Nie czekaj±c d³u¿ej obróci³ siê na piêcie i w jednym kroku wszed³ w zas³oniêt± uliczkê, porzucaj±c ¶wiat³o rzucane przez uliczne lampy, na rzecz bezpieczniejszej ciemno¶ci. Ciasne, pe³ne ¶mieci, starych pude³ i nieczysto¶ci uliczki uk³ada³y siê jedna po drugiej w d³ug± i pokrêcon± drogê której jedno z wyj¶æ znajdowa³o siê niedaleko budynku w którym wynajmowa³ mieszkanie. Niestety jednak,zanim bêdzie bezpieczny, musia³ przej¶æ ca³± tê drogê, nie doznaj±c powa¿nego uszczerbku na zdrowiu b±d¼ portfelu. Nie marnuj±c wiêcej czasu, ruszy³ przed siebie, próbuj±c nie nast±piæ na ró¿norakie “pu³apki” pozostawione przez wcze¶niejszych go¶ci zau³ka, ani na szczury które co jaki¶ czas pojawia³y siê na widoku, tylko po to aby po chwili ukryæ siê ponownie. St±paj±c ostro¿nie, posuwa³ siê naprzód, pokonuj±c kolejne metry, za ka¿dym zakrêtem wypatruj±c potencjalnego zagro¿enia. Powoli jednak, w miarê postêpu, ch³opak zaczyna³ czuæ siê coraz pewniej i bezpieczniej. Do tej pory nie spotka³ nikogo poza szczurami, a one nie stanowi³y realnego zagro¿enia. Zmêczony ca³odziennym wysi³kiem umys³ ch³opaka powoli zacz±³ coraz mniej skupiaæ siê na nas³uchiwaniu. Zbli¿a³ siê, zdecydowanie za szybko, do nastêpnego zakrêtu, niemal nie potr±caj±c le¿±cej przy ¶cianie puszki nog±. Ju¿ mia³ wychyliæ siê zza zakrêtu, gdy poczu³ jak zatrzymuje mu siê serce, a oddech zamiera w p³ucach. Nocn± ciszê rozdar³ st³umiony chichot, który zaraz potem przerodzi³ siê w g³o¶ny rechot. Loke zastyg³ w miejscu, s³uchaj±c jak z³o¶liwy, z³y ¶miech, przesi±kniêty sadystyczn± uciech± powoli zamiera. Dopiero wtedy ch³opak u¶wiadomi³ sobie ¿e dobiega³ on zza zakrêtu który mia³ tak nieostro¿nie przekroczyæ, nie, jak siê obawia³, zza jego pleców. Serce zaczê³o na nowo biæ w piersi, a p³uca cicho wypu¶ci³y zatrzymane powietrze. Mia³ ochotê odetchn±æ g³o¶no i g³êboko, jednak powstrzyma³ siê. Teraz, gdy jego my¶li zosta³y w tak brutalny sposób sprowadzone na ziemiê móg³ wy³owiæ wiêcej d¼wiêków z otoczenia: powolne kroki, miarowe stukanie czego¶ metalowego o cia³o, a tak¿e odg³osy szurania tkaniny o tkaninê. Kto¶ definitywnie znajdowa³ siê za zakrêtem, przechadzaj±c siê i ¶miej±c, jednak Loke nadal nie wiedzia³ kto to, czy zbli¿a siê w jego stronê ani czy stanowi realne. Generalnie w sytuacji takiej jak ta, najrozs±dniej by³oby siê wycofaæ i ruszyæ okrê¿n± drog±.