Zegarmistrz
- To po prostu… Nie mogę uwierzyć! – nieznajomy przyskoczył do łóżka i ujął obie jej dłonie, ściskając mocno – Panno Bracket, to dla mnie zaszczyt. Wiele o pani słyszałem…
- Dobrze, już dobrze! – Lil ostrożnie wysunęła ręce z dłoni mężczyzny. Patrzył na nią z takim wyrazem twarzy, jakby miał zamiar ją wycałować. Poczuła, że na policzki wypełza jej zdradziecki rumieniec – Mów mi po prostu Lil.
- Jestem Tom! – odrzekł mężczyzna, wyraźnie speszony wcześniejszym wybuchem – Jeśli dobrze dodałem dwa do dwóch, to zapewne prowadzisz śledztwo w sprawie tych mechanicznych stworzeń? Chyba będę mógł ci pomóc…
Nie zważając na ból, dziewczyna usiadła gwałtownie.
- Jak? – zawołała – Ty coś wiesz?
- Słyszałaś legendę o Zegarmistrzu? – odpowiedział pytaniem.
Lil osunęła się na poduszkę, wyraźnie zdegustowana.
- Jasne! – machnęła ręką – Każdy coś tam o nim kiedyś słyszał: to jest taki niby prorok dla mas, czy ktoś w tym stylu? Ale ja nie wierzę w takie przesądy…
- A jeśli powiem, że go znam? – Tom ostrożnie wymawiał każde słowo – A jeśli powiem, że to on podrzuca te mechaniczne zabawki?
Lil podniosła się powoli z twarzą stężałą w napięciu.
- Skąd ty…
- Nie rozumiesz? – mężczyzna przerwał jej gwałtownie – Zegarmistrz daje nam znaki! Nam: wyrobnikom z fabryk i kopalń, szarym ludziom, analfabetom! Jest naszą jedyną nadzieją…
Dziewczyna patrzyła na płonącą entuzjazmem twarz mężczyzny i nie mogła opanować zmieszania.
- Ale przecież Liga Pracy… - zaczęła powoli, usiłując nie palnąć jakiejś gafy – Przecież nie możecie narzekać na warunki! Ja wiem, że daleko mi do robotników z hut, ale
z tego co czytałam, o czym uczyłam się w szkole wiem, że ustawa 2089 roku zagwarantowała wam wszelkie prawa…
- Oczywiście, Lil! – odparł Tom z przekąsem – Mamy ośmiogodzinny dzień pracy, wolne święta, prawo do opieki zdrowotnej i emerytury. Ale to nie zmienia faktu, że jesteśmy nadal tylko wyrobnikami. Nasze życie to znój. Nie możemy zatrzymać tej machiny, nie możemy wygasić pieców… ani na sekundę. Praca, praca, praca. Coraz więcej parostatków na wodzie, parowozów na lądzie i sterowców w powietrzu, a ktoś musi dbać, żeby to wszystko działało jak należy…
- Przecież macie pensje, nie pracujecie za darmo! – zawołała dziewczyna, usiłując bronić swoich racji.
Tom wzruszył ramionami.
- Mam co jeść i mam gdzie spać. Nie narzekam. – potwierdził – Ale to, o czym mówiłem, to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jak myślisz Lil, co rządzi tym światem?
Pokręciła głową w odpowiedzi.
- Węgiel i stal! – oświadczył mężczyzna dobitnie – Właśnie tak! Na jak długo jeszcze ich wystarczy?
Lil powoli zaczynała rozumieć, do czego zmierza Tom. Myśl, że dobra naturalne, dzięki którym wszystko funkcjonuje kiedyś się wyczerpią, już od jakiegoś czasu kołatała jej w głowie. Jednak spychała wątpliwości na dalszy plan, bo to nie była jej działka, bo się na tym nie znała, a poza tym rząd zapewniał, że zasoby Ziemi są praktycznie nieograniczone.
-Nie znam się na tym… - przyznała szczerze – Ale wszyscy twierdzą, że jeszcze na bardzo długo…
- Jacy wszyscy?! – mężczyzna parsknął śmiechem – Król? Premier? Twoi koledzy
z Policji? Lepiej byś zrobiła, jakbyś posłuchała zwykłego górnika… Nawet najlichszy z nich wie lepiej, dokąd to wszystko zmierza. Dziesięć lat, Lil. Przy takim tempie rozwoju właśnie tyle nam zostało. Potem złoża węgla wyczerpią się i cały przemysł upadnie. Świat, który znamy, ogarnie chaos…