Zapach bzu cz-4
Renata blado się uśmiechnęła, zapaliła papierosa i umoczyła usta w drinku.
- Kochana pani Zofio. Nie bujam w obłokach i przestałam wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia – powiedziała bardzo spokojnie. – A pani, ma dzieci? – spytała zmieniając temat rozmowy.
- Tak. Mam trzy córki. Jedna wyjechała na stałe do Szwecji, druga przeprowadziła się do Warszawy, trzecia wybudowała sobie dość duży dom w Koszalinie. Te dwie zadzwonią od czasu do czasu, zapytają o zdrowie, porozmawiają, ponarzekają. A ta, co najbliżej mieszka, też nieraz wpadnie, szczególnie wtedy, kiedy ma braki finansowe. Muszę cię jednak pocieszyć moja droga, że mojemu mężowi też odbiło na stare lata. Nawet cholernie mu odbiło. Kiedy dziadyga dobiegał sześćdziesiątki, a z kutasem nie mógł sobie poradzić, więc się gził, na prawo i lewo: jak ogier. Ale na szczęście nie trwało to zbyt długo, dziwki go wykończyły i zmarło biedaczysko. Nie opłakiwałam go, nie był wart mojej jednej łzy. Niech go kurwy opłakują - tak sobie powtarzałam.
- Ja natomiast często płaczę. Może nie za nim, tylko nad swoim losem, że byłam tak bardzo naiwna.
- I tu popełniasz błąd. Czy sądzisz, że on także płacze? Nie, moja droga. Na pewno wolność, której zażywa, jest dla niego lepszym zajęciem, niż użalanie się nad swoim losem. Wobec tego skorzystaj z mojej rady. Stąpaj twardo po ziemi, bo inaczej wiatr cię zdmuchnie. Przestań się zadręczać wspomnieniami, bo skończysz w wariatkowie. Niech twojego mózgu nie zaprzątają marzenia, bo są nierealne. Wystrzegaj się wielkiej miłości, bo jest ulotna, niczym zapach kamfory oraz podstępna, jak wąż.
- Czy pani sądzi, że to łatwe?
- To jest bardzo łatwe, tylko trzeba tego chcieć.
- Nie bardzo rozumiem, pani Zofio. Przed chwilą wspomniała pani o jakimś wybrańcu, który rzekomo ma się zjawić?
- Mówiłam, tylko ty nie bardzo mnie zrozumiałaś. Jeżeli się zjawi ten drugi, to twoją duszą zawładnie rozum. Inaczej mówiąc, będzie to małżeństwo z rozsądku.
- Co to za małżeństwo, skoro nie ma miłości? Czy w ogóle takie istnieje?
- Istnieje. Przekonasz się, że istnieje. Wyjdziesz za mąż moja droga, a jeśli ci będzie dane zostać matką, wtedy w twym sercu obudzi się miłość, która będzie trwalsza od żelaza.
- W takim razie, przyślę pani zaproszenie na mój ślub – odparła Renata. Po prostu zabrakło jej słów, aby się sprzeciwić przekonywającym słowom pani Zofii.
Pani Zofia podniosła się z miejsca, wypiła duszkiem resztę drinka i oblizała usta.
- Ale nam się wzięło na wspominki, chyba wszystkiemu winna ta deszczowa pogoda. Wychodząc odwróciła się do Renaty. - O której wstajesz moja droga? – spytała.
- Nie wcześniej, jak się wyśpię – odparła całkiem poważnie.
Pani Zofia roześmiała się serdecznie. Polubiła tę młodą kobietę, chociaż pierwszy raz ujrzała ją na oczy.
-W takim razie, skoro się będziesz czuła wyspana, zapraszam na poranną kawę – powiedziała przyjaznym głosem i wyszła.
Po wyjściu pani Zofii, Renata udała się do swojego pokoju. Położyła się w poprzek łóżka, nogi okryła włochatym kocem i bezmyślnie gapiła się w telewizor. Jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ jej nieposłuszne myśli wzięły przewagę i znowu wracały do przeszłości. – Boże, tylko ty jeden wiesz, jaka byłam szczęśliwa. Zamknęła rozmarzone powieki, czekając cierpliwie na dotyk ciepłych miękkich warg. Po chwili zdała sobie sprawę, że te gorące pocałunki i pieszczoty, już na zawsze przeszły do historii, a w sercu zapanowała pustka, której nic nie jest w stanie zastąpić. Otworzyła znużone oczy i rozejrzała się po pokoju. – Dlaczego tak trudno jest zapomnieć? – szepnęła sama do siebie. Wtuliła twarz w dużą puchową poduszkę, a z jej ust wydobyło się cichutkie łkanie, które zamieniało się w szloch, a potem w głośny niepohamowany płacz. Nie wiadomo, jakby się zakończył ten atak nagłego płaczu, gdyby ktoś z gości nie zapukał pięścią w ścianę. - Po dupie się postukaj – ulżyła sobie. Podniosła się z miejsca, obmyła twarz zimną wodą i nakremowała kremem piekące od łez policzki. Chwilę popatrzyła w lustro, westchnęła głęboko i uśmiechnęła się do swojego lustrzanego odbicia. Nagle poczuła się lekka, jak gołębica wypuszczona ze złotej klatki. – To prawda, że łzy przynoszą ukojenie – powiedziała głośno. Wsunęła się pod kołdrę i po chwili zasnęła kamiennym snem.